Znaleziono 0 artykułów
06.05.2023

Czemu wciąż mamy słabość do supermodelek lat 90.?

06.05.2023
Carla Bruni, Claudia Schiffer, Naomi Campbell, Cindy Crawford, Helena Christensen podczas pokazu Versace w 2018 roku (Fot. Victor VIRGILE/Gamma-Rapho via Getty Images)

Długo mówiło się o kresie ery supermodelek. Tymczasem oryginalna wielka szóstka nie dość, że nie zniknęła z branży mody, to od kilku sezonów ponownie zapraszana jest na wybiegi i do kampanii reklamowych największych domów mody. Ich stylem i historią fascynują się nie tylko ich równolatki, lecz także najmłodsze pokolenie, które masowo dzieli się ich fotografiami w mediach społecznościowych. 

Wczesne lata 2000. zwiastowały kres ery supermodelek. A przynajmniej tak wówczas sądzono. Nowe milenium miało odcinać się od wielkich gwiazd modelingu, które wówczas zarabiały często więcej niż niejedna gwiazda Hollywood. Przyciągały – wzrok, pieniądze, popularność. Posągowo i naturalnie piękne, były największym marzeniem każdego domu mody, marki, projektanta. Ich udział w kampanii zapewniał sukces, a przynajmniej uwagę odbiorców. Kultowa już reklama Pepsi z Cindy Crawford wciąż jest jednym z najpopularniejszych spotów w historii telewizji. Po 26 latach supermodelka odtworzyła ją na prośbę marki. Na TikToku na popularności zyskują kompilacje składające się z urywków z życia wielkiej szóstki. Tak wówczas nazywane były wiodące modelki lat 90.: Naomi Campbell, Cindy Crawford, Linda Evangelista, Christy Turlington, Claudia Schiffer i Kate Moss. Znów podziwiają je ich równolatki, ale też najmłodsze pokolenie.

Kate Moss (Fot. PL Gould/IMAGES/Getty Images)

Gdy modelki przemówiły

Supermodelek nie byłoby bez lat 90. – czasów prosperity, rozwijających się młodych gospodarek i barwnej popkultury. A lata 90. nie nastąpiłyby, gdyby nie poprzedziła ich fala zmian zapoczątkowanych trzy dekady wcześniej. To wtedy w Swingującym Londynie, zarodku rewolucji, zrodziło się pokolenie, które wywróciło do góry nogami skostniałą i zarezerwowaną dla elit kulturę. Jej twórcami zostały osoby młode, zbuntowane i często pochodzące z klasy robotniczej. Wypieszczony, arystokratyczny brytyjski akcent przestał być jedynym, jaki dobiegał z radiowych i telewizyjnych głośników. Rewolucja – za sprawą swoich poprzedniczek, obyczajowej i seksualnej – dokonała się też w modzie. Krótkie spódniczki, barwne wzory, futurystyczne, kosmiczne trendy zagościły początkowo na londyńskich, a później światowych ulicach. Zmieniło się także podejście do modelek. Wcześniej dla odbiorców anonimowe, w latach 60. zyskały osobowość i głos. Szczególnie mowa tutaj o Twiggy, która – jak podkreśla aktor Michael Caine – była pierwszą modelką, „która mówiła”. A odbiorcy chcieli ją nie tylko oglądać, ale i jej słuchać. Twiggy udzieliła sporo wywiadów, w tym Woody’emu Allenowi, a gdy przybyła do Nowego Jorku, witały ją tłumy fanów. 

Naomi Campbell i Linda Evangelista (Fot. Ron Galella, Ltd./Ron Galella Collection via Getty Images)

Rewolucja lat 60. sprawiła, że świat kultury i mody otworzył się. Również agencje modelek zaczęły szukać nowych twarzy. Nie tylko wśród arystokracji. Plusem było, gdy – podobnie jak Twiggy – miały też ciekawą osobowość. Dozwolone było wszystko, a nowe nazwiska wyszukiwano dosłownie wszędzie. Cindy Crawford została odkryta na farmie, gdy w ramach pracy dorywczej zbierała kukurydzę. Kate Moss – na lotnisku, Naomi Campbell, gdy spacerowała z przyjaciółmi w okolicach londyńskiego Covent Garden, a Christy Turlington podczas jazdy konnej. Żadna z nich nie zabiegała o karierę w modzie. Wszystkie zaczynały skromnie – od zdjęć do katalogów czy mniejszych sesji zdjęciowych. Przełom nastąpił, gdy zainteresował się nimi Peter Lindbergh, niemiecki fotograf, który, na przekór jaskrawej i natapirowanej modzie lat 80. szukał dla lat 90. nowej estetyki. Oczarowały go młode modelki o naturalnie pięknej urodzie, które nie wyglądały jak kobiety „na utrzymaniu bogatego męża”. Taka estetyka była wówczas wiodącym przekazem w komercyjnych magazynach mody – przynajmniej zdaniem Lindbergha. Początkowo jego próby nie zostały przyjęte entuzjastycznie. Jego pierwsze sesje dla „Vogue’a” nie zostały opublikowane. Schowano je głęboko w redakcyjnych szufladach. Były inne, a bez retuszu i poprawek – wręcz surowe. Ale gdy Liz Tilberis, redaktor naczelna brytyjskiej edycji magazynu, szukała sposobu na ciekawe otwarcie nowej dekady, od razu zadzwoniła właśnie do niego. „Musisz zrobić okładkę styczniowego numeru 1990 roku” – usłyszał w słuchawce fotograf. Miał stworzyć sesję, która zapowiadałaby nadchodzącą dekadę. Od razu wiedział, że tego zadania nie może powierzyć jednej osobie. Musiało to być kilka nazwisk, które jego zdaniem zostaną twarzami nowej ery. Decyzja padła na pięć młodych modelek – Cindy Crawford, Naomi Campbell, Tatjanę Patitz, Christy Turlington i Lindę Evangelistę. Z częścią z nich pracował już wcześniej. 

Okładka brytyjskiego Voguea autorstwa Petera Lindbergha (Fot. Materiały prasowe)

Gwiazdy święcące najjaśniej 

Grupa młodych dziewczyn w prostych stylizacjach i naturalnym makijażu uwieczniona na czarno-białej fotografii – okładka brytyjskiego „Vogue’a” ze stycznia 1990 roku przeszła do historii i, jak chciała Liz Tilberis, rzeczywiście nadała ton nowej dekadzie. „Supermodelki były rewolucją. Była w nich świeżość, która sprzeciwiała się panującemu wówczas wyobrażeniu o tym, kim jest kobieta. Te dziewczyny były bystre, szczere, zabawne. Żartowały, miały cięty dowcip, angażowały się”, wspominał Peter Lindbergh. Chwilę później do tego samego składu modelek odezwał się George Michael, marząc, by wystąpiły w teledysku do piosenki „Freedom! ’90”. Nowe gwiazdy na plan zostały ściągnięte concorde’ami. I to wtedy nastała nowa era, w której supermodelki – bo tak je wówczas nazwano – zostały prawdziwymi ikonami popkultury. Za popularnością posypały się lukratywne propozycje i kontrakty. „Mamy z Christy (Turlington) takie powiedzenie… Nie wstajemy z łóżka za mniej niż 10 tysięcy dolarów dziennie”, brzmią słynne słowa Lindy Evangelisty. Supermodelki zarabiały miliony. Christy Turlington za 12 dni pracy dla Maybelline miała dostać 800 tysięcy dolarów. Claudia Schiffer jedynie w 1995 roku zarobiła 12 milionów dolarów, czyli więcej niż hollywoodzkie aktorki tamtych lat. „Supermodelki świecą jaśniej niż gwiazdy filmowe”, podkreślał Karl Lagerfeld.

