To ona sprawiła, że świat oszalał na punkcie balonowych, „napompowanych” sukienek. Dunka, której konstrukcje przypominają najpiękniejsze rzeźby, łączy paryski romantyzm ze skandynawskim minimalizmem. Poznajcie projektantkę najpiękniejszych sukien w świecie mody.
Skandynawski minimalizm zatopiony w paryskim couture. Dunka, Cecilie Bahnsen, tworzy kreacje wyjęte z krainy czarów Lewisa Carolla. Tak piękne, pełne wyobraźni i szyku, jakby sama jako dziecko wpadła do króliczej nory i poznała świat pełen magii. Prawdą jest, że szyje od dzieciństwa. Ta pasja zaprowadziła ją do szkoły mody, do Londynu i Paryża, i wreszcie – stworzenia własnej marki, która momentalnie spodobała się odbiorcom i kupcom z całego świata.
Hafty ze świeżych kwiatów
Cecilie od najmłodszych lat haftowała, wyszywała i dziergała pod okiem babci. To właśnie ona zaraziła wnuczkę pasją do robótek ręcznych. Pokazała na przykład, jak w tkaniny wszywać prawdziwe, zebrane z ogrodu kwiaty. Pierwsze praktyki Cecilie odbyła, gdy miała 12 lat. Spędziła tydzień u jednego z nauczycieli w duńskiej szkole projektowania ubioru. – Wtedy zrozumiałam, że chcę studiować modę i ją tworzyć – wspomina projektantka.
I tak też zrobiła. Po latach wróciła do Danish Design School jako studentka. Tu spotkała projektantkę Anję Vang Kragh, która potem zabrała ją do Paryża. Kragh zaczęła pracę dla Johna Galliano, Cecilie – staż w jego atelier.
Światła Paryża, ulice Londynu
– Galliano wywarł na mnie ogromny wpływ, wyciskając każdy pomysł do granic możliwości. Był mocno skupiony na procesie tworzenia. A dla mnie bycie tak daleko od skandynawskiej estetyki było bardzo dobre. To zdecydowanie mnie ukształtowało – mówi Bahnsen, która po zakończeniu praktyk otrzymała pierwszą propozycję pracy jako asystentka, a później projektantka wzorów.
Po roku przeprowadziła się do Londynu na studia magisterskie projektowania mody w Royal College of Art. Tam na jej wyjątkową estetykę i etykę pracy zwrócił uwagę Erdem Moralıoğlu i zatrudnił ją w swoim domu mody jako asystentkę. – Uwielbiałam mieszkać na Hackney i czasem brakuje mi energii i inspiracji, które dała mi ta część miasta. Studia w Royal College of Art były jednymi z najlepszych lat. Ludzie byli tam fantastyczni i bardzo inspirujący – wspomina Bahnsen.
Sprężysty krok
Cicha, skromna, eteryczna Cecilie w wywiadach mówi delikatnym, cichym i ciepłym głosem. Sprawia wrażenie wstydliwej, czasem wręcz onieśmielonej globalnym sukcesem. Bez makijażu, z długimi włosami ozdobionymi elegancką opaską i w swoich bajkowych kreacjach wygląda jak uosobienie nowego, skandynawskiego minimalizmu.
– Zawsze marzyłam o stworzeniu wszechświata, który byłby całkowicie mój, ale wiedziałam, że muszę zdobyć wiedzę na temat wszystkich mechanizmów i procesów związanych z prowadzeniem marki – mówi.
Gdy w 2015 r. wróciła do Kopenhagi, wiedziała, że chce tworzyć kreacje balansujące między paryskim couture, londyńskich kunsztem a skandynawskim minimalizmem. Czuła, że w duńskim krajobrazie brakuje czegoś, co reprezentuje zarówno pragmatyzm, jak i bajkowe piękno. Wtedy powstały pierwsze charakterystyczne „napompowane” formy. Dziś popularne, wtedy kompletnie pomijane. By nadać sukniom objętości ręcznie układała organzę i żakard. Chodziło o to, by kształt, choć bardzo dziewczęcy, nie wydawał się staromodny, ale nowoczesny. – Inaczej chodzisz, gdy masz na sobie taką sukienkę. W dużej, sprężystej spódnicy stajesz się bardziej pewna siebie – przekonuje Bahnsen.
Pochwała szkolnego mundurka
Kryzy, zdobne rękawy, hafty – choć to bardzo dziewczęce elementy czerpiące z czasów wiktoriańskich i stylu koronowanych głów, Cecilie Bahnsen bliżej niż do królowych jest do duńskich mundurków szkolnych. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej zdobne projekty muszą mieć w sobie typową dla jej kraju prostotę. Zawsze więc łączy kreacje z klasycznymi, szkolnymi, płaskimi butami typu Mary Jane i długimi białymi skarpetami albo ciężkimi sandałami w stylu ortopedycznym. Nigdy ze szpilkami.
