Znaleziono 0 artykułów
16.04.2023

Sadie Sink: Max Mayfield dorasta

(Fot. Getty Images)

Jako siedmiolatka zadebiutowała w teatrze, a już trzy lata później występowała na Broadwayu u boku Helen Mirren. Rola Max w „Stranger Things” utwierdziła ją w przekonaniu, że aktorstwo jest jej pisane. Sadie Sink jest już gotowa zamknąć ten rozdział i skupić się na karierze w kinie. 

Gdy drugi sezon „Stranger Things” trafił na Netfliksa, fani serii natychmiast pokochali Maxine „Max” Mayfield. Bystra, zabawna i odrobinę zblazowana skejterka dopełniała paczkę przyjaciół z Hawkins. Twórcy serialu, bracia Dufferowie, postanowili uczynić z niej jedną z najważniejszych postaci. Duża w tym zasługa Sadie Sink. Młodziutka aktorka zrobiła na nich wrażenie już na castingu. Gdy pewnym krokiem weszła na przesłuchanie i nonszalancko odrzuciła rude loki, wiedzieli, że znaleźli Mad Max. 

Sink miała wtedy 14 lat i szybko rozrastające się portfolio aktorskich dokonań. Choć nie był to jej pierwszy casting, była strasznie zdenerwowana – wiedziała, że musi dać z siebie wszystko. Jako fanka serialu marzyła, by być jego częścią. Gdy otrzymała rolę, była zaskoczona spokojem: – Pomyślałam, że teraz wszystko się zmieni – przyznała później. Miała rację – rola Max zapewniła jej nie tylko oddane grono fanów (w tym 25 milionów na samym Instagramie), lecz także uznanie krytyków, którzy porównywali ją do młodej Natalie Portman. Ich zdaniem Sink ma w sobie podobną mieszankę nastoletniej energii i dojrzałej powagi. – Cóż, zawsze czułam się starą duszą – żartowała w odpowiedzi. 

Od teatralnego debiutu do przeboju Netfliksa

O tym, że chce zostać aktorką, wiedziała od zawsze, choć nie potrafi wyjaśnić, skąd wzięła się ta pasja. Sink dorastała w rodzinie sportowców z trójką starszych braci i młodszą siostrą. Zamiast spędzać popołudnia na boisku, wolała oglądać filmy i odgrywać ulubione scenki przed lustrem. Pewnego dnia jej brat postanowił wziąć udział w castingu do lokalnego teatru. – Trzeba było mieć skończone 10 lat. A to było kilka tygodni przed moimi ósmymi urodzinami. Byłam zdruzgotana. Płakałam i błagałam tak długo, aż mama zgodziła się mnie tam zaprowadzić. Tak dostałam pierwszą rolę – wspominała aktorka. W teatralnej adaptacji „Annie” Sadie wcieliła się w drugoplanową postać. Jednak gdy spektakl został przeniesiony na Broadway, twórcy zaproponowali jej tytułową rolę. Po długich naradach jej rodzice zdecydowali się przeprowadzić z Teksasu do New Jersey, żeby ich córka mogła kontynuować aktorską przygodę. 

Po broadwayowskim debiucie Sink zaczęła otrzymać kolejne role. W „The Audience” zagrała młodą Elżbietę II u boku samej Helen Mirren. W tym samym czasie zadebiutowała na małym ekranie w obsypanym nagrodami serialu „Zawód: Amerykanin”. Później zaliczyła również gościnne występy w takich produkcjach jak „Unbreakable Kimmy Schmidt”, „Droga mistrza” i „Szklany zamek”. Gdy otrzymała rolę Max w „Stranger Things”, musiała zrezygnować z występów na Broadwayu. Początkowo nie była pewna, jak odnajdzie się na planie: – Przy pierwszym spotkaniu bywam raczej nieśmiała. Na dodatek wiedziałam, że obsada jest już dobrze zgrana. Pierwszy dzień na planie przypominał pierwszy dzień w nowej szkole – wspominała. Na szczęście Sink szybko znalazła wspólny język z Millie Bobby Brown i resztą obsady, a po kilku tygodniach miała już wrażenie, jak gdyby znali się od zawsze: – Łączy nas pasja do aktorstwa, którą wybraliśmy sami, by móc wspierać nasze rodziny i robić to, co kochamy. Dziś jesteśmy swoimi przyjaciółmi, doradcami i powiernikami – dodaje. 

Kolejne sukcesy i premiera w Cannes

W przerwie między kolejnymi sezonami „Stranger Things” Sink wystąpiła w reżyserskim debiucie Taylor Swift „All To Well”, dramacie „Dear Zoe” oraz trylogii horrorów Leigh Janiak„Fear Street”. Jej specjalnością stały się role trudnych nastolatek, które pod maską smutku i złości skrywają własne demony. Taką postacią jest również Ellie w filmie Darrena Aronofskyego „Wieloryb”. Sink wystąpiła w nim u boku powracającego na ekrany Brendana Frasera, udowadniając, że dotrzymuje kroku branżowym weteranom. Rola odrzuconej nastolatki, która stara się zemścić na znienawidzonym ojcu, kosztowała ją jednak sporo energii. – Aby zrozumieć Ellie, musiałam zmierzyć się z mrokiem, który nosi w sobie każdy z nas. To było trudne, ale pouczające doświadczenie – przyznaje.

Wybierając następny projekt, Sink poszukuje ludzkich historii, z którymi widzowie mogą się utożsamiać. Choć często ubrane w gatunkowy kostium, to uniwersalne opowieści o potrzebie bliskości, stracie czy wewnętrznych rozterkach. Nie inaczej jest w wypadku „Stranger Things”. W czwartym sezonie Max próbuje na nowo odnaleźć się w świecie bez Billyego. Vecna uosabia jej niewypowiedziane lęki, które nie pozwalają jej pogodzić się z przeszłością.

W czerwcu rozpoczną się zdjęcia do piątego, finałowego sezonu „Stranger Things”. Sink, podobnie jak jej koledzy i koleżanki z planu, czuje, że będzie to koniec ważnego rozdziału w jej karierze, którego nie może się już doczekać. Co planuje dalej? – Chciałabym wrócić do teatru. Stęskniłam się za tym doświadczeniem. Równolegle chcę skupić się na kolejnych filmowych projektach. Czuję, że mogę się tu jeszcze wiele nauczyć – mówi. Jeszcze w tym roku zobaczymy Sink w filmie Jordan Scott „Berlin Nobody”. Aktorka gra córkę psychologa (Eric Bana), zaangażowanego w śledztwo wokół miejscowej sekty, oskarżonej o szereg przestępstw. Później Sadie zrobi sobie przerwę od mrocznych thrillerów, by wystąpić w rockowej operze „ODessa” Geremyego Jaspera u boku Murraya Bartletta, gwiazdora „Białego Lotosu” i „The Last of Us”. 

Poza planem filmowym

Pomiędzy pracą nad kolejnymi produkcjami Sadie występuje w kampaniach takich marek jak Chanel, Alexander McQueen czy Stella McCartney. Brytyjska projektantka jest zresztą jej osobistą idolką. Podobnie jak ona, Sink jest weganką oraz angażuje się w inicjatywy na rzecz praw zwierząt czy ochrony środowiska. W tym celu wykorzystuje również media społecznościowe, z których korzysta raczej sporadycznie, zwykle po to, by pomóc znaleźć dom dla psów z nowojorskich schronisk. Profil na Instagramie założyła tylko ze względu na pracę. Jak mówi, wciąż zdarza jej się zapomnieć telefonu z domu. 

Wychodząc z domu, zwykle łapie za ulubioną książkę (ostatnio zaczytuje się w biografiach) i spotyka się z przyjaciółmi na matchę. Choć Sadie przywykła do zainteresowania fanów, przyznaje, że w Nowym Jorku nie musi się tym przejmować: – Na nowojorczykach sława nie robi żadnego wrażenia. Najpewniej w ogóle cię nie zauważą, dopóki nie wejdziesz im w drogę – śmieje się. 

Julia Właszczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Sadie Sink: Max Mayfield dorasta
Proszę czekać..
Zamknij