Karina i Karolina są asystentkami zdrowienia. Wykorzystując swoje doświadczenie kryzysu psychicznego, pomagają osobom chorym przejść proces zdrowienia. Pokazują, że jest to możliwe.
– Od wielu lat zmagam się z nawracającą depresją, nieobce są mi zaburzenia odżywiania czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne – mówi Karina Tokarska. Ponad rok temu, po kolejnym silnym epizodzie depresyjnym, zaczęła zastanawiać się nad życiową zmianą. – Źle funkcjonuję rano, poranki są bardzo trudne. Często są dni, kiedy muszę poleżeć kilka godzin. W związku z tym wiedziałam, że nie będę mogła wrócić do regularnej pracy – opowiada. Już wtedy prowadziła kanały w mediach społecznościowych, w których opowiadała o swoich trudnościach. Wspierała inne osoby w kryzysach, kiedy te do niej pisały. To był moment, w którym zrozumiała, że potrzebuje pracy, w której bazując na swoim doświadczeniu, będzie mogła wspierać innych. – Przypadkowo trafiłam na artykuł o asystentach zdrowienia – wiedziałam, że to coś dla mnie. Znalazłam kurs w Fundacji Polski Instytut Otwartego Dialogu i z dnia na dzień postanowiłam się zapisać – wspomina.
Asystent zdrowienia: kim jest i czym się zajmuje?
Kurs, który jest niezbędny, żeby podjąć pracę asystenta zdrowienia. Ten, na który zapisała się Karina, trwa rok, ale jego długość w zależności od miejsca może być różna. – Podczas kursu uczymy się wykorzystywać własne doświadczenie do wspierania innych, to nasz potencjał. Szlifujemy umiejętność aktywnego słuchania, prowadzenia trialogu* czy wykorzystywania określonych narzędzi, np. gwiazdy zdrowienia. Kurs daje nam również możliwość poznania osób z podobną historią, ale inną diagnozą psychiatryczną. To też pozwala zgłębić wiedzę. Dzięki temu łatwiej nam potem rozmawiać z pacjentami – wyjaśnia Karina.
Ukończenie kursu to jednak za mało. Dodatkowo trzeba przejść kilkumiesięczny staż w szpitalach, poradniach, centrach zdrowia psychicznego, w ośrodkach wychowawczych, domach opieki, fundacjach. Miejscach, w których spotyka się osoby w kryzysie psychicznym. Dopiero wtedy otrzymujemy odpowiedni certyfikat. – Rolą asystenta zdrowienia jest bycie pomostem pomiędzy osobą chorą i jej bliskimi a personelem medycznym. Specjalistom jest wtedy łatwiej zrozumieć perspektywę pacjenta. Wykorzystując swoje doświadczenie, towarzyszymy osobie chorej w procesie zdrowienia – tłumaczy. Ale najważniejszym atutem, jak zaznacza, jest wspomniane słuchanie aktywne. – Dzięki kursowi, który odbyłam, wiem, jak mam słuchać i się nie wtrącać. Intuicyjnie wyczuwać moment, w którym mogę coś dopowiedzieć, dopytać, stosując np. parafrazę. Nie oceniać, nie definiować. I utwierdzać w przekonaniu, że wszystko, co osoba czuje, jest okej, oraz że z każdego kryzysu można wyjść – zaznacza Karina.
Asystent zdrowienia staje się dla pacjentów dowodem, że stan, w którym się znajdują, jest przejściowy. – Podczas kursu wymieniamy się doświadczeniem radzenia sobie w chorobie. Jednym z warunków, które trzeba spełnić, żeby zostać asystentem zdrowienia, jest przejście kryzysu psychicznego i procesu terapeutycznego. To spora dawka wiedzy. Wykorzystuję ją w trakcie konsultacji online, których obecnie udzielam osobom w kryzysie psychicznym lub ich bliskim. Te konsultacje nie zastąpią psychoterapii, ale mogą sprawić, że ktoś zdecyduje się na nią. Niestety, nie wszędzie jesteśmy traktowani poważnie. Wielu terapeutów, psychologów i psychiatrów nie przepada za nami. Nie wchodzimy w ich rolę, natomiast osobie chorej często łatwiej otworzyć się przed kimś, kto ma podobne doświadczenie. Liczę, że to się zmieni.
