Niedawno została mamą, robi karierę w internecie i walczy z rasizmem w świecie mody. Po latach spektakularnych sukcesów i medialnych upadków Naomi Campbell nareszcie odnalazła w życiu spokój.
Naomi znowu jest na ustach wszystkich. W wieku 50 lat po raz pierwszy, dzięki surogatce, została mamą. Z dziewięciomiesięczną córką pokazała się na okładce brytyjskiego „Vogue’a”. – Zawsze wiedziałam, że pewnego dnia zostanę matką, i to największa radość, jaką mogłam sobie wyobrazić. Mam szczęście, że ją mam, i dobrze o tym wiem – powiedziała w wywiadzie. Nie zdradziła imienia dziewczynki ani szczegółów, w jaki sposób została matką. Tę historię ma opowiedzieć w biografii, która ukaże się już wkrótce. W poście na Instagramie napisała jedynie: „Nie jest adoptowana, jest moja” – dając do zrozumienia, że to jej biologiczne dziecko. Rozpętała tym burzę. Kobiety zaczęły pytać ją w komentarzach: „Adoptowana nie byłaby twoja?”.
Naomi Campbell: Anioł czy diabeł?
Naomi jest przyzwyczajona do szumu wokół swojej osoby. Media widzą w niej anioła, niestrudzoną wojowniczkę z rasizmem w świecie mody, mentorkę dla młodych ciemnoskórych modelek i aktywistkę, która od lat zbiera ogromne kwoty na walkę z HIV i AIDS oraz na pomoc dzieciom z ubogich rodzin. Cytują przyjaciół mówiących, że Naomi ma złote serce i „oddałaby ostatnią Pradę”, by za chwilę przedstawiać ją jako diablicę. Wytykają, że bez mrugnięcia okiem odwróciła się od przyjaciółki, gdy ta poprosiła ją o pieniądze na odwyk od heroiny, i przypominają, że przyjęła od skorumpowanego prezydenta Liberii tzw. krwawe diamenty, do czego przyznała się zresztą podczas procesu przed Trybunałem w Hadze. W lutym brytyjskie media ujawniły, że jej fundacja Fashion for Relief wydała 1,6 mln funtów na imprezę charytatywną w British Museum, podczas której szampan lał się strumieniami, a tylko 200 tys. funtów przekazała potrzebującym.
Także jej życie uczuciowe stanowiło przez lata pożywkę dla mediów. Uchodziła za imprezowiczkę, za którą ciągnął się sznur playboyów. Był wśród nich i starszy od niej o 27 lat Robert De Niro, i młodszy o 13 lat raper Skepta, basista U2 Adam Clayton (jedyny, o którym do dziś dobrze się wypowiada) oraz miliarderzy: Rosjanin Vladislav Doronin, Saudyjczyk Hassan Jameel i Włoch Flavio Briattore. – Jeśli zniszczyłam któremuś życie, to dlatego, że na to zasługiwał – powiedziała kiedyś wprost. Głośno mówiło się o jej wybuchowym temperamencie. W 1993 r. agencja Elite Model Management rozwiązała z nią kontrakt, mówiąc, że „żadna ilość pieniędzy ani prestiż nie mogą dalej usprawiedliwiać przemocy, którą wobec nich stosuje”. W 2008 r. linie lotnicze British Airways dożywotnio zabroniły jej wstępu na pokład swoich samolotów – to efekt awantury, którą wszczęła po tym, jak zgubiono jej bagaż. Po tym, jak uderzyła telefonem komórkowym w głowę swoją pokojówkę, Alexander McQueen potrafił żartować, że „gdy Campbell przychodzi z wizytą, trzeba chować komórki”. Sprawa pobicia skończyła się w sądzie. Naomi została skazana na prace społeczne, zgodziła się też odbyć terapię. Po latach wyznała, że zaczęła mieć problemy z agresją po tym, jak w ciągu jednego roku straciła czterech przyjaciół (m.in. Giannego Versace i Michaela Hutchence’a z INXS) i nie umiała sobie z tym poradzić. – Gniew jest przejawem głębszego problemu. W moim przypadku wynikał z niepewności, niskiego poczucia własnej wartości i samotności – powiedziała.
