„Broad Peak”, zrealizowany na wysokości ponad 5 tysięcy metrów w Karakorum, opowiada o himalaiście Macieju Berbece. Reżyser filmu Leszek Dawid nie kreuje go na inspirującego bohatera.
Broad Peak budzi respekt, góra słynie z nieprzystępności i zwodniczej pogody, szerpowie wciąż wierzą, że mieszka tu Yeti. Dla miłośników gór zdobycie ośmiotysięcznika jest marzeniem, wielu przepłaciło je życiem. Wśród nich był też wytrawny himalaista Maciej Berbeka.
Fabuła filmu Leszka Dawida nie koncentruje się jednak na tragicznej wyprawie w 2013 roku. Berbekę poznajemy podczas wcześniejszej próby. Himalaista choć twierdził, że zdobył szczyt, w rzeczywistości dotarł wtedy tylko do niższego Rocky Summit. W błąd wprowadzili go przyjaciele, z troski. Wiedzieli, że dalsza, trwająca kilka godzin dłużej, wędrówka, może być dla Macieja śmiertelna. Obserwujemy Berbekę (w tej roli Ireneusz Czop), kiedy dowiaduje się o kłamstwie, widzimy jak miota się w poczuciu bezsilności i podejmuje decyzję, że wyprawę należy powtórzyć.
Obserwujemy jego otoczenie, bezsilną żonę (Maja Ostaszewska), środowisko (Krzysztofa Wielickiego gra Łukasz Simlat). W tym kontekście Berbeka nie jest już wyłącznie idealistą ani inspirującym bohaterem, zaczyna jawić się jako zawzięty szaleniec.
Film robi wrażenie również dzięki realizacji. Zdjęcia zorganizowano na wysokości ponad 5 tysięcy metrów. Wąskiemu gronu ekipy, która liczyła 21 osób, towarzyszyło 250 tragarzy, kucharzy i pomocników, ośmiu himalaistów, dwóch lekarzy GOPR.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.