Balletcore make-up nie bez powodu stał się wiralem – udoskonalona, spersonalizowana wersja makijażu make-up no make-up nie wymaga wprawy ani rozbudowanej kosmetyczki, za to pozwala tchnąć życie w skórę, przywracając jej świeżość i młodzieńczy rumieniec. Raz spróbowany ma duże szanse stać się ulubionym makijażem, zarówno na co dzień, jak i na specjalne okazje.
Zapytany o popularność balletcore make-up makijażysta i dyrektor artystyczny Sephora Sergiusz Osmański wyjaśnia, że to trend, który narodził się jako alternatywa dla nieśmiertelnego „makijażu bez makijażu”. Enigmatyczny i niedookreślony aż prosił się o dopełnienie. Tym właśnie jest balletcore – na tyle wyrazisty i konkretny, że każdemu pozwala natychmiast zwizualizować efekt końcowy, nawet jeśli nie śledzimy pokazów ani tutoriali w mediach społecznościowych.
Makijaż baletnicy krok po kroku
Jak dokładnie wygląda makijaż baletnicy? Dokładnie tak, jak nam się wydaje: zarumieniona pod wpływem wysiłku cera pięknie lśni, na policzkach rysuje się delikatny rumieniec, spojrzenie nabiera wyrazistości i blasku, a usta szklą się, uwydatniając naturalną czerwień warg. Na wybiegach look baletnicy dopełniały dodatkowo charakterystyczne elementy garderoby i dodatki, np. wplecione we włosy tasiemki, jednak sama makijażowa kreacja jest na tyle wyraźna i kusząca, że warto „przymierzyć” ją, nawet jeśli nigdy nie stałyśmy przy baletowym drążku.
Na czym polega różnica między make-up no make-up a balletcore make-up?
Make-up no make-up zakłada przede wszystkim ujednolicenie kolorytu cery. W różnych wersjach będzie oznaczać całkowity brak krycia i uwidocznienie struktury skóry oraz jej znamion lub wyrównanie kolorytu w taki sposób, by całkiem odwrócić od nich wzrok. W jednym i drugim przypadku najlepiej sprawdzi się paleta nude rozszerzona o lekko spłowiałe brązy i beże, tymczasem do odtworzenia balletcore make-up za namową makijażysty lepiej sięgnąć po naturalne róże i świeże brzoskwiniowe tony.
Odmładzający efekt makijażu balletcore to jego największa zaleta
Czy makijaż balletcore pasuje każdemu? Ekspert przekonuje, że nie tylko „ubierze” każdą skórę, lecz także znakomicie sprawdzi się jako propozycja dla cery dojrzałej, bo staje na wysokości zadania przywrócenia jej świeżego, młodzieńczego wyglądu, ale bez ryzyka karykaturalnego efektu typowego dla „odmładzających” makijaży. To możliwe nie tylko za sprawą samej gamy barw, lecz także charakterystycznej aplikacji produktów, z pomocą których wyczarujemy balletcore make-up.
Róż w roli głównej: Jaką techniką aplikować go na skórę?
Clou tej stylizacji jest róż aplikowany w charakterystyczny sposób, tak by naturalnie „rozlać się” po policzku, nie uwidaczniając przy tym krawędzi plamy barwnej.
To, na czym nam zależy, to zaakcentowanie środkowej partii twarzy, dlatego róż może migrować nieznacznie ku skrzydełkom nosa, a nie jak np. w przypadku popularnego do niedawna trendu blush draping w kierunku na zewnątrz. Taki zabieg w połączeniu z lekko zroszoną skórą i nabłyszczonymi ustami 3D gwarantuje fresh look, który optycznie odejmuje kilku lat, zapewniając twarzy młodzieńczość i świeżość. Co ważne, balletcore make-up pozwala optycznie odmłodzić także okolicę oka, bo za namową makijażysty rzęsy pozostawiamy nieumalowane (lub opcjonalnie sięgamy po brązową mascarę).
Podstawą balletcore make-up jest doskonale nawilżona cera
Podstawą balletcore make-up jest wypielęgnowana, dobrze nawilżona skóra, którą warto dopieścić duetem serum + krem i to nawet wtedy, jeśli na co dzień jesteśmy kosmetycznymi minimalistkami. Chodzi o silne nasycenie wilgocią, które pozwoli uzyskać niemal widoczny efekt sprężystości, bo jak podkreśla makijażysta, efekt odbicia światła na skórze uzyskamy częściowo właśnie za sprawą kosmetyków pielęgnacyjnych. Tak przygotowaną skórę wystarczy potraktować bardzo lekkim podkładem albo symbolicznie zaaplikowanym kremem BB.
