Projektował magazyny we Francji i w Polsce, uczył studentów w Łodzi i w Rhode Island School of Design, a dobiegając sześćdziesiątki został prekursorem projektowania witryn internetowych. – On był po prostu mędrcem, a mędrców spotyka się rzadko – mówi o Krzysztofie Lenku autorka książki „Podaj dalej” Ewa Satalecka.
Gryzmoli pani czasem?
Tak, ale bezmyślnie.
Zaleca studentom?
Wymagamy od nich, żeby prowadzili szkicowniki.
Krzysztof Lenk bardzo chwalił bazgroły i w ogóle zalety ołówka, ale on urodził się w 1937 roku, dorastał bez komputera. Po co to studentom dzisiaj?
Wydaje się, że nie ma znaczenia, czy narysujemy coś piórkiem cyfrowym, czy weźmiemy ołówek. Ale jednak szkicowanie ręką i ołówkiem jest nieco szybsze niż szkicowanie w komputerze i zapisywanie pliku. Kartki i szkicowniki łatwo się gubią, ale jednak nie wykasowują się do zera z pamięci.
Poznałam Krzysztofa Lenka, gdy w Krakowie dawał wykład o projektowaniu informacji dla nauki. Zaczął od pokazania kamienia, na którym wyryto mapę Chin mniej więcej w V wieku p.n.e. Skonfrontowano ten kamień ze współczesnymi mapami satelitarnymi i okazało się, że precyzja rytu była uderzająca. Ludzie rysowali od zawsze, od zawsze rysunek był ważnym elementem komunikacyjnym i pewnie cały czas jest to potrzebne.
Rysowanie na kartce pozwala wyeliminować nadmiar szczegółów, skupić się na niezbędnych elementach – rysując, opowiadamy coś sobie, słyszymy tekst, który widzimy. Jeśli wyrysujemy sobie na przykład trasę: wysiądziesz na peronie, po prawej będziesz mieć kiosk, skręcisz w lewo, a tam będzie duże drzewo, to łatwiej zobaczymy mapę naszych działań. Krótko mówiąc człowiek jest ciągle jeszcze osobą sensualną, ciągle jeszcze nasze ciało – wzrok, smak, węch, dotyk dostarczają nam informacji i przyjemności.
Zmysłowy może być też krój pisma. Krzysztof Lenk opowiada w książce o zaproszeniu na przyjęcie poślubne, które zaprojektował dla niego Leon Urbański. Wręczając zaproszenia powiedział: „Zrobiłem to Garamondem, bo on jest żywy i perlisty, żebyście mieli wesoło w życiu, a Univers 75 jest solidny i stabilny. Życzę wam, żeby wszystko dobrze szło”. To wspaniałe, że krój pisma może opowiadać o miłości!
Może. Można komponować je tak, by wywoływać emocje u oglądającego. Ich wielkość, kształt, kolor, czy – jeśli dzieje się to w druku – rodzaj papieru – przekładają się na odczucia.
Spotkała pani Krzysztofa Lenka na wykładzie i od razu pomyślała o książce?
Od razu mnie zafascynował. Piękno jego umysłu, ciepło, rozwaga, stateczność emocjonalna. On był po prostu mędrcem, a mędrców spotyka się rzadko.
Zaczęliśmy rozmawiać – o edukacji, bo zaczynałam wtedy swoją przygodę z edukacją, powiedział, że jeśli chciałabym skonsultować z nim swoje pomysły, to chętnie mnie wesprze; o typografii, bo współpracowałam wtedy z kwartetem smyczkowym…
Zaraz, zaraz. Co ma wspólnego typografia z kwartetem smyczkowym?
Kiedy na przełomie lat 80. i 90. pracowałam w drukarni w Katowicach, sporo projektowałam dla różnych instytucji kultury, dzięki czemu poznałam ludzi związanych z teatrem i muzyką. Kiedy drukarnia splajtowała, zaprosił mnie do współpracy dyrektor teatru Korez. Z czasem okazało się, że Kwartet Śląski ma problemy z salą do ćwiczeń i Korez ich przygarnął. Oni już wiedzieli, że lubię, jak tekst pracuje na scenie, że można nim ciekawie działać na ścianie i w przestrzeni i zaproponowali współpracę przy serii koncertów. Oni wybierali repertuar, Tadeusz pisał Sławek teksty, a ja fragmenty poetyckich esejów przetwarzałam w przestrzeni scenograficznej.
