Znikający dom: Autochtonki i aktywistki o karczowaniu Amazonii
Alice i Tejubi, brazylijskie aktywistki klimatyczne pochodzące z ludów rdzennych Pataxo i Uru Eu Wau Wau, mieszkają w Amazonii. Przyjechały do Polski, by opowiedzieć, dlaczego rząd Brazylii pozwala na karczowanie i wypalanie cennych dla klimatu lasów deszczowych. – W tych wylesionych miejscach powstają wielkie pastwiska. Mięso z takich upraw trafia w różne miejsca świata, w tym również do Europy – mówią w rozmowie z Vogue.pl Alice i Tejubi.
Z danych satelitarnych Prodes (zaprezentowanych na łamach BBC.com w październiku 2021 roku) wynika, że w ostatnich 10 latach wycięto co najmniej 80 tys. km kw. Amazonii. To mniej więcej tyle, ile liczy powierzchnia naszego południowego sąsiada – Czech. Na wylesianiu cierpi nie tylko środowisko – las deszczowy ma ogromne zdolności pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery – ale i rdzenne ludy zamieszkujące te tereny.
To wasz pierwszy raz w Polsce. Jak wam się u nas podoba?
Tejubi Uru Eu Wau Wau: Wszystko jest tutaj inne, ale mimo pewnych różnic jest jednak również coś, co nas łączy. Dowiedziałyśmy się, że Warszawa w przeszłości została prawie całkowicie zburzona. Widzę w tym korelacje z moją osobistą sytuacją z Brazylii, bo dziś niszczy się i rujnuje nasz dom, czyli Amazonię.
Do Polski niezbyt często docierają newsy z Brazylii, ale pamiętam, że w 2019 roku nasz kraj żył wielkimi pożarami Amazonii. Nie rozumieliśmy, jak to możliwe, że ktoś może celowo podpalać cenny obszar. Czy jesteście w stanie to wytłumaczyć?
Alice Pataxo: Ogromne pożary trawią Amazonię praktycznie co roku, ale rzeczywiście w ostatnich latach było ich więcej, a niektóre z nich miały wyjątkowo silny przebieg. Większość z nich to celowe podpalania, które odbywają się za przyzwoleniem naszego rządu. Co gorsza, znamy też przypadki, że za tym procederem gdzieś w tle stali ludzie powiązani z władzą. Chodzi o biznes – na tych terenach tworzy się miejsca pod uprawy lub hodowlę. Aktualnie urzędujący prezydent Brazylii Jair Bolsonaro ma antyekologiczne poglądy, więc nic dziwnego, że daje dużym podmiotom rynkowym i korporacjom przyzwolenie na zawłaszczanie ziemi. Przy okazji działa machina dezinformacji, która mówi, że ludom rdzennym zamieszkującym ten teren nic nie grozi. To oczywiście nieprawda.
Opowiedzcie, jak dokładnie wygląda proces wylesiania?
A: Mamy różne typy inwazji. Na terenach lasów deszczowych, które w wielu przypadkach należą tradycyjnie do ludów rdzennych, pojawiają się nowi osadnicy z zewnątrz i rozpoczynają przygotowania pod swoje prace. Najpierw taka dżungla jest karczowana, później czeka się, aż wszystko wyschnie, by na końcu podłożyć ogień. Wówczas taka ziemia jest gotowa, by rozpocząć na niej intensywną działalność rolniczą. Warto pamiętać, że takie lasy jak Amazonia odgrywają kluczową rolę w redukowaniu zmian klimatycznych na świecie ze względu na ich zdolność pochłaniania dwutlenku węgla. Kiedy się je niszczy, choćby poprzez spalenie, dżungla nie tylko traci zdolność gromadzenia dwutlenku węgla, ale również uwalnia do środowiska to, co wcześniej zmagazynowała.
Co dokładnie powstaje na tych terenach?
A: Na moim terytorium, a mieszkam na południu stanu Bahia, sadzi się monokultury eukaliptusa. Przemysłowa uprawa tej rośliny bardzo negatywnie wpływa na okoliczne środowisko, które zaczyna się wysuszać i wyjaławiać, ponieważ eukaliptus pobiera ogromne ilości wody i związków odżywczych z gleby. W dodatku plantatorzy nie mają oporów przed stosowaniem chemikaliów i nawozów sztucznych w ogromnej ilości.
T: Z kolei w moim regionie sytuacja jest nieco inna, ale równie szkodliwa. Tam, gdzie mieszkam, wycina się lasy deszczowe, by później w ich miejscu stworzyć pastwiska pod ogromne hodowle bydła. Mięso z tych upraw trafia w różne miejsca świata, w tym również do Europy.
Do Europy? Jak to możliwe, że w tak obwarowanej przepisami Unii Europejskiej sprzedaje się tak pozyskane mięso?
T: Mechanizm jest prosty. Oficjalnie krowy wypasają się w gospodarstwie zarejestrowanym w legalnym miejscu, jednak to tylko przykrywka, której nikt nie kontroluje. W rzeczywistości masowa hodowla odbywa się na ziemiach pozyskanych z wycinek. Mięso więc trafia do Europy, tak jakby pochodziło z certyfikowanych hodowli.
To trochę jak „pranie brudnego mięsa”. Czyli po prostu przykleja się inną etykietkę?
