Trwające aż do jesieni La Biennale di Venezia to wydarzenie na miarę karnawału. Święto sztuki rozlewa się na całe miasto niczym acqua alta. Odwiedziliśmy park Giardini, Arsenał i okoliczne galerie, by wyłonić najciekawsze prezentacje tegorocznej, 58. edycji weneckiego Biennale..
Obyś żył w ciekawych czasach – głosi chińskie przysłowie, które kurator Ralph Rugoff obrał za temat tegorocznej edycji Biennale w Wenecji. Choć słowa te brzmią jak życzenia szczęścia, tak naprawdę są klątwą ściągającą niepokoje i wstrząsy. To właśnie burzliwych czasów, w których żyjemy, dotyczy główna wystawa zorganizowana w Pawilonie Centralnym oraz Arsenale. „May You Live in Interesting Times” obejmuje dzieła podejmujące problematykę niepewności dzisiejszej egzystencji. Artyści biorą pod lupę kryzys, społeczną nieufność, bigoterię, populizm, fake newsy i alternatywne prawdy. Jak pisze Rugoff: „Sztuka nie powstrzyma wzrostu nastrojów nacjonalistycznych i autorytarnych tendencji w różnych stronach świata ani nie naprawi tragicznego losu globalnych uchodźców. Jednak pośrednio może udzielić wskazówek na temat tego, jak żyć i myśleć w ciekawych czasach”.
Wystawa główna nadaje ton prezentacjom odbywającym się w rozsianych w parku Giardini pawilonach narodowych. Nie można ominąć pawilonu polskiego, którego wnętrze wypełnia cielsko przenicowanego samolotu pasażerskiego. „Lot” – rzeźba Romana Stańczaka – to ekskluzywny jet, który przecięto i odwrócono na lewą stronę, by uwidocznić elementy kokpitu i pokładu. Skrzydła wraz z poszyciem samolotu zostały zaś zwinięte do wnętrza rzeźby. Ta monumentalna realizacja powstała wskutek niszczenia. Kreacja przez destrukcję charakteryzuje nie tylko sztukę Stańczaka, lecz także – jak twierdzi kurator Łukasz Ronduda – dzieje Polski w ogóle. Pomysł na „Lot” zrodził się w wyobraźni artysty już w dobie transformacyjnych lat 90. Od tamtego czasu projekt obrósł w nowe konteksty i znaczenia, przeobrażając prywatny samolot w symbol nie tyle nowoczesności i luksusu, ile podzielonego społeczeństwa, naznaczonego rozwarstwieniem i nierównościami.
W feerii artystycznych przedsięwzięć eksponowanych na Biennale szczególną uwagę przykuwają te najbardziej spektakularne. Oprócz polskiego kolosa warto zobaczyć operowy performance „Sun & Sea (Marina)” w nagrodzonym Złotym Lwem pawilonie litewskim. Lina Lapelytė, Vaiva Grainytė i Rugilė Barzdžiukaitė wykreowały w nim sztuczną plażę, na której wylegują się wczasowicze w barwnych strojach kąpielowych. Widzowie przyglądają się z góry pejzażowi z piasku. Przy akompaniamencie szumu fal i wiatru śpiewacy-urlopowicze toczą trywialne rozmowy o opaleniźnie i planach na przyszłość. Z czasem w nastrój wakacyjnego letargu wkradają się dojmujący marazm, uczucie zobojętnienia i rezygnacji. Rekreacja zmienia się w gehennę zmartwień, a plażowy mikroświat w globalną katastrofę klimatyczną.
Po wielce zasłużonym sukcesie Anne Imhof (laureatki Złotego Lwa w 2017 roku) opiekę nad pawilonem niemieckim znów powierzono artystce – Nataschy Sadr Haghighian. Pochodząca z Iranu niemiecka rzeźbiarka skrywa twarz za maską-skamieliną, tworząc alter ego: Nataschę Süder Happelmann (nazwisko powstałe wskutek wielu biurokratycznych błędów). Milczy. Jej myśli wypowiada kto inny. W pawilonie Germania artystka zbudowała rusztowanie z małymi głośnikami. Wydobywają się z nich gwizdy. To sygnały, którymi uchodźcy ostrzegają się przed niebezpieczeństwem. Natomiast w drugiej sali wzniosła betonową tamę, która oddziela widzów od dźwiękowej instalacji. Nie jest jednak szczelna. Z wąskiej bruzdy wciąż wycieka woda, a odgłosy z niewidzialnego obozu dla imigrantów dobiegają do nas niesione echem.
