Znaleziono 0 artykułów
10.05.2023

Catherine Zeta-Jones: Gwiazda na miarę złotej ery Hollywood

Catherine Zeta-Jones na rozdaniu Złotych Globów w 2021 roku (Fot. Dimitrios Kambouris / Getty Images)

Dwadzieścia lat temu wydawało się, że Catherine Zeta-Jones zostanie największą gwiazdą Hollywood. Wyszła za mąż za Michaela Douglasa, urodziła dwoje dzieci, zdobyła Oscara. I usunęła się w cień. Teraz świętuje comeback. Czy sława znów jej się znudzi?

 Urodziłam się o wiele lat za późno, w niewłaściwej epoce. Powinnam była tańczyć z Gene’em Kellym, Fredem Astaire’em, Judy Garland – mówiła Catherine Zeta-Jones w niedawnym wywiadzie dla „New Yorkera”. Prawie udało jej się wystąpić z tą ostatnią. W jednym z odcinków netfliksowego serialu „Wednesday” o nastoletniej córce rodziny Addamsów grana przez aktorkę Morticia wspomina szkolne lata. Jako uczennica pojawiła się na scenie ze zmiennokształtną przyjaciółką, dziś dyrektorką Nevermore, która dzięki magicznym zdolnościom przeobraziła się w Garland.  

Zeta-Jones nie naśladuje Anjeliki Huston, która zagrała Morticię Addams w filmie Barryego Sonnenfelda z początku lat 90. minionego wieku. Jej kreacja przywołuje raczej na myśl emanującą elegancją ekranową obecność gwiazd złotej ery Hollywood, o której aktorka tak marzy. Odziana w otulającą ciało suknię z trenem, głębokim dekoltem i, oczywiście, w odcieniu noir, matka Wednesday sunie po ziemi albo lekko się nad nią unosi. W każdym razie z pewnością nie porusza się jak zwyczajna śmiertelniczka. Ciemne włosy Zety-Jones zafarbowano na kruczoczarny odcień, jej porcelanowa cera wydaje się jeszcze jaśniejsza, usta zamiast ulubioną czerwienią gwiazdy pokryto czarną pomadką. Ciekawe, czym pachnie Morticia – kadzidłem, ambrą, opium? Wokół Catherine długo unosiła się woń Angel Thierryego Muglera, teraz używa perfum Toma Forda Noir albo Jasmin Rouge.

Catherine Zeta-Jones: Walijska femme fatale

Jej perlisty śmiech kontrastuje z niskim, nosowym głosem, którym aktorka już 20 lat temu odróżniała się od innych młodych zdolnych. Wydawało się, jakby nigdy nie była podlotkiem, a od razu kwiatem w pełni rozkwitu. Gdy pojawiają się Catherine i jej Morticia, wszystkie inne kobiety przestają się liczyć. Zeta-Jones uważa zresztą, że piękno przeszkodziło jej w karierze – obsadzano ją w rolach femme fatale, nie pozwalając pokazać pełnego spektrum możliwości. Zamiast amantek, Catherine chciałaby grać takie role, jak Helena Bonham Carter – buntowniczek, dziwaczek, outsiderek. – Najczęściej reżyserzy widzą mnie jako kobietę u boku mężczyzny. A jest wiele wspaniałych aktorek, z którymi chciałabym pracować. Mam ochotę wypróbować tę dynamikę – mówiła.

Dylan Michael Douglas, Catherine Zeta-Jones i Carys Zeta Douglas w 2019 roku (Fot. Bonnie Biess / Getty Images)

Może właśnie przymus powielania postaci niebezpiecznych piękności zniechęcił aktorkę do Hollywood. A może wybrała życie damy, matki i żony. Zeta-Jones i Michael Douglas dzielą czas między wiele luksusowych posiadłości. Gdy założyli rodzinę, przeprowadzili się do hrabstwa Westchester, na północ od Nowego Jorku, bywają też w Swansea, rodzinnym mieście Catherine, i na Majorce, gdzie obok willi z 11 sypialniami rozpościera się prywatna winnica. W apartamencie przy nowojorskim Central Parku mieści się natomiast ulubiony pokój Zety-Jones – przepastna biblioteka. – W angielskim stylu z lat 20. XX w. Na aukcjach kupuję portrety kobiet, które wieszam na ścianach. A na kominku postawiłam mojego Oscara. Gdy czuję się niepewnie, spoglądam na niego z myślą: „Wszystko jest w porządku” – mówiła aktorka na łamach „Homes & Garden”. Kto chce zbliżyć się do pełnego przepychu stylu życia gwiazdy, może zajrzeć do sklepu Casa Zeta-Jones. W kolekcji marki założonej przez aktorkę znajdziemy rzeczy do domu, ubrania do ćwiczeń, kosmetyki. Do mody ma podejście poważne, ale nie nabożne. Kolekcjonuje ubrania vintage, tworząc z nich archiwum dla swojej córki Carys. Szczególne miejsce zajmują w niej kreacje Versace, które towarzyszyły gwieździe w najważniejszych momentach życia. W czarnej sukni z empireową talią, zaprojektowanej specjalnie dla niej przez Donatellę, odbierała w 2003 r. „swojego złotego chłopca”. Oscarem nagrodzono Zetę-Jones za drugoplanową rolę Velmy Kelly w „Chicago”. Na galę przyszła w zaawansowanej ciąży (dowiedziała się, że spodziewa się drugiego dziecka na sesji okładkowej do „Voguea”, gdzie pozowała przed obiektywem Annie Leibovitz z partnerką z planu Renée Zellweger. – Nie pozwoliłyśmy sobie zdjąć naszych kabaretek z „Chicago” – wspominała potem). – Hormony we mnie szaleją. Nie wiem, jak sobie poradzę z tą sytuacją – przemawiała na gali z płaczem. Wystąpiła też z Queen Latifah na scenie, wykonując utwór „I Move On” z filmu. – Chyba powinnam była siedzieć w domu z kubkiem gorącej czekolady i mężem masującym mi stopy  żartowała wiele lat później w programie Jimmyego Kimmela. Dziesięć dni po ceremonii urodziła się Carys. Imię córki po walijsku oznacza „miłość”. Rodzinne strony zajmują w sercu Catherine szczególne miejsce. – Jestem walijską patriotką – powtarza.

