„Jak uratować świat? Czyli co dobrego możesz zrobić dla planety” Arety Szpury to pierwszy na polskim rynku podręcznik, który wprowadza w tajniki świadomego życia w duchu eko – od mody vintage, przez roślinną kuchnię, aż po segregację śmieci.
Księżniczka ery Tumblra, influencerka czasów Instagrama. Areta zawsze potrafiła znaleźć w popkulturze to, co poruszało jej pokolenie. Swoimi pasjami zarażała znajomych i tysiące obserwatorów. Razem z nimi kształtuje rzeczywistość. Kiedyś tworząc wpływową markę modową, teraz wdrażając filozofię „małych kroków” w codziennej walce o planetę. Kilka lat temu jej flagowe hasło brzmiało „Doing real stuff sucks”, ale od tego czasu Areta przebyła długą drogę. Rozstała się z branżą mody, skoncentrowała na ekologii i właśnie wydała książkę „Jak uratować świat? Czyli co dobrego możesz zrobić dla planety”.
Z hiperkonsumpcyjnej dziewczyny, która zadrukowała bluzy dolarami, stałaś się ekspertką od życia w duchu eko. Dziś kupujesz ubrania z drugiej ręki, kawę pijesz z wielorazowego kubka, walczysz z plastikowymi słomkami. Jak to się stało?
Kiedyś na wakacjach wpadła mi w ręce książka „Overdressed: The Shockingly High Cost of Cheap Fashion”. Sięgnęłam po nią trochę z nudów, ale też dlatego, że należałam do tego świata. Pomyślałam, że może dowiem się czegoś nowego. I dowiedziałam się. Zobaczyłam zupełnie inny świat. Nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia. Nadprodukcja, praca dzieci w nieludzkich warunkach, za stawki, z których nie da się wyżyć, zanieczyszczenie środowiska... A ja przecież przez tyle lat cieszyłam się nowymi kolekcjami i wrzucałam na swoje media społecznościowe zdjęcia rzeczy z sieciówek. Dawałam ludziom napęd do ciągłego kupowania. Po tej książce zrozumiałam, że dałam się nabrać, a w dodatku, stałam się częścią całej tej konsumpcyjnej machiny.
Jedna książka zmieniła twoje życie o 180 stopni?
Widziałem jeszcze film „The True Cost”, a algorytmy w sieci działają tak, że jeśli zaczynasz się czymś interesować, internet zaczyna pokazywać ci podobne strony. Szybko zalała mnie lawina informacji, których do tej pory w mojej bańce nie zauważałam.
Byłaś wtedy współwłaścicielką świetnie prosperującej marki. Trudno w takiej sytuacji z dnia na dzień wszystko zanegować.
Miałam potrzebę zmian. Chciałam zacząć od firmy, ale moje pomysły nie wzbudzały entuzjazmu. Przestałam być właściwą osobą na właściwym miejscu, więc odeszłam. Nie miałam wtedy jeszcze pomysłu na to, co będzie dalej. Chciałam dać sobie czas, bo ufam mojej intuicji.
Jakoś tak się składa, że na wszystkie dobre pomysły wpadam w Nowym Jorku. Pojechałam się tam powłóczyć. Nogi zaniosły mnie do Package Free Shop, pop-upu Lauren Singer, blogerki, która zajmowała się ekologią. Zobaczyłam tam metalowe pudełka, wielorazowe podpaski, łyżko-widelce, bambusowe kubki na kawę. Po raz pierwszy przekonałam się, że ten styl życia może być też estetyczny i instagramowy. Wcześniej takie rzeczy kojarzyły mi się tylko z biwakiem. Zrobiłam mnóstwo zdjęć, wrzuciłam na Instagram, przeszło mi przez myśl, że to może być mój nowy świat. Wtedy jeszcze uważałam, że to trend, a nie rewolucja.
A kiedy poczułaś się zaangażowaną aktywistką?
Ludzie zaczęli mnie tak widzieć. Sama nigdy nie czułam się żadną ekspertką. Zadawałam pytania, interesowałam się i dzieliłam doświadczeniami. W pewnym momencie zaczęłam mówić o słomkach, które stały się dla mnie symbolem czegoś, co jest zupełnie zbędne, a szkodzi środowisku. Wystarczy zobaczyć zdjęcia żółwi z rurkami wbitymi w głowę albo dryfujących wysp plastiku. To się dzieje naprawdę! Dostałam wsparcie mediów, więc o rurkach zrobiło się głośno. Różne osoby zaczęły przyłączać się do akcji, w pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. Ale dziś wiem, że to było dobre. Warto schować ego i odpuścić, przekazać energię innym. Obserwowałam, jak ludzie zaczęli zmieniać nawyki, a knajpy wymieniać rurki na wielorazowe z metalu. Czułam się niesamowicie. Odkryłam też, że w grupie możemy zdziałać dużo więcej niż w pojedynkę.
Wtedy zaproponowano ci wydanie książki.
Tak, byłam bardzo zaskoczona. Moją pierwszą reakcją było: „nie!”. Przecież jestem człowiekiem z internetu. Nie piszę, tylko działam i robię zdjęcia. Ale po pewnym czasie rozpisałam sobie wszystkie „za” i „przeciw”, zrobiłam rozpoznanie rynku i odkryłam, że może to i ma jakiś sens. Nie znalazłam niczego w wersji polskojęzycznej, co byłoby dobrym wprowadzeniem do ekologicznego życia. W przystępny sposób opowiadało o zero waste albo roślinnym stylu życia, czy segregowaniu śmieci. Uznałam, że trzeba zrobić taki przewodnik – zbiór podstaw z rożnych dziedzin. Do projektu zaprosiłam ludzi, których poznałam na swojej ścieżce i których bardzo szanuję. Chciałam zrobić tę książkę najlepiej, jak się da. Zaczynając od wartości merytorycznej, a skończywszy na ekologicznym papierze.
Zaprosiłaś do projektu ekspertów z różnych dziedzin, pokoleń i światów. Teksty napisały m.in. Emilia Obrzut – ekspertka od detergentów DIY, Anna Pięta – specjalistka od świadomej mody, czy Marcin Popkiewicz – naukowiec zajmujący się zmianami klimatu.
Pisanie książki zajęło kilka miesięcy, ale tak naprawdę wiedzę do niej gromadziłam intensywnie na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Jestem w szoku, że wszyscy zaproszeni zgodzili się wziąć udział w projekcie. Na polu ekologii jest jednak łatwiej, bo tu wszyscy mają jeden cel.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.