Praca z aktorami i muzykami może przydać się projektantce?
Aktorzy to są ludzie, którzy potrafią żyć w kilku rzeczywistościach jednocześnie i płynnie między nimi przechodzić. Obserwowanie tego, jak to robią było dla mnie rewelacyjnym przeżyciem. Pracując z Kwartetem nauczyłam się struktury, której wcześniej nie słyszałam w muzyce. Żeby zgrać obraz i dźwięk, musiałam odsłuchiwać minutowe fragmenty po tysiąc razy. Dzięki temu czułam potem logikę utworu, konstrukcji dźwięków. Zresztą, jeśli przebywa się w muzyce, to wszystko nas przenika i człowiek staje się lepszy. A czy projektant? Nie bez powodu mówi się na przykład o komponowaniu magazynów – dobry projektant tak układa czasopismo, by płynęło jak utwór muzyczny.
Doświadczenie z teatrem i potem Kwartetem były dla mnie bezcenne, choć nie mogę powiedzieć, że ściągaliśmy stadiony. Raczej entuzjazm był umiarkowany. Tymczasem Krzysztof odniósł się do tego z szacunkiem, chwilami nawet zachwytem. To było dla mnie ważne, że to, co robiłam zostało docenione przez człowieka, z którego zdaniem się liczę. Zaprosił mnie do Stanów, gdzie miałam możliwość pokazania tego, co robię studentom i spotkania ludzi, których chciałam poznać. Zatrzymałam się u państwa Lenków i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, bo lubiliśmy literaturę, poezję, kino, zwykłe życie, jedzenie, więc to było po prostu bardzo przyjemne. Świetnie się z nimi żyło, spędzało czas.
Pracę nad książką zaczęliśmy pięć lat temu, kiedy okazało się, że choroba nowotworowa, na którą cierpiał Krzysztof nie może być już zatrzymana.
Literatura, poezja, kino, zwykłe życie – jest tego bardzo dużo w państwa książce poświęconej projektowaniu informacji wizualnej. Bo to wszystko się przenika?
Na pewno przenika się w pracy Krzysztofa, który był niebywale zachłanny na wiedzę. Mówił, że grafik powinien znać się na socjologii i naukach społecznych. Ze studentami w Łodzi – prowadził tam w latach 70. pracownię projektowania druków periodycznych – czytał gazety, by wychwycili techniki manipulacyjne ówczesnej propagandy. Studentom w Rhode Island School od Design, kiedy zorientował się, że nie znają Szekspira, zadał infografikę o powiązaniach postaci z „Ryszarda III”. W 1994 roku wymyślił ćwiczenie, w którym studenci mieli porównać trzy amerykańskie wojny – pierwszą wojnę iracką, wojnę wietnamską i w Korei. Mieli znaleźć informacje, a potem rozmawiali o tym, jak je przetworzyć, by stworzyć znaczący komunikat.
Czemu właściwie służy graficzne projektowanie informacji?
Zrozumieniu. Pozwala zrozumieć rzeczy, struktury, informacje, które wyrażone wyłącznie werbalnie są przytłaczające i zbyt skomplikowane. Pobudza wyobraźnię i działa dwukanałowo – działa na nasze ośrodki percepcyjne, które są werbalne i działa wizualnie. Mobilizuje cały nasz mózg, który dzięki temu lepiej przetwarza złożone dane. Szczególnie jest to świetne w mediach dynamicznych.
Czyli w internecie. Był współtwórcą rozwoju internetu, ale wydaje się, że pozostał sceptyczny. Mówi, że czytając długie teksty na stronie „New York Timesa” ma wrażenie, że nie przystają do tego medium.
Ale dodaje zaraz „Obym się mylił” i przypomina, że w swoim czasie humaniści sceptycznie przyjęli wynalazek druku, bo sądzili się, że droga do wiedzy prowadzi poprzez zapamiętywanie. Przyjmował, że przesuwamy się od druku do mediów dysponujących czasem realnym. Był zresztą bardzo otwarty na młodych ludzi – uczył się od nich i chętnie dzielił się wiedzą.
W rozmowie z panią mówi, czego nauczył się od różnych ludzi. Czego pani nauczyła się od niego?
