Niewiele wydarzeń w branży mody przyciąga taką uwagę, jak MET Gala. Podczas The Costume Institute Benefit, bo tak brzmi pełna nazwa imprezy, oczy wszystkich są zwrócone na kroczące po schodach muzeum gwiazdy, współorganizatorkę wydarzenia, Annę Wintour, i wreszcie wysokiego mężczyznę w okularach, który wita gości i pozuje do zdjęć. To Andrew Bolton – ojciec sukcesu najpopularniejszych w ostatnich latach wystaw, prezentowanych w Metropolitan Museum of Art.
Bolton z wykształcenia jest antropologiem, a jego zainteresowania oscylują wokół umiejscowienia mody w kontekście przemian społecznych, politycznych czy gospodarczych. Do Metropolitan Museum of Art dołączył w 2002 roku – wcześniej, przez prawie dziesięć lat był związany z londyńskim muzeum Wiktorii i Alberta. W Nowym Jorku od razu powierzono mu współprowadzenie Instytutu Kostiumów. Stery przejął tam w 2015 roku, po odejściu dotychczasowego kuratora, Harolda Kody.
Największy rozgłos przyniosły Boltonowi wystawy: „Alexander McQueen: Savage Beauty”, którą odwiedziło prawie 700 tysięcy osób, oraz głośna „China: Through The Looking Glass”, na którą bilety kupiło ponad 800 tysięcy widzów. Brytyjczyk, który po dołączeniu do MET przeniósł się na stałe do Nowego Jorku, na swoim koncie ma też ekspozycje poświęcone Elsie Schiaparelli i Miucci Pradzie, brytyjskiej modzie, punk rockowi czy superbohaterom.
Podobne artykułyRihanna w Kaplicy Sykstyńskiej. Jak katolicyzm wpływał na modęMarcin Różyc
Bez względu na to, jaki temat podejmuje Bolton, robi to zawsze w oryginalny, przełamujący schematy sposób. Jego założeniem jest bowiem przygotowywanie przedstawienia, do którego odbiorcy będą ustawiać się w długich kolejkach, ale które nie zatraci swojej edukacyjnej funkcji.
– Rola kuratora ewoluowała dziś do roli dyrektora artystycznego –powiedział kilka lat temu Bolton w wywiadzie dla „New York Timesa”. – Dążymy bardziej do wykreowania czegoś na wzór kinetycznej produkcji, aniżeli zwyczajnej, statycznej ekspozycji. Odbiorca ma być w ten spektakl zaangażowany, a nie tylko biernie go podziwiać. Podejście to nie oznacza jednak, że wystawy w MET mają sprawiać widzom wyłącznie uciechę. Przeciwnie – wszystko, co robi Bolton, jest mocno zakorzenione w akademickim podejściu. Zmienia się jedynie sposób, w jaki zaszczepia się wiedzę odbiorcom.
Pod rękę z Anną
Być może właśnie to specyficzne podejście sprawiło, że Bolton tak dobrze dogaduje się z Anną Wintour. Redaktor naczelna amerykańskiego „Vogue’a”, jako patronka Centrum Kostiumów (nosi ono jej imię) i przewodnicząca komitetu organizacyjnego MET Gali, kameralną kolację organizowaną wyłącznie po to, aby pozyskać dotacje od najbogatszych członków nowojorskiej socjety, zmieniła w rewię mody i imprezę, o której mówi cały świat. Jednocześnie nie zaprzepaściła charakterystycznego dla tego wydarzenia splendoru i poczucia ekskluzywności: otrzymanie zaproszenia na galę MET graniczy wręcz z cudem, a protokół imprezy nawiązuje do tego, który obowiązywał podczas operowych przedstawień organizowanych w złotej erze Hollywoodu.
Boltona i Wintour łączy jednak coś jeszcze. To Ameryka, która nie tylko stała się ich domem po opuszczeniu rodzinnej Wielkiej Brytanii, ale z którą utożsamiają się bardziej niż ze swoją ojczyzną. – Zawsze ciągnęło mnie w kierunku iście amerykańskiego optymizmu – powiedział kiedyś Andrew Bolton. – Dopiero teraz widzę, jak bardzo krytycznie nastawiona do rzeczywistości i podejrzliwa jest brytyjska mentalność.
Bolton wychowywał się w małym miasteczku w Lancashire – hrabstwie w północno-zachodniej Anglii. Był jednym z trojga dzieci dyrektora wydawniczego lokalnej gazety i gospodyni domowej, a swoje dzieciństwo wspominał wielokrotnie jako wypełnione nadopiekuńczością, która sprawiła, że nie miał pojęcia o funkcjonowaniu w realnym świecie. – Pozwalano nam być dziećmi i cieszyć się dzieciństwem w sposób, który już się chyba nie zdarza – wspominał w rozmowie z dziennikarzem „New York Times’a”. – Mogliśmy bez ograniczeń polegać na swojej wyobraźni, nie będąc świadomymi brzydoty, która czeka na zewnątrz. Być może dlatego w wieku 48 lat cały czas czuję się tak, jakbym miał ich 14.
Podobne artykułyMET Gala 2018. Wszystko, co powinniście wiedzieć o tej imprezieKatarzyna Pietrewicz
Bolton cały czas uczy się „dorosłego” życia, a pomaga mu w tym wieloletni partner, projektant Thom Browne. Razem mieszkają na Manhattanie, a swój czas dzielą między pracę, opiekę nad długowłosym jamnikiem Hectorem, spacery po Central Parku i… popołudniowe drzemki, które Bolton kocha, a których Browne nie uznaje.
W filmie dokumentalnym „First Monday in May”, którego twórcy śledzili przygotowania do wystawy „China: Through The Looking Glass”, Bolton jawi się jako outsider, wyjątkowo mocno skupiony na swojej pracy i biorący udział w każdym najmniejszym i z pozoru trywialnym etapie powstawania ekspozycji. To ona interesuje go bardziej niż gala, na której skupia się z kolei Anna Wintour. To, jak dobrze uzupełniają się oni nawzajem, jest istotne szczególnie w kontekście słów, jakie w tej samej produkcji padają z ust Andre Leona Talleya. Legenda dziennikarstwa mody mówi bowiem, że Gala MET jest jak Super Bowl wśród modowych i towarzyskich wydarzeń. Skoro kluczem do sukcesu każdej drużyny jest współpraca między zawodnikami, Boltona i Wintour można chyba z czystym sumieniem nazwać duetem doskonałym.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.