Podejmująca temat uchodźców instalacja Niemki koresponduje z pracą Christopha Büchela – symbolem tragedii migracji przez Morze Śródziemne. Szwajcar ustawił przy Arsenale wrak wyłowionego u brzegu Sycylii kutra, na pokładzie którego cztery lata temu zginęło blisko 700 osób, chcących przedostać się do Europy. Obiekt ten – jak stwierdził Paolo Baratta, dyrektor generalny Biennale – „skłania jedynie do wielkiej ciszy i refleksji”.
Intrygujący – bo nie wizualny, lecz akustyczny – projekt zaproponował na potrzeby weneckiego Biennale reprezentant Nowej Zelandii, Dane Mitchell. Artysta uległ fascynacji tym, co już nie istnieje, przepadło lub osunęło się w niepamięć. Zebrał więc nieużywane słowa, wymarłe gatunki, zniszczone dzieła sztuki, opuszczone miasta i spisał je na ponad 300 listach. Nazwy tych ulotnych zjawisk można usłyszeć z głośników na sztucznych drzewach ulokowanych w kilku miejscach w Wenecji. Pracą „Post Hoc” (łac. „po tym”) Mitchell udowadnia, że świadomi tego, iż nic nie trwa wiecznie, szybko przyzwyczajamy się do straty i szukamy zamienników.
Ci, którzy pragną złapać oddech po narodowych prezentacjach w Giardini, powinni wziąć udział w wydarzeniach towarzyszących Biennale. Wśród nich należy wyróżnić trzy wystawy tuzów historii sztuki XX wieku. Mieszcząca się w sercu miasta galeria Ca’ Pesaro otwiera właśnie dużą retrospektywę Arshile’a Gorky’ego – jednego z protoplastów abstrakcyjnego ekspresjonizmu, idola Jacksona Pollocka i Marka Rothko. Nieopodal zaś, w Palazzo Corner della Regina, Fondazione Prada zorganizowała pokaz twórczości zmarłego przed dwoma laty eksponenta sztuki biednej – Jannisa Kounellisa. Ekspozycja to szczególna, ponieważ opiekę kuratorską nad nią objął główny teoretyk Arte Povery, Germano Celant. Z kolei nazwisko Jamesa Lee Byarsa nie jest obce weneckiej publiczności. Sztukę Amerykanina podziwiano na Biennale w 2017 roku, kiedy to jego 20-metrowa wieża pokryta złotem stanęła tuż przy Canale Grande. Tym razem, za sprawą belgijskiej Vanhaerents Art Collection, enigmatyczna postać konceptualisty, performera i ezoteryka zostanie przypomniana na prezentacji „The Death of James Lee Byars” w kościele Santa Maria della Visitazione.
Pawilon Polonia to niejedyny polski akcent w ramach tegorocznego Biennale di Venezia. Fundacja Rodziny Staraków sprowadziła do Wenecji dzieła 13 młodych artystów i zaprezentowała je na wystawie „Force Field. Emerging Polish Artists”. Zobaczymy na niej realizacje m.in. Kornela Janczego, Magdaleny Łazarczyk i Cyryla Polaczka. – Zdają się akceptować fakt, że sztuka nie ma twardych narzędzi pozwalających zażegnywać polityczne, społeczne czy ekologiczne kryzysy, których są zarówno świadkami, jak i uczestnikami – mówi kuratorka Anna Muszyńska.Ekspozycja ta wdaje się więc w ciekawy dialog z głównym tematem, nadanym przez Rugoffa.
Biennale w Wenecji pozwala zapoznać się ze współczesną praktyką artystyczną pochodzącą z najdalszych nawet zakątków świata. W tym roku po raz pierwszy zobaczymy reprezentantów Ghany, Pakistanu, Madagaskaru i Malezji. W ogrodach sztuki nad laguną można też na nowo odkryć twórczość sław, m.in.: Martina Puryeara, Cathy Wilkes, Cypriena Gaillarda, Józefa Robakowskiego, Luca Tuymansa, Jörga Immendorffa czy Teresy Margolles. La Biennale di Venezia to wydarzenie na miarę karnawału: 197 dni, 90 narodowych reprezentacji, 21 imprez towarzyszących. Kolejne takie święto sztuki dopiero za dwa lata.
58. Międzynarodowa Wystawa Sztuki – La Biennale di Venezia potrwa od 11 maja do 24 listopada 2019 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.