Po co zdradzać się, prowadzić podwójne życie, skoro możemy spróbować uczciwie uzgodnić z partnerem lub partnerką, czy dopuszczamy możliwość flirtu lub przygód miłosnych poza związkiem? – zastanawia się mieszkający od wielu lat w Czechach polski reżyser Tomasz Wiński. Jego debiutancki film „Borders of Love” otrzymał prestiżową nagrodę międzynarodowego stowarzyszenia krytyków filmowych FIPRESCI podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach.
„Borders of Love” opowiada historię Petra i Hany, młodej czeskiej pary, która decyduje się na otwarcie swojego wieloletniego związku. I będą musieli odpowiedzieć sobie na kilka pytań dotyczących ich relacji. Do jakiego stopnia mogą być ze sobą szczerzy? Jak powinni komunikować potrzeby, które mogą być raniące dla drugiej osoby? Czy wolna miłość jest w ogóle możliwa?
Polski reżyser Tomasz Wiński nie ukrywa, że myślał o tych pytaniach od dawna: – Od wielu lat leczę się z marzenia o związku idealnym. Dopiero terapia par pomogła mi uświadomić, że żyję w projekcji na temat miłości, przez co nie potrafiłem dostrzec prawdziwych potrzeb swoich i mojej partnerki – przyznaje.
Wolna czeska miłość
Ten film nie jest autobiografią, ale część historii reżyser oparł na doświadczeniach własnych i przyjaciół. Scenariusz od początku pisał ze znaną czeską aktorką i modelką Haną Vagnerovą, która zagrała jedną z dwóch głównych ról. Gdy zaczęli pracę nad filmem, siedem lat temu, poliamoria była w Czechach tematem niemal nieobecnym. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Czesi otworzyli się na związki niemonogamiczne. Wiele osób publicznych otwarcie opowiedziało o życiu w trójkątach lub o próbach stworzenia otwartego modelu relacji.
Wiński rozumie motywacje ludzi, którzy mają dość monogamii, ale „Borders of Love” nie jest naiwną reklamą wolnej miłości: – Po co zdradzać się, prowadzić podwójne życie, skoro możemy spróbować uczciwie uzgodnić z partnerem lub partnerką, czy dopuszczamy możliwość flirtu lub przygód miłosnych poza związkiem? Nie chcę przez to powiedzieć, że wszyscy będą umieli dzielić się ukochaną osobą z innymi. Sam nie mam siły, żeby wytrwać w takiej relacji i nie rozpaść się na kawałki.
Co oznacza otwartość w związku
Ważnym tematem filmu są wypierane emocje, niemożność wyrażenia czegoś, co w nas głęboko tkwi, niezdolność do zakończenia toksycznego związku. – Wychowałem się w patriarchalnym domu. Ojciec i dziadek byli podręcznikowymi macho. Mama musiała się im podporządkować. Cena, jaką wszyscy zapłacili za trwanie w swoich rolach, była druzgocąca. Może dlatego teraz mam potrzebę, żeby pokazać, jak niszczące jest rezygnowanie ze swoich potrzeb i uczuć.
Filmowi Petr i Hana wydają się być dalecy od pokolenia naszych dziadków i rodziców. Są młodą zamożną, bezdzietną parą. Sprawiają wrażenie szczerych wobec siebie, ale mimo deklarowanej otwartości, czujemy, że tym, co ściąga ich w dół, jest gra niedopowiedzeń. Propozycja otwarcia związku okazuje się do pewnego stopnia działaniem zastępczym, rozpaczliwą próbą zwrócenia na siebie uwagi.
Wiński nie ma wątpliwości, że ze względu na odważny temat nie byłby w stanie nakręcić swojego filmu w Polsce. Nie miał szczęścia do kariery w kraju urodzenia. Kilka razy zdawał na łódzką Filmówkę. Po kolejnych nieudanych próbach Krzysztof Krauze, któremu asystował przy „Długu”, polecił mu praską szkołę filmową FAMU (jej absolwentką jest m.in. Agnieszka Holland). Tak rozpoczęła się czeska przygoda Tomasza Wińskiego.
Po studiach próbował zadebiutować w Polsce, ale rodzimi producenci kręcili nosem. Wrócił do Czech, gdzie postawił wszystko na jedną kartę. Otrzymał dofinansowanie z Czeskiego Funduszu Filmowego (odpowiednika polskiego PISF-u), ale włożył w produkcję także własne oszczędności. Zakwalifikowanie „Borders of Love” do konkursu głównego na najważniejszym czeskim festiwalu filmowym w Karlowych Warach jest ukoronowaniem jego długiej i wyboistej drogi do debiutu. Bez wątpienia ważnym jej etapem było zaangażowanie Hany Vagnerovej, która miała dość szufladki popularnej aktorki grywającej w komercyjnych projektach. Decydując się na rolę w „Borders of Love”, podjęła spore ryzyko. Ale zagrała świetnie, podobnie zresztą jak partnerujący jej uznany aktor teatralny Matyás Reznícek. Dla czeskiej publiczności reżyser przygotował więcej niespodzianek – występy gwiazd czeskiego kina w rolach drugoplanowych.
Jak znaleźć odtrutkę na patriarchat
Wiński mieszka w Czechach już od wielu lat. Cieszy się, że żyje w liberalnym kraju, w którym religia nie ma żadnego wpływu na życie publiczne: – Czescy przyjaciele śmieją się ze mnie, gdy mówię im, że mam coś na sumieniu. Oni nie znają pojęcia grzechu. Ja od dziecka mam zakodowane olbrzymie poczucie wstydu.
Czasem przeszkadza mu czeska chłodna racjonalność. Zaobserwował, że nadrzędną wartością w Czechach jest spokój i poczucie humoru, nawet jeśli wiąże się to z przymykaniem oczu na zło. Ale w żadnym razie nie planuje powrotu do Polski. Nie zna lepszego kraju na odtrutkę z polskiego patriarchatu. Bo w Czechach według niego panuje matriarchat i to kobiety dominują w wielu sferach życia: – Dopiero tutaj zrozumiałem, że Polacy mają kompletnie fałszywe wyobrażenia o kobietach. Nie wiedzą, jak pogodzić ideał Matki Polki z Sashą Grey. Mają szacunek dla pierwszej, ale pożądają drugiej. I to ich przeraża. Sam jestem ofiarą tego sposobu myślenia. Mój film wyrasta z próby zrobienia czegoś dobrego z toksycznym dziedzictwem, które szkodzi nam wszystkim.
„Borders of Love” swoją światową premierę w Karlowych Warach miał 4 lipca. Wśród filmów walczących o Kryształowy Glob w Karlowych Warach znalazły się również „Fucking Bornholm” Anny Kazejak oraz czesko-słowacko-polska koprodukcja „The Word” Beaty Parkanovej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.