Moje córki mogą robić, co chcą. Nie powinny oglądać innych kobiet wyłącznie na wybiegach, ale przede wszystkim na fotelach prezesek – mówi najpotężniejsza kobieta show-biznesu, która świętuje dziś 41. urodziny.
Beyoncé rzadko udziela wywiadów. Woli, żeby wszystkie informacje o jej życiu pochodziły bezpośrednio od niej. Gdy w 2018 roku Anna Wintour zaprosiła gwiazdę na okładkę September Issue, powstał spisany przez dziennikarkę esej okraszony sesją autorstwa namaszczonego przez wokalistkę Tylera Mitchella, pierwszego Afroamerykanina z okładką „Vogue’a” na koncie. Na zdjęciach Bey pokazała się bez makijażu, a w tekście żadne słowo nie było przypadkowe. Bohaterka ujawniła, że pod koniec ciąży z bliźniętami – Rumi i Sirem – ważyła prawie sto kilogramów. Zdradziła, że musiała się poddać cesarskiemu cięciu, bo poród naturalny wiązałby się ze zbyt dużym zagrożeniem dla zdrowia. Przyznała, że w pierwszych tygodniach po przyjściu na świat dzieci dochodziła do siebie. Wykorzystała też okazję, żeby afirmować kobiety, a zwłaszcza czarne kobiety. Na początek swoje przodkinie, po których odziedziczyła siłę. – Pochodzę od właściciela niewolników, który zakochał się w niewolnicy – przyznała. – W historii mojej rodziny mnóstwo było złych związków – braku zaufania, zdrad, przemocy – dodawała. Matka Beyoncé, Tina Knowles, też rozwiodła się z jej ojcem, Mathew, który nie słynie z łagodności. Artystka podziękowała też tym, które przetarły jej szlaki w muzyce – Josephine Baker, Ninie Simone, Earthcie Kitt, Arecie Franklin, Tinie Turner, Dianie Ross, Whitney Houston. I wyraziła nadzieję na jeszcze lepszą przyszłość dla dziewczynek. – Moje córki mogą robić, co chcą. Nie powinny oglądać innych kobiet wyłącznie na wybiegach, ale ale przede wszystkim na fotelach prezesek – to da im siłę do rozwoju – dodawała, puentując, że jej droga do samoakceptacji była wyboista, ale teraz czuje się „piękniejsza, bardziej seksowna i silniejsza” niż wtedy, gdy miała 20 lat.
Ona ma siłę
Chyba żadne słowo nie powtarza się w wypowiedziach Beyoncé tak często jak „siła”. Ale gwiazda nie musi nawet o swojej mocy mówić. Każdy jej film, koncert i teledysk to pokaz siły. Gdy fani pod sceną nie mają już energii, by się poruszyć, ona wciąż na przemian tańczy, skacze i śpiewa. Ten aerobik superbohaterki jest precyzyjnie wyreżyserowany. Bezbłędny jak zdjęcia gwiazdy na Instagramie, gdzie pokazuje się w coraz to nowych stylizacjach. Ale nie wystarczy jej nigdy jeden kadr. Każdy post to sesja jak z „Vogue’a”.
Nie ma drugiej takiej artystki. Może tylko Taylor Swift. Nie dziwi więc, że gwiazdy za sobą nie przepadają. Ostatnio się mówi, że występ Swift podczas tegorocznego rozdania nagród Billboard Music był zbyt daleko posuniętą inspiracją. Do złudzenia przypominał bowiem Beychellę, czyli koncert Bey podczas ubiegłorocznej Coachelli. W kategorii pokazów siły: najpotężniejszy
O przygotowaniach do legendarnego już występu opowiada film dokumentalny „Homecoming”, który miał premierę na Netfliksie 17 kwietnia 2019 roku, równocześnie z debiutem albumu „Homecoming: The Live Album”. – Zostałam weganką, odstawiłam kawę i alkohol – opowiadała Beyoncé o swoim poświęceniu. Opłaciło się. Stała się pierwszą czarną kobietą, która została headlinerką tak prestiżowego festiwalu muzycznego. Przejdzie do historii jako ta, która wykonała „czarny hymn”, czyli „Lift Every Voice and Sing” z tekstem poety Jamesa Weldona Johnsona z 1900 roku, przed stutysięczną widownią. Opowiedziała przejmującą historię Afroamerykanów zgromadzonym pod sceną znudzonym hipsterom i it-girls z Instagrama.
