Kiedy w związku zapada cisza – jak sobie radzić z silent treatment
Silent treatment jest formą szantażu emocjonalnego. Osoba karana milczeniem zastanawia się: „Czy coś zrobiłam/em źle?”, i pozostaje w napięciu z wieloma niewiadomymi. – To zarządzanie relacją poprzez ciszę i brak reakcji – mówi psycholożka i psychoterapeutka Joanna Gutral i tłumaczy, dlaczego takie zachowanie nosi znamiona przemocy emocjonalnej.
Jak definiuje się silent treatment, czyli karanie ciszą?
Joanna Gutral: Nie ma jednej definicji. Kiedy karzemy osobę ciszą w relacji, jednocześnie manifestujemy swoje niezadowolenie i wywieramy wpływ. Cisza zakomunikowana może pomóc w deeskalacji konfliktu, ale wykorzystywana do osiągnięcia konkretnego celu może być nadużyciem w relacji. Ma doprowadzić do zadeklarowania czegoś, co mogłoby się zadziać w relacji, ale z jakichś przyczyn się nie wydarzyło. Silent treatment jest formą szantażu emocjonalnego.
Każda relacja: przyjacielska, romantyczna czy służbowa, wymaga interakcji i wymiany.
Tak. Kiedy pracuję z pacjentami, często odwołuję się do filmu „Sami swoi” o Kargulu i Pawlaku. Każdy w związku ma swój ogródek. Możemy je połączyć we wspólne poletko, w jedną relację. By to zrobić, musimy się usłyszeć, czyli podejść do płotu, jak wspomniani bohaterowie filmu.
Relacja się zadziewa, kiedy obie strony wyrażają na to chęć i chcą ją tworzyć. Jeżeli jedna z nich zawoła: „Proszę cię, spotkajmy się i porozmawiajmy”, a druga się zgodzi. Istnieje scenariusz, w którym osoby razem siedzą pod płotem, rozwiązują wspólne problemy i zastanawiają się, jak w zgodzie egzystować. Ale może się zdarzać, że jedna osoba w relacji będzie bardzo głośno krzyczeć, a druga zatka uszy i nie podejdzie do płotu. Biegunem krzyku i agresji jest właśnie silent treatment. To zarządzanie relacją poprzez brak reagowania. Odpowiedź w formie milczenia prowadzi do różnych konsekwencji.
Jakich?
Przede wszystkim nie dochodzi do interakcji. Pojawiają się domysły. Osoba karana milczeniem zastanawia się: „Czy coś zrobiłam/em źle?”, „Dlaczego on/ona milczy nawet wtedy, kiedy powtarzam pytanie?”. Brak odpowiedzi prowadzi też do kwestionowania relacji. Jeżeli ktoś nie podaje mi grabek, to znaczy, że nie uprawiamy już wspólnego poletka. Osoba karana silent treatment pozostaje z wieloma niewiadomymi.
Jeśli czujemy w tej sytuacji złość, nie odcinajmy się od niej. Złość informuje o naruszeniu naszych granic i nie jest niewłaściwa, raniący może być sposób jej wyrażania. Nauczmy się ją regulować i adaptacyjnie wyrażać. Istnieje różnica między obrażeniem się i nieodzywaniem a komunikatem: „Wiesz, teraz jest mi trudno. Jestem zły/zła. Wróćmy do tej rozmowy za godzinę”. Milczenie nie niesie ze sobą takiego komunikatu. Nikt nie lubi być ignorowany, bo łączy się to z unieważnianiem drugiej osoby. A w relacji nie powinno dochodzić do takich sytuacji.
Kto ma większe predyspozycje do karania ciszą?
Trudno znaleźć konkretny wspólny algorytm. Wszystko zależy od wielu czynników biopsychospołecznych, czyli zarówno naszego temperamentu, doświadczeń, jak i zachowań naszych bliskich obserwowanych w dzieciństwie także wobec nas. Może rodzice nie odzywali się do nas, kiedy dostaliśmy słabą ocenę? To wykształciło w nas schemat, że jeśli osoba zrobi coś niewłaściwego, należy potraktować ją podobnie. A kiedy zastosowaliśmy już silent treatment, odkryliśmy, że to skuteczna metoda: druga osoba zaspokoiła naszą potrzebę, po tym jak się na nią śmiertelnie obraziliśmy.
Część z tych zachowań kształtuje się w dzieciństwie. W przedszkolu na przykład nauczyliśmy się, że kiedy przestaniemy odzywać się do Zosi, dostaniemy od niej plastelinę. Opłaciło się, dlatego zaczynamy tak traktować innych. Ten konkretny wzorzec zachowania dostaje kolejne wzmocnienia i mimo że dorastamy, a nasza emocjonalność dojrzewa, mechanizm pozostaje i stosujemy go na różnych etapach życia.
Kiedy silent treatment przybiera formę manipulacji?
Manipulacja to wykorzystywanie różnych elementów w celu otrzymania konkretnego efektu. Tymczasem silent treatment czasami utrwala się, kiedy nie potrafimy wyrażać złości. Wolimy się obrazić, bo wiemy, że zwiększy to szansę na spełnienie naszej potrzeby. Na przykład osoba nauczyła się w relacji, że jeśli przestanie się odzywać, usłyszy od partnera/partnerki: „Dobrze, pojadę do twoich rodziców”, „Dobrze, pójdę na zakupy”. Karanie milczeniem pomaga załatwić sprawy, które są dla tej osoby ważne.
Krótkotrwałe karanie ciszą w związku może powodować stres. Kiedy staje się przemocą?
