Nie haftujemy tutaj poduszek – oznajmił Le Corbusier, zbywając Charlotte Perriand, ubiegającą się o pracę w jego studiu. Wkrótce pożałował swoich słów, a Perriand stała się jedną z najbardziej wpływowych projektantek modernizmu.
Był rok 1927. W Paryżu trwał coroczny Salon d’Automne, pokazujący to, co aktualnie najlepsze i najświeższe w sztuce oraz wzornictwie. Le Corbusier, przechadzając się po Grand Palais, trafił do zaaranżowanego tam baru. Pomiędzy biało-niebiesko-różowymi ścianami stały aluminiowy kontuar, krzesła z niklowanych rur i chromowana otomana obita błękitną skórą. Sterylny, zimny i na wskroś nowoczesny wystrój wnętrza błyskawicznie urzekł architekta. „Bar Sous le Toit” (fr. bar pod dachem) okazał się projektem kobiety – 24-letniej Charlotte Perriand. – Ta studentka mogłaby podjąć praktyki w tworzeniu mebli – uznał Le Corbusier. I tak też się stało.
Perriand – córka paryskich krawców haute couture – studiowała w École de l’Union Centrale des Arts Décoratifs. Z nauk u Henriego Rapina, Paula Follota i Maurice’a Dufrêne wyniosła rzemieślniczy fach, ale też rozczarowanie. Zawiodła ją bowiem nadmierna zdobność secesji i niefunkcjonalność art déco. Bardziej pociągające od kwiatowych ornamentów i drewnianych intarsji były dla niej lustrzane powierzchnie chromu, przejrzystość szkła czy logika geometrii. Perriand zachwycała się surowością fabrycznych machin, opływowymi kształtami okrętów i elegancją samochodowej karoserii. Podziw dla ery maszyn zaszczepił w niej Le Corbusier, którego traktaty o unowocześnieniu budownictwa czytała z zapartym tchem. W 1927 roku ich drogi nareszcie się skrzyżowały. Następne 10 lat Perriand spędziła w jego studiu przy Rue de Sèvres jako projektantka mebli i wnętrz.
Jak na rewolucyjnego architekta wizjonera, Le Corbusier był zachowawczy, gdy chodziło o aranżację przestrzeni mieszkalnej. Zwykle sięgał po thonetowskie meble z giętego drewna. Do czasu. Wraz z pojawieniem się Charlotte Perriand zrodziła się idea krzesła jako maszyny do siedzenia, wedle której mebel musi spełniać funkcje, do jakich został powołany, a także dostosowywać się do konkretnych potrzeb i czynności człowieka. Z maszyną miały się kojarzyć też tworzywa: surowy metal, szkło czy skóra.
W 1928 roku powstały cztery ikony dizajnu, sprzedawane do dziś: fotel LC1 z bujanym oparciem, LC2 i LC3 – kubiczne fotele biurowe, oraz szezlong LC4, zwany maszyną do odpoczynku. Dowód jego funkcjonalności znaleźć można na archiwalnym zdjęciu, ukazującym Perriand, która zażywa relaksu na mechanicznej leżance.
Wkrótce z atelier projektantów wychodziły kolejne domowe sprzęty: industrialna lampa, stół z mlecznego szkła i obrotowe krzesło inspirowane kierownicą auta. Wszystko to składało się na wizję nowoczesnego mieszkania, którego wnętrzarską aranżacją pochwalono się podczas Salon d’Automne w 1929 roku.
Pod koniec lat 30. Charlotte Perriand, pragnąc się rozwijać, podjęła współpracę z architektem i projektantem form użytkowych – Jeanem Prouvé. – Wszystko, czego dotknie, natychmiast zyskuje elegancki i plastyczny kształt o błyskotliwie pomyślanej wytrzymałości i gotowości do produkcji przemysłowej – mówił o nim Le Corbusier. W obliczu II wojny światowej elegancja musiała jednak ustąpić miejsca praktyczności. Perriand konstruowała więc żołnierskie baraki i meble do domów tymczasowych. Nauczyła się, jak tworzyć rzeczy proste, pożyteczne i łatwe w wykonaniu.
W 1940 roku wyjechała z okupowanej Francji do Japonii. Zainspirowana tamtejszym rzemiosłem, porzuciła maszynową estetykę na rzecz stylu bliższego przyrodzie. Zamiast chromowanych rur używała bambusa, skórę zastąpiła naturalną tkaniną, a tradycyjne japońskie maty tatami przetłumaczyła na nowoczesne podziały przestrzeni mieszkalnej. Jej najsłynniejszą realizacją, u podstaw której leżało zainteresowanie Wschodem, był Maison du Thé – pawilon herbaciany, zaprezentowany na dachu siedziby UNESCO w 1993 roku.
Po powrocie do Paryża w 1946 roku Perriand skoncentrowała się na użytecznej roli dizajnu. Oprócz Le Corbusiera, Prouvé i Pierre’a Jeannereta współpracowała z malarzem Fernandem Légerem, brazylijskim urbanistą Lúcio Costą i węgierskim architektem Ernő Goldfingerem. Wspólnymi siłami kształtowali oblicze powojennego modernizmu. Praktyczne podejście do wzornictwa przyniosło jej wiele intratnych zleceń.
Le Corbusier powierzył jej wystrój słynnego Unité d’Habitation w Marsylii, a linie Air France zamówiły aranżację biur w Londynie, Paryżu i Tokio. Meble jej pomysłu cechowały się pomysłowością, prostotą oraz wysoką jakością materiałów. Ruchome półki w regale „Tunise” pozwalały zmieniać jego formę zależnie od formatu książek, a drewniany taboret z 1955 roku był na tyle poręczny i kształtny, że mógł funkcjonować jako mebel albo domowa rzeźba.
Projekty Perriand sprawdzały się w prywatnych mieszkaniach, akademikach i urzędach. Ona sama projektowała nie tylko wnętrza, ale również budynki. W latach 1967-1982 pracowała nad budową swojego opus magnum – kompleksu hotelowego w alpejskim kurorcie Les Arcs, gdzie zespoliła architekturę, wzornictwo i miłość do górskiej przyrody.
– Musisz ciągle mieć oczy otwarte jak wachlarze. Nic nie jest niemożliwe – mawiała Charlotte Perriand. Nieustannie poszukiwała innowacyjnych form dla sztuk użytkowych. Natchnienie czerpała z otaczających ją realiów i reagowała na potrzeby czasu. Wprawdzie słynna maszyna do odpoczynku nosi w nazwie inicjały Le Corbusiera, ale to Perriand odpowiedzialna była za prototyp tej ikony dizajnu. Mimo cienia rzucanego przez wielkich architektów odniosła błyskotliwy sukces. Przyczyniły się do tego jej talent, upór i otwartość, które zapewniły Perriand miejsce wśród najbardziej prominentnych dizajnerek i dizajnerów XX wieku.
Ekspozycja „Charlotte Perriand: Inventing a New World” w paryskiej Fondation Louis Vuitton potrwa do 24 lutego 2020 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.