Ważna jest dla mnie opowieść o jego matce, która nie znalazła się w książce. Mieszkając w Stanach, regularnie ją odwiedzał, a ona za każdym razem zadawała mu pytanie: „Krzysiu, to co ty właściwie robisz?”. Doprowadzało go to do furii, przez lata tłumaczył, czym się zajmuje. Dopiero, kiedy zmarła, uznał, że to było pytanie, które mu ofiarowywała, żeby się zastanowił. Warto je sobie zadać od czasu do czasu.
Nauczyłam się od niego, żeby do wielu rzeczy podchodzić z dystansem i rozwagą, żeby nie traktować ludzi zbyt krytycznie. Mówił: – Nie można ludzi obwiniać, że są głupi, bo to nie jest ich decyzja. Można obwiniać, że są podli, jeśli są podli i trzeba te dwie rzeczy rozróżnić.
Czy jeśli umie się projektować informacje, to łatwiej jest zaprojektować sobie życie?
Życie się składa z konieczności i przypadku. Jest łatwiej podejmować odpowiedzialnie różne decyzje, bo widzi się ich konsekwencje. Ojciec Krzysztofa mówił mu, że nie można myśleć o tym, co będzie jutro, trzeba myśleć o tym, co będzie za kilka miesięcy i lat, przyjąć w myśleniu o życiu szerszą perspektywę. Jeśli ma się umiejętność myślenia strukturami, to widzi się związki między poszczególnymi elementami układanki i można lepiej różne rzeczy zaplanować. Natomiast dotyka nas również przypadek, co sprawia, że możemy starać się układać nasze życie, ale ono też nas trochę układa.
Może wiedza o projektowaniu pozwala lepiej to rozumieć?
Myślę, że pozwala czasem nie absorbować nadmiernie swoimi emocjami innych ludzi, pozwala ogarnąć się i nie być nadmiernie agresywnym, jeśli chodzi o „ja, mnie, moje” i pozwala zwrócić uwagę na innych. Na pewno tak było w przypadku Krzysztofa. Wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia, mogli odebrać naukę, że człowiek powinien być pożyteczny i użyteczny innym ludziom. Powinien czynić coś dla wspólnego dobra i dzielić się tym, co ma. On przyjmował postawę protestancką, choć był agnostykiem. Agnostykiem nie eliminującym roli Opatrzności. Zresztą Providence, gdzie mieszkał, znaczy opatrzność. W jakiś sposób było dla niego ważne, że niektóre rzeczy muszą się wydarzyć tak czy inaczej.
Zmarł krótko po wydaniu książki, w dniu jej warszawskiej premiery.
Zdążył na szczęście odebrać dużo entuzjastycznych recenzji. Zdążyliśmy zdać mu relację ze spotkań w Kielcach, Gdyni i Krakowie. W Warszawie spotkanie odbywało się w budynku MSN nad Wisłą. Spadł akurat deszcz i jednocześnie zaświeciło zachodzące słońce. Widok za oknem był jak narysowany na japońskim drzeworycie. Przyszło wielu jego przyjaciół, było przejmująco, ale nie bardzo smutno. Krzysztof podzielił się z nami wieloma bardzo dobrymi rzeczami. I przygotował, że jego życie też skończy się śmiercią.
* Ewa Satalecka – projektantka, dziekan wydziału Sztuki Nowych Mediów Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, wykłada typografię. Gościnnie m.in. w Aalto University i Rhode Island School of Design. Kuratorka wystaw, autorka artykułów i książek poświęconych typografii i projektowaniu graficznemu. Tworzy scenografie do spektakli teatralnych i koncertów muzycznych.
* Krzysztof Lenk (1937-2018) – projektant graficzny, pedagog. Projektował plakaty, książki i czasopisma, m.in. francuski tygodnik „Jeune Afrique” i polskie „Perspektywy”. Od 1982 roku profesor Rhode Island School of Design, gdzie wykładał projektowanie informacji i typografię. W 1990 roku wraz z Paulem Kahnem założył studio Dynamic Diagrams specjalizujące się w architekturze informacji. Pracowali m.in. dla IBM, Microsoftu, Samsung Electronics, muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. W 2001 wydali słynną wśród projektantów książkę „Mapping Web Sites”.
* Książka „Podaj dalej. Dizajn, nauczanie, życie. Krzysztof Lenk w rozmowie z Ewą Satalecką” ukazała się nakładem wydawnictwa Karakter
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.