Wychowała się wśród silnych kobiet, które nauczyły ją, by zawsze walczyć o swoje. Nigdy nie chciała być gwiazdą. Pragnęła po prostu śpiewać i tańczyć, czyli robić to, co kocha. – Dzięki sztuce odnalazłam w sobie siłę – mówiła, odbierając Oscara za rolę w „West Side Story”. Jest pierwszą niebiałą queerową artystką nagrodzoną tym prestiżowym wyróżnieniem.
Cztery. Tyle razy Ariana DeBose odmówiła, gdy proponowano jej udział w castingu do remake’u słynnego musicalu „West Side Story”. Oferowano jej rolę zadziornej Portorykanki Anity. W 1961 r. wcieliła się w nią Rita Moreno, inspirując tym samym inne Latynoski, jak Gloria Estefan, Eva Longoria czy Jennifer Lopez, do sięgania po swoje marzenia. Jej kreację nagrodzono Oscarem dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Równo 60 lat później za tę samą rolę Oscara odebrała DeBose. Bo ostatecznie przyszła na przesłuchanie. I zachwyciła samego Stevena Spielberga.
– Wahałam się z wielu powodów – zdradziła DeBose w rozmowie z „Los Angeles Times”. Gdy kompletowano obsadę „West Side Story”, regularnie występowała na Broadwayu. Trwały akurat próby do „Summer: The Donna Summer Musical”, w którym grała rolę główną. – Poza tym sądziłam, że i tak nie dostanę tej roli – dodała. Bo choć jej ojciec jest Portorykańczykiem, to w żyłach gwiazdy płynie też afrykańska krew. Ariana uważała, że ciemnoskóra aktorka nie nadaje się na latynoską Anitę. Jej wątpliwości potęgowała też legenda Rity Moreno. – W końcu za swoją grę dostała Oscara. Stworzyła niezapomnianą postać, absolutnie uwielbianą do dziś – tłumaczyła. – Zastanawiałam się więc, czy w ogóle jest sens opowiadania tej historii od nowa. A jeśli nawet, to czy jest w niej miejsce dla mnie.
Ariana DeBose: Gorycz porażki, słodycz sukcesu
DeBose urodziła się 25 stycznia 1991 r. w Wilmington w konserwatywnej Karolinie Północnej. Dorastała w domu bez ojca, ale za to w otoczeniu silnych i wyjątkowych kobiet. Jej matka, Gina, dbała o to, by córce niczego nie zabrakło. Pracowała jako nauczycielka w lokalnej szkole publicznej, a każdą wolną chwilę spędzała z Arianą. Przyszła gwiazda filmu i estrady ma też silną więź z babcią. To właśnie ona pierwsza dostrzegła w niej talent i zapisała trzyletnią wnuczkę na lekcje tańca.
Ariana kochała śpiewać i tańczyć. Co więcej, była w tym naprawdę dobra. Miała obsesję na punkcie teledysków Madonny i Janet Jackson, godzinami naśladowała przed lustrem ich ruchy. Gdy zdała do szóstej klasy, matka podjęła decyzję o przeprowadzce do Raleigh. W niemal półtoramilionowym mieście utalentowana dziewczynka miała zdecydowanie więcej możliwości. DeBose trafiła do szkoły artystycznej CC & Co. Dziś placówka zachęca do zapisów, chwaląc się swoją nagrodzoną Oscarem absolwentką.
Miała 18 lat, gdy zadebiutowała w telewizji. Wystąpiła w popularnym show „So You Think You Can Dance”. Nie wygrała, ale trafiła do topowej dwudziestki uczestników. Przez udział w programie zraziła się do show-biznesu. – Postanowiłam wtedy, że nie będę się definiować na podstawie tego, co ktoś o mnie myśli – wyznała w jednym z wywiadów. Wkrótce potem dostała taneczny epizod w popularnej operze mydlanej „Tylko jedno życie”. W telewizji ciężko było jej się jednak przebić, za to na Broadwayu radziła sobie coraz lepiej. W 2013 r. zagrała Mary Wilson, współzałożycielkę słynnego amerykańskiego girlsbandu The Supremes, w musicalu „Motown”. Następnie obsadzono ją m.in. w musicalu „Hamilton”, w roli Éponine w „Nędznikach” oraz w „Prawie Bronxu”, musicalu współreżyserowanym przez Roberta DeNiro.
DeBose dostawała entuzjastyczne recenzje, ale prawdziwy przełom w jej karierze przyszedł dopiero w listopadzie 2017 r. Wtedy w kalifornijskim teatrze La Jolla odbyła się premiera „Summer: The Donna Summer Musical”. Show okazał się hitem, wkrótce został przeniesiony na Broadway. Za swoją wybitną kreację sceniczną DeBose dostała w 2018 r. nominację do nagrody Tony, czyli teatralnego Oscara. Ten filmowy trafił w jej ręce cztery lata później.
Dać z siebie wszystko
Steven Spielberg od dekad marzył o nakręceniu musicalu. Twierdził, że zaniedbał ten gatunek, zresztą podobnie jak western. Gdy w końcu zdecydował się wyreżyserować własną wersję „West Side Story”, postanowił zaprosić do współpracy wyłącznie najlepszych. Scenariusz napisał więc Tony Kushner, nagrodzony Pulitzerem autor „Aniołów w Ameryce” – sztuki, o której mówi się, że na zawsze zmieniła Broadway. Za zdjęcia odpowiadał dwukrotny laureat Oscara, Janusz Kamiński, z którym Spielberg współpracował już kilkunastokrotnie. Reżyser pragnął, by obsada musicalu była równie wybitna, co jego twórcy. Trudne zadanie znalezienia aktorów powierzył uznanej reżyserce castingu Cindy Tolan. To właśnie ona ostatecznie ściągnęła DeBose na Brooklyn, gdzie odbywało się przesłuchanie do roli Anity.