Naomi Campbell: W drodze na szczyt
Jej zawodowe życie wydaje się niekończącym pasmem sukcesów. Jej zdjęcia znalazły się na okładkach ponad 500 magazynów, zrobiła pokazy i kampanie dla najlepszych światowych domów mody, a do tego ma status supermodelki (do tzw. „wielkiej szóstki” oprócz Naomi należały Linda Evangelista, Claudia Schiffer, Kate Moss, Cindy Crawford i Christy Turlington). Ale choć Naomi przetrwała w modelingu prawie 40 lat, początki nie były dla niej łatwe. Kiedy zaczynała, z powodu koloru skóry niektórzy wielcy projektanci nie chcieli jej zatrudniać do swoich pokazów. Inni bukowali ją na wybieg, ale nigdy do kampanii. – Nie pozwoliłam, by to mnie załamało. Zrozumiałam, co to znaczy być czarną już w dzieciństwie, kiedy brałam udział w przesłuchaniach i występowałam w balecie. Musiałam dwa razy ciężej pracować i być dwa razy lepszą – opowiadała, dodając – Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko przyjdzie mi łatwo. Wiedziałam, że cokolwiek chcę zrobić, muszę dać z siebie 110 procent. Kiedy teraz o tym myślę, jestem wdzięczna, że w mojej rodzinie było wiele silnych kobiet, które pokazały mi, jak być silną fizycznie i psychicznie, żeby przetrwać i zawalczyć o siebie.
Te silne kobiety to mama, tancerka Valerie Morris-Campbell, pochodząca z Jamajki babcia i liczne ciotki, które opiekowały się Naomi, gdy Valerie wyjeżdżała w trasę. Ojca nie poznała nigdy – taka była wola jej matki, która została sama, będąc w czwartym miesiącu ciąży. Naomi otrzymała nazwisko jej byłego męża. – Dzięki wspólnocie kobiet, które mnie wychowały, wcześnie nauczyłam się, jak sobie radzić i jak stanąć we własnej obronie. Babcia wpoiła mi dyscyplinę, pokazała mi, jak sprzątać i gotować. Kiedy wracałam ze szkoły do domu, musiałam prać swoje ubranie i czyścić buty – wspominała. Od czwartego roku życia Naomi chodziła do Barbara Speake Stage School, gdzie oprócz lekcji tańca i dramatu uczyła się prawidłowej wymowy. Gdy miała 10 lat została przyjęta do Italia Conti Academy of Theatre Arts, gdzie trenowała balet. Miała 15 lat, gdy Beth Boldt, szefowa agencji modelek Synchro, zobaczyła ją na ulicy. Było ciepłe kwietniowe popołudnie, Naomi wracała z dwiema koleżankami ze szkoły do domu. Beth Boldt zaczepiła ją i zapytała, czy myślała o karierze modelki. Rok później zdjęcie Naomi trafiło na okładkę brytyjskiego „Elle”. Jej kariera nabrała tempa dopiero, gdy Linda Evangelista i Christy Turlington, z którymi zaprzyjaźniła się podczas jednej z sesji zdjęciowych, postawiły domom mody ultimatum: jeśli chcą mieć którąś z nich w pokazie, muszą zatrudnić też Naomi. W sierpniu 1988 r. Campbell przeszła do historii jako pierwsza ciemnoskóra modelka, której zdjęcie znalazło się na okładce francuskiego „Vogue’a”, choć podczas sesji dano jej do zrozumienia, że nie znajdzie się na okładce. – Pamiętam, że dostałam wtedy ogromne wsparcie od domu mody Yves Saint Laurent. Uważali, że jako jedna z „ich dziewczyn”, zasługuję na okładkę – wspominała.
Naomi Campbell: Życie bez filtra
– Jeśli czegoś się w życiu nauczyłam, to tego, że od niczego nie ma ucieczki. Musimy zmierzyć się z naszymi lękami i emocjami – powiedziała w jednym z wywiadów. Twierdzi, że nikt nigdy nie powinien się wstydzić chodzenia na terapię. W jej przypadku okazała się ona pomocna w wielu dziedzinach życia. Pandemia przewartościowała jej życie, pokazała, co jest naprawdę ważne, i przyspieszyła decyzję modelki o macierzyństwie. Podobno mieszka teraz w Nowym Jorku z nowym partnerem, ale póki co oficjalnie tego nie potwierdziła. Jako jedyna z „wielkiej szóstki” supermodelek z lat 90. nadal chodzi w pokazach, spotykając się na wybiegach z dziewczynami o połowę młodszymi od siebie. Walczy o to, by świat mody nie dyskryminował nikogo ze względu na kolor skóry. – Czuję się bardzo odpowiedzialna za młode modelki. Przychodzą do mnie i mówią, że nie dostają pracy, a ja robię, co mogę, aby przemawiać w ich imieniu – opowiada. Swoją przyszłość wiąże z internetem. Jej nową pasją jest projekt „No Filter with Naomi” – rozmowy na YouTubie z bliskimi sobie osobami ze świata mody i show-biznesu. I tak z Karlie Kloss rozmawiała o judaizmie, z P.Diddy’m o inwazji na Irak, a z Markiem Jacobsem o nałogach. Te wywiady są zaskakujące: ciepłe, serdeczne, wręcz domowe, zawsze w ich tle jest historia mody i osobista, skomplikowana historia Naomi. Ludzie z modowej branży zawsze odnoszą się do niej z czułością i serdecznością. Może więc jednak jest w niej więcej z anioła niż z diabła?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.