Christy Turlington (Fot. Rose Hartman/Getty Images)

Na początku XXI wieku era supermodelek miała jednak powoli dobiegać końca. Linda Evangelista zrezygnowała z pracy w modzie, Cindy Crawford (choć nadal jeszcze zaangażowana w branżę beauty) stworzyła własną linię mebli, a Christy Turlington przeszła na emeryturę, by studiować na Uniwersytecie Nowojorskim. Światowe marki powoli przestawało być stać na ich gigantyczne gaże, zrobiły więc wszystko, by środek ciężkości z osoby modelki przeniósł się na domy mody i ich kolekcje. W efekcie – zainteresowały się nowymi nazwiskami, szczególnie tymi z Europy Wschodniej, które były jeszcze bardziej anonimowe niż ich poprzedniczki. Te ostatnie zbliżały się też trzydziestki, ktora w tamtych czasach dla modelek oznaczała emeryturę. Z dnia na dzień najjaśniej świecące gwiazdy musiały zejść z głównej sceny high fashion. Na szczęście mogły liczyć na nadal bardzo lukaratywne kontrakty komercyjne.

Cindy Crawford (Fot. Ron Galella/Ron Galella Collection via Getty Images)

Wielki powrót 

Wraz z propagowaniem większej różnorodności w modzie – zarówno pod kątem koloru skóry, rozmiaru czy wieku – supermodelki lat 90. powróciły na wybiegi i do kampanii reklamowych domów mody. W 2018 roku Claudia Schiffer, Naomi Campbell, Carla Bruni i Cindy Crawford wywołały furorę na pokazie Versace. Od tamtej pory modelki lat 90. otrzymują coraz więcej propozycji. Kim Jones, dyrektor kreatywny Fendi, regularnie współpracuje przy pokazach włoskiego domu modu z Kate Moss, Christy Turlington czy Amber Vallettą. Turlington, która w wieku 29 lat odeszła z mody, wraca do niej jako matka dwójki nastolatków. Stała się też niekwestionowaną ikoną wśród przedstawicieli najmłodszego pokolenia fanów mody, którzy masowo publikują w mediach społecznościowych jej archiwalne zdjęcia. Ma 54 lata.

Christy Turlington (Fot. Getty Images)

Podobnie jak w latach 90., moda znów potrzebuje zmiany i naturalności. A supermodelki tamtych czasów są uosobieniem tego, że dobry styl i piękno są ponadczasowe. Podziwiają je ich równolatki, ale też współczesne nastolatki. „Kobiety naprawdę reagują pozytywnie na widok kobiet w ich wieku reklamujących modę”, mówi modelka lat 90. Yasmin Le Bon, która wciąż pracuje w branży. Podkreśla też, że reakcje starszych klientek na kampanie reklamowe z jej udziałem są wyjątkowo entuzjastyczne. Zgodnie z badaniami kobiety po 40. roku życiu mają największą siłę nabywczą. Nic dziwnego, że chcą widzieć swoje reprezentantki w przekazie marek. Dziewczyna, która wygląda, jakby po godzinach wciąż siedziała w szkolnej ławce, nie przekona ich do zakupu luksusowego produktu. Powrót supermodelek lat 90. jest więc nie tylko kwestią sentymentu czy potrzeby naturalności, lecz także sprawą stricte ekonomiczną. 

Christy Turlington i Naomi Campbell po pokazie Fendi (Fot. Edward Berthelot/GC Images)

Równie pozytywnie nastawione do tej zmiany są młodsze klientki, które mają realny dowód na to, że wieku nie należy się bać. Po dekadach obsesji na punkcie młodości i wszystkiego, co pomoże ją utrzymać,  to przyjemna odmiana. Nie bez znaczenia jest też fascynacja zoomersów wszystkim, co związane z latami 90., oraz same historie wielkiej szóstki i innych modelek tamtych czasów, które przeżyły jedną z najciekawszych dekad w historii mody. Skandale związane z Naomi Campbell czy Kate Moss, doświadczenie życiowe Cindy Crawford lub Christy Turlington przyciągają i czarują. Te kobiety są nie tylko piękne, ale i szalenie ciekawe. A z tym trudno konkurować. 

Kara Becker
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Czemu wciąż mamy słabość do supermodelek lat 90.?
Proszę czekać..
Zamknij