A: Posłużę się realnym przykładem. Udowodniono, że Casino, francuska sieć supermarketów, kupuje mięso od krów wypasanych na nielegalnych terytoriach. Aktualnie we Francji toczy się proces przeciwko tej firmie. Istnieją też dowody, że francuski Carrefour sprzedawał produkty podobnego pochodzenia. Na szczęście w całym tym okropnym procesie jest światełko w tunelu. Unia Europejska pracuje nad dyrektywą, która ma ukrócić ten proces, i będzie wymagała od producentów oraz sprzedawców większej transparentności. Chodzi o to, aby ściśle określić, w jakim miejscu może być prowadzony wypas.
T: W tym miejscu apeluję, byśmy jako konsumenci próbowali ustalić, skąd pochodzi nasze pożywienie i jak przebiega łańcuch dostaw.
Jak bronicie się przed zawłaszczeniem waszego terenu? Amazonia jest przecież ogromna.
T: W naszej społeczności zajmujemy się monitoringiem terenów, do czego używamy technologii – m.in. dronów. Kiedy zidentyfikujemy nielegalną wycinkę lub pożar, z pomocą aplikacji wysyłamy koordynaty do rządowej agencji ds. ludności rdzennej w Brazylii o nazwie Funai. Niestety, najczęściej nie spotykamy się z jakąkolwiek reakcją. Ta organizacja została założona, żeby z nami współpracować, jednak czujemy, że po drugiej stronie brakuje dobrej woli i nie działa ona, tak jak powinna.
O co walczycie? Jakie rozwiązania poprawiłyby waszą sytuację?
A: Walczymy o to, by jak największa powierzchnia została objęta statusem ziemi należącej do ludów rdzennych. Funai aktualnie pracuje przy oznaczaniu takich ziem, ale proces ten prowadzony jest opieszale. Znów wychodzi na to, że interesy rządu są ważniejsze niż ludzie żyjący tam od wieków.
Jakie skutki zmian klimatu obserwujecie na waszych terenach już dziś?
A: O wyjaławianiu i wysuszaniu gleby już wspominałam. Są też jednak inne, długofalowe konsekwencje. Wcześniej mogliśmy przewidzieć porę deszczową i na podstawie tego planować działalność rolniczą, teraz klimat bywa zupełnie nieprzewidywalny, a to utrudnia nam codzienne funkcjonowanie. Niektórzy mieszkańcy rdzennych ludności cierpią głód. Zauważyliśmy również podnoszenie poziomu oceanów – woda podchodzi coraz bliżej do zamieszkanych terenów.
T: Jest coraz cieplej. Nawet jeśli wycinka prowadzona jest nie w bezpośrednim sąsiedztwie osad, odczuwamy znaczny wzrost temperatur. W najcieplejszych okresach coraz trudniej wytrzymać.
Równie istotnym wątkiem w kontekście wylesiania jest łamanie praw człowieka. Czytałem, że od momentu przejęcia władzy przez Jaira Bolsonaro wzrosła przemoc wobec ludności tubylczej.
A: Przemoc w stosunku do ludów rdzennych zawsze była obecna, ale w ciągu kilku ostatnich lat zwiększył się jej poziom. Agresywny dyskurs prezydenta wobec ludności rdzennej sprawia, że osoby, które jeszcze jakiś czas temu zastanowiłyby się przed wycinką i krzywdzeniem innych ludzi, dziś są pozbawione skrupułów. Prowadzone są kampanie nienawiści przeciwko nam. Dochodzi do aktów przemocy, a nawet zabójstw wśród liderów aktywistycznych lub osób ze starszyzny. Akty przemocy są ignorowane i podważane. Mamy świadomość, że występowanie przeciwko działaniom rządu niesie za sobą ryzyko utraty życia. W Brazylii codziennie giną liderzy, ale nie mamy wyboru – wiemy, że jedynym sposobem, by coś zmienić, jest bezpośrednia walka.
T: Przemoc często dotyka kobiet. Ponieważ antykoncepcja medyczna jest dla nas bardzo droga i trudno dostępna, wiele kobiet decyduje się na usunięcie macicy. Jednak by tego dokonać, zgodę musi wydać wielu mężczyzn: kacyk lokalnej społeczności, mąż tej kobiety, ale także instytucja Funai, która uważa, że kobiety rdzenne muszą mieć jak najwięcej dzieci. Niestety, jeśli chodzi o prawa kobiet, bardzo daleko nam do tego, co dzieje się na Zachodzie. Życie seksualne w społecznościach rdzennych zaczyna się nawet w 12. roku życia. Kobiety często nie mają możliwości, żeby jakkolwiek o sobie decydować. Brakuje edukacji.
Czy jest w was optymizm? Czy wierzycie, że sytuacja w Brazylii zmieni się na lepsze?
A: Jestem aktywistką, więc musi być we mnie optymizm. W przyszłym roku odbędą się wybory. Prowadzimy dialog z kandydatem opozycyjnym – Lulą, który daje nadzieję na lepszą przyszłość dla ludności rdzennej i dla Amazonii. Mimo wszystko obawiamy się drugiej tury wyborów, nie wiemy, co się z nami stanie, gdy Bolsonaro wygra po raz kolejny – zakładamy, że będzie tylko gorzej. W tej chwili działamy głównie na poziomie edukacji wśród ludzi, żeby ich uświadamiać, jaka może być konsekwencja nadchodzących wyborów.
T: Wierzę, że będzie dobrze, wierzę, że wreszcie zyskamy wspierający rząd centralny. Gdybyśmy posiadali prawa do naszego terytorium, odeszłoby nam wiele zmartwień. Nie musiałybyśmy uczyć młodszych dzieci, jak się bronić. Mogłyby zająć się nauką i zabawą, czyli robić to, co powinny robić dzieci.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.