Po rolach w „Ostrych przedmiotach”, „Opowieści podręcznej” i „Pewnego razu… w Hollywood” Sydney Sweeney gra główne bohaterki w „Białym lotosie” i „Euforii”. Drugi sezon serialu dla nastolatków już na HBO. – Cassie potrzebuje partnerów i przyjaciółek, by poczuć się lepiej. A przecież najważniejszym przyjacielem i najlepszym partnerem dla siebie jesteś ty sam – mówi aktorka o postaci Cassie.
W pierwszym sezonie „Euforii” pokazaliście codzienność przedstawicieli generacji Z. Wiele osób twierdziło, że serial ma walor edukacyjny. Spotkałaś się z taką opinią?
Tak. Nie zliczę wiadomości, które dostawałam od dzieciaków i ich rodziców. Pisali, że dzięki serialowi odważyli się poruszyć z bliskimi trudne tematy – narkotyków czy seksu. Nie zapomnę listów od osób, które tkwiły w toksycznych relacjach. Dzięki serialowi zrozumiały, że dźwigają ciężar, którego nie są w stanie unieść. Gdy przyglądały się temu, w jakie tarapaty pakuje się moja Cassie albo Jules grana przez Hunter Schafer, dowiedziały się więcej o sobie.
W drugim sezonie jeszcze bardziej podkreślacie, że uzależnić można się nie tylko od narkotyków czy alkoholu, ale i od drugiego człowieka.
Nasi bohaterowie nie wierzą, że mogą sami sobie pomóc. Ratunek mają przynieść związki. Cassie obsesyjnie szuka partnerów i przyjaciółek, żeby poczuć się lepiej. A przecież najważniejszym przyjacielem i najlepszym partnerem dla siebie jesteś ty sam. Gdy z kimś się zwiążesz, twoje problemy nie znikną.
Różnica między dzieciństwem a dojrzałością polega na tym, że gdy jesteśmy mali, wydaje nam się, że ból kiedyś minie. Gdy dojrzewamy, uczymy się z nim żyć.
Niektórzy mieli za złe twórcy „Euforii” Samowi Levinsonowi, że pokazuje młodych bohaterów, którzy krzywdzą siebie i innych, a potem nie ponoszą za to konsekwencji.
Ale przecież na tym polega bycie człowiekiem! Tacy jesteśmy – doświadczamy bólu i krzywdzimy tych, których kochamy. Czasami nie robimy tego z premedytacją, bo kierujemy się sercem, a nie rozumem.
Masz 24 lata, sama należysz do generacji Z. „Euforia” prawdziwie pokazuje twoje pokolenie?
Tak. Zwróć uwagę, jak pokazujemy seks. Gdy moja bohaterka o nim myśli, nie skupia się na własnych potrzebach, tylko na zaspokajaniu drugiej osoby. Myślę, że to typowe dla naszego pokolenia – decyzje, które podejmujemy, nie mają być dobre dla nas samych, tylko dla innych ludzi.
Niestety nierzadko tak też wygląda przyjaźń. Gdy widzimy Cassie i Rue w dzieciństwie, przekonujemy się, jak bezinteresowna była ich relacja. Gdy dojrzewają, ich drogi się rozchodzą. Ale „Euforia” nie jest też pierwszą mroczną opowieścią o dorastaniu.
Sceny seksu z udziałem Cassie są odważne. Jak się do nich przygotowywałaś?
Bardzo się nimi stresowałam. Na szczęście HBO zadbało o obecność koordynatorów seksualnych na planie, więc czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że żadna moja granica nie zostanie przekroczona. Partnerzy, z którymi odgrywałam sceny seksu, byli niezwykle profesjonalni.
Najczęściej wybierasz role bohaterek jakoś pękniętych. Co pociąga cię w kobietach z problemami?
Ciągnie mnie do ludzi, którzy mają trudne życie. Dzięki aktorstwu mogę wchodzić w te przestrzenie życia, których nie doświadczam na co dzień. To wyzwanie, a bez wysiłku nie ma zabawy.
Nie chciałabyś zrobić sobie przerwy od tego mroku?
Nie. Gram dużo, bo praca daje mi coś, czego nie dostaję gdzie indziej – na planach poznaję przyjaciół. Praca w serialu takim jak „Euforia” to przywilej jeszcze większy niż praca w filmie. Gdy kręcisz film, po skończeniu zdjęć musisz się ze wszystkimi pożegnać. Serial daje możliwość powrotu do ludzi, których pokochałam.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.