– To nie tak, że nie chciałam przyjść na casting do „West Side Story” – musiała się potem tłumaczyć aktorka. Media podchwyciły bowiem informację, że powiedziała „nie” samemu Spielbergowi. – Byłam po prostu wykończona, bo występowałam na Broadwayu. Tej nocy, kiedy zadzwoniła Cindy, właśnie skończyliśmy show. Powiedziała, że muszę stawić się raniutko na przesłuchanie. Obecni mieli być Steven i Tony. Rzuciłam okiem na scenariusz – ponad 20 stron. Cindy naciskała, więc obiecałam, że przyjadę, ale tylko zaśpiewam i zatańczę. Nie zgodziłam się na próbę czytania scenariusza – opowiadała. Miała bowiem zdecydowanie za mało czasu, by się przygotować. – Powiedziałam: Na Boga, Cindy, tam będą Spielberg i Kushner! Nie ośmieszę się przed nimi.
Z tańcem i śpiewem broadwayowska gwiazda, jak można było się spodziewać, poradziła sobie doskonale. Gdy skończyła, Spielberg poprosił, żeby przeczytała kwestie Anity. Zaskoczona DeBose stanowczo odmówiła. Wyjaśniła reżyserowi, że inaczej umawiała się z Tolan, a ta przyznała jej rację. Potem, w wywiadzie udzielonym programowi „Today”, Ariana wyjaśniała swoją decyzję. – Gdy dziewczyna koloru wchodzi na casting do takiego filmu, jak „West Side Story”, musi być naprawdę doskonale przygotowana. Bo jeśli nie jest, to traci olbrzymią szansę. W końcu rzadko powierza się nam tak znaczące role… Dlatego jeśli dostajesz taką możliwość, nie możesz sobie pozwolić na to, by wypaść słabo. Musisz dać z siebie wszystko – mówiła DeBose. Spielberg patrzył więc na Arianę skonsternowany, dlatego aktorka wyznała, że zwyczajnie nie miała czasu się przygotować. – A gdy już to zrobisz, wrócisz do nas? – zapytał. – Będę zaszczycona – odpowiedziała.
Wyśniony sen Ariany DeBose
Musical „West Side Story” zawsze był dla niej ważny. Zobaczyła go po raz pierwszy, gdy była jeszcze dzieckiem. – Telewizor stał u babci w salonie. Patrzyłam na kobietę w fioletowej sukience. Absolutnie mnie zachwyciła! – wspominała Ariana, mając na myśli Ritę Moreno w roli Anity. Anita jest najlepszą przyjaciółką Marii, głównej bohaterki filmu. Romans Marii i Tony’ego, byłego członka gangu Jetsów, uruchamia lawinę tragedii. Jedna z nich dotyka Anitę. – Jednak jej historię, tak jak cały przekaz filmu, zrozumiałam dopiero dużo później – przyznała aktorka.
Już podczas pierwszego spotkania ze Stevenem Spielbergiem DeBose zaznaczyła, że w jej żyłach płynie afrykańska krew. – Jestem czarna. Jeśli więc zamierzasz pominąć tę kwestię w swoim musicalu, osadzonym w latach 50., to nie jestem osobą, której szukasz – powiedziała. Okazało się, że reżyser zamierzał nieco uwspółcześnić klasyczną opowieść i rozbudować niektóre wątki. – Nie mam problemu z mówieniem tego, co dla mnie ważne – wyznała Ariana we francuskim „Vogue’u”, dodając: – A Steven nie miał problemu z tym, by mnie wysłuchać. O tym, że porozumieli się doskonale, można się przekonać, oglądając „West Side Story” A.D. 2021.
Film został doceniony na całym świecie. Zachwycano się przede wszystkim brawurową rolą Ariany DeBose. 31-latka za swoją grę aktorską dostała m.in. statuetkę BAFTA, nagrodę Gildii Reżyserów, Złoty Glob i na końcu Oscara. 27 marca na gali w Dolby Theatre w Los Angeles zjawiła się w towarzystwie swojej mamy, Giny DeBose, i życiowej partnerki, Sue Makkoo. Ariana pozowała na czerwonym dywanie w niestandardowej kreacji. Nominowane aktorki niemal zawsze wybierają na ten wieczór zjawiskowe suknie. Tymczasem filmowa Anita zdecydowała się na spodnie. Intensywna czerwień kreacji domu mody Valentino podkreśliła jej wyrazistą osobowość.
94. ceremonia wręczenia Oscarów zapisze się w historii głównie z powodu policzka, jaki komikowi Chrisowi Rockowi wymierzył aktor Will Smith. Jednak szkoda by było, gdybyśmy zapomnieli o przemówieniu Ariany DeBose. – Jestem otwarcie queerową kobietą koloru, Afro-Latynoską, która dzięki sztuce odnalazła w sobie siłę. I właśnie to powinniśmy dziś świętować. Każdemu, kto kiedykolwiek kwestionował swoją tożsamość, kto tkwił w niedookreślonych przestrzeniach, chcę powiedzieć: jest tu miejsce i dla nas – mówiła poruszona DeBose, pierwsza niebiała artystka LGBTQ+ nagrodzona tą prestiżową statuetką. A oklaskiwała ją także 90-letnia Rita Moreno.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.