Polska i światowa widownia poznała ją za sprawą roli Jagny w malarskiej adaptacji „Chłopów”. To początek obiecującej kariery Kamili Urzędowskiej. – Gdy zaczynałam przygodę z aktorstwem, powiedziałam, że do 30. roku życia chciałabym zagrać w filmie, który znalazł się w oscarowym wyścigu. Tak też się stało – mówi aktorka.
Tak jak większość z nas, Kamila Urzędowska po raz pierwszy zetknęła się z Jagną w liceum. Jej postrzeganie bohaterki „Chłopów” odbiegało jednak od maturalnego klucza. – Szkolny kanon próbował za wszelką cenę ją zaszufladkować – czasem jako wyzwoloną kobietę, innym razem jako femme fatale – wspomina aktorka. – Ja widziałam w niej przede wszystkim artystkę – wrażliwą jednostkę, desperacko łaknącą miłości i drugiego człowieka, który ją zrozumie. Z tą wizją przyszłam na casting do filmu. Podobnie bohaterkę wyobrażali sobie DK i Hugh Welchmanowie, twórcy malarskiej adaptacji powieści Reymonta. Nic więc dziwnego, że to w Kamili znaleźli swoją Jagnę. – Nasi „Chłopi” ją odczarowują. Pokazują jej rozedrganie, wewnętrzny rollercoaster, z którym nie potrafi sobie poradzić. Dlatego ucieka przed światem, a ukojenia szuka w sztuce. Jej wycinanki to pamiętnik, materialny zapis tego, kim jest naprawdę.
Wrażliwość, z jaką Kamila podeszła do roli, widać w każdym kadrze. W jej Jagnie można zauważyć wiele skrajnych emocji – niezdolna jest je wyrazić w ramach rzeczywistości, w której przyszło jej żyć. To czyni ją postacią tragiczną, ale nie ofiarą. Aktorka tchnęła w bohaterkę sprawczość i wolę walki, której zabrakło jej na kartach powieści. Podczas zdjęć Kamila nie była pewna, czy pracę obsady będzie można dostrzec pod warstwami farby. Jej obawy rozwiał pierwszy seans: – Okazało się, że animacja uwidoczniła wszystko, a przede wszystkim nasze emocje, subtelności, nawet blask w oczach. Kreację aktorki docenili również europejscy krytycy, którzy zdecydowali się umieścić ją na liście wschodzących gwiazd kina. W gronie European Shooting Stars znaleźli się, m.in. Suzy Bemba, francuska aktorka znana z „Biednych istot”, i Włoszka Valentina Bellè z „Ferrari”. Cała dziesiątka pojawi się razem na Festiwalu Filmowym w Berlinie.
Kamila Urzędowska we własnym rytmie
Jako dziecko nie przyszłoby jej do głowy, że kiedyś będzie honorową gościnią Berlinale. Mała Kamila nawet nie planowała zostać aktorką. Jej pierwszą miłością był taniec. Do dziś uwielbia być w ruchu. Tańczy, biega, uprawia boks, choć po ostatniej kontuzji musiała zawiesić treningi. Zdaniem Kamili to zasługa aktywnego dzieciństwa. Dorastała w niewielkiej miejscowości pod Opolem, skąd dojeżdżała do szkoły rozklekotanymi pekaesami: – Pobudki o 5:40 były uciążliwe, ale dało się przyzwyczaić. Myślę, że to również mnie ukształtowało. Do dziś lubi wstawać wcześnie i ceni sobie rutynę. Kamila wychowywała się z mamą i starszą siostrą. Przyszła aktorka musiała szybko dorosnąć. – Gdy mama wyjeżdżała do pracy za granicę, razem z siostrą byłyśmy za siebie odpowiedzialne. To scenariusz znany wielu dzieciom dorastającym na polskiej wsi lat 90. – wspomina.
Jako nastolatka Kamila zaczęła zastanawiać się nad przyszłością. Za namową przyjaciela zaczęła przygotowywać się do egzaminów wstępnych na Wydział Teatru Tańca Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Tak trafiła do Lart studiO, w którym odkryła w sobie miłość do kina. Zafascynowana filmami Larsa von Triera zaczęła wyobrażać sobie siebie przed kamerą. Jej wizja aktorstwa różni się jednak od hollywoodzkiej metody: – Leszek Zdybał, założyciel Lart studiO, powtarzał nam, że w aktorstwie nie chodzi o zatracanie się w roli. W scenie ma być żywy człowiek, ma być Kamila, w której muszę znaleźć graną postać. To szczególnie ważne przed kamerą, która przygląda się aktorom z bardzo bliska – tłumaczy. To jej punkt wyjścia do pracy nad rolą.
