Znaleziono 0 artykułów
08.10.2024

Adrien Brody triumfalnie powraca na wielki ekran rolą w „The Brutalist”

08.10.2024
(Fot. ristan Fewings/Getty Images for The Red Sea International Film Festival)

Dla roli potrafi zrobić wszystko. Drastycznie schudnąć, znacząco przytyć, wielokrotnie złamać nos, nauczyć się brzuchomówstwa, a nawet wyrzec się wszystkiego, by dotrzeć do jądra ciemności. Adrien Brody, zagorzały wyznawca słynnej aktorskiej „metody”, jedynie w ten sposób jest w stanie przeobrazić się w swoją postać. Powroty do „zwykłego życia” bywają trudne, ale aktor nie zamierza zmieniać obranej techniki. W końcu dzięki niej w 2003 roku zdobył Oscara za swoją rolę w „Pianiście”, a teraz ma szansę na kolejną złotą statuetkę. Wszystko za sprawą monumentalnego filmu „Brutalista”, który zachwycił krytyków. Już teraz, jeszcze przed światową premierą, mówi się, że to arcydzieło, a grający w nim rolę Brody jest wybitny.

Fani aktora cieszą się, że nareszcie powrócił do kina najwyższej klasy. Bo Adrien Brody przez lata błąkał się na jego obrzeżach. Grywał w efektownych, lecz zmierzających donikąd thrillerach, filmach klasy B, produkcjach niszowych lub po prostu słabych. Tylko dzięki serialom nie pozwolił o sobie zapomnieć. Za rolę ekscentrycznego inwestora, w którego wcielił się w „Sukcesji”, otrzymał nominację do nagrody Emmy. Jednak dopiero rola w „Brutaliście” przypomniała wszystkim, jak wielkim jest aktorem.

Adrien Brody zaczynał od niewielkich ról w niebanalnych filmach

Ostatni raz tak poruszającą kreację Adrien Brody stworzył w 2002 roku, w wielokrotnie nagradzanym filmie „Pianista” Romana Polańskiego. Angaż do dzieła życia Polańskiego był dla 28-letniego aktora spełnieniem marzeń. Wcześniej grał w drugorzędnych filmach, z kilkoma wyjątkami. Jednym z nich była „Cienka Czerwona Linia” Terrencea Malicka. Brody występował co prawda na drugim planie, ale zapadał w pamięć. Z kolei za kreację aktorską w kameralnym filmie „Restauracja” otrzymał nominację do Film Independent Spirit Award. Niestety, nominacja nie wpłynęła znacząco na jego karierę. A przecież Brody czuł, że aktorstwo jest jego przeznaczeniem.

Już jako nastolatek Adrien Brody kochał występować przed publicznością. Dorabiał sobie jako „Zdumiewający Adrien”, robiąc magiczne sztuczki na urodzinach dzieciaków z sąsiedztwa. Na jednym z takich przyjęć matka przyszłego aktora, Sylvia Plachy, uznana fotografka, zapoznała go z koleżanką z branży rozrywkowej. Razem z ojcem Adriena, Elliotem Brodym, wykładowcą historii o polsko-żydowskich korzeniach, chcieli znaleźć synowi jakieś angażujące hobby. Obawiali się bowiem, że popadł w kiepskie towarzystwo. Kliknęło. Wkrótce Adrien miał w głowie już wyłącznie aktorstwo.

Przygotowanie do roli życia, która na długo stała się obciążeniem

Już w 1996 roku wystąpił w filmie „Bullet” z Tupackiem Shakurem i Mickeyem Rourke. Zaczął współpracę z Terrence’em Malikiem i Spikiem Lee. Uznanie ze strony tych reżyserów sprawiło, że odważył się zawalczyć o rolę główną u Polańskiego. Casting odbywał się w Londynie. Reżyser nie szukał gwiazdy. Chciał kogoś niebanalnego, charyzmatycznego, kto zdoła zanurzyć się w porażającej rzeczywistości II wojny światowej i ukazać tragizm losu Żydów. Zależało mu też na aktorze fizycznie podobnym do Władysława Szpilmana. Adrien Brody spełniał wszystkie te warunki.

Pod koniec 2000 r. magazyn „Hollywood Reporter” donosił, że „Amerykanin Adrien Brody pokonał tysiące kandydatów wywodzących się z całego świata”. Bo u Polańskiego chciał wtedy grać każdy. Nie brakowało więc aktorów z Francji, Izraela czy Polski, ale również z Portugalii czy Sri Lanki. Wygrał 27-latek z Queens.

Wkrótce Brody rozpoczął przygotowania do roli życia. Schudł czternaście kilogramów, sprzedał samochód, porzucił mieszkanie, zostawił dziewczynę i wyjechał z USA. Jak tłumaczył w wywiadach, pragnął doświadczyć „pełnego poczucia straty”, by jak najlepiej oddać historię Władysława Szpilmana. Nauczył się też grać na pianinie – tak dobrze, że potrafił bezbłędnie zagrać niektóre utwory Chopina. Aktor zapoznał się też ze wstrząsającymi materiałami z niemieckich obozów zagłady oraz zgłębił historię polskich Żydów. „Wszedłem w buty Szpilmana tak głęboko, że w pewnym momencie bałem się, że tracę rozum”, mówił gwiazdor na łamach „GQ”.

