Jego rysunki są znane z licznych ilustracji do magazynów, okładek i plakatów. W galerii Arsenał w Poznaniu widzimy je nadal w charakterystycznym, aczkolwiek szczątkowym już wydaniu. Wystawa Bartka Arobala Kociemby to tricksterski popis ujęty w scenografię zaczerpniętą z ulubionych motywów rysunkowych artysty.
Chciałabym napisać, że Arobal rzucił się na głęboką wodę. Oto z klasycznych rysunków i rozpoznawalnych formatów magazynowych i plakatowych wypuszcza swą twórczość w przestrzeń wystawy. Nie ma w tym jednak nic zaskakującego, bowiem rysunki są jak kurtyna, a wystawa w Arsenale jest tym momentem, w którym artysta ją podnosi, ukazując scenografię swoich emocji i możliwości artystycznych.
Arobal i kwiaty
Arobal kocha naturę. Zanurza się w niej cieleśnie. Na Instagramie tańczy nago wśród drzew i na łące. Medytuje i wije do gaga dance. Szuka wewnętrznego ognia, pokazuje swoje popędy i prawdziwą artystyczną duszę.
Wchodząc do przestrzeni galerii, widzimy najpierw wielką tkaninę w płomienie, dalej kimono, kolorowane zdjęcie z plakatu, autoportrety z kwiatami lub w ogniu, rzeźby z kadzidła i instalację audio.
Rysunki są w drugim pomieszczeniu – „jaskini” wyłożonej szklaną watą razem z rysunkami i wycinankami ognia zawieszonymi w przestrzeni. Są tam też suszone rośliny i video. Sala z rysunkami wprowadza w moment pełnego odsłonięcia kurtyny. One są bezpieczną przestrzenią i bazą, którą artysta właśnie opuszcza. Kwiaty narysowane specjalną pomarańczową kredką wzmacnianą przez mineralne farby odbijają się w świetle. Niczym odblaskowa kamizelka zapowiadają płomień oraz całopalność będącą kluczowym elementem wystawy. Płomienne kwiaty sygnalizują alarm, ale też ich fizyczną przemianę. Same kwiaty też pojawiają się na wystawie. Nie są to jednak hipsterskie bukiety, ale suszonki zebrane w miejscach, w których artysta przebywa najczęściej – w ogrodzie babci w Barlinku, w Rzymie, gdzie był na rezydencji, w Kopenhadze, gdzie od sześciu lat mieszka.
Atonan, czyli alter ego Arobala
Wystawa jest oparta na zasadach, które stosuje w rysunku – na rytmie, powtarzalności kompozycji i cykliczności elementów. Pomagają one wejść Arobalowi w trans. Stąd pomysł na video, z alter ego artysty – Atonanem. Atonan wyłonił się spontanicznie podczas zdjęć, pochodzi od angielskiego słowa atonement – pokuta, które wpisało się w idee projektu. Nad video Arobal-Atonan pracował z duetem Barbary Kai Kaniewskiej i Madsa Hemmingsena. Widzimy go jako trickstera, oscylującego pomiędzy skrajnościami, dzikimi podrygiwaniami lub w plemiennym transie. Ekstatyczne rytualne tańce wyglądają jak płomienie wydobywające się z palonych kwiatów. Androgyniczny Atonan oddaje się nieznanym rytuałom w przestrzeni o charakterze pierwotnym, która dopiero się staje lub wręcz odwrotnie, jest postapokaliptyczną wizją krajobrazu.
Wystawa to pokazanie różnych wyobrażeń ognia w ruchu. Tego ze środka, a nie tylko tego z zewnątrz. Arobal, praktykujący od lat medytację, pracuje w ramach trybu zaczerpniętego z tradycji szamańskiej. To, co na zewnątrz, musi być najpierw zrozumiane od środka, a proces, który ma nastąpić w środku, musi być wspomagany przez świat zewnętrzny. Wystawie towarzyszy też dwujęzyczna instalacja audio – medytacja/kontemplacja ognia z perspektywy myśli, emocji i tego, co pomiędzy nimi. Pomalowane we wzór ognia poduszki zapraszają widzów, aby usiedli i udali w wewnętrzną podróż. Jest też zbiór minirzeźb z masy kadzidlanej. Co parę dni palona jest jedna z nich, dzięki czemu wystawa jest doświadczeniem dla wszystkich zmysłów.
Kluczowym elementem wystawy jest video, na którym Atonan nosi kostiumy z elementami ognia albo prawie przezroczyste. Są elementem izolacji i ekspresji, potęgują poczucie bycia poza światem i czasem.
Arobal postrzega ogień przez pryzmat jego ekstremalnych znaczeń. Pozuje jak kibol, zamiast rac trzymając płonące kwiaty. Nie robi z nich kompozycji, tylko ujawnia ich element konsumpcyjny. Kwiaty jako naturalny symbol pożądania, jako organy rozrodcze roślin, także powodują zniszczenie. Większość nabywanych przez nas bukietów pochodzi z afrykańskich monokultur wyjaławiających ziemię, ich transport zanieczyszcza powietrze i wodę, a radość, jaką mamy z ich posiadania, jest krótkotrwała. Kwiaty stają się symbolem potrzeby piękna, która jest niezaspokajalna.
Artysta mówi, że relację z estetyką i antyestetyką nawiązuje na poziomie organoleptycznym. Dlatego rysunek pojawia się na wystawie jedynie symbolicznie, a pełnię zainteresowań i przeżyć pokazuje, tworząc kompozycje, obiekty, instalacje i video.
Arobal w Kopenhadze: Na krawędzi systemu
Od sześciu lat Bartek Arobal mieszka w Kopenhadze. Początkowo żył głównie ze zleceń. Nowe życie i otoczenie wzmogły w nim chęć wyjścia na zewnątrz, otworzył się na bezpośredni kontakt z nową publicznością. Rysunek to, jak tłumaczy, samotna przestrzeń.
Dwa lata temu wynajął studio z artystką Magdą Buczek i muzykiem Kristofferem Hyldigiem. Tak zrodziła się idea Vir lever på polsk – projektu oraz przestrzeni funkcjonującej jako artist-run-space. Et lever på polsk („Żyć po polsku”) to duńskie powiedzenie na „życie na kocią łapę”. Wywodzi się z czasów, kiedy Polacy przyjeżdżali do Danii na zarobek. W protestanckim kraju nie mieli możliwości wzięcia katolickiego ślubu, więc żyli w nieformalnych związkach. Arobal i Magda interpretują to jako życie na krawędzi systemu, miejsce, w którym i oni się znajdują – zarówno w Danii, jak i w Polsce. On mieszka tu z narzeczonym, ale dopiero poznaje tutejsze środowisko, nie jest tak rozpoznawalny jak w Polsce, odnajduje się na nowo i buduje relację z nowym krajem. Przebija się przez nowe terytorium, dociera do nowej publiczności.
W studio Bartka, Magdy i Kristoffera odbyły się już dwie wystawy, mają miejsce działania efemeryczne, koncerty. Zapraszani są artyści i artystki z wielu środowisk, szczególnie tacy, którzy nie funkcjonują w schematach, działają na pograniczu dziedzin.
Wystawa w poznańskim Arsenale pokazuje, że w Polsce Arobal nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. I być może to właśnie Kopenhaga dodała mu odwagi, abyśmy poznali jego kolejne, ogniste oblicze.
* Wystawa Bartka Arobala Kociemby potrwa w poznańskim Arsenale do 16 stycznia 2022.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.