Mężczyźni, żeby poznać miłość, „muszą zdobyć się na rezygnację z gotowości do dominacji”, jak pisze słynna feministka Bell Hooks. „Muszą być zdolni do wyboru życia zamiast śmierci. Muszą stać się gotowi na zmianę”. A zmiana, jeśli następuje, najlepiej widoczna jest w najmłodszym pokoleniu. 28-letni Bartłomiej Flis w cyklu „Giganci” analizuje relację ze starszym bratem i demitologizuje męskość. Jego obrazy można oglądać premierowo w przestrzeni Clay Warsaw.
„Pierwszy akt przemocy, którego patriarchat domaga się od mężczyzn, nie dotyczy kobiet. Mężczyźni są zmuszeni do zaangażowania się w akty psychicznego samookaleczenia i uśmiercania tych części własnego ja, które składają się na emocjonalność” – wyjaśnia Bell Hooks w „Gotowych na zmianę”*.
Bartomiej Flis i jego brat wychowywali się pod Lublinem, a dzieciństwo spędzali na podmokłych łąkach, porosłych bujną roślinnością. Gdzieś na horyzoncie majaczył las. Ten krajobraz stał się miejscem akcji prac Flisa. A bohaterami są dwie bliźniaczo podobne postacie męskie – Bartłomiej i starszy o dwa lata brat. Ale który jest który? Czy Bartłomiej nie dokonuje podwójnego autoportretu? Po chwili nic już nie jest jasne i klarowne.
– To zaczęło się w pandemii. Ja w Łodzi, on na Śląsku. Kontakt, który zawsze był bliski, nagle stał się utrudniony, więc zaczęliśmy grać w gry online – mówi Flis i opowiada, że z bratem znaleźli się na bezludnej wyspie, którą mieli wspólnie zasiedlić. – To w jakimś stopniu oddawało nastrój naszych nastoletnich przygód. Dużo jeździliśmy stopem, później zaczęliśmy pływać kajakiem. Mnóstwo czasu spędzaliśmy wtedy właśnie na rzecznych wyspach – mówi.
Codzienne spotkania, rozmowy przywołały wspomnienia, zacieśniły więzi.
– Do tego stopnia, że kiedy tylko pojawiała się jakaś postać innego gracza z zewnątrz – graliśmy przecież online, o to więc chodziło, żeby grać z innymi – reagowaliśmy agresywnie. Ta osoba od razu stawała się intruzem, walczyliśmy z nią.
Te własne reakcje były dla braci zaskakujące. Wkrótce po tym porzucili grę.
Ale Flis poczuł, że w jego życiu wydarzyło się coś ważnego. Zaczął nowy cykl prac. „Do domu” przywołuje beztroskę braterskich przygód na wyspie, a „Wydmy” moment mobilizacji, gdy na terytorium wkroczył inny gracz.
Jak brat z bratem
– Chyba już w liceum zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Głęboko się rozumiemy, możemy na siebie liczyć. Mieliśmy też ważną umiejętność, przekazaną przez rodziców, unikania kłótni. Wypracowaliśmy swój sposób na pielęgnowanie relacji – mówi Flis, stojąc przed obrazem „Tajfun”. Dwie postacie trzymają się za masywne ramiona. Podczas gdy jedna odlatuje z wiatrem, druga przytrzymuje ją, ledwo utrzymując się na ziemi. Trawy wokół uginają się. Światła latarek nikną w granatowym niebie.
Ta sytuacja wydarzyła się naprawdę. Podczas jednej z wycieczek na Wiśle. – Nigdy nie obserwowałem tak gwałtownej zmiany pogody. Wystarczyła chwila, wiatr porwał rzeczy, ledwo udało nam się zabezpieczyć ponton, na którym przypłynęliśmy – mówi Bartłomiej. – Kilka tygodni wcześniej zastanawiałem się w kontekście wojny, co fizycznie mogę zrobić w razie zagrożenia, jak bym się sprawdził. A wtedy, w burzy, okazałem się wiotki i bezbronny. Po raz pierwszy od dawna naprawdę się bałem – mówi.
