W południowych Indiach, skąd się wywodzi, przy pomocy olejków i wyciągów z pięciu tysięcy roślin leczy się wszelkie dolegliwości. Żeby przekonać się o mocy natury, odwiedziłam European Ayurveda Resort Mandira w austriackiej Styrii.
Zgodnie z ajurwedyjską nauką, która liczy sobie kilka tysięcy lat, na początku była przestrzeń. Z niej wyodrębniło się powietrze, które z kolei było niezbędne, aby powstał ogień. Ogień dał początek wodzie, a kiedy ta skupiła się w jednym miejscu, powstała ziemia. Dlatego teraz każda obecna we wszechświecie struktura i organizm składają się z przeróżnych kombinacji pięciu podstawowych żywiołów. W zależności od ich natężenia w ciele tworzą się trzy typy dosz: Vata, Pitta i Kapha, które oddziałują na nasz wygląd czy zdrowie. Vata to cera cienka, delikatna i skłonna do zaczerwienień i przesuszania. Pitta jest jasna i ciepła w dotyku, jej problemem są często pękające naczynka, wypryski i przebarwienia. Kapha – gruba, skłonna do przetłuszczania się i wyprysków, choć ma zwykle mniej problemów ze zmarszczkami. Unikalna kompozycja dosz określa też nasze prakriti, czyli naturę psychofizyczną. Prakriti pozostaje niezmienne od momentu poczęcia aż do końca życia. Może jednak ulec zaburzeniu pod wpływem zewnętrznych bodźców, takich jak nieprawidłowa dieta czy stres. Czynniki te wywołują stan nazywany Vikriti, czyli „bycie w nierównowadze”. Aby uzyskać prawidłową diagnozę swojej natury oraz wyrównać dysproporcje dosz, potrzebna jest konsultacja z ajurwedyjskim lekarzem.
Christina Mauracher, która miała być ekonomistką, ale ostatecznie, tak jak jej mama, została lekarzem ajurwedy, przyjmuje mnie w gabinecie o ascetycznym wystroju. Prosi, żebym zdjęła obuwie i pokazała jej język, potem bada mi puls, wypytuje o mój tryb życia. Jej zdaniem przeważają u mnie cechy Vata, czyli ruch, powietrze i zmiana, co może oznaczać, że dużo ostatnio podróżowałam samolotem. Dostaję od Christiny plan zabiegów, które pomogą mi wyrównać energię trzech dosz, a przy okazji pozbyć się drobnych dolegliwości bólowych związanych z siedzącym charakterem pracy, jaką wykonuję.
Świeże storczyki, tapety w ogromne magnolie, dyfuzory indyjskich zapachów i wizerunki Buddy, wprowadzają mnie w orientalny nastrój. Zastanawiam się, czy pierwsza z ajurwedyjskich terapeutek, którą poznaję – Smitha – prywatnie używa perfum. Moim zdaniem to bez sensu, po pachnącym masażu olejem w jej wykonaniu będę pachniała jeszcze kilka dni. Smitha pochodzi ze stanu Kerala, ojczyzny ajurwedyjskich praktyk, tłumaczy mi, że masuje olejem sezamowym (w ajurwedzie tylko do masażu głowy czasem używa się oleju kokosowego) z dodatkiem 45 wyciągów roślinnych – to one dają ten niesamowity, głęboki, ciepły i słodkawy aromat, który kojarzy mi się z piernikiem. Hinduska podgrzewa pachnącą ziołowo-olejową mieszankę w małym rondelku, nabiera odrobinę w dłonie, intensywnie opukuje, drapie i pociera moją głowę, potem masuje ramiona, następnie każe mi się położyć, żeby mogła wymasować plecy i resztę ciała. Masaż delikatny na początku, stopniowo robi się coraz bardziej energiczny, a kończy polewaniem głowy olejem. Służy do tego specjalne naczynie przypominające kociołek umieszczony na trójnogu. Olej wylewa się cienką strużką z otworu w dnie kociołka, Smitha potrząsa naczyniem, tak by strużka oleju kreśliła na moim czole kółka i ósemki. Polewanie zajmuje około 25 minut, a uzupełniony w ten sposób masaż kosztuje 158 euro (sam masaż kosztuje 93 euro i trwa 55 minut).