Catherine Zeta-Jones i Michael Douglas / Fot. Charley Gallay

Urodziła się 25 września 1969 r. (dokładnie 25 lat wcześniej na świat przyszedł Douglas – małżonkowie razem świętują urodziny) w Swansea w robotniczej rodzinie. Jej tata założył fabrykę cukierków, mama pracowała jako krawcowa. Po niej odziedziczyła miłość do piękna. – Mama uwielbiała miękkie tkaniny. Od niej nauczyłam się urządzać wnętrza. Z domu rodzinnego pamiętam poczucie przytulności – mówiła w wywiadzie dla „Good Housekeeping”. W skromnym domu rodzinnym Zeta-Jones nauczyła się też szacunku do przedmiotów i pieniędzy. – Niczego nie gubię, bo wiem, że na wszystko trzeba pracować i za wszystko trzeba zapłacić – mówiła.

Nieopodal domu rodzinnego Zety-Jones – w Pontrhydyfen – urodził się Richard Burton, wielka miłość Liz Taylor. A Catherine ubóstwiała jedną z największych gwiazd Hollywood, marząc, by iść w jej ślady. Od dziecka ćwiczyła więc stepowanie, a od dziewiątego roku życia występowała w musicalach. – Niczego się nie bałam, dopiero z czasem stałam się bardziej nieśmiała – wspominała aktorka. Debiutowała w „Annie” na West Endzie. Jako trzynastolatka przeprowadziła się sama do Londynu, żeby występować na scenie. Rzuciła szkołę. Ryzyko się opłaciło. Jej przepustką do sławy okazała się rola Peggy Sawyer w „42nd Street” Davida Merricka. Musical opowiadał historię podobną do jej własnej – dziewczyna znikąd trochę przypadkiem zostaje gwiazdą. – Nie marzyłam, że kiedykolwiek wejdę na scenę. Byłam tylko drugą dublerką. Gdy główna gwiazda wyjechała na wakacje, dostałam szansę, by zaistnieć – wspomina. Z grzywką na Mireille Mathieu tańczyła w swoich szczęśliwych butach do stepowania. Złote, z niebieskimi zdobieniami, przypominały pantofelki Dorotki z Krainy Oz.

Catherine Zeta-Jones: Chciałam być sławna 

Catherine Zeta-Jones / Fot. Evan Agostini, Getty Images

Ze sceny trafiła do telewizji. W latach 1991-1993 grała w serialu familijnym „The Darling Buds of May”. Jako niewinna, ale filuterna Mariette (trochę w typie Kingi Zduńskiej z „M jak Miłość”) podbiła serca angielskiej publiczności. – Chciałam być sławna, ale skala popularności mnie przytłoczyła – wspomina aktorka. Tabloidy śledziły każdy jej krok, przez co rozpadł się związek z narzeczonym, Angusem Macfadyenem. Wiedziała, że musi uciekać. A dokąd, jeśli nie do Hollywood. Zwłaszcza że zadzwonił do niej sam Steven Spielberg, by zaprosić na casting produkowanego przez siebie filmu „Maska Zorro” z Antonio Banderasem w tytułowej roli. Na planie Zeta-Jones dowiodła perfekcjonizmu jako Elena – pierwsza z serii tajemniczych i niebezpiecznych piękności w karierze aktorki. – W scenach tańca i walki miałam na sobie gorset. Gdybym go poluźniła, do dziś wyrzucałabym sobie, że zjadłam za dużo tacosów i nie postarałam się go ściągnąć dość mocno – opowiadała.

