Duńska projektantka nawet w najtrudniejszych czasach nie przestanie tworzyć mody baśniowej, fantazyjnej i luksusowej. Rozpoczyna też nowy rozdział – od tej pory w jej pracowni nie zmarnuje się nawet skrawek materiału.
Cecilie Bahnsen jako jednej z dziesięciu projektantów zaproponowano gościnną prezentację kolekcji na tygodniu mody w Paryżu (oprócz Dunki szansę dostali też Gruzin Situationist i Amerykanka Gabriela Hearst). Świeżo upieczona mama, której pokazy w Kopenhadze przyciągały szerokie grono zakochanych w jej projektach influencerek, zrezygnowała z tradycyjnej prezentacji. Zamiast tego na stronie internetowej opublikowała film, który z kilkuosobową ekipą nakręciła podczas pandemii na duńskim wybrzeżu. Aby jak najlepiej zachować atmosferę tradycyjnych pokazów, Bahnsen postanowiła, że cały materiał powstanie w jeden dzień. Chciała stawić czoła warunkom atmosferycznym i innym nieprzewidywalnym okolicznościom. I w końcu zderzyć z motywem przewodnim najnowszej kolekcji – podróżami. Wyprawą w nieznane, czasami bez konkretnego celu, jedynie z nadzieją, że to, w czego stronę zmierzamy, niesie za sobą coś pięknego.
To optymistyczne przesłanie ma związek z wyjątkową sytuacją Dunki – musiała dostosować się do pandemii jako projektantka, bizneswoman i młoda mama (jej synek przyszedł na świat zaledwie trzy miesiące temu). Pracując nad nową kolekcją, sięgnęła po bardziej namacalne inspiracje. Wymienia wśród nich archiwalne zdjęcia Japonek, które podróżowały z miast do miast. Obrazy przedstawiające ubrane w historyczne sukienki i pozujące na plaży mieszkanki duńskiego Skagen. Instalacje Jamesa Turrella, w których urzekły ją wibrujące kolory i nowoczesne spojrzenie na sztukę.
Projekty Bahnsen nadal są pełne objętości, szyte z warstw materiału i lekkie jak chmurka. Eteryczne, ale jednocześnie bardzo wyraziste. Romantyczne, choć nigdy infantylne. Dunce przestało jednak wystarczać tworzenie mody jako takiej. Chce, by od tej pory, wszystko, co robi, miało głębsze znaczenie. Stąd zwrot w stronę zrównoważonej produkcji i zamkniętego obiegu. Od tej pory ograniczy ilość wypuszczanych kolekcji do dwóch w ciągu roku. Dopilnuje też, by w jej pracowni nie zmarnował się nawet centymetr materiału. Pozostałości będzie wykorzystywać do szycia nowych ubrań.
– Długowieczność od początku była dla mnie bardzo ważnym aspektem – mówi w rozmowie z brytyjskim „Vogue’iem”. – Chciałam stworzyć markę, na której projekty patrzyłoby się jak na piękny mebel albo dzieło sztuki. Dziś powracam do źródeł – dodaje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.