Zaangażowanie opłaciło się. Adrien Brody za rolę Władysława Szpilmana dostał Oscara, stając się tym samym najmłodszym laureatem w tej kategorii. 29-latek pokonał takie gwiazdy kina jak Nicolas Cage, Daniel Day-Lewis, Jack Nicholson i Michael Caine. Tyle samo co o wygranej młodego aktora mówiono o sposobie, w jaki ją fetował. Otóż, wbiegając na scenę, rozemocjonowany Brody porwał w ramiona wręczającą mu statuetkę Halle Berry i siarczyście ją pocałował. Gwiazda zdołała obrócić wszystko w żart, a Brody tłumaczył później, że był całkowicie oszołomiony.

Adrien Brody z Oscarem za role w Pianiście Romana Polańskiego / (Fot. Frank Micelotta/Getty Images)

Spodziewano się, że po roli u Polańskiego, uhonorowanej nie tylko Oscarem, lecz także Cezarem, kariera Adriena Brodyego wystrzeli. Tymczasem stało się odwrotnie. Aktor potrzebował czasu, by poradzić sobie z brzemieniem, jakie ciążyło na nim po „Pianiście”. Ta rola go wycieńczyła – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. „Potrzebowałem pół roku, by się pozbierać”, wyznał. Zdradził też, że cierpiał na depresję. Nie cieszył go nawet Oscar – przeciwnie, sprawił, że Brody odczuwał presję i stopniowo tracił zaufanie do ludzi. „Zastanawiałem się, czy przyjaźnią się ze mną, bo jestem sławny, czy dlatego, że jestem im bliski”, powiedział.

SNL i dziwne wybory Adriena: łatka dziwaka nie odkleja się łatwo

Karierze aktora zaszkodził też mocno nieudany występ w superpopularnym amerykańskim show „Saturday Night Live”. Największe gwiazdy Hollywood prezentują w nim zabawne, wcześniej dokładnie rozpisane przez scenarzystów skecze. Improwizacje są niedozwolone. Brody zignorował jednak zasady i zaprezentował osobliwy autorski performance, który nie przypadł do gustu ani widowni, ani dyrekcji. Aktor dostał dożywotni zakaz występów w SNL i przypięto mu łatkę dziwaka.

Adrien Brody na wybiegu Prady jesień-zima 2012 / (fot. Victor VIRGILE/Gamma-Rapho via Getty Images)

Brody wiedział już, że nie sprawdzi się w roli typowego hollywoodzkiego gwiazdora. Chciał iść własną ścieżką. Ważniejsza od gaży była dla niego radość tworzenia niebanalnych postaci w równie niesztampowych produkcjach. Wystąpił w kiepskiej „Osadzie” M. Nighta Shyamalana i nieszczególnym „Obłędzie” – warto jednak zaznaczyć, że w obu zagrał świetnie. Jego udział w hicie „King Kong” Petera Jacksona był dla wszystkich sporym zaskoczeniem, podobnie jak w kolejnych produkcjach – filmach „Istota”, „Eksperyment” czy żenującym „InAPPropriate Comedy” (ocena 2,7/10 na imdb.com).

Powrót do sprawdzonej formuły: Adrien Brody przyjmuje ciekawe role w ambitnych produkcjach

O tym, jak doskonałym jest aktorem, Brody przypomniał widzom dopiero w komedii Woodyego Allena „O północy w Paryżu”. Zagrał ledwie epizod, ale Salvador Dalí w jego wykonaniu był fenomenalny. Trzy lata później aktora można było zobaczyć w wizualnym majstersztyku Wesa Andersona – „Grand Budapest Hotel”. Brody błyszczał też na tzw. małym ekranie: w serialu „Houdini: sztuka iluzji”, gdzie zagrał rolę tytułową, czy w „Peaky Blinders” oraz ostatnio w „Sukcesji”. Dał też subtelny popis talentu, wcielając się w słynnego dramaturga i męża Marilyn Monroe, Arthura Millera, w filmie „Blondynka”. Sam film nie należy co prawda do udanych, ale chemia między Brodym a wcielającą się w Monroe Aną de Armas jest doprawdy wyjątkowa. Podobno mieli się ku sobie również poza planem, ale żadne nigdy nie wypowiedziało się na ten temat.

Adrien Brody i Felicity Jones w filmie The Brutalist / (Fot. Materiały prasowe)

Po tym, jak na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji zaprezentowano film „Brutalista”, Adrien Brody ponownie został okrzyknięty najlepszym aktorem naszych czasów. Krytycy rozpływali się nad kreacją, jaką stworzył w trwającym ponad trzy i pół godziny dziele Brady’ego Corbeta. I choć Brody nie wyjechał z Wenecji z nagrodą, to i tak znalazł się na szczycie. Dodatkowo, świetnie wiedzie mu się w życiu osobistym: od ponad pięciu lat jest związany z Georginą Chapman, założycielką luksusowej marki modowej Marchesa i byłą żoną niesławnego producenta filmowego Harveya Weinsteina. To właśnie Chapman towarzyszyła aktorowi w Wenecji, razem zadali też szyku na MET gali w 2021 roku.

Adrien Brody z partnerką Georginą Chapman na MET Gali w 2024 roku / (Fot. Cindy Ord/MG24/Getty Images for The Met Museum/Vogue)

Prawdopodobnie Adrien Brody i Georgina Chapman pojawią się razem również na oscarowej gali, która odbędzie 3 marca 2025 roku. Mówi się, że aktor ma ogromne szanse na złotą statuetkę, bo jego rola w filmie „Brutalista” dorównuje tej z „Pianisty”. Jeśli wygra, stanie przed nie lada wyzwaniem – no bo jak przebić namiętny pocałunek z Halle Berry? Ale spokojnie, Brody na pewno czymś nas zaskoczy.

Natalia Hołownia
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Adrien Brody triumfalnie powraca na wielki ekran rolą w „The Brutalist”
Proszę czekać..
Zamknij