Wojny i kryzys klimatyczny mają to samo źródło: uzależnienie od paliw kopalnych od dyktatorów. Czas to zmienić – podkreślają Dominika Lasota i Wiktoria Jędroszkowiak. Zzałożycielkami kolektywu Wschód rozmawiamy o tym, w jaki sposób działają od początku rosyjskiej inwazji w Ukrainie, o ich walce w środowisku politycznym zdominowanym przez mężczyzn, o tym, co wojna ma wspólnego z kryzysem energetycznym.
Czym jest wasz kolektyw, czym się zajmujecie?
Naszą działalność zaczęłyśmy wcześniej niż inicjatywę Wschód. Jesteśmy aktywistkami od sześciu, siedmiu lat. Gdy powstały młodzieżowe strajki klimatyczne w Polsce, byłam jedną z tych, które go zakładały. Gdy Dominika wróciła z liceum w Anglii, dołączyła do strajku i tam się poznałyśmy. Gdy parę lat później wybuchła wojna w Ukrainie, nasza wiedza na temat tego, w jaki sposób paliwa kopalne i system energetyczny i gospodarka są odpowiedzialne za tę wojnę i sprawiają, że w dużej części Zachód oraz m.in. Polska są finansującymi tę wojnę, sprawiły, że my jako aktywistki klimatyczne, osoby, które rozumieją te zależności, postanowiłyśmy też zająć się tematem wojny. To też ważne doświadczenie pokoleniowe; jak dla poprzedniego pokolenia ważną datą był 11 września, dla nas jest 24 lutego.
Z ilu osób składa się wasza organizacja?
Założyłyśmy Wschód i rozhulałyśmy machinę działania w zeszłym roku, a teraz ciągle się powiększamy. Mamy team dziesięciu osób i zakładamy też kolejne oddziały, sieć osób, która działa z nami zmiennie. Jest nas w sumie od 100 do 150 osób.
Na czym koncentrowałyście wasze działania po ataku Rosji na Ukrainę?
Te pierwsze dni to była gonitwa myśli – czy rzucić wykłady na uczelni i biec na dworzec, robić kanapki, przyjmować gości do domu, czy zająć się polityczną odpowiedzią na te wydarzenia. W pierwszych dwóch, trzech dniach brałyśmy udział w akcji humanitarnej. Potem pojawiły się myśli, co większego można zrobić. Gospodarka Rosji jest oparta na sprzedaży gazu, ropy i węgla – to jest ich żyła złota. Za te pieniądze kupują bomby, które nadal spadają w Ukrainie. Nie może być tak, że się o tym nie mówi. Państwa zachodnie, które deklarują pomoc, tą samą ręką karmią militaryzację Rosji. Gdy zdałyśmy sobie sprawę z tych połączeń, bardzo szybko zaczęłyśmy o tym mówić w mediach i tydzień po wybuchu zorganizowałyśmy protest na ulicach Warszawy, co urosło do skali niemal 60 protestów na całym świecie.
Jakie hasła głosiłyście na tych strajkach?
Głównym hasłem strajków było „Embargo teraz!”, bo chodziło o to, że wykorzystałyśmy sieć naszych międzynarodowych kontaktów z globalnej wersji strajku klimatycznego, którego twarzą jest Greta Thunberg. Mieliśmy robić solidarnościowe demonstracje dla Ukrainy, ale tu nie chodzi tylko o naszą solidarność, ale też o odpowiedzialność, zauważenie tego, że również my fundujemy tę wojnę. Unia Europejska płaci Rosji do dzisiaj miliardy euro dziennie za paliwa kopalne. Dlatego nasze działania poszerzyły zasięg. Jeździłyśmy na szczyty i konferencje światowe po to, żeby zweryfikować słowa polityków z ich czynami.
Z jakimi reakcjami spotykały się wasze postulaty, gdy odkrywałyście karty, jakimi żonglują politycy?
Ludzie bardzo szybko zaczęli rozumieć, o czym mówimy. Oczywiście pojawiały się głosy, zwłaszcza dziennikarzy, którzy zarzucali nam, że cynicznie wykorzystujemy ten moment. A my mówiłyśmy o odpowiedzialności państw zachodnich za inwazję Rosji. Konkretne pieniądze płyną za konkretne surowce do dzisiaj! Nasza edukacja w tym temacie przynosi efekty: z badań, w których pytano Polaków, co w obliczu rosyjskiej agresji powinien zrobić polski rząd, drugą najpopularniejszą odpowiedzią było „odblokowanie energetyki odnawialnej z bezpiecznych tanich źródeł, co pozwoliłoby na odcięcie się od zależności z Rosją”.
Ktoś kiedyś powiedział, że Rosja to państwo, które jest jedną wielką stacją benzynową. Trzeba mówić o wymiarze tej wojny, o czym ta wojna jest i że nie jest tylko o szaleństwie jednego człowieka.
Co wspólnego ma wojna w Ukrainie z kryzysem energetycznym?
