– Tak jak gdy jedziemy autem, żeby wyprzedzić, musimy spojrzeć w lusterko wsteczne, a żeby poznać przyszłość, musimy najpierw zrozumieć przeszłość – mówi Thomas Girst, Global Head of Cultural Engagement w BMW. Z autorem książek o sztuce współczesnej i wykładowcą na monachijskich uczelniach spotkaliśmy się w przededniu premiery „Carmina Burana (Mgnienie Oka)” na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, zrealizowanej w ramach drugiej edycji projektu BMW Art Club. Już dziś wieczorem ostatni spektakl na podstawie utworu Carla Orffa przedstawionego w nowatorskiej oprawie wizualnej Borisa Kudlički.
Zaraz po naszej rozmowie uda się pan na premierę wydarzenia „Carmina Burana (Mgnienie Oka)”. Podoba się panu ta inicjatywa?
Tematy „Carminy Burany” są uniwersalne – wiosna, miłość, wino. Poruszamy rzeczy wieczne, ale w unowocześnionej formie, żeby zyskać nową publiczność. Wierzę, że sztuka przetrwa nawet wtedy, gdy świat zacznie się walić. Ten projekt wpisuje się w szerszy program BMW – odpowiedzialności społecznej z jednej strony i kreowania nowoczesnej marki z drugiej. BMW z firmy tworzącej samochody zamieniło się w firmę zajmującą się mobilnością w ogóle, a potem w firmę technologiczną. Poszerzamy pole działania. Jednym z nich jest kultura. Myśląc o BMW jako o człowieku, zastanawiam się, jakie miałby cechy. I widzę osobę świadomą dokonań technologii i obytą kulturalnie.
Czy wyzwania, z którymi się mierzymy – ekologiczne, ekonomiczne i polityczne – są trudniejsze niż kiedykolwiek przedtem?
Nie. Stwierdzenie, że są trudniejsze niż kiedykolwiek przedtem, byłoby aroganckie. Co nie znaczy, że nie są trudne. Wiele osób określa naszą epokę mianem antropocenu ukształtowanego albo – więcej – zdegradowanego przez człowieka. Zadaniem marek takich jak BMW jest skierowanie biznesu w bardziej zrównoważonym kierunku, w naszym przypadku to elektryczne i bezzałogowe samochody. Ciekawe czasy zmuszają do kreatywności. Osiągnęliśmy i osiągamy rzeczy niezwykłe. Teraz jednak przyszedł czas na zmianę. Jej agentem może być sztuka. Marshall McLuhan powiedział w latach 60., że na „statku kosmicznym”, którym jest Ziemia, nie ma pasażerów, jest tylko załoga. Każdy może coś zrobić, każdy jest za coś odpowiedzialny, zastanówmy się więc, jak możemy być przydatni.
Sztuka może zmienić świat?
Może, ale daje się ją też wykorzystywać, manipulować nią, cenzurować, używać do celów propagandowych – jest kruchą i wrażliwą dziedziną. Genialna „Guernica” nigdy nie zapobiegła przecież żadnej wojnie. Ale jest niezbędnym komentarzem do współczesności. I jest w niej magia. Gdy patrzę na pianistę grającego przed dwoma tysiącami ludzi Szopena, muzykę sprzed 200 lat, czuję, że pianino jest tylko przedłużeniem człowieka. To piękno, które tworzymy, daje nadzieję.
Brzmi, jakby kochał pan swoją pracę!
Pracę powinno się kochać, bo przecież mamy wolność wyboru. Zawsze możemy ją zmienić. Albo robić różne rzeczy naraz. Ja piszę, wykładam i pracuję dla BMW. Ale oczywiście od kiedy mam dzieci, nie mogę robić wszystkiego, bo chcę też spędzać z nimi czas. Wierzę w „to i to”, a nie „to albo to” („Albo – albo” Sørena Kierkegaarda). Wolę łączyć niż eliminować, bo energia napędza energię. Życie to niekończąca się eksploracja. Mówię moim studentom, że jeśli stoisz na rozdrożu, wcale nie musisz wybrać jednej ścieżki. Ja jako dzieciak uwielbiałem literaturę i sztukę. Rodzice chcieli, żebym podjął decyzję, co jest dla mnie ważniejsze. A ja tego nie chciałem, bo czułem, że uczymy się na bazie wszystkich doświadczeń.
A co podoba się panu w pracy w BMW?