Rok 1998 miał się dla Zety-Jones okazać przełomowy. „Maskę” promowała na festiwalu w Deauville, gdzie przyleciał także Michael Douglas z „Morderstwem doskonałym”. Starszy o 25 lat aktor nie ustał w wysiłkach, dopóki nie umówił się z Catherine. – Powiedział mi, że będzie ojcem moich dzieci. Śmiertelnie się na niego obraziłam. Ale miał rację – mówi Zeta-Jones. – Gdy do niej zagadałem, usłyszałem, że jest świadoma mojej reputacji i za żadne skarby nie wypije ze mną drinka – wspominał on. Zmiękła, gdy wysłał jej na plan „Osaczonych” (gdzie wystąpiła u boku Seana Conneryego) róże. Dwadzieścia lat później aktorka wciąż nosi przy sobie bilecik, który Douglas dołączył wtedy do bukietu.

Zakochani nie czekali zbyt długo z założeniem rodziny – w sierpniu 2000 r. na świat przyszedł Dylan (nazwany na cześć walijskiego poety Dylana Thomasa). Catherine i Michael pobrali się kilka miesięcy później w nowojorskim hotelu Plaza. Na weselu bawili się Tom Hanks, Whoopi Goldberg, Anthony Hopkins, Brad Pitt i Goldie Hawn. – To była najdłuższa impreza w Plazie – bawiliśmy się od zmierzchu do świtu – wspomina Zeta-Jones.

Catherine Zeta-Jones i Michael Douglas w 1990 roku (Fot. Art Zelin, Getty Images)

Trzy lata później – po narodzinach Carys – rodzina zamieszkała na Bahamach. Dzieci długo nie wiedziały nawet, że mają sławnych rodziców. Rzadko ruszali się poza wyspę. W 2010 r. Zeta-Jones za rolę w „A Little Night Music” na Broadwayu otrzymała nagrodę Tony. Rok później królowa Elżbieta II uhonorowała ją tytułem CBE. Do pałacu Buckingham zaprosiła całą rodzinę Douglasów. – Nie bywam w pałacu codziennie, ale wiem, że my, Brytyjczycy, na takie okazje wkładamy kapelusz – żartowała.

Catherine Zeta-Jones i Michael Douglas:  Prywatność nade wszystko

Jeszcze w tym samym roku u Douglasa zdiagnozowano raka krtani. Rokowania były złe, ale chemioterapia i radioterapia podziałały. W kolejnych latach mówiło się o kryzysie w gwiazdorskim małżeństwie. – Każda para przechodzi gorsze momenty. A nam jest trudniej, bo jesteśmy pod stałą obserwacją mediów – mówił Douglas w programie Ellen DeGeneres w 2015 r. Po starciu Michaela z nowotworem przyszła pora na diagnozę Catherine. – Jako Brytyjka nie rozpowiadam na prawo i lewo, co mi dolega. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się, że cierpię na chorobę afektywną dwubiegunową, ale diagnoza to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w życiu. Gdy Michael cierpiał, moja choroba się ujawniła z niespotykaną wcześniej mocą. Straciłam poczucie równowagi i bezpieczeństwa. Nie spałam, bałam się, stresowałam – opowiadała, dodając, że choć została „wyoutowana” wbrew swojej woli, ma nadzieję, że jej doświadczenie pomoże innym, którzy zmagają się ze zdrowiem psychicznym. Nauczyła się o siebie dbać – medytuje, zdrowo je, unika alkoholu.

– Mało kto zna Cath, która najbardziej lubi przytulać się z rodziną na kanapie. Cenię prywatność – mówiła ostatnio. Mimo to powraca do kina i na czerwone dywany. Przed „Wednesday” wystąpiła w serialu „Syn marnotrawny”, po produkcji Tima Burtona poleciała na plan „Skarbu narodów: Na skraju historii” (premiera na Disney+ przed świętami). – To opowieść podobna do „Indiany Jonesa”. Doskonale się w tym odnajduję, bo nie dość, że mam bzika na punkcie historii, to jeszcze wciąż szukam skarbów – antyki to moja wielka miłość – mówiła, po raz kolejny udowadniając, że nie ma już zbyt wielu takich dam, jak Catherine.

 Show-biznes był dla mnie dobry. Jeśli dzieci zechcą iść w nasze ślady, znając wszystkie trudności z tym związane, niech to robią. Na wakacyjnych obozach już ćwiczą musicale – mówiła. Dylan po studiach na prestiżowym uniwersytecie Browna pojawił się z mamą na premierze „Wednesday”, a Carys pozuje w pierwszych rzędach na pokazach mody. Ulubioną piosenką Zety-Jones pozostaje „All That Jazz” z „Chicago”. „Kocham moje życie. I cały ten zgiełk”, śpiewała w swojej oscarowej roli.

Anna Konieczyńska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Catherine Zeta-Jones: Gwiazda na miarę złotej ery Hollywood
Proszę czekać..
Zamknij