Aktorskie instynkty Kamili okazały się tak trafne, że dostała się na kilka uczelni. Ostatecznie zdecydowała się na Akademię Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Na studiach zdobywała doświadczenie, grając w etiudach znajomych. Po małej rólce w netflixowym „Jak zostałem gangsterem” zadebiutowała w serialu „Żmijowisko”, w którym zagrała zafascynowaną mroczną przeszłością nastolatkę. Nim weszła na plan „Chłopów”, można ją było również oglądać w filmowej i serialowej wersji „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”. Zaraz potem ruszyły zdjęcia do „Chłopów”, które dwukrotnie przerwały kolejne lockdowny. Praca na planie największej produkcji w jej dotychczasowej karierze w połączeniu ze światową pandemią sprawiły, że aktorka nie miała wiele czasu na złapanie oddechu.
Nowy rozdział
W tak intensywnym czasie w zachowaniu równowagi pomagają Kamili długie, nocne spacery i pisanie scenariuszy. – Jako aktorka jestem swego rodzaju naczyniem, które inni napełniają opowieściami. Bardzo to lubię, ale chciałabym móc również opowiadać własne historie. Niedawno skończyła pisać serial w klimacie science fiction, którego akcja dzieje się w latach 90., a bohaterami są miejscowe dzieciaki. Sama autorka porównuje klimat do „Stranger Things”, tyle że w polskich realiach przełomu mileniów. Wcześniej napisała już kilka konceptów. Najchętniej tworzy w domowym zaciszu. Kamila przyznaje zresztą, że lubi być sama. – Jestem introwertyczką, a jednocześnie fascynują mnie ludzie i ich historie. Dlatego uwielbiam się im przyglądać – mówi. – Są we mnie dwa wilki. Jeden ten aktorski, który potrzebuje ludzi, pracy w zespole, i drugi, który woli zaszyć się w domu i grać w gry – dodaje ze śmiechem.
Kamila jest też wprawioną gamerką. Wśród ulubionych tytułów wymienia „Returnal”, „Horizon: Forbidden West” i „League of Legends”, w którym potrafi spędzić godziny, grając z przyjaciółmi. Sama również chciałaby kiedyś napisać grę. W wolnych chwilach lubi komponować własne beaty. Nie wykluczone, że kiedyś podzieli się nimi ze światem. Pomiędzy kolejnymi castingami i planami chciałaby znaleźć czas na podróże. Niedawno spędziła trzy tygodnie w Peru, do którego zawsze ją ciągnęło. Wcześniej po raz pierwszy odwiedziła Toronto, gdzie międzynarodowa publiczność mogła po raz pierwszy zobaczyć jej film. Niewykluczone, że niebawem dotrze również do Los Angeles, gdzie odbędzie się oscarowa gala. „Chłopi” są w końcu polskim kandydatem w wyścigu po statuetkę.
Kamila nie ma jednak zbyt wiele czasu do namysłu nad sukcesem filmu, bo już pracuje nad następną produkcją, w której, dla odmiany, gra postać bardzo współczesną: – To piękny serial z fascynującą historią i zaskakującą rolą „nie z tej ziemi” – mówi, ale więcej nie może jeszcze zdradzić. Jej celem na nadchodzący rok jest większa uważność w wytyczaniu granicy między sobą a graną postacią. Mimo mocnego osadzenia w sobie zdarza jej się zabierać pracę do domu. Zdaniem Kamili to syndrom młodej aktorki: – Brakuje mi jeszcze zaufania do swoich możliwości. Na nieświadomym poziomie obawiam się, że zostawiając postać na planie, nie będę potrafiła później podjąć jej z tego miejsca, tak jak bym chciała. To zapewne przychodzi z czasem – tłumaczy. Na razie aktorka daje sobie czas, spisuje myśli, emocje i doświadczenia. Po ostatnim klapsie pozwala sobie na chwilę samotności, by zdjąć kostium i strzepnąć z siebie bohaterkę. – To taki sygnał dla mnie, że mogę przestać o niej myśleć. Nauczyłam się tego w terapii.
Mimo ogromnego sukcesu Kamila ostrożnie snuje plany na przyszłość. Przede wszystkim życzy sobie kolejnych ról i możliwości rozwijania się w tym, co robi. Dopiero, gdy drążę temat dalej, przyznaje, że jej ostrożność wynika z przezorności: – Gdy zaczynałam przygodę z aktorstwem, powiedziałam, że do 30. roku życia chciałabym zagrać w filmie, który znalazł się w oscarowym wyścigu. Tak też się stało, więc od tego czasu staranniej dobieram słowa – mówi ze śmiechem, a chcąc przetestować swoje prorocze zdolności, dodaje: – Teraz marzy mi się, by napisany przeze mnie film powalczył o statuetkę.
Przyłączam się do życzeń, dodając jedno od siebie – życzę polskiemu kinu więcej takich talentów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.