Jako dziecko marzył, by zostać piłkarzem, ale ostatecznie wybrał kino. Przez lata więcej uwagi poświęcano jego miłosnym podbojom niż ekranowym dokonaniom. Kolejne romanse, uzależnienia i skandale zapewniły mu łatkę bad boya. Dziś wydaje się, że chłopiec w końcu dorasta.
„Kraina tygrysów”: Młody gniewny
Kariera Colina Farrella rozpoczęła się pod koniec lat 90. XX wieku na małym ekranie. Po występie w serialu „Ballykissangel” młody aktor zaczął otrzymywać kolejne propozycje. Przełomowym momentem w jego karierze okazał się występ w filmie „Kraina tygrysów”. Szeregowy Roland Bozz, zbuntowany chłopak u progu dorosłości, zostaje poddany brutalnemu szkoleniu przed wysłaniem na wietnamski front. Rola zapewniła Farrellowi uznanie krytyków i otworzyła drzwi do Hollywood.
„Raport mniejszości”: Colin goes to Hollywood
Po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych kariera Farrella nabrała tempa. Występ w „Telefonie” u boku Katie Holmes uczynił z niego ulubieńca publiczności, a rola w „Raporcie mniejszości” Stevena Spielberga ugruntowała pozycję w branży. Aktor zagrał Danny’ego Witwera z Departamentu Sprawiedliwości, który ma sprawdzić system opracowany przez głównego bohatera. Choć kreacja Farrella została przyćmiona przez występ Toma Cruise’a, aktora pochwalił sam reżyser.
„Aleksander”: Ciężar sławy
Występ w epickiej biografii Aleksandra Macedońskiego miał zapewnić Farrellowi status pierwszoligowej gwiazdy. Ale zaledwie kilka miesięcy po zainkasowaniu niebotycznej kwoty 15 mln dol. i otrzymaniu Złotej Maliny za występ, aktor zgłosił się do ośrodka odwykowego. Powodem było uzależnienie od narkotyków i leków przeciwbólowych. – To był najtrudniejszy czas w moim życiu – mówił później.
„Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”: Powrót
Po turbulentnych doświadczeniach połowy lat 2000., zarówno zawodowych, jak i osobistych (niedługo po odwyku u syna aktora zdiagnozowano rzadką chorobę genetyczną), kariera Farrella zaczęła wracać na właściwe tory. Jego powrót przypieczętował występ w filmie „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”. Rola targanego wyrzutami sumienia płatnego mordercy zapewniła mu Złoty Glob.
„Lobster”: Inni ludzie
Przez kolejne lata Farrell równolegle pracował nad kasowymi komediami, takimi jak „Szefowie bossowie”, i kolejnymi filmami akcji, na czele z remakiem „Pamięci absolutnej”. Na tle tych produkcji bez wątpienia wyróżnia się jego występ w „Lobsterze”, gdzie gra Davida, samotnego outsidera, który ma 45 dni, żeby znaleźć miłość życia. Choć Farrell jest niemal nie do poznania (a może właśnie dlatego), jest to jedna z najlepszych kreacji w jego karierze. Dwa lata później aktor wystąpił również w „Zabiciu świętego jelenia”, kolejnym filmie Yorgosa Lanthimosa, ponownie zbierając świetne recenzje.
„Dżentelmeni”: Z drugiego rzędu
Współpraca z Lanthimosem najwyraźniej zachęciła Farrella do wyjścia ze strefy komfortu. Tak było w przypadku „Dżentelmenów”, gdzie aktor zagrał Trenera, który wydaje się hybrydą i parodią jego wcześniejszych ról. Na dodatek udaną. Ubrany w kaszkiet, sportowy strój i okulary Farrell jest zabawny od pierwszej do ostatniej sceny.
„Batman”: Nie do poznania
Gdy zaprezentowano pierwsze plakaty nowego „Batmana”, potrzeba było dobrej chwili, żeby zgadnąć, kto wcielił się w Pingwina. Ucharakteryzowany Farrell był nie do poznania, a jego metamorfozę (nie zawsze pochlebnie) porównywano do przemiany Jareda Leto w „Domu Gucci”. Aby wcielić się w superzłoczyńcę z Gotham, aktor spędzał kilka godzin dziennie z zespołem od charakteryzacji. Ich wysiłki się opłaciły – HBO zleciło przygotowanie serialowego spin-offu dla Pingwina, którego ponownie ma zagrać Farrell.
„Yang”: Aktor dorasta
Najnowszy film w dorobku Farrella pokazuje, jak długą drogę przeszedł jako aktor. W „Yang” gra Jake’a, ojca i męża, który szuka sposobu, by przywrócić do życia rodzinnego androida. Robot towarzyszył im od lat, stając się dla małżeństwa niemal jak syn. Jak przystało na filozoficzne science fiction, podróż bohatera staje się przyczynkiem do refleksji o rodzinie, bliskości i człowieczeństwie w dobie nowych technologii. W filmie Kogonady Farrell odsłania wrażliwe oblicze. Reżyser chwalił go za duży wkład w projekt. Oglądając „Yang”, widać, że to już nie rozkapryszony gwiazdor, a dojrzały aktor, który wie, co robi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.