Cała uwaga koncentruje się na centralnej partii twarzy, w którą za pomocą wtłaczających ruchów wklepujemy kremowy róż w taki sposób, by odtworzyć odmalowujące się po treningu emocje – to uczucie, kiedy pod wpływem endorfin zalewa nas fala błogości, skóra nabiera wigoru, a w oku pojawia się błysk. By uzyskać maksymalnie wierny efekt, warto sięgnąć po gąbeczkę do makijażu i ostemplować skórę tylko w tym miejscu, w którym naturalnie unosi się, kiedy się uśmiechamy.
Za radą Sergiusza Osmańskiego warto za to zrezygnować z pędzla i aplikatora do cieni – efekt szklenia na powiece najlepiej odda kremowy kosmetyk nałożony na jej ruchomą część przy pomocy opuszka palca. Dla podbicia efektu świeżości warto zaopatrzyć się w produkt w odcieniu szampańskiego beżu z lekko mieniącymi się drobinkami (nie powinien być zbyt mocno zmielony, by uniknąć wieczorowego wykończenia).
Dlaczego balletcore make-up nie wymaga stosowania rozświetlacza?
Ekspert wyjaśnia, że kremowe róże najczęściej wyposażone są także w drobinki odbijające światło, co sprawia, że można zupełnie zrezygnować z rozświetlacza. Jeśli zależy nam na silniejszym efekcie, można spróbować zblendować oba produkty przed zaaplikowaniem ich na skórę, co da idealnie zbalansowany miks pigmentu z drobinkami odbijającymi światło. Jeśli zdecydujemy się na taki wariant balletcore make-up, sięgnijmy po półpłynny kosmetyk, np. w formie kropli, żelu albo kultowych kuleczek Guerlaina.
Jak odpowiednio dobrać odcień różu w balletcore make-up?
To powinny być chłodne tony w wersji dziewczęcej innocent pink lub zbrudzonego różu, ewentualnie odcienie brzoskwiniowe czy lekko rozbielone tony jarzębiny (dobierzemy je odpowiednio do tonacji włosów). Nie sprawdzi się za to odcień terracotty – jest wysoce ryzykowny, bo może stworzyć plamę przypominającą… poparzenie.
Dlaczego warto spróbować balletcore make-up niezależnie od tego, jakiej estetyce pozostajemy wierne na co dzień? To trend, który pozwala poruszać się w granicach wygodnego minimalistycznego make-upu i przy naprawdę niewielkiej liczbie kosmetyków, niemal bezwysiłkowo zapewnia spektakularny odmładzający efekt. Do tego to stylizacja, która nie wymaga precyzji i wprawy. Miękkie granice koloru sprawiają, że nie musimy martwić się o symetrię, a balletcore’owi bliżej jest do miękkiego filtra niż graficznego make-upu. Do tego pasuje każdej skórze – zarówno tej rumianej z natury, jak i tej, która z wdzięcznością przyjmie zastrzyk energii w postaci rześkiego koloru. Dopełnieniem balletcore make-up będzie makijaż ust, w którym główną rolę gra wcale nie błyszczyk, a olejek do ust, który w tym sezonie będzie absolutnym must-have’em w każdej kosmetyczce.
Pułapki balletcore make-up: Na co warto uważać?
Choć trudno powiedzieć o balletcore make-up, że kłania się perfekcji, nie odżegnuje się od niej całkowicie, a elementem, który wymaga szczególnego skupienia są brwi. Nie chodzi o to, by wyrysować łuk doskonały i zagęścić go kredką. Cała sztuka, jak wyjaśnia Sergiusz Osmański, polega na tym, by wyczesać i nabłyszczyć włoski w taki sposób, by nieco przypominały laminację, ale bez dosłowności tego rozwiązania (czyli unikając silnego usztywnienia i przesadnej krzaczastości). W przypadku głęboko osadzonych oczu lub opadającej powieki możemy dodatkowo zadziałać punktowo brązową kredką wzdłuż linii rzęs, tworząc w ten sposób delikatną ramę. Taki wieńczący balletcore make-up gest, przy braku modelunku cieniem, pozwoli nadać spojrzeniu świeżość i wypoczęty look.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.