Maciej Zień wie, że nie ma w tym sezonie gorętszej marki niż Celine pod rządami Hediego Slimane'a. Dlatego jego pokaz „The Beatles” idealnie wpisuje się w trend na przebojową, rockową, superseksowną modę lat 60. i 70.
Kilka lat temu wydawało się, że Maciej Zień jest już zmęczony polską branżą mody, w której funkcjonuje się niełatwo. Mimo chwilowego odejścia projektant nie dał o sobie jednak zapomnieć. Nie powiedział ostatniego słowa, postanowił więc powrócić. Po 18 latach pracy jest mocniejszy niż kiedykolwiek. A w każdym razie z jeszcze lepszym wyczuciem wie, co się podoba. We wcześniejszych kolekcjach Zień, mniej lub bardziej umiejętnie, balansował między tym, co wypatrzył na światowych wybiegach, a tym, co na pewno miało spodobać się jego wiernym klientkom. Nie tylko gwiazdom z pierwszych stron gazet, ale przedstawicielkom wyższej klasy średniej, które potrzebują spektakularnych sukni na wielkie wyjścia. Tym razem proporcja została zachwiana, choć zachowawczych kreacji do ziemi na pokazie kolekcji na sezon wiosna-lato 2019 nie zabrakło. Ale trendów było zdecydowanie więcej.
Zaczęło się od zaproszenia. Zień zamiast eleganckich bilecików wysłał swoim gościom płyty winylowe. Cóż, o tym, że analogowość jest w modzie, nikogo przekonywać nie trzeba. Oczywista dla wszystkich, którzy kochają ubrania, jest także wyjątkowa relacja łącząca modę z muzyką. Wizerunek rockmanów nie byłby pełny bez awangardowych strojów scenicznych. Nie mówiąc już o tym, że subkulturowe uniformy kolejnych dekad miały swój początek właśnie wśród fanów kolejnych kultowych zespołów.
Zień postanowił bohaterami swojego pokazu uczynić Beatlesów, na wybieg wysyłając modelki ubrane jak fanki najsłynniejszego zespołu w historii. Na ścieżce dźwiękowej pokazu zorganizowanego w budynku przy Mińskiej 65 w Warszawie wybrzmiały więc oczywiście przeboje czwórki z Liverpoolu. Zienia oczarowała aura epoki rocka. Nie tylko jego. Projektant, który uważnie śledzi światowe trendy, by potem przenieść je na rodzimy grunt, wyczuł, że na fali jest Celine pod rządami Hediego Slimane'a (mimo kontrowersji i sprzeciwów fanek Phoebe Philo, nowy projektant ma za zadanie podnieść sprzedaż paryskiego domu mody). Jego kolekcja na sezon wiosna-lato 2019 roku pokazana w Paryżu wyglądała dokładnie tak jak debiut Slimane'a w Saint Laurent kilka lat temu. Teraz tam rock and roll z seksapilem łączy ulubieniec Anji Rubik, Anthony Vaccarello.
Zień pokazał więc czarne garnitury, zmysłowe koronki (koronkowe były nawet supermodne kolarki!) i strusie pióra, które jednoznacznie kojarzą się z estradowym stylem. Trudno w tym przypadku mówić o retro. Chociaż kolekcja tematem miała nawiązywać do ubrań z lat 60. i 70., tak naprawdę recykling epok dokonywany przez ostatnie kilka sezonów przez wszystkie domy mody, doprowadził do tego, że reinterpretacje nałożyły się na pierwowzory, a kopie na oryginały. Nie wiadomo więc, czy Zień inspirował się rzeczami z epoki, czy po prostu tym, co inni projektanci z nich wydobyli.
Pewne jest, że postawił na detale, które Polki już zdążyły pokochać, bo widziały je na światowych wybiegach. Z piórami, do niedawna wieczorowymi, zdążyły się już oswoić, więc teraz mogą je nosić w zaproponowanych przez Zienia odcieniach baby blue i pistacjowym. Koronki już dawno, zwłaszcza w połączeniu ze skórą, stanowią idealny pomysł na seksowny strój.
W najpełniejszej wersji wieczorowe koronki zaprezentowała muza Zienia, Aneta Kręglicka, która chyba nigdy nie wyglądała tak pięknie. Zień, który kocha kobiety, postanowił zaprosić na wybieg także drugą przyjaciółkę, Kasię Kowalską. Ikona polskich lat 90. w obcisłej sukience dowodziła najlepiej, że życie zaczyna się po czterdziestce. Za to można przed Zieniem chylić czoło – nie wyklucza, a dba o inkluzywność.
Projektant ma też świadomość, że moda jest polityczna, pokaz mody może stać się manifestem. Tak jak większość światowych projektantów potraktowała ostatnie kolekcje jako okazję do solidaryzowania się z ruchem feministycznym, tak wydaje się, że Zień wysyłając na wybieg dwie modelki – jedną w sukni ślubnej, drugą w garniturze – na swój sposób wziął udział w akcji Tęczowy Piątek.
Finał pokazu można było odczytać jako akt solidarności względem par jednopłciowych walczących w Polsce o równość małżeńską. Jeśli sięgniemy do źródeł kolekcji, a więc do fascynacji Beatlesami, którzy nie tylko śpiewali „All You Need Is Love” (piosenka oczywiście dobiegała z głośników na pokazie), ale przede wszystkim wspierali emancypację kobiet, czarnych i osób nieheteronormatywnych, wszystko zacznie układać się w zgrabną całość.
Zień posłużył się więc sprawdzonymi narzędziami, by wysłać na wybieg wyraźny przekaz. Tak, moda jest polityczna. Tak, modą można podjąć walkę z nierównościami. Tak, moda ma moc.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.