Wszystko zostaje w rodzinie
Jak sama mówi, myśli obrazami. Każdy dźwięk od razu przywołuje wspomnienie albo inspirację. Jej talent muzyczny ujawniony już we wczesnym dzieciństwie nie ogranicza się więc do głosu, który specjaliści określają jako mezzosopran. Niemal od zawsze Beyoncé myślała o muzyce jako o wypadkowej dźwięków, obrazu i emocji. W rodzinnym Teksasie w wieku siedmiu lat dziewczynka (nazwana Beyoncé, by upamiętnić nazwisko panieńskie matki – Beyincé) śpiewała już w chórze kościelnym. Niedługo potem swoim wykonaniem „Imagine” wygrała w szkole konkurs wokalny. Zwyciężyła jeszcze w 29 innych konkursach talentów. Miała dziesięć lat, gdy razem z Kelly Rowland, LaTavią Roberson i dwoma innymi dziewczynkami stworzyła Girl’s Tyme. Potem w grupie pojawiła się Michelle Williams. Do 2006 roku występowały już we trójkę jako Destiny’s Child. Po rozpadzie zespołu w 2006 roku Beyoncé przez dwa lata walczyła z depresją. Nie miała pomysłu, co dalej, czuła się samotna, ale wiedziała, że nie może porzucić muzyki. Dzięki mamie poszukała pomocy.
Mama to dobry duch Beyoncé. Także ze względu na nią czwórka to ulubiona cyfra gwiazdy. Tina urodziła się bowiem 4 stycznia. Sama Beyoncé przyszła na świat 4 września, ukochany Jay-Z – 4 grudnia. Ślub wzięli więc oczywiście 4 kwietnia 2008 roku. Ale ich miłość była częścią muzycznego spektaklu od dnia, w którym się poznali. Był rok 2000, ona miała 18 lat, on prawie 30. Wsiedli przypadkiem do tego samego samolotu, lecącego na MTV Spring Break Festival w Cancún. Po latach on napisał o tym piosenkę zatytułowaną od numeru lotu „713”. Już dwa lata później współpracowali przy jego albumie „The Blueprint 2: The Gift & The Curse”, a poprzez teledysk „’03 Bonnie & Clyde” potwierdzili, że są parą. Chwilę później on objął pieczę nad jej solową karierą i pomógł jej wypuścić pierwszy singiel „Crazy in Love”. Od tego czasu rozwijają się wspólnie i równolegle. Ich ścieżki często się przecinają – ona śpiewa u niego, on rapuje u niej. Na ostatniej wspólnej trasie koncertowej The Carters „On The Run II” zarobili ponad 250 mln dolarów. W międzyczasie plotkowało się o niewierności Jaya-Z. Beyoncé nie byłaby pierwszą kobietą w swojej rodzinie wybaczającą zdradę. Pięć lat temu podczas gali MET siostra gwiazdy Solange pobiła wiarołomnego szwagra w windzie. Ale wygląda na to, że Bey wybaczyła. Są w końcu jeszcze lepszymi partnerami w biznesie niż w życiu prywatnym.
Million dollar baby
Dziś napis na ich wspólnej scenie głosi „This is Real Love”. „Becky with the Good Hair” już im nie zagrozi. Równie silnie co trójka dzieci łączy ich przecież liczona w setkach milionów dolarów fortuna (ona ma 350 mln dolarów, on – 810). Majątek rodzinny może się jeszcze tylko powiększać. Zwłaszcza że siedmioletnia Blue Ivy już robi karierę. Zaśpiewała i wystąpiła w teledysku do „Spirit” z płyty „Gift” wydanej przy okazji premiery „Króla Lwa”. Po raz pierwszy jej głos, jeszcze w formie płaczu, można było jednak usłyszeć już kilka dni po narodzinach, w utworze „Glory” Jaya-Z. Tym samym jego córka stała się najmłodszą „wokalistką” notowaną na liście przebojów Billboardu. Zapewne w ślady pierworodnej pójdą też Rumi i Sir. Oni rekordzistami zostali jeszcze przed narodzinami. Zdjęcie w ciąży, które ich mama opublikowała na Instagramie w lutym 2017 roku, zdobyło największą do tamtej pory liczbę lajków. 13 czerwca równie popularne stało się podobne zdjęcie – też zrobione w otoczeniu kwiatów, z półnagą Beyoncé upozowaną na Maryję – z miesięcznymi już dziećmi. „Spontaniczne” zdjęcia z tortem urodzinowym wręczanym Bey przez Jaya już lubi 3 mln obserwatorów. Krótkie szorty, wielkie kolczyki, afro – jak zwykle u Beyoncé – nic tu nie jest przypadkowe.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.