„Czuję, że to, co robię, ma sens”
– Po tym, jak dostałam diagnozę choroby afektywnej dwubiegunowej, szukałam osób, które dzielą się swoim doświadczeniem choroby. Trafiłam na bloga kobiety, która, tak jak ja, miała stwierdzony ChAD. Pisała o doświadczeniu choroby i byciu asystentką zdrowienia. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam o takiej pracy – wspomina Karolina.
Zbiegło się to z momentem, w którym uczęszczała na grupę wsparcia dla osób po kryzysach psychicznych. Jedna z prowadzących jednocześnie prowadziła także kursy dla asystentów zdrowienia. – Zapisałam się – mówi Karolina. Kurs trwał rok. – Mieliśmy 12 modułów w formie warsztatów. Uczestnikami były osoby z różnymi diagnozami, bardzo dużo można się było od nich nauczyć, poznać różne perspektywy. Dowiedziałam się wielu rzeczy, nauczyłam przebywania z osobami po różnych kryzysach i słuchania o ich trudnych doświadczeniach – tłumaczy.
Karolina zdecydowała, że obowiązkowy staż odbędzie w telefonie zaufania. – Na początku byłam w jednym, teraz jestem w drugim, trochę przedłużam czas stażu. W swoim kryzysie miałam okazję skorzystać z telefonu zaufania, bardzo mi to wtedy pomogło, ale wiem, że to nigdy nie zastąpi terapii – wyjaśnia.
Do telefonów, jak mówi, dzwonią osoby w różnym wieku i w różnych sytuacjach, często w bardzo poważnych kryzysach. Nierzadko takie, które nie korzystają ze specjalistycznej pomocy, a więc psychoterapii czy opieki psychiatry. – Moja praca to pewna forma edukacji, ponieważ informuję, gdzie można zgłosić się po pomoc. Ale to też bycie kontenerem emocji, bo te wszystkie uczucia i historie, które się pojawiają, staram się zebrać. Zawszę mogę opowiedzieć o procesie osobie, która jest źle nastawiona do leczenia albo nie chce uzyskać pomocy, dać kontakt do innych telefonów zaufania. Myślałam, że do telefonów dzwonią osoby potrzebujące wsparcia w terapii, ale niektórzy dzwonią zamiast terapii – zauważa.
Tylko że telefon zaufania nie zastąpi terapii i o tym Karolina informuje w trakcie każdej rozmowy. – Nie zastąpię psychoterapeuty, ale jestem wsparciem i pośrednikiem. Nawet samo to, że ktoś zapisze, że może udać się do Centrum Zdrowia Psychicznego albo na stronę Życie Warte jest Rozmowy, to bardzo dużo – opowiada.
Chociaż, jak przyznaje, na początku bardzo stresowała się pracą przez telefon. – Ale dzięki temu, że rozmawiamy anonimowo, ludzie bardziej się otwierają. Czasami dzwonią wiele razy i słychać, że jest poprawa. Opowiadają, że zgłosili się na terapię, tłumaczą, jak wygląda ich proces leczenia. Jestem powiernikiem, słuchaczem, wsparciem – mówi.
Karolina cały czas się szkoli i edukuje, żeby jak najlepiej i najskuteczniej pomagać. – Mam superwizję, opiekuna. Czuję się potrzebna, czuję, że to, co robię, ma sens. Pomimo smutku, który czasami się pojawia, widzę, że dużo osób potrzebuje tej pomocy, a ma problem z udaniem się do specjalisty. Jestem ich łącznikiem. Samo to, że osoba zdecydowała się do nas zadzwonić, to bardzo dużo. Ludzie są różni, mają różne doświadczenia. Nauczyłam się słuchać i rozmawiać, bez ocen, bez negatywnych emocji.
*Trialog psychiatryczny – dyskusja terapeutyczna i negocjacje pomiędzy trzema stronami: lekarzami, pacjentami opieki psychiatrycznej i członkami ich rodzin (przypis redakcji)
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.