Aktor po raz kolejny udowodnił, że ma dystans do siebie. Gwiazdor „Pewnego razu w… Hollywood” pojawił się na oscarowej kolacji z imienną plakietką.
Brad Pitt ma ostatnio świetną passę. Rola Cliffa Bootha w „Pewnego razu w… Hollywood” zapewniła mu już nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych, statuetkę Critics’ Choice Awards i Złoty Glob, a już niedługo przekonamy się, czy aktor zabierze do domu swojego pierwszego Oscara.
Bez względu na wynik aktor nie traci dobrego humoru. Na gali Złotych Globów przemówienie Pitta rozbawiło widownię do łez. Zażartował, że chciał przyjść na galę z mamą, ale zrezygnował z tego pomysłu, ponieważ każda kobieta, która stanie koło niego jest od razu nazywana jego dziewczyną. Potem zwrócił się do Leonardo DiCaprio i, nawiązując do słynnej sceny w Titanicu, wyznał, że on wpuściłby go na tratwę. Z kolei na SAG Awards żartował sam z siebie: – Bądźmy szczerzy, to nie była łatwa rola. Grałem gościa, który pali marihuanę, ciągle chodzi bez koszulki i nie dogaduje się z żoną – powiedział odbierając nagrodę.
Teraz Pitt po raz kolejny udowodnił, że ma dystans do siebie. Na oscarowej kolacji dla tegorocznych nominowanych pojawił się z imienną plakietką. Nosił ją z dumą, rozmawiając z innymi gośćmi. Oprócz Pitta, na przyjęciu bawili się również Laura Dern, Cynthia Ervio, Greta Gerwig, Charlize Theron, Leonardo DiCaprio, Renée Zellweger i Florence Pugh. Laureatów tegorocznych Oscarów poznamy już w nocy z 9 na 10 lutego.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.