To ambitna firma, co przejawia się także w działaniach kulturalnych, które prowadzimy. W Polsce w ramach BMW Art Club odbywają się koncerty w klubach jazzowych, w ubiegłym roku wydarzenie w NOSPR, teraz w Operze Narodowej. To, co nas odróżnia od jednorazowych programów, to ciągłość. Zwracamy uwagę na młodych twórców. Maciej Obara Quartet został w tym roku laureatem nagrody BMW Welt Jazz Award. Wspieramy artystów na Art Basel i w ramach BMW Open Work na targach Frieze. Startujemy też z projektem BMW Opera Next, który wykorzystuje nowe technologie, AI i AR. W pierwszej odsłonie dyrygentowi Danielowi Barenboimowi zamontowaliśmy kamerę na ramieniu, żeby obserwować pracę orkiestry z jego perspektywy. Podejmujemy też współpracę z kompozytorami muzyki filmowej, zdobywcami Oscara, w tym z Hansem Zimmerem. Jeśli auta stają się bezdźwięczne, będą potrzebowały zintegrowanej z nimi muzyki. Zadaniem jest więc kreowanie dźwięku przyszłości.
W jaki sposób BMW współpracuje z artystami?
Dajemy im wolność twórczą. W jury naszych nagród zasiadają eksperci, a nie pracownicy BMW. Współpraca z artystami jest oparta na dialogu. Jesteśmy marką luksusową, ale nie chcemy kojarzyć się z blichtrem, interesuje nas życie. To, co ma znaczenie. Ja nie mógłbym żyć bez sztuki. W niej widzę człowieczeństwo. Skromność, międzykulturowość, kreatywność – harmonijnie się w niej łączą.
Kolekcjonuje pan sztukę?
Moja kolekcja jest skromniejsza, od kiedy mam troje dzieci. To w nie inwestuję teraz najchętniej. Otaczając się sztuką, budujemy wokół siebie mur ochronny. Rodzina, dom, dzieła sztuki – to sprawia, że nie czujemy się samotni. I nie chodzi o to, ile wydasz na to pieniędzy. Tylko o kontakt z artystą poprzez jego dzieło. I historię, która dzieło opowiada o tobie i o artyście.
Pana dzieci mają szacunek do sztuki?
Mam nadzieję, że tak. Nawet jeśli teraz nudzą się w muzeach, wierzę, że wiedza tam zdobyta się akumuluje. I że kiedyś mi podziękują za to, że daliśmy im z żoną możliwość obcowania ze sztuką. Kochają muzykę. Nie grają na jednym instrumencie, tylko tworzą muzykę interaktywnie. Używają nowej technologii, którą ja już nie potrafię tak biegle się posługiwać.
A pan uważa się za artystę na swoim polu?
Ściąłem włosy, żeby nikt nie brał mnie za artystę (śmiech). Nie, nie czuję się artystą. Lubię z twórcami pracować, ale wybrałem inną drogę. Może uznam się za artystę, gdy wreszcie napiszę powieść. Zbieram na nią pomysły i notatki.
A jaki ma pan stosunek do technologii?
W 1966 roku architekt Cedric Price ukuł stwierdzenie: „Jeśli technologia jest odpowiedzią, jakie było pytanie?”. Musimy być ostrożni, żeby nie dać się całkowicie pochłonąć technologii. Zachwycam się sposobem, w jaki artyści wykorzystują nowe media w swoich pracach. Jestem pod wrażeniem dzieł Cao Fei, chińskiej artystki multimedialnej, która znalazła się na 17. miejscu w rankingu „Art Review” najważniejszych ludzi sztuki 2019 roku. Jestem otwarty na nowinki, ale za luksus uważam to, że nie mam profili w mediach społecznościowych. Gdybym zajmował się Facebookiem i Instagramem, nie miałbym czasu pisać książek. Czas to dla mnie prawdziwy luksus. Moja najnowsza książka nosi nawet tytuł „All The Time in the World”. Wiemy już, że wcale tyle czasu nie mamy. Ale tym bardziej chcemy pozostać w kontakcie z tym, co tworzyli i tworzą inni. Baudelaire powiedział, że ludzie mogą komunikować się ze sobą ponad podziałami pokoleń i czasów właśnie poprzez sztukę. Niczym latarnie morskie rozbłyskujące na nocnym niebie wysyłamy sobie sygnały. Niełatwo je usłyszeć, bo żyjemy w czasach, gdy wciąż coś nas rozprasza. Musimy nauczyć się rozróżniać informacje od wiedzy. Informacje możemy pozyskiwać w każdej sekundzie, a wiedza akumuluje się latami. I wymaga stworzenia własnej interpretacji.
Sztuka pozwala nam istnieć w tym samym czasie w teraźniejszości, przyszłości i przeszłości?
Tak, nie ma innego równie wyjątkowego doświadczenia niż podłączenie się pod myśli innych osób poprzez ich książki, muzykę i sztukę. Każda przyszłość potrzebuje przeszłości. Jadąc autem, żeby wyprzedzić, musisz spojrzeć w lusterko wsteczne.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.