Chodzi o zależność od paliw kopalnych. Fakt, że nasze gospodarki używają paliw kopalnych, sprawia, że napędzamy kryzys klimatyczny, który uderza w ludzi na całym świecie, odbiera im zdrowie i życie. Tak samo rosyjska inwazja wynika z tego, że nasze gospodarki potrzebują paliw kopalnych, i żeby je uzyskać, kupujemy je od dyktatorów, w tym od Putina. A nasz rząd odsuwa od siebie odpowiedzialność za konsekwencje tej zależności. Często się zastanawiamy, dlaczego wielu z nas nie dostrzega źródła tych kryzysów: inwazji, kryzysu klimatycznego. One mają to samo źródło, więc mogą mieć to samo rozwiązanie. To nie jest tak, że musimy żyć w tym świecie, w którym jesteśmy przytłoczeni informacjami, nie jest tak, że nie ma sposobu, by z tego wyjść. Wyjście może być prostsze, niż nam się wydaje.
Samo doświadczenie wojny powoduje, że czujemy się bierni i przytłoczeni, może nam się wydawać, że nie mamy na nic wpływu. My staramy się mówić głośno o tym, że wojna nie spada z nieba, ma konkretne źródła i stoją za nią konkretni ludzie, a jeśli to konkrety – możemy je krok po kroku rozwiązać.
Widzicie prawdziwy gest solidarności z Ukrainą w walce o dostęp do odnawialnych źródeł energii, o zatrzymanie kryzysu klimatycznego, o zaprzestanie skupywania paliw kopalnych od Rosji, w walce z dezinformacją?
Jeżeli my w Polsce przyspieszymy ten proces odcinania się od energii dyktatorów, i będziemy liderami tego procesu, popchniemy Europę Zachodnią, która też jest niesamowicie zależna i dalej robi biznesy z dyktatorami. Może się okazać, że odetniemy fundusze płynące do dyktatorów. Zburzymy fundamenty ich mocarstw. To walka o coś większego – o bezpieczeństwo klimatyczne, o demokrację, o pokój na świecie.
Jako kolektyw nurkujecie też w bezkresie dezinformacji i fake newsów, jakie krążą wokół źródeł odnawialnych i kryzysu energetycznego.
Najczęstsze, z jakimi mierzymy się na co dzień, to że wszystko jest zachodnią, unijną, niemiecką agenturą. Dostajemy też wiele agresywnych pytań o to, kto nas finansuje, przynosi je zwłaszcza Twitter. Najwięcej mitów istnieje wokół wiatraków. Ludzie wierzą, że przez nie zwierzęta znikają z pól, że krowy nie dają mleka. Często te mity antywiatrakowe rozsiewane są przez trolli i bardzo wąskie grono polityków, chroniących interesów lobby węglowego.
Jak odpowiedzieć na pytanie prezydenta Andrzeja Dudy: „A co będzie, jak nie będzie wiało?”. Jakie są alternatywy paliw kopalnych?
Kierując się nasza wiedzą i tym, co mówi Międzynarodowa Agencja Energii, alternatywą są OZE, czyli odnawialne źródła energii, które są dość dynamiczne, dlatego musimy mieć różne źródła, narzędzia czy magazyny energii. My tutaj mówimy o transformacji tego systemu, co wiąże się ze zmianami przez najbliższą dekadę. To jednak nie zwalnia nas z odpowiedzialności, więc żadna nowa inwestycja w gaz, węgiel czy ropę nie powinna mieć już miejsca. To jest moment, w którym możemy wiele zmienić.
Na jakich źródłach wiedzy bazujecie?
Nasz team jest odpowiedzialny za sprawdzanie faktów, konsultujemy się z badaczami i instytucjami, których język tłumaczymy potem w naszych mediach społecznościowych.
Na jednej z konferencji Marek Suski porównywał was do Grety Thunberg. Jesteście młode, luźno ubrane, emocjonalnie i z zaangażowaniem podchodzicie do ważnych dla was kwestii. To chyba dość egzotyczne zjawisko na polskiej scenie politycznej, gdzie wciąż najbardziej liczą się mężczyźni?
Świetne określenie – to pigułka tego, jak jesteśmy postrzegane, bo oni nie widzą nas jako partnerów do dyskusji. Bardziej się nas boją, że wprowadzimy zakłócenie w ich dobrze zaplanowanym teatrze politycznym. Kiedy wkraczamy, nagle ta ich świetnie kalkulująca maszyna przestaje działać. Program się zawiesza – występuje błąd systemu. Ale samo nasze bycie w miejscach, które są decyzyjne i są przestrzenią, w jakiej tworzy się politykę i tak naprawdę układa nam się życie, jest już jakąś polityczną deklaracją. Zwłaszcza po strajkach kobiet mamy wrażenie, że w Polsce coś się zmieniło. Taki dziadocen, w którym mamy jakieś konsensusy między panami w sutannach i panami w garniturach, odchodzi do lamusa.
To, co robimy, wynika ze złamanego serca. Tak wygląda nasza walka i te emocje są naszą siłą i energią, napędzają nas. Nie chcemy być politycznymi wyrachowanymi graczami. Często jesteśmy w sytuacjach konfrontacyjnych, kiedy politycy wypierają, że jesteśmy istotne w dyskusji. Idealnie byłoby naszym zdaniem, gdyby młodzi ludzie interesowali się polityką, konfrontowali się, dociekali i dopytywali.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.