Kolejnym zabiegiem na mojej liście jest Khadi Vasti, polewanie ciepłym olejem miejsc, które sprawiają ból albo są zesztywniałe, w moim przypadku chodzi o dół pleców. Smitha formuje długi wałek z ciasta, takiego jak na pizzę, i układa z niego na plecach elipsę dopasowaną kształtem do miejsca, które boli – wzdłuż kręgosłupa (gdyby bolało na większym obszarze, kształt byłby mniej wydłużony). Przylepia ciasto do skóry, tak jak się zalepia uszy w pierogach – delikatnie mocząc brzeg ciepła woda. Konstrukcja musi być szczelna, żeby nie wyciekał z niej olej, którym Smitha będzie polewała skórę. Nie jest to ta sama mieszanka, której wcześniej używała do pachnącego masażu. – W ajurwedzie wykorzystujemy olej sezamowy, wzbogacony o zioła z przyprawami, gotujemy go wolno, przez co najmniej trzy dni, w wielkich miedzianych kadziach. Ważne jest nie tylko to, co dodajemy do oleju, ale czym mieszamy. Każdy rodzaj drewna, którym mieszamy w kadzi, ma inne właściwości. Zioła i inne składniki, na przykład suszony żeń-szeń, dodajemy w formie sproszkowanej. Ważne jest to, że one o każdej porze roku działają inaczej. Wiedza o tym, jak ich używać, jest przekazywana z pokolenia na pokolenie – mówi Smitha i wyjaśnia, że w Centrum Ajurwedy sama nie miesza ingrediencji, tak jak nauczyła ją babcia, lecz gotowe mieszanki pochodzą z pewnego źródła, od rodziny, która zajmuje się zielarstwem od 400 lat. Masażystka moczy kawałek gazy w oleju, który podgrzewa na patelni, wyciska gazę, tak by cienką strużką olej lał się na ciało, dba, by był gorący, ale mnie nie parzył. Olej, który zdążył już ostygnąć w kontakcie ze skórą, natychmiast zbiera i wylewa. Chodzi o to, żeby utrzymać wysoką temperaturę oleju na ciele. Kiedy całość przygotowanej mieszanki zostaje zużyta, Smitha odkleja ciasto, energicznie masuje plecy, a na koniec smaruje maścią z dodatkiem rozgrzewającej kamfory. Zabieg Khadi Vasti trwa około 55 minut i kosztuje 93 euro.
Upana, czyli masaż przy pomocy oleju Khafa, który w ajurwedzie określany jest jako aktywny, a jego bazą oczywiście jest olej sezamowy, w połączeniu z solą działa jak ostry peeling. Na nasmarowane olejem ciało terapeutka sypie sól himalajską, potem energicznie pociera centymetr po centymetrze, każdy palec z osobna, we wszystkich możliwych kierunkach. Następnie owija ciało folią, przykrywa ręcznikami, na brzuchu kładzie gorący termofor, na powiekach płatki zmoczone w wodzie różanej. Mam tak wypoczywać przez 20 minut. Po tym czasie obmyta mokrymi ręczniczkami przenoszę się do sauny parowej. Upana pomaga pozbyć się nadmiaru stresu, detoksykuje, wzmacnia odporność i pozostawia skórę gładką jak jedwab. Kosztuje 93 euro i trwa około godziny.
Jampira Pinda Sveda na zdjęciach wygląda efektownie, więc od dawna chciałam doświadczyć tego zabiegu. Chodzi o masaż zawiniątkami wypełnionymi wiórkami kokosowymi, ma on działanie antycellulitowe i łagodzi ból mięśni. Ditta, która tak jak Smitha pochodzi z Kerali, objaśnia mi, w jaki sposób przygotowuje mieszankę, którą nafaszerowane są zawiniątka: podsmaża na patelni wiórki kokosowe z dodatkiem ogromnej ilości soku z cytryny (ma właściwości rozjaśniające skórę), kurkumy, która działa antyoksydacyjnie, i soli, która pomaga pozbyć się zastojów wodnych w skórze. Solidna porcja mieszanki ląduje w bawełnianej chuście, która zwinięta ciasno utworzy kapelusz z uchwytem, co przypomina kształtem grzyb. Ditta na patelni rozgrzewa specjalny olej z przyprawami (kolejna mieszanka o ściśle określonym przeznaczeniu i odurzającym zapachu), zanurza w nim zawiniątka, pozwalając im nasiąknąć. Masaż polega na naprzemiennym uderzaniu i pocieraniu pakunkami. Za każdym dotknięciem aromatycznego zawiniątka odczuwam falę miłego ciepła, na koniec przez kilka minut odpoczywam owinięta w prześcieradło, z płatkami zwilżonymi wodą różaną na powiekach. Masaż trwa 55–60 minut, kosztuje 105 euro.
