Technologia zapewnia modzie nowe tkaniny, innowacyjne formy, wiedzę o potrzebach klientów. Ale też świadomość, że projektant nie jest już w tej branży niezastąpiony. Zorganizowany podczas piątej już edycji CES Asia w Szanghaju panel „Fashion + Tech = Innovation” pokazał nie tylko nadzieje, jakie świat mody wiąże z postępem, ale też związane z tym lęki.
Gwiazdą konferencji „Fashion + Tech = Innovation” był Jason Wu, słynny nowojorski projektant chińskiego pochodzenia, ubierający m.in. Reese Witherspoon, Julianne Moore czy pierwszą damę Ameryki, Michelle Obamę. – 15 lat temu, gdy uczyłem się w nowojorskim Parsonsie, byliśmy jedną z pierwszych klas, w których nakazano studentom używanie narzędzi technologicznych. Cyfrowo tworzone nadruki czy wzory miały być obowiązkowym elementem naszych kreacji. I słusznie, bo dziś technologia całkowicie zmieniła nasz zawód – mówił Wu, wymieniając m.in. możliwość ekspresowego wysyłania projektów wykonawcom czy ich cyfrowe przerabianie lub poprawianie, co skraca czas pracy z miesiąca nawet do tygodnia. Przy okazji przypomniał, że gdy zaczynał w branży mody, używał faksu. Wywołał tym salwę śmiechu. Najmłodsi słuchacze panelu sprawiali jednak wrażenie, że nie wiedzą, czym jest, czy raczej czym był faks. To uświadamia, że ani się obejrzymy, a pokazywane na CES Asia innowacje rodem z filmów science fiction staną się standardem.
Sporo mówiło sięobig data. Dzięki zebranym w sieci danym projektanci wreszcie mogą się dowiedzieć, jakich ubrań naprawdę potrzebują ich klienci. Dotyczy to zarówno rozmiaru czy ceny, jak i kolorów, wzoróworaz stylu. To piekielnie ważne, bo zdaniem twórców szwedzkiego start-upu Virtusize poznanie dokładnego rozmiaru klienta pozwala podnieść wartość jego średniego zamówienia w sklepie online o 20 proc. I obniżyć liczbę zwrotów aż o 30 proc. To dużo, zważywszy na to, że zwroty te stają się jedną z największych bolączek firm odzieżowych. Wynoszą dziś średnio 40 proc. wszystkich zakupów, choć wiceprezes LLP Jacek Kujawa mówił niedawno, że odsyłanych jest nawet 70 proc.ubrań kupowanych online.
Do wykorzystania efektywnie zebranych danych potrzeba jednak sztucznej inteligencji, która je przeanalizuje i zinterpretuje. W jaki sposób? Tommy Hilfiger do spółki z IBM i Fashion Institute of Technology poznaje dzięki niej trendy mody w realnym czasie (czyli to, co ludziom w danym momencie coraz bardziej się podoba i za co skłonni są zapłacić, bo głośny,choć niesprzedażowy trend to żaden trend), a także opinie klientów na temat ubrań i stylizacji marki. Dane te przekazywane są projektantom, którzy na ich podstawie tworzą lub korygują kolekcje. I robią to błyskawicznie. Pojawiły się już bowiem platformy projektowe takie jak CLO, zdolne do wprowadzenia zmian w modelach na minutę przed tym, jak ruszy ich produkcja. W 3D pokazuje się dokładnie, jak projekty będą wyglądały, a projektant nanosi poprawki tak, jakby robił to na gotowym ubraniu na manekinie. Przyszłość mody będzie zatem ściśle związana z trafianiem w trendy i z personalizacją, rozumianą jednak zupełnie inaczej niż naszywki na dżinsy. Istnieją już także platformy jak choćby True Fit, które potrafią zidentyfikować, jaki typ tkaniny najbardziej polubi klient oraz na ile istotne będą dla niego jej pochodzenie oraz etyczność procesu producji. – Projektanci boją się sztucznej inteligencji, bo ma w nazwie „sztuczna”. Ja uważam, że lepiej skupić się na „inteligencji”– mówiła Aroma Xie, założycielka łączonych z szanghajskim tygodniem mody targów Ontimeshow.
Na pewno nie boją się jej wielkie firmy takie jak H&M, któremu wg ustaleń „New York Times” zalegał w ubiegłym roku towar o wartości… 4,3 mld dolarów. Produkowanie tylko takich ubrań, na jakie jest zapotrzebowanie, musi brzmieć dla koncernu bajecznie. Jednak na sugestię moderatorki szanghajskiego panelu Shaway Yeh (słynnej chińskiej ekspertki mody, a zarazem doradczyni Copenhagen Fashion Summit), że dzięki temu projektanci mogą pracować wydajniej, wzdrygnęła się Masha Ma, absolwentka Central Saint Martins, pracująca wcześniej m.in. u Alexandra McQueena, a dziś właścicielka marki MASHAMA. – Przecież to nudne zawsze mieć rację i wszytko robić pod dyktat odbiorcy. Dobrze, gdy czasem coś idzie źle, bo dzięki temu nieoczekiwanie powstają nowe, ciekawe rzeczy. Jeśli zawsze będziemy się kontrolować, to popadniemy w konfekcję– uzasadniała. I dodała, że choć innowacje pomagają i przyspieszają proces projektowania i produkcji ubrań, nigdy nie zastąpią ludzkiego oka i ręki. Tym stwierdzeniem zaklinała nieco rzeczywistość.
Technologia bowiem już teraz jest w stanie zastąpić projektanta na niemal każdym etapie jego pracy. Szczególnie głośno było o tym właśnie w Chinach. Dla przykładu, kolekcja „autorstwa” DeepVogue, systemu stworzonego przez DeepBlue Technology, zdobyła drugie miejsce i nagrodę publiczności w tegorocznym China International Fashion Design Innovation Competition, skutecznie konkurując z żywymi projektantami. Prezes Deepblue Anderson Chen obiecał, że w niedalekiej przyszłości sztuczna inteligencja tworzyć będzie szybko wygodne i porządne ubrania. Czy znajdzie chętnych? Niewykluczone. Ostatecznie ludzie na całym świecie noszą relatywnie prostą i w sumie wszędzie tę samą odzież: T-shirty, dżinsy, trampki, koszule. Po co więc do banalnych rzeczy zatrudniać projektantów? Co więcej, skoro już teraz algorytmy piszą za nas artykuły czy piosenki, czemu nie miałyby przygotować do produkcji swetra? Oczywiście, maszyn nie muszą obawiać się wizjonerzy, projektanci gwiazd, dyrektorzy artystyczni domów mody. Co innego armia osób pracujących na stanowisku projektanta w popularnych markach, wykonujących codzienną pracę. Z trzeciej jednak strony, tym bardziej nie trzeba będzie umieć projektować i przygotowywać ubrań do produkcji, by określać się mianem projektanta.
Człowiek niedługo nie będzie już też potrzebny do szycia ubrań. Pojawiły się szybkie i tanie sewboty (od „sew”, czyli szyć). Jak podał poświęcony nowym technologiom magazyn „AlleyWatch”, Softwear Automation, ich wynalazca, obiecuje, że koszt uszycia jednego T-shirtu spadnie dla zamawiających go firm do 33 centów. W Ameryce, gdzie w ciągu ćwierćwiecza zniknęło blisko milion miejsc pracy w odzieżówce, wizja odwrotu od outsourcingu jest kusząca: koszulki znów będą mogły mieć na metce dumne „Made in USA”. Trudno jednak wierzyć, by wynalazek przyniósł tam renesans zawodu szwaczki, skoro powstał właśnie po to, by ją zastąpić. Póki co firma wypożycza roboty za pięć tysięcy dolarów miesięcznie. To jednak nie tyle robot, ile w pełni zautomatyzowana linia produkcyjna. Jeśli ta innowacja rzeczywiście zyska masową popularność, pozbędziemy się kłopotu z brakiem kontroli nad warunkamiszycia w krajach Trzeciego Świata, wyzyskiem, łamaniem praw człowieka i lichymi pensjami. Jednocześnie jednak zostawimy tam dziesiątki milionów bezrobotnych.
