Prosty patent XVIII-wiecznego szewca, rozwijany przez kolejne pokolenia rodziny Birkenstocków, przerodził się w jeden z najpopularniejszych butów naszych czasów. Ortopedyczne klapki pokochała popkultura, projektanci mody i rzesze użytkowników. Przyglądamy się historii marki.
Szewska tradycja rodziny Birkenstocków sięga końca XVIII w. To datowanie z ksiąg kościelnych małej niemieckiej wioski Langen-Bergheim, w których w 1774 r. zapisano, że Johann Adam Birkenstock jest wasalem i trudni się wyrobem butów. Rzemieślniczy talent przechodził z pokolenia na pokolenia, aż 120 lat później potomek Johanna, Konrad Birkenstock, zaprojektował wygodną wyprofilowaną wkładkę. To była mała rewolucja, bo prosty patent na wygodę sprawił, że buty odniosły rynkowy sukces. Birkenstock otworzył sklepy we Frankfurcie. Nazwisko stało się rozpoznawalnym znakiem firmowym.
Zdrowe i sławne
Na początku XX w. do rodzinnego biznesu wkroczył syn Konrada Karol. To on wprowadził fabryczną produkcję, która pozwoliła sandały z trójwarstwową podeszwą z korka, juty i miękkiego zamszu wytwarzać na dużą skalę. Buty były cenione, przydawały się nawet w rehabilitacji rannych w wojnach światowych.
W latach 60. Karol Birkenstock wymyślił elastyczną wkładkę, która zrobiła karierę wśród gimnastyczek. Wszyscy wiedzieli, że sandały są funkcjonalne, zdrowe i rozpoznawalne, ale pod względem estetycznym nikt ich nie traktował poważnie. Ich surowa estetyka, zwłaszcza szeroka, płaska podeszwa była na przeciwnym biegunie niż ówczesna moda. Ta wymagała, by buty wizualnie odciążały sylwetkę, a więc miały zwężane noski i chociaż minimalny obcas.
Piękno jest względne
Przełom przyniosła dopiero kolejna dekada. Lata 70. to estetyka dzieci kwiatów, buty, w kontrze do mieszczańskich przyzwyczajeń, miały być masywne i ciężkie. Karierę robiły sznurkowane platformy i drewniane chodaki. Korkowa podeszwa Birkenstocków nikogo już nie drażniła. A brak ozdobników i bezkompromisowy okazał się sexy.
Niemieckie sandały przebiły się do Stanów i szybko upowszechniły w modzie męskiej. Stały się symbolem nowego stylu życia – swobodnego i blisko natury. Birkenstocki nosili hipisi i przedstawiciele młodych wolnościowych środowisk w Los Angeles.
Mocniejszy trend na ortopedyczne sandały powrócił w latach 90., ale prawdziwy renesans sandały przeżywają od 2012 r., kiedy ówczesna dyrektor kreatywna Céline Phoebe Philo pokazała klasyczne sandały w kolekcji na wiosnę-lato 2013. Zreinterpretowany model Arizona wciąż był płaski i szeroki, lśnił szlachetną czarną skórą, a podeszwy obszyto miękkim futrem. Wydawały się niewiarygodnie przyjemne.
W noszeniu i dla oka. Po karierze basenowych klapek, która wydarzyła się rok wcześniej, „brzydkie buty”, bo tak zostały nazwane, nie wywołują żadnych pytań. Arizony w klasycznej wersji z klamerkami podbijają ulice, dlatego że są wygodne, a wybrednych fashionistów zaskakują całym spektrum modowych wcieleń. Takie marki, jak Valentino, Rick Owens czy Proenza Schouler zinterpretowały klasyczny model, a krytycy mody rozpisali się o sportowym trendzie na wybiegach.
Moda niesie wartości
Ale Birkenstocki są zbyt złożoną koncepcją, by zamknąć je w sztywnej kategorii „modny produkt” ostatnich lat. To przykład mody, która jest utylitarna do granic możliwości, a jednocześnie wyraża określony stosunek do świata.
Po pierwsze – jest ekologiczna. Producenci wierni minimalistycznej filozofii marki podkreślają, że korek do produkcji butów pochodzi z nadwyżek produkcyjnych korka winiarskiego. W 2018 r. PETA uhonorowała markę ważną nagrodą dla firmy przyjaznej zwierzętom.
Po drugie, wspiera akceptację ciała, w najszerszym tego hasła znaczeniu. W 2019 r. Birkenstocki pojawiły się na gali rozdania Oscarów. Znana z bezpośredniego stylu i naturalnego piękna Frances McDormand odebrała statuetkę ubrana w amarantową suknię od Valentino i limonkowe żółte klapki z klamerkami. Miała minimalny makijaż i niepomalowane lakierem, choć doskonale wypielęgnowane, paznokcie. Media doceniły świeżą energię i autentyzm aktorki, a Birkenstocki stały się ważnym atrybutem jej dojrzałego stylu.
Rok później, gdy branża odzieżowa przeżywa kryzys, niemieckie sandały radzą sobie znakomicie. W 2020 r. marka znów odnotowuje zwiększenie sprzedaży klasycznego modelu Arizona. Analitycy rynku mają proste wyjaśnienie – to wzrost popytu na odzież domową i sportową, ale ich opinia pomija ważny fakt: niesłabnące wyniki sprzedaży to dowód na to, że dobrze zaprojektowany, jakościowy produkt obroni się sam. Bez natrętnego marketingu czy naciąganej opowieści wymyślonej przez agencję reklamową.
Jak w Bauhausie – forma podąża za treścią, a szczera estetyka wygrywa, ponieważ reprezentuje sobą coś więcej niż trend.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.