W European Ayurveda Resort Mandira zabiegi ajurwedyjskie łączy się z konwencjonalnymi metodami terapii, takimi jak szybki masaż mięśni. Masażysta Jürgen jest zwolennikiem metody, która polega na tym, że mięśnie masowane są najszybciej, jak się da. – Będzie bolało, ale krótko – ostrzega. Zabieg ma mi pomóc uporać się z bólem pleców i promieniującym bólem prawego łokcia – doświadczam go, kiedy długo piszę na komputerze. Co ciekawe, zdaniem Jürgena ból pleców bierze się z nadmiernego napięcia pośladków, a ten jest konsekwencją siedzącego trybu pracy. Rozmasowawszy energicznie bolące miejsca (większość ruchów polega na energicznym przesuwaniu kciukami wzdłuż mięśni) Jürgen smaruje mnie maścią kamforową, przykrywa ręcznikami i zaleca jak najdłuższy wypoczynek. Masaż trwa około 55–60 minut i kosztuje 85 euro.
Po każdym zabiegu odpoczywam w pokoju, który przypomina wystrojem hammam – na wyłożonej mozaiką ścianie wisi gong, w który osoba wykonująca zabieg uderza, gdy wychodzi. – Przygotuj się, możesz odczuwać nagły przypływ bólu, nazywamy go ukrytym bólem. Wychodzi z ciała dzień lub dwa po zabiegu, ale wkrótce zniknie, dopiero wtedy odczujesz wyraźną ulgę – ostrzega Smitha. Rzeczywiście, po chwilowej niemocy, porównywalnej ze stanem przeciążenia mięśni na siłowni, czuję, jak obolałe plecy z dnia na dzień robią się coraz lżejsze.
W European Ayurveda Resort Mandira zabiegi i masaże są częścią holistycznego programu odnowy. Christine codziennie rano prowadzi zajęcia z jogi, mam też okazję spróbować ajurwedyjskich potraw z dodatkiem mleka kokosowego, kardamonu i soczewicy. Na śniadanie zamiast owsianki zjadam ajurwedyjską papkę z soczewicy na słodko (do wyboru mam kilka papek w pastelowych kolorach, są też kulki dodające energii). Co tylko mogę, posypuję mieszanką przypraw dostosowaną do jednej z trzech dosz. Największym odkryciem są dla mnie jednak ajurwedyjskie herbaty przygotowywane na miejscu z hinduskich ziół zmieszanych z europejskimi.
Przepis na Ayurvedic Nutrition Chai Tea:
Składniki:
1 litr wody
1 łyżeczki cynamonu
½ łyżeczki mielonego kardamonu
8–10 goździków
1 torebka czarnej herbaty
2 łyżeczki miodu
½ łyżeczki fennel
½ łyżeczki anyżu
½ litra mleka
Przygotowanie:
Do zagotowanej wody wsypać przyprawy i włożyć torebkę herbaty, kiedy naciągnie, wyjąć ją, wlać mleko i na końcu posłodzić miodem.
Ta aromatyczna herbata to niejedyny element, który mogę przenieść na grunt domowy, żeby dłużej cieszyć się wiedzą zdobytą u źródła. Przedłużeniem albo namiastką hinduskich praktyk są kosmetyki inspirowane ajurwedą – bogate w naturalne składniki, bezpieczne i pięknie pachną, z założenia mają być ucztą dla ciała i zmysłów.
Polecane kosmetyki:
Olejkowe serum 7 Wonders marki Oio Lab ma w składzie organiczny ekstrakt z kurkumy cenionej w medycynie ajurwedyjskiej jako silny środek przeciwutleniający i wykorzystywanej między innymi w masażu Jampira Pinda Sveda. Ekstrakt z kurkumy ekstrahowany jest nadkrytycznym dwutlenkiem węgla (CO2), co gwarantuje jego wyjątkową jakość. Cena: 249,90 zł/30 ml.
Marka Orientana, kierując się ajurwedyjską zasadą: nakładaj na skórę to, co możesz zjeść, tworzy kosmetyki pozbawione chemii, pełne azjatyckich ziół i roślin używanych od tysięcy lat w medycynie naturalnej. Linia ajurwedyjskich preparatów do pielęgnacji włosów zawiera orzechy reetha, czyli naturalne saponiny. Cena szamponu: 38,50 zł/210 ml.
Odżywczy krem do ciała z linii Ritual of Ayurveda marki Rituals (dostępny w Sephora). Aromatyczna kompozycja indyjskiej róży o właściwościach zmiękczających skórę i himalajskiego miodu odpręża ciało i umysł. Cena: 85 zł/220 ml.
Aloe Vera Gel Pur Santaverde zawiera głównie aloes, który wspaniale nawilża, wiążąc wodę w komórkach skóry, a także przyspiesza gojenie. To też jeden ze składników często stosowanych w medycynie ajurwedyjskiej. W tym kosmetyku jest go tak dużo, że nawet pachnie on jak świeża roślina. Cena: 86 zł/100 ml.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.