Każde takie zachowanie nosi znamiona przemocy. Ale krzyk też jest przemocą, co nie zmienia faktu, że wielu z nas zdarzyło się na kogoś nakrzyczeć. Zawsze można wyciągnąć wnioski i zweryfikować swoje zachowanie, co daje szansę na zmianę. Pomocna jest też informacja zwrotna od drugiej osoby. Choć silne emocje nie sprzyjają rozmowie. Ale gdy się uspokoimy, warto zapytać: „Dlaczego nie chciałeś ze mną rozmawiać? To na mnie wpływa negatywnie”. Osoba karząca ciszą może wtedy powiedzieć: „Czasami wolę zamilknąć, niż powiedzieć za dużo”. Wtedy najlepszą metodą jest umówić się na hasło, które będzie wprowadzać potrzebę zachowania granic. Natomiast jeśli ktoś zamilkł, bo został urażony zachowaniem drugiej osoby, warto zapytać o powody.
A kiedy to wszystko wprowadzamy do relacji, a partner/partnerka nadal stosuje silent treatment?
To znaczy, że ma bardzo mocno utrwalone schematy takiego reagowania. Aby je zmienić, potrzeba czasu. Czasami trzeba sięgnąć po pomoc specjalisty. Choć należy mieć świadomość, że nawet po skończonej terapii wyuczone schematy mogą czasami nami powodować. Gdy pracujemy nad sobą, widzimy, kiedy to się zadziewa, i wdrażamy strategię naprawczą. Wręcz potrafimy zatrzymać stary schemat, gdy się pojawia.
Zachowanie celowe w relacji kojarzy się z narcyzmem.
W każdej osobie narcystycznej jest małe, skrzywdzone dziecko. Narcyz nie zawsze manipuluje tylko dla osiągnięcia swoich korzyści, w taki sposób ochrania też swoje ego. Wstydzi się przyznać, że zrobił coś niewłaściwego, bo to świadczyłoby na jego niekorzyść.
W przypadku silent treatment niekoniecznie musi chodzić o zachowania narcystyczne. Mamy deficyty w edukacji emocjonalnej, więc nie zawsze potrafimy nazwać swoje uczucia, a co dopiero je wyrazić czy regulować. Możemy zachowywać się w określony sposób, nie wiedząc, że właśnie wyrażamy naszą złość.
Zatem milczenie może być wyrazem braku umiejętności wyrażania emocji?
W terapii posługujemy się metaforą mózgu emocjonalnego i mózgu racjonalnego. Są to naczynia połączone. Jeżeli w tym pierwszym jest 100 proc. wody, w drugim nie będzie jej wcale. Przestaję myśleć. Odczuwam napięcie, ale nie wiem, co mam zrobić. Wtedy mogę zamilknąć. Unikanie może być odbierane przez otoczenie jako silent treatment. Jednak w ten sposób tylko przyklejamy konkretnemu zachowaniu jakąś etykietę. Bo wiele rzeczy może powodować milczenie.
Według ciebie nadużywamy takich etykiet w relacjach?
Mam z nimi trudność. Z jednej strony pomagają wychwycić konkretne zjawisko, jak karanie ciszą. Osoby, które są traktowane w taki sposób w relacji, zaczynają dostrzegać, że to forma przemocy.
Z drugiej strony nadużywamy różnych określeń albo wsadzamy różne zachowania do konkretnych przegródek. Jak ktoś się nie odzywa, mówimy, że jest przemocowy albo toksyczny. Ale co to znaczy? Że nie spełnia naszych oczekiwań? Że trudno się z taką osobą skomunikować? W takim rozumieniu dla różnych osób każdy z nas może spełniać kryteria osoby przemocowej. Tak samo jak każdy z nas może zachować się narcystycznie, co nie oznacza narcystycznego zaburzenia osobowości.
Tymczasem relacja nie polega na funkcjonowaniu jak w zegarku. Związek jest niczym remont. Jak urządzamy mieszkanie, będziemy się kłócić o kolor farb, rodzaj kafelków czy rozkład mebli. Nie zmienia to faktu, że nadal chcemy razem mieszkać. Jeżeli partner ma zachowania bierno-agresywne, czyli karze ciszą, zauważam to i mówię: „Nie podoba mi twoje zachowanie. Popracujmy nad tym”.
Kiedy warto skorzystać z pomocy osoby specjalistycznej?
Jeżeli przez nasze zachowanie rozpada się związek, będziemy sięgać po różne dostępne formy naprawcze. Możemy zacząć od książek samopomocowych, takich jak np. „Rozbroić narcyza” Wendy Behary, z której dużo się dowiemy o biernej agresji. Niezmiennie sprawdzajmy, jak się czujemy, kiedy stosujemy silent treatment. Dlaczego nie chcemy się odzywać do partnera/partnerki? Warto też prześledzić konkretne sytuacje w związku i zadać sobie pytanie: „Gdyby moja cisza mogła mówić, co by powiedziała?”.
Z psychoterapią jest jak z przeziębieniem: zaczynamy od herbaty z miodem i cytryną, potem przechodzimy na leki bez recepty, by w końcu pójść do lekarza. Możemy sięgnąć również po terapię par. Motywację do zmiany będzie nam trudno znaleźć tylko wtedy, kiedy nie zależy nam na zmianie.
Joanna Gutral (ur. 1991), psycholożka, psychoterapeutka, psychoedukatorka. Doktorantka w Instytucie Psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie, członkini Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej. Prowadzi indywidualną terapię osób dorosłych w nurcie poznawczo-behawioralnym oraz szkolenia i warsztaty z zakresu leczenia i profilaktyki zdrowia psychicznego.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.