Na początku tworzyła wyłącznie w bieli i czerni. Najczystsze z kolorów pozwalały jej kontrolować konstrukcję. Po inne barwy sięgnęła dopiero po tym, gdy zdobyła nagrodę DANSK Design Talent Award 2016 i została finalistką prestiżowej LVMH Prize. W kolekcji na jesień 2017 r. pojawiły się już pastelowy róż i żółty. Przyznaje, że wymusiło to na niej miejsce – kopenhaska Galleri Nicolai Wallner. Nowoczesna, barwna sztuka, na tle której chodziły modelki, domagała się, by czerni i bieli dodać chociaż szczyptę innych odcieni. Efekt docenili fachowcy. – Jej projekty są przyjemne dla oka, precyzyjne i jak każde wielkie dzieło sztuki przyciągają cię jednym spojrzeniem – komentowała pokaz Brooke Bobb z amerykańskiego „Vogue’a”.
Cecilie inspiruje się sztuką i literaturą, szczególnie starymi powieściami. – Uwielbiam biblioteki i księgarnie. Szczególnie podoba mi się biblioteka Duńskiego Muzeum Designu – mają tam też piękną kolekcję historycznych tkanin – mówi.
Estetycznie i etycznie
Od początku działania autorskiego atelier Cecilie Bahnsen tworzy modę w zrównoważony sposób. Zawsze sprawdza, skąd pochodzą materiały. Żakardy sprowadza z Włoch, najlepszej jakości koronki ze Szwajcarii, ale reszta tkanin opracowywana jest i tworzona w jej duńskim studiu. – Łącząc tradycję z innowacją, współpracujemy z producentami z Como we Włoszech. Nasz pikowany haftowany dwustronny jedwab jest tworzony ręcznie dla każdego ubrania. Motywy kwiatowe wszywane są do odzieży zgodnie z ręcznie rysowanym wzorem – opowiada Bahnsen. W czerwcu tego roku, by rozszerzyć działania na rzecz zrównoważonego rozwoju, wprowadziła na rynek „Encore” – linię limitowanych produktów upcyklingowych. Bluzki, spódnice, sukienki, a nawet poduszki czy koce szyte są z tkanin, ścinków pozostałych w atelier z poprzednich kolekcji i z materiałów z poddanych recyklingowi plastikowych butelek.
Z założenia tworzy poza trendami i sezonami. – Chcę, aby moje kolekcje były ponadczasowe. Trzeba być odważnym, by się powtarzać i dodawać. Zamiast zaczynać od początku, ja udoskonalam – mówi Bahnsen. Jej suknie nie mają być sezonowym zrywem, trendem znalezionym na Instagramie, ale dziełem sztuki, w który się inwestuje i który nosić można latami.
Siła dziewczyn
Wizja mody Cecilie Bahnsen momentalnie spodobała się kupcom i klientkom na całym świecie. Po trzech latach od pierwszego pokazu sprzedaje projekty w 60 prestiżowych domach towarowych i e-butikach na całym świecie, w tym w Selfridges, Dover Street Market czy Net-a-Porter. Noszą je między innymi Ariana Grande, Katy Perry i Emma Watson. Ona pytana, kogo chciałaby ubierać, mówi: – Dla mnie marka to nie tylko jedna osoba, gwiazda lub dziewczyna. Chodzi o siłę dziewczyn i kobiet wspierających się nawzajem.
Czy chciałaby kiedyś przenieść swoje pokazy z Kopenhagi do Paryża albo Londynu – miast, które na pewno przyjęłyby ją z otwartymi ramionami? – Moja baza i studio zawsze będą w Kopenhadze, ale może w przyszłości pomyślimy o zorganizowaniu pokazów w innych miastach – odpowiada.
Teraz Bahnsen łączy pracę z opieką nad małym dzieckiem. Wystarczy spojrzenie na kolekcję Resort 2021, żeby zrozumieć, jaki wpływ ma macierzyństwo na jej estetykę. Bardziej dopasowane formy wprowadzają do romantycznego świata nutę seksapilu. W odpowiedzi na ograniczenia związane z pandemią COVID-19 nowa kolekcja w całości stworzona została z tkanin z upcyklingu. – Tworzę, by wprowadzić piękno w chaos, który jest wokół – mówi Bahnsen. To wychodzi jej bezbłędnie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.