Znaleziono 0 artykułów
18.07.2024

Czy 25 lat temu „Matrix” przewidział rolę sztucznej inteligencji we współczesnym świecie?

18.07.2024
Kadr z filmu „Matrix” (Fot. Getty Images)

25 lat po premierze „Matrixa”, w którym wysoce zaawansowane maszyny onieśmielały inteligencją, chcemy używać symulowanej rzeczywistości, żeby resocjalizować przestępców. Czy przestaliśmy się bać, że roboty mogą się zbuntować? Czy teraz powinniśmy zacząć się obawiać, że roboty coś poczują?

Cognify to projekt więzienia przyszłości, które wykorzystuje zaawansowaną technologię, by zmieniać zachowania oprawcy, implementując mu wspomnienia ofiary. Dilerom narkotyków można na przykład serwować symulację uzależnienia i wychodzenia z nałogu – żeby poczuli ból narkotykowego głodu, zrozumieli trud zdrowienia. Przestępców seksualnych z kolei – zamknąć w rozszerzonej rzeczywistości, w której będą doświadczać tego samego rodzaju przemocy, którą zadali. Niech zobaczą, jak głęboko traumatyzujące jest naruszenie cielesnej autonomii. 

Dzięki wielu eksperymentom z użyciem technologii, zdolnej manipulować ludzką pamięcią, taki pomysł na resocjalizację kryminalistów jest całkiem realistyczny. Tak samo jak możliwość wykorzystania sztucznej inteligencji w terapii traumy. Co jednak Cognify ma wspólnego z „Matrixem”? Wizualizacja więzienia aż nazbyt przypomina kadry z kultowego filmu, bo i tu ludzie zahibernowani w futurystycznych boksach śnią kontrolowane sny o innym świecie, który po jakimś czasie staje się jedyną dostępną im prawdą o rzeczywistości. 

Jak bardzo sztuczna inteligencja może zmieniać ludzi?

Tylko czy to nie skończy się źle? „Nie ma sensu prognozować konsekwencji na podstawie dystopijnych scenariuszy. Jasne, powinniśmy być ostrożni, ale dajmy też szansę technologii, która może zmieniać świat na lepszy” – tłumaczył w rozmowie z brytyjskim „Dazed” Hashem Al-Ghaili, biolog molekularny, popularyzator nauki, reżyser, wielki entuzjasta nowych technologii. To on stworzył i przedstawił w krótkim filmie koncepcję więzienia przyszłości. „Prawdopodobieństwo prania mózgu z użyciem Cognify jest niewielkie, o ile technologia nie wpadnie w niepowołane ręce. Bo przecież każda technologia niesie ze sobą ryzyko, ale możemy je eliminować, wprowadzając restrykcyjne standardy etyczne, regulacje prawne i narzędzia nadzoru. Z kolei jeśli będziemy przewrażliwieni na punkcie technologii, które chcemy tworzyć, nigdy nie wymyślimy niczego nowego” – przekonywał Al-Ghaili. Jego śmiała idea ma być remedium na przeludnienie w zakładach karnych i nieskuteczne tradycyjne metody resocjalizacji. 

Jak by to miało działać w praktyce? Osoba skazana wyrokiem pozbawienia wolności mogłaby wybrać, czy chce spędzić zasądzone lata w tradycyjnym więzieniu, czy poddać się zaawansowanej odnowie moralnej z użyciem sztucznej inteligencji i wrócić na wolność szybciej, a do tego kompletnie odmieniona, bo empatyczna, wrażliwa na krzywdę innych, świadoma następstw, jakie niesie łamanie prawa. Brzmi jak bajka. Tylko że Cognify to więcej niż ekscentryczna fantazja – z jednej strony rzeczywiście ta idea nakręcana jest silnie idealistyczną wiarą w możliwość przemiany człowieka, ale z drugiej – solidnie umocowana w rzeczywistym postępie technologicznym. Eksperci lubią wspominać chociażby skuteczne eksperymenty na zwierzętach, w których myszom wstrzykiwano truciznę w ciało migdałowate, by pozbawiać je dostępu do złych wspomnień. Jednocześnie zastrzegają, że każda próba ingerencji w ludzką pamięć jest obciążana gigantycznym ryzykiem kryzysu tożsamości. Abstrahując jednak od wątpliwości, które słusznie wzbudzają projekty takie jak Cognify, jest coś ujmującego w wizji Al-Ghailiego. Kieruje nim bowiem rzadkie dziś optymistyczne spojrzenie na postęp technologiczny, w którym rozwój sztucznej inteligencji niesie nadzieję, a nie wyłącznie zagrożenia. To optymizm, który straciliśmy, gdy 25 lat temu wyszliśmy z kina po seansie „Matrixa”.