Po chwili dodaje: – To zastanawiające, jak często opowiadając o tym obrazie, niszczę intuicyjne interpretacje widzów. Kiedy tylko pojawia się jasna informacja, że to sylwetka moja i brata, gest dłoni nagle traci seksualny wydźwięk, staje się czysty – mówi Flis, zastanawiając się, czy dotyk mężczyzny z zasady musi być nacechowany erotycznie. – Na szczęście, to moja historia i mogę ją tak poprowadzić, jak chcę – zaznacza.
Braterstwo, choć bywa wspierające, jak każda relacja, oznacza też wyzwania. – Myślę, że to może polegać na uznaniu czyjejś autonomii, fakt, że jesteśmy dorośli, prowadzimy osobne życia, sami podejmujemy ważne decyzje – mówi Flis, podchodząc do pracy „Rozstanie”. Dwie kontrastujące ze sobą sylwetki w płaszczach idą żwawym krokiem. Jedna odwraca twarz, spogląda, a gdy nawiązuje kontakt, jest ignorowana. – Być może właśnie przywołanie kogoś w momencie kryzysu jest męskim problemem – mówi Flis. Bo przyjęcie wsparcia, gdy jest oferowane, i zwrócenie się o nie to dwie zupełnie różne sytuacje. Ta druga w męskim świecie wciąż odczytywana jest jako wstydliwy akt słabości.
Nostalgia i łzy
Prace Flisa można nazwać wielkimi rysunkami. Technicznie rzecz biorąc, to płótna zarysowane olejnymi sztyftami. Bartłomiej przygotowuje je sam. Pastele olejne, czyli popularne kredki, którymi dzieci w ogniskach plastycznych uczy się „wypełniać kolorem całą kartkę”, stapia w szerokie walce. Tak powstaje narzędzie – sztyft – które jest proporcjonalne do jego formatów (na przykład o wymiarze 180 na 140 cm). Dzięki temu może pracować szybciej, grubszą, mocniejszą kreską. A farby używa tylko czasem, do poprawek, nie tracąc lekkiej ilustracyjnej plamy.
Bezpretensjonalna plastyczność jego prac to decyzja, którą artysta podejmuje, myśląc również o rzeźbie. Mierząca 315 cm figura z żywicy, pokryta grubą warstwą farby, przypomina plastelinową statuę. „Gigant”, paker, a może plastelinowy bohater jakiejś nieznanej animacji dla dzieci jest antypomnikiem albo maskotką, która wyrasta pośrodku galerii i wyciąga rękę w delikatnym geście, zaczepiając widza. Skutecznie, reakcją często jest selfie z postacią.
Na jednym z obrazów ta sama dłoń trzyma rozkwitającą roślinę. Na innym wyciąga z krwawiącego ciała trzcinowe strzały. „Olbrzymy Flisa są smutne, bo na ich oczach rozpada się świat. Nic na to nie poradzą, przecież to postaci namalowane pastelami. Płaczą, a ich gigantyczny płacz słychać w falach rozbijających się o wybrzeża, w Jaskiniach Śpiących Rycerzy, w szczątkach mamuta w wiedeńskiej katedrze, w ego tripach, legendach, wybuchach wulkanów i mimowolnych ejakulacjach” – pisze we wstępie do wystawy jej kurator Michał Grzegorzek. Na szczęście, płaczą łzami oczyszczenia. Te łzy rozładowują napięcie i przynoszą ulgę.
Wystawę Bartłomieja Flisa „Giganci” można oglądać do 12 lutego w Clay Warsaw (ul. Burdzińskiego 5, Warszawa), a chwile później w BWA Warszawa (Marszałkowska 34/50/600) prace artysty można zobaczyć na wystawie „Artist Talk” od 18 do 25 lutego.
*„Gotowi na zmianę. O mężczyznach, męskości i miłości”, Bell Hooks, tłumaczenie Magdalena Kunz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.