Odkrycie twórczości krakowskiej artystki można porównać do zachwytu Hilmą af Klint, Emmą Kunz czy Georgianą Houghton. Janina Kraupe żyła w nieustannym poszukiwaniu sensu istnienia, malarskiej ekspresji stanu jedności i koegzystencji z wszechświatem.
Przez całe życie Janina Kraupe (urodzona w 1921 roku) zgłębiała wiedzę ezoteryczną, fascynowała się muzyką, alchemią, medytacją, duchowością, religią. Jej zainteresowania wpisywały się w prowadzoną w powojennej komunistycznej Polsce przez nią i innych artystów walkę o wolność jednostki. Od 1942 roku Kraupe była zaangażowana w konspiracyjny teatr Tadeusza Kantora, a zaraz po wojnie w nieformalną Grupę Młodych Plastyków, do której należeli m.in.: Maria Jarema, Jadwiga Maziarska, Erna Rosenstein, Tadeusz Brzozowski, Jerzy Nowosielski, Jonasz Stern. Intensywnie uczestniczyła w awangardowym życiu artystycznym, dużo podróżowała, przyjaźniła się z Constantem, głównym teoretykiem międzynarodowej grupy Cobra powstałej w 1948 roku. Współtworzyła Grupę Krakowską, w której pozostała do końca swojego życia, do 2016 roku.
Dla lepszego zrozumienia twórczości Kraupe warto sięgnąć do inspirujących artystkę transcendentalizmu i teozofii oraz takich postaci jak Rudolf Steiner, austriacki badacz spuścizny Goethego, Bô Yin Râ czy założyciele Towarzystwa Teozoficznego z Heleną Bławatską na czele.
Żyła w nieustannym poszukiwaniu sensu istnienia, malarskiej ekspresji stanu jedności i koegzystencji z wszechświatem. Z manifestu z 1976 roku dowiadujemy się, że jej obrazy stanowią próbę ukazania „tego, co zmienne, nieuchwytne, rozgrywające się na różnych planach i istniejące w różnych czasach”. W procesie twórczym wykorzystywała techniki medytacyjne oraz zapis automatyczny i półautomatyczny ulotnych wrażeń, a jej koncepcje ewolucji w malowanych wizjach wynikały z osobistych doświadczeń.
Kraupe oprowadza nas po swoim ezoterycznym świecie. Jej twórczość daje wytchnienie, a także nabiera nowego znaczenia w czasach silnych napięć i fundamentalnych przemian. W 1955 roku pewnej nocy artystka zbudziła się i zupełnie nieświadomie, niczym automat, wykonała 18 ponumerowanych rysunków, które w sposób wyjątkowy poruszają temat ewolucji. Bogata w symbole seria układa się w historię procesu przemiany ducha w materię, powstawania życia z wyraźnie zaznaczoną dwoistością: górą i dołem, świetlistą bielą i nieskończoną ciemnością, które artystka zawiesiła w przestrzeni pełnej barwnych i dynamicznych przekształceń. Powstały w ten sposób cykl „Metamorfozy” opracowywała kilkukrotnie. W rozmowie z Piotrem Cegielskim w 2008 roku wspominała: – Pierwszy raz w 1955 roku w formie graficznej, choć właściwie można powiedzieć, że były to – na początek – czarno-białe monotypie. Następnie był to cykl linorytów (1963) oraz obrazów, który nazwałam „Transmutacje” (1984). Ostatni raz opracowałam ten cykl w 1997 roku pod tytułem „Księga Przemian”. Tak więc towarzyszył mi przez wiele lat. Są tam symbole bardzo osobiste, ale można łatwo je odnieść do cyklu ewolucyjnego, co trzeba wiązać z moim zetknięciem się z nauką Steinera, antropozofią.
Siedem lat temu profesor Henryk Skolimowski powiedział, że „nie osiągamy skończonych szczytów, za to są wciąż nowe horyzonty”, co stało się dla mnie pewnym punktem zwrotnym w poszukiwaniu pierwiastka duchowego w sztuce. Za sprawą odkrycia metafizycznych podróży Janiny Kraupe i przy wsparciu Katarzyny Jankowiak-Gumnej wciąż wierzę, że polska sztuka współczesna to coś zdecydowanie więcej niż tylko finansowa i estetyczna epidemia kultury. W perspektywie Kraupe nie ma słowa o upadku, lecz nieustannym i odwiecznym cyklu stwarzania, przenikania się duchowości i materii, co w świecie sztuki jest niezaprzeczalnym fenomenem, porównywalnym do odkryć twórczości Hilmy af Klint, Emmy Kunz czy Georgiany Houghton. To twórczość świadoma, wymagająca, ale ani trochę hermetyczna.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.