Kadr z filmu „Matrix” (Fot. Getty Images)

Doskonale znamy wizję, w której roboty przejmują władzę nad światem

Dla porządku trzeba zaznaczyć, że oczywiście „Matrix” nie był pierwszy ze swoją apokaliptyczną wizją świata, w której inteligentne maszyny przejmują kontrolę nad ludźmi, bezwolnie trwającymi w perfidnej symulacji. Lata wcześniej pisarz science fiction Philip K. Dick fantazjował, że rzeczywistość, którą znamy, może okazać się iluzją. A bunt robotów to temat regularnie obecny w popkulturze. Jednak siła rażenia „Matrixa” wynikała również z filozoficznego zacięcia filmu, bo korzystając z platońskiej mądrości o prawdzie, która wyzwala, siostry Lana i Lilly Wachowski uruchomiły powracające rozkminki nad granicami poznania. 

Ich szlachetna u podstaw refleksja nad wolnością i władzą jest nadużywana przez altprawicowych polityków i zwolenników teorii spiskowych, postulujących kolektywne przebudzenie. Popkultura zresztą często jest poddawana takiej absurdalnej rewizji, gdy trafi na fora internetowe. Analitycy współczesności natomiast dostrzegają spełnione przepowiednie z „Matrixa” – uzależnienie od mediów społecznościowych, informacyjne bańki tworzone przez algorytmy. „Dominacja smartfonów i rozkwit social mediów przyspieszyły zanik autentycznych międzyludzkich interakcji” – pisał amerykański publicysta Meir Soloveichik w eseju, który ukazał się na łamach „The Wall Street Journal” przy okazji rocznicy premiery „Matrixa”. W jego tekście możemy też przeczytać: „Dziś wiele osób, jak Cypher (jeden z bohaterów filmu – przyp. red.), woli spędzać czas w światach wyobrażonych, które oferuje technologia, zamiast szukać wymagających zaangażowania relacji z innymi ludźmi. Niedługo po premierze filmu ludzkość podłączyła się do matrixa, którego sami sobie zbudowaliśmy. Nie przeczę, że pod wieloma względami nasze życie zyskało dzięki internetowi i smartfonom, ale epidemia samotności i depresji, która trawi społeczeństwa, obnaża, jak bardzo ogrodziliśmy się od innych murami”. Przede wszystkim 25 lat po premierze „Matrixa” wydaje się, że popkultura oswoiła już apokaliptyczne wizje robotów przejmujących władzę nad światem, z pokorą akceptujemy potencjał sztucznej inteligencji. Jednocześnie pamiętamy, że robot nigdy nie zastąpi człowieka, bo jest kompletnie pozbawiony dostępu do emocji i pragnień. Nie kocha, nie współczuje, nie złości się, nie podejmuje impulsywnych decyzji, nie błądzi. A gdyby potrafił?

Czy sztuczna inteligencja może czuć różnicę między dobrem a złem?

„Interesowała mnie relacja maszyn z ludźmi i jak ci drudzy zareagowaliby na absolutną emancypację sztucznej inteligencji. Często w filmach czy powieściach eksplorujących ten temat konfrontuje się nas z technologicznym bytem, który marzy, że stanie się równy człowiekowi lub że całkowicie pozbędzie się ludzi. Poszliśmy inną ścieżką” – mówił w rozmowie z serwisem branżowym Cineuropa francuski reżyser Jérémie Périn. W polskich kinach można oglądać jego „Mars Express. Świat, który nadejdzie” – bardzo stylowy mariaż cyberpunkowej animacji i kryminału noir, który proponuje odświeżającą wizję przyszłości. Na poddanym udanej kolonizacji Marsie ludzie i maszyny żyją obok siebie, współpracują, przyjaźnią się. Roboty są zaprogramowane tak, by wypełniać komendy człowieka, ale mogą liczyć na podmiotowe traktowanie, a regularnie aktualizowany system operacyjny sprawia, że maszyny są bezpieczne i przewidywalne – w przeciwieństwie do ludzi, targanych impulsywnymi reakcjami i zachciankami. Szczególną podgrupę robotów stanowią kopie zastępcze ludzi, którzy umarli. Jednym z nich jest Carlos, android towarzyszący głównej bohaterce, detektywce Aline, w prowadzonym przez nią śledztwie. Za życia był przemