Znaleziono 0 artykułów
20.11.2020

Betty Q: Ratujmy burleskę!

20.11.2020
(Fot. Emilia Lyon)

W listopadzie przypada jubileusz dziesięciolecia burleski w Polsce. Tymczasem w warszawskim kluboteatrze Madame Q, założonym przez Betty Q, najsłynniejszą pionierkę nadwiślańskiej burleski, zamiast muzyki, piór i cekinów – cisza i wygaszone światła. Betty i jej fundacja Home of Burlesque organizują internetową zbiórkę, by „królestwo ciałopozytywności” mogło przetrwać kolejny lockdown.

Gdy docieram do siedziby Madame Q po praskiej stronie Wisły, zastaję Betty u fryzjera naprzeciwko. – Wychowałam się w zakładzie fryzjerskim mojej mamy, więc czuję się w takich miejscach jak w domu– opowiada ze śmiechem, odruchowo głaszcząc swoje ścięte na zapałkę włosy. Gdybyśmy nie były umówione, nie poznałabym jej. Dotąd widywałam ją w wyrafinowanych scenicznych koafiurach i perukach. – Potrzebowałam zmiany w ten ciężki, duszny czas – wyjaśnia. – Poszłam więc obciąć włosy w salonie mojej mamy. Salon nazywa się Stalowe Magnolie. Jako dziewczynka odbierałam tu telefony, parzyłam herbatę klientkom, podawałam farbę do włosów, przysłuchiwałam się rozmowom. Obserwowałam kobiecy mikrokosmos.

(Fot. Maciek Czerski)

Mówi o tym w taki sposób, że wydaje się oczywiste, iż temat kobiecości, siostrzeństwa, czułego dbania o ciało i urodę nie mógł się skończyć w życiu Betty inaczej niż zachwytem nad sztuką burleski. Burleski, która jest radosną celebracją ciała (najczęściej kobiecego) i jego niesformatowanej zmysłowości. Ciała ubranego w pióra, cekiny, teatralne kostiumy i rozebranego – zgodnie z autorskim scenariuszem, choreografią, plastyczną wizją performerki.

Jak kształtowała się scena burleski

Zawsze kochała scenę. 11 lat temu, mając już za sobą spore doświadczenie w teatrze amatorskim i tańcu (uczyła m.in. tańca brzucha), Betty zobaczyła w internecie burleskowy show – i przepadła. Ona, studentka pedagogiki, rzuciła się na burleskę, by z pasją zgłębiać temat. Zaczęła występować, a pierwsze autorskie zajęcia z elementami burleski poprowadziła 22 listopada 2010 r. Był to czas, gdy na pytanie zadane jej na pewnym szwedzkim festiwalu, jak wygląda polska scena burleskowa, mogła uczciwie odpowiedzieć: – Wygląda jak ja.

Od tego czasu środowisko – w dużym stopniu dzięki niej – znacznie się rozrosło. W Warszawie obok Madame Q działa choćby fenomenalny dekadencki Worek Kości Renaty Kuryłowicz ze stałą sceną burleskową. Choć nadal, jak przyznaje Betty, jest to zjawisko niszowe, bytujące na marginesie teatru, miejskiej kultury i tańca. Ma też wiele wspólnego ze świadomością i akceptacją swego ciała, seksualności, zmysłowości i w ogóle ze zgodą na to, że ciała są różne i w tej różnorodności ciekawe, piękne, autentyczne, podniecające. Betty Q w swoim TEDex’owym wystąpieniu (obejrzyjcie koniecznie, to tylko 17 minut, cudownych i mądrych) określa takie podejście jako „różnociałoobecność”. Rzadko spotykane w mediach, masowej kulturze i reklamach, ale na pewno obecne na scenie prawdziwej burleski. Gdy już będzie można, obejrzyjcie występy performerów (obu płci) w stołecznych: Spatifie, VooDoo, Six Seasons, Jack’s Cinema, kinie Luna, wspomnianym Worku Kości czy – oczywiście – Madame Q.

(Fot. Anna Wojtecka)

Betty najpierw założyła pierwszy w Polsce kolektyw performerek burleski Betty Q & Crew, do którego należały oprócz niej Pin Up Candy, Kitty van Purr, Juicy Jane, Coco de Chocolat. Potem zaczęła prowadzić akademię burleski i kształcić kolejne diwy performance’u. Z grupą koleżanek powołała fundację Home of Burlesque, a w 2017 r. razem z Madame Meduse i Panią Misią otworzyły Madame Q. To miejsce łączące scenę, wegański koktajlbar, burleskową akademię (burleska, queerowe zajęcia teatralne, voguing) i warsztaty. W czasie pandemii możliwe są tylko warsztaty i akademia.

– Spełniło się moje marzenie, by żyć ze sceny, ale teraz trudno o tym mówić – stwierdza Betty. – Mam dużą żałobę za życiem burleską na full, ale też małą żałobę, żałóbkę, z której zdałam sobie sprawę parę dni temu: że nie mogę teraz świętować tego jubileuszu tak, jak bym tego pragnęła. Coś zbudowałam i chciałabym, by inni celebrowali to ze mną.

(Fot. Anna Wojtecka)

Warsztaty z haftowania i aktywizmu

Wśród warsztatów oferowanych przez Madame Q są: Ciało Pozytywne, Burlesque for Dummies – dla początkujących żółtodziobów, czy Kraftywizm – haftowanie połączone z aktywizmem, którego uczyły tu już Atakamakata, Weronka Karasek z Rozkwitów, Karolina Więckiewicz z Abortion Embroidery, no i Betty Q we własnej osobie.

Podobne artykułyRenata Kuryłowicz: Burleska wyzwala radośćAnna Sańczuk Siedzimy z Betty Q na pluszowych kanapach, w tle ciemnozielone ściany z obrazkami i plakatami w ozdobnych ramach, wygaszony bar i mała scena. Wpada chłopak Betty z wegańską pizzą, chrupiemy paluszki i gadamy, a ona przez cały czas haftuje waginę tryskającą kwiatami. Śmieje się, że swoje wyszywane prace opatruje hashtagiem #krzywehaftybetty, ale uważa, że ludzie doceniają w nich przekaz, a nie maestrię wykonania:  Cenię sobie możliwość nieperfekcyjności tego narzędzia – mówi. – Tu nie jest tak jak w życiu. Każdy ścieg można cofnąć, nie ma błędu, którego nie da się naprawić. To, czego sama się nauczyłam, przekazuję innym na kraftywistycznych warsztatach. Wydaje mi się, że jestem dużo lepszą nauczycielką niż hafciarką i tancerką. Chociaż jedna z moich wyszywanek znalazła się nawet niedawno na wystawie „Makatka wywrotowa” we wrocławskim Muzeum Etnograficznym.

(Fot. Szymon Rogala)

Wyszywa na materiałach z odzysku, ostatnio na chustkach do nosa wyszukanych w lumpeksach. Takie podejście ma, jej zdaniem, wielką moc wyzwolenia tej techniki z konwenansu i stereotypu robótek ręcznych dla gospodyń domowych. Pewien drag king, który występuje w Madame Q, założył stronę, na której można coś wystawić i zlicytować, a wpłaty idą na zrzutka.pl, gdzie dziewczyny z Home of Burlesque zbierają teraz środki na dalszą działalność. Tam właśnie lądują hafty autorstwa Betty, fotosy burleskowych artystów w zjawiskowych kostiumach czy olejne obrazy. Ostatnio jakaś dziewczyna wrzuciła nawet lot samolotem sportowym nad Warszawą. Wszystko dla ratowania burleski!

Dlaczego trzeba ratować burleskę

– Policzyłyśmy, że jeżeli się teraz zamkniemy, to po lockdownie nie będziemy już mogły się otworzyć – mówi Betty. – Nie mamy w tej chwili takich funduszy, nadszarpnął nas poprzedni przestój.

Madame Q nie dostała wtedy pieniędzy z ministerialnego programu „Kultura w sieci”. Może stworzenie internetowego kompendium kobiet tworzących historię kultury było zbyt śmiałym pomysłem? Do tego, przy rozliczeniu wiosennych onlajnowych pokazów burleski, okazało się, że za „kulturę online” trzeba zapłacić 23 proc. podatku VAT, gdy tymczasem „kultura w lokalu” była obłożona VAT-em ośmioprocentowym. Zdziwieni? Betty też.

(Fot. Szymon Rogala)

Madame Q wciąż może prowadzić akademię i warsztaty, jednak zawsze zajęcia stanowiły jedynie ok. 5 proc. przychodów. To była „misja” i edukacja. Zarabiano na barze i na występach. – Kiedy zamknięto gastronomię, podjęliśmy próbę robienia pokazów, ale 25 proc. publiczności to u nas zaledwie 19 osób, nie miało to żadnego ekonomicznego sensu – stwierdza Betty Q.

Potrzebują dziś przynajmniej 30 tys. zł na zaległe rachunki i podatek w Urzędzie Skarbowym. Próbowały interweniować w sprawie VAT-u przez rzecznika praw obywatelskich i interpelacje poselskie posłanek partii Razem, ale Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Kultury odrzuciły ich zażalenia. Na batalię sądową ich nie stać.

– Na wiosnę nie prosiłyśmy o jałmużnę, jak robimy to teraz – mówi. – Stworzyłyśmy całe studio telewizyjne i co sobotę odbywała się burleska online. Oglądali ludzie z całej Polski, nie tylko z Warszawy. Ale teraz to nie działa. Nie dlatego, że widzowie nie chcą burleski, ale dlatego, że ta zapośredniczona forma jest już dla nich za trudna, wszyscy są tym zmęczeni.

Performance płci dla każdego

Spektakl burleski na żywo, w kontakcie, to wymiana energii z publicznością. Widzowie krzyczą, biją brawo, komentują. Performerki i performerzy prowokują, reagują, uwodzą, kpią, śmieją się z siebie i stereotypów, prowadzą dialog z odbiorcami. To trochę impreza, a trochę show. Bezpośrednia, bezpretensjonalna forma rozrywki, w której ciało jest odsłaniane publicznie, a jednocześnie w sposób niezwykle intymny.

Co ważne, w Madame Q występują dziewczyny, faceci i osoby niebinarne.  Nie używam dziś terminu boyleska, bo jest bardzo nierównościowy – tłumaczy Betty. – Skoro kobiety robiąc burleskę, robią „burleskę”, a mężczyźni robiący burleskę robią „boyleskę”, to co robią osoby niebinarne robiąc burleskę? To jest performance płci, przede wszystkim. Na naszej malutkiej scenie występują różne osoby, np. takie, które zajmują się dragiem, i ja bym nie chciała ich wykluczać.

Cały smak polega na tym, że można mieć lody truskawkowe i te o smaku piwa, zauważam. – I u nas tak właśnie jest – cieszy się. – W każdym show występują zawsze dwie osoby: jedna bardziej klasyczna, a druga bardziej zanurzona we współczesnych trendach.

(Fot. Szymon Rogala)

Betty specjalizuje się w burlesce raczej teatralnej, narracyjnej, opowiadającej historie zabawne, czasem zaskakująco mroczne, ale lubi też klasyczny glamour Złotego Wieku burleski lat 50. – Niektórzy mówią, że to spektakle o niczym: te kieliszeczki z szampanem i śliczne pin-up girls. Ale dla mnie to wciąż jest polityczne! To jest o władzy i o kontrolowaniu spojrzenia. To ja wybieram, w co się ubieram i jak się rozbieram. Jest to szalenie subwersywne i kontynuuje myśl feministyczną w podejściu do ciała.

Goła baba ma głos

Jak podsumować 10 lat podróży z burleską? Betty – filigranowa, lecz krągła kobieta – od początku miała poczucie, że to jest o akceptowaniu siebie, swojej kobiecości, swojego ciała, o byciu w ciele. Ale interesował ją też inny wymiar: to, że możesz być ultrakobieca i jednocześnie mieć coś do powiedzenia światu. Możesz mieć szpilki i manikiur, a jednocześnie być szalenie wyzwolona, wiedzieć, czego chcesz.

– Odium urody, dbania o siebie, „próżności” sklejonej z kobiecością wiąże się z tym, że odbiera się często kobietom sprawczość i mądrość – mówi. – Spotykałam się z tym wielokrotnie, jak każda z nas. I chyba dopiero z pięć lat temu miałam przełom, przy okazji festiwalu, który przygotowywałam w Kinie Iluzjon. Tam zrozumiałam, że jednak potrafię prowadzić dużą imprezę i mówić do ludzi. Mogę być „gołą babą”, która gada. Nie tylko tą, którą się ogląda, ale też tą, której się słucha. Robiąc burleskę, możesz być i piękna, i mądra. I zabawna. Rozbierając się, możesz mieć władzę.

Betty Q podczas TED x Warsaw

Przed pandemią Betty prowadziła mnóstwo imprez. A przecież, jak zauważa, w środowisku konferansjerskim jest bardzo mało kobiet i to stanowi wielką trudność do przeskoczenia, bo jak nie widzisz podobnych osób, wtedy trudniej samej taką się stać: – Burleska jest indywidualną formą performance’u – tłumaczy. – Sama się do niego przygotowujesz, tworzysz scenariusz, ruch, kostium. I wtedy skupiasz się na sobie. To wejście w siebie daje też cenną refleksję: Jaka jestem? Jaka chcę być? Jaką pragnę być dla innych, a jak oni mnie odbierają? To jest namysł nad tym, jaka jestem naprawdę, albo też, co chcę zmienić, żeby móc być sobą. Dzięki temu rozwijasz się, nabierasz pewności siebie.

Zajęcia z burleski (Fot. Marina Baibarz)

Czego uczy burleska

Dlaczego jeszcze warto zawalczyć o przetrwanie swobodnej, filuternej burleski w pruderyjnej Polsce? Betty zauważa, że coraz częściej na jej zajęcia przychodzą też dojrzałe i starsze kobiety. – Czasem naprawczo – mówi. – Dostały w życiu taką narrację o ciele i o sobie, która w pewnym momencie przestaje działać i one chcą coś z tym zrobić, naprawić relację z ciałem. Pojawiają się też młodziutkie dziewczyny. One z kolei dostają tutaj program, że mogą być, kim chcą.

Zajęcia z burleski (Fot. Karolina Jackowska)

Jak napisała pewna uczestniczka warsztatów: „Tutaj zrozumiałam, że nie muszę dopasowywać się do ludzi i do miejsc, tylko muszę znaleźć miejsca i ludzi, którzy będą do mnie pasować”. Także tu, w szkole burleski, można zdobyć doświadczenie, w jaki sposób funkcjonują ze swoimi ciałami osoby w różnym wieku. Na zajęciach z tassels (ozdobne nakładki na sutki używane w burlesce) w pewnym momencie wszystkie dziewczyny stają przed lustrem z nagimi piersiami. – Mówię wtedy do nich, żebyśmy wszystkie poobczajały wzajemnie swoje cycki, pogapiły się – opowiada Betty. – Nie mamy takich okazji często. Nie jesteśmy krajem skandynawskim, gdzie kobiety myją się na basenie nago i chodzą do sauny bez ubrania. A tu widać różne ciała, kobiety po pięćdziesiątce i siedemnastolatki, duże i małe. Patrzą na swoje cycki i widzą, że to jest fajne. Są grube, chude, niektóre mają krzywe cycki, inne – blizny po operacji. Ja też pokazuję, że jedną pierś mam większą, a sutek podłużny. I wiesz, co widzę wtedy na ich twarzach? Ulgę.

Okazuje się, że nawet eksbaletnica, która teraz występuje z burleską i którą wszyscy mają za perfekcyjną, też ma problemy z ciałem, uwiera ją sztywny kanon piękna. Dlatego nie można mówić, że ciałopozytywność jest tylko dla grubych i niskich. Ciałopozytywność jest dla wszystkich. Tak jak burleska.

*

Zrzutka: https://zrzutka.pl/ppt4j7

Licytacje: https://www.facebook.com/groups/294954061635079/

Anna Sańczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Betty Q: Ratujmy burleskę!
Proszę czekać..
Zamknij