Czy chodzisz nago, w lateksie, czy w masce lisa, tutaj nikt nie będzie cię oceniał – mówią Justyna i Michał, małżeństwo, które od kilku lat organizuje Sodomę, jedną z największych imprez fetyszowych w Polsce. Klimat znają bardzo dobrze, a BDSM zawsze był im bliski – nie tylko zawodowo.
BDSM kojarzy się przede wszystkim z seksem. Słusznie?
Justyna: Z jednej strony tak, z drugiej nie. BDSM z nazwy to związanie i dyscyplina, dominacja i uległość, sado-maso (ang. bondage, discipline, domination, submission, sadism, masochizm). Samo pojęcie „klimat” jest jednak bardzo szerokie, zawiera w sobie mnóstwo fetyszów i kinków. To wszelkie specyficzne zachowania, które kręcą ludzi i często bezpośrednio nie wiążą się z seksem.
Jakie?
Justyna: Na przykład przebieranie się za zwierzę, bieganie na czworaka po klubie i domaganie się głaskania albo wyprowadzania na smyczy. Jest to w pewnym sensie przejście w odmienny stan świadomości i czerpanie z tego wielkiego funu.
Michał: Albo shibari. Kiedy Justyna jest zdenerwowana po pracy, a ja zwiążę ją i zostawię na dwie godziny w bezruchu, to po prostu się uspokaja. Dla każdego BDSM może być trochę inny, wszystko zależy od tego, czego obie strony od siebie oczekują. Często w relacjach klimatycznych jedna z osób ma dominować nad drugą, uległą, także poza sferą erotyczną; ma za zadanie ją rozwijać, być jej mentorem lub mentorką. Prowadzi ją, edukuje, pomaga zdobyć pracę, ogarnąć życie domowe i dba o jej rozwój osobisty.
Uważa się, że klimat to swego rodzaju komitywa, społeczność jakichś freaków. A tak naprawdę, gdy spojrzy się na przykład na relacje w swojej rodzinie czy pary, w których jedna z osób jest pod pantoflem drugiej, to są to relacje BDSM, tylko – być może – wyłącznie poza łóżkiem. Ludzie ich po prostu tak nie nazywają.
Wy od początku swoje relacje nazywaliście klimatycznymi?
Justyna: Kiedy byliśmy młodzi, dostęp do internetu w Polsce nie był jeszcze tak powszechny. Jeżeli znalazłaś osobę, która lubiła to, co ty, było fajnie, nie było potrzeby nazywania pewnych zachowań po imieniu. Określenie „klimatyczne” pojawiło się jakoś później…
Michał: Nie było też imprez fetyszowych. O relacjach BDSM i swoich preferencjach nie mówiło się otwarcie, bo po prostu nie było gdzie. My pięć lat temu dowiedzieliśmy się o FetLife [portal społecznościowy skupiający osoby zainteresowane BDSM, fetyszami i kinkami, przypominający Facebooka – przyp. red.]. Z tego, co opowiadała Justyna, kiedy internet był jeszcze na modemie, były jakieś czaty klimatyczne na PolChacie [jeden z pierwszych polskich serwisów czatowych – przyp. red.].
Jak się poznaliście?
Michał: Na Badoo. Justyna była wtedy mężatką. Wprawdzie z byłym mężem się rozstała, ale jeszcze nie miała rozwodu. To był październik, jakiś miesiąc ze sobą pisaliśmy, a potem spotkaliśmy się na imprezie halloweenowej. Gdy po weekendzie przyszedłem do firmy, wszyscy pytali, jak było. Mówiłem: „Fajnie, ale się nie odzywa”. W środę napisała, czy może do mnie przyjechać. Odpowiedziałem: „Możesz, ale nie jako koleżanka”. W czwartek zamieszkaliśmy ze sobą. Poprosiła mnie o rękę, a w lipcu następnego roku zostaliśmy małżeństwem.
Jak wygląda wasza relacja?
Michał: Ja jestem osobą dominującą, a Justyna uległą. Czasem spotykamy się też z kobietami, wtedy może zaspokoić swoją sadystyczną stronę. Ja nie jestem w stanie tego zrobić – nie jestem masochistą. Niektórzy nie zmieniają swojej roli w ogóle. Ci, którzy to robią, tak jak Justyna, to switche.
Kiedy odkryliście, że lubicie te same praktyki?
Michał: Podczas pierwszej konwersacji. Rozmawialiśmy o naszych byłych partnerach, o seksie. Justyna powiedziała, że nikt jej nigdy nie chciał pociąć. Odpowiedziałem: „Ja bym cię pociął”. Oczy się jej zaświeciły. Kupiłem liny i zrobiliśmy to na pierwszym wyjeździe – co roku jesienią jeździmy na weekend do Sopotu. Zostawiliśmy wtedy całą pościel w hotelu pokrwawioną… (śmiech)
Justyna: W trakcie tych siedmiu lat odkryliśmy wspólnie wiele nowych kinków. Jest ich dosyć dużo. Okazało się, że ja lubię pet play, lubię być kotem. Wystarczy mi dać szeleszczący papierek, a przez dwie godziny mogę się turlać po podłodze i się z niego cieszyć. Coraz bardziej zaczęło nas też kręcić shibari. To jest niesamowite, Michał obejrzał parę filmów na YouTubie o tym, jak wiązać sznurki, po czym od razu nauczył się robić różne piękne wzory. Mistrzostwo świata.
Żyjecie w klimacie 24 godziny na dobę czy na co dzień wychodzicie ze swoich ról?
Michał: Mamy dzieci – córka Justyny mieszka u nas w domu, moja przyjeżdża do nas na weekendy – więc przy nich pewnych rzeczy robić nie możemy. Wiem, że są na przykład rodziny nudystów, które chodzą nago po domu i ich dzieci są od maleńkości do tego przyzwyczajone. Ale my doszliśmy do wniosku, że BDSM to nie jest coś, co chcielibyśmy dzieciakom przekazywać.
Justyna: Moja córka ma 14 lat. To jest wiek, w którym dziecko zaczyna się buntować, naśladuje rodziców. Nie chcę jej zachęcać do tego, by podążała moją ścieżką – każdy musi dokonywać własnych wyborów.
Czy w takim razie rozmawiasz z nią o klimacie?
Justyna: Oczywiście wie, że chodzimy na imprezy fetyszowe, ale nie wie o nich za dużo. Pyta mnie, co będzie na Sodomie. Wtedy mówię, że będą haki, ktoś będzie się przebierał, a performer, którego poznała, zrobi ogień. Nie jestem osobą, która jej nie odpowie, bo uważam, że szczerość to podstawa w każdej relacji, czy w związku, czy między dzieckiem a rodzicem.
Czy inni wasi bliscy wiedzą, że wasza relacja jest klimatyczna?
Justyna: Moi najbliżsi znajomi wiedzą, rodzina – nie. Nie czuję, żeby była taka potrzeba. Ludzie w pracy też nie, z wiadomych względów. Wyobraź sobie, jak byłoby to przyjęte w korpo. Twoi przełożeni patrzyliby na ciebie przez ten pryzmat. To, jakie masz preferencje, czy jesteś w klimacie, czy nie, nie powinno mieć dla nikogo znaczenia, bo jesteś nadal sobą – ale ma. Michał ma trochę inną sytuację, ponieważ pracuje na własny rachunek.
Michał: Jestem księgowym, prowadziłem barber shop. Ale jak pracowałem w korporacji, też miałem wytatuowane gołe laski na ręku i zupełnie mnie nie interesowało, co pomyślą inni.
Spotkałeś się kiedyś z niezrozumieniem?
Michał: Tak, ze strony mojego brata. Mamy w miarę bliską relację, ale on nie jest w stanie rozmawiać o seksie – jest bardzo katolicki. Robi w ogóle piękne rzeczy ze skóry. Kiedyś chciałem, żebyśmy wspólnie zaczęli sprzedawać galanterię klimatyczną. Mówię: „Wyobraź sobie, że robisz obrożę dla zwierząt”. „Nie, ja wiem, że to będą nosić ludzie” (śmiech). Poza tym nie spotkałem się z negatywnymi reakcjami. Moi klienci widzą, jak wyglądam.
Wyobrażenie wielu osób o BDSM bazuje na „Pięćdziesięciu twarzach Greya”. Jak wy odbieracie tę książkę i film?