Technologia to, oczywiście,także nowe materiały. Najwięcej nadziej wiąże się surowcami proekologicznymi, w tym z tworzywem powstałym z recyklingu oceanicznych śmieci czy z biologicznych odpadków. – Globalnie stoimy u progu wielkich zmian i musimy wykorzystywać każdą okazję, by zjednoczyć się wokół obietnicy, którą złożyliśmy przyszłości– nie bez powodu apelował na otwarciu imprezy Gary Shapiro, prezes organizacji CTA, przygotowującejtargi CES.W Szanghaju dyskutowano jednak także o tkaninach inteligentnych –o tekstronice, o nowoczesnych syntetykach regulujących temperaturę ciała czy o tych drukowanych w 3D, by wspomnieć o systemie ColorFab 32D, który sprawia, że ubrania pod wpływem światła zmieniają kolor. Xuan Zheng, projektant, a zarazem prezes Chatail, aplikacji łączącej w realnym czasie konsumentów ze sklepami, dzięki czemu błyskawicznie wiedzą oni, co i w jakich rozmiarach czy kolorach jest dostępne w danym salonie, uważa jednak, że prędzej czy później większość nowoczesnych tkanin klienci po prostu… odrzucą. Jako przykład podawał m.in. technologię Heatech w dzianinach marki Uniqlo, z których marka stopniowo się wycofuje. – Nawet w przyszłym stuleciu kaszmir nadal będzie najlepszy i najcieplejszy, wszak sprawdza się od tysięcy lat – argumentował Zheng. Jak mówił, ludzie zawsze chętniej wybiorą tkaniny naturalne. Tyle że większości ludzi nie będzie stać na kaszmir, więc wybiorą syntetyki, względnie tani kaszmir, pozyskiwany w brutalny sposób. Chyba że powstaną kaszmirowe farmy na wzór tych skórzanych, jak u Modern Meadow, który prowadzi hodowlę laboratoryjną.
Na CES zorganizowano też Fashionware, pokaz mody technologicznej, w tym kostiumów kąpielowych zintegrowanych z czujnikami promieni UV, okularów Xtrainertz, wyposażonych w „dokostne” słuchawki, transmitujące dźwięk poprzez kości, a nie uszy (efekt jest zaskakująco naturalny), butów Even z detektorem potencjalnego upadku (w razie czego zaalarmuje bliskich) czy body inkrustowanego światełkami LED. Był też polski akcent – laserowa sukienka projektu Michała Starosta powstała we współpracy z Aniną Net, emitująca swój wzór na otoczenie albo twarz modelki.
– Nie potrzebujemy więcej ubrań, ale potrzebujemy więcej piękna– mówiła Aroma Xie, podając m.in przykład Ying Gao. Jej ruchome sukienki zmieniają formę, gdy ktoś zbliża się do noszącej je osoby. Reagując na niebezpieczeństwo, stroszą się niczym rafy koralowe. Dzięki temu twórczość Gao przypomina bajkowe kreacje matki chrzestnej całego nurtu, Iris van Herpen. Dla Mashy Ma najważniejszą zaletą nowych narzędzi technologicznych jest z kolei możliwość kreowania nowych form. – Choćby takich jak organiczne kształty, niemożliwe do osiągnięcia w tradycyjny sposób– tłumaczyła. Bo technologia nie tylko pomaga więcej, szybciej i taniej sprzedać, ale potrafi też uczynić modę piękniejszą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.