Michał: Z filmu w sumie się śmialiśmy. To jest takie romansidło, postaci są podkoloryzowane… Jest w tej historii kilka bardzo pozytywnych rzeczy: kontrakty, trzymanie się zasad, to, że główny bohater tłumaczy tej dziewczynie wszystko od początku. Chociaż nie ma co się oszukiwać, niestety wiele relacji wygląda tak, jak w tym filmie…
Justyna: Często jest tak, że ktoś chce utrzymać kontrolę za wszelką cenę właśnie po to, by leczyć swoje kompleksy.
Jakie są jeszcze inne teksty kultury, w których przedstawiony jest klimat?
Michał: „Sekretarka” z Maggie Gyllenhaal jest jedną z lepszych produkcji. W tamtych czasach w Stanach Zjednoczonych taka odmienność była zakazana, więc bohaterowie nie mogli się ujawnić. Dopiero pod koniec filmu czują się swobodnie i nie ma dla nich tabu. W „Sekretarce” są też pokazane różne fetysze: jest pet play, jest trochę sadyzmu, od początku jedna ze stron próbuje cały czas prowokować drugą, dominującą, do pewnych zachowań. Tu obie osoby są zaburzone. Uległa się samookalecza, a na samym początku filmu jest w szpitalu psychiatrycznym.
Czy to, że osoby w relacjach klimatycznych przedstawiane są w kulturze jako te, które zmagają się z różnymi problemami psychicznymi, nie jest trochę stereotypowe i krzywdzące?
Michał: Klimat przyciąga ludzi zaburzonych. Jest w nim dużo osób z borderline, takich, które nie radzą sobie z życiem, są sfrustrowane, które właśnie będąc osobą dominującą, chcą podnieść swoje poczucie wartości czy rekompensować sobie swoje porażki życiowe. Są tacy, którzy chcą po prostu zaspokoić swoje fantazje seksualne albo nie potrafią stworzyć zdrowego związku. Wydaje im się, że strona uległa zrobi wszystko, co jej się każe.
Justyna: A to nie jest tak, że jeżeli jesteś osobą uległą, czyli taką, która woli wykonywać polecenia niż je wydawać, to będziesz to robić z każdym i zawsze. W idealnym świecie osoby, które spotykają się pierwszy raz, powinny najpierw się trochę poznać. Porozmawiać o swoich granicach, o tym, jak ma wyglądać ich relacja i nie ładować się od razu w sesję [spotkanie osób, które nie są w relacji lub się nie znają, ale chcą wspólnie realizować swoje kinki – przyp. red.]. Po pierwsze, może być to niebezpieczne, po drugie – nie zawsze możesz dostać to, czego potrzebujesz.
Jacy ludzie przychodzą na imprezy klimatyczne?
Justyna: Psychologowie, księgowi, ludzie z korpo, nauczyciele… Imprezy są 18+. Pojawiają się na nich zarówno osoby, które dopiero przekraczają tę granicę wiekową, ale już są świadome tego, co lubią, jak i ludzie z siwymi włosami, ze zmarszczkami. I też świetnie się bawią.
Michał: Kiedy sześć lat temu zaczęliśmy chodzić na pierwsze imprezy fetyszowe na przykład do Voodoo, były grupy stałych bywalców, później dużo osób zaczęło się pojawiać po książce i filmie „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Teraz jest ich mniej. Ludzie, którzy zawsze byli na tych wydarzeniach, przestali chodzić albo pojawiają się bardzo rzadko. Przychodzą nowi, szukający, tacy, którzy po prostu zobaczyli, że jest coś, na czym jeszcze nie byli i są tego ciekawi.
Justyna: Imprezy i spotkania klimatyczne są tak ważne, bo możesz być na nich sobą, wiesz, że dookoła ciebie jest grupa ludzi, która to zrozumie. Nikt nie będzie patrzył, czy latasz na golasa z klatką na przyrodzeniu, czy chodzisz w masce lisa, czy jesteś ubrana w lateks. Więc wracając jeszcze do pytania, które zadałaś na początku: ja bym powiedziała, że BDSM to jest wolność. Wolność bycia kim się chce, brak tabu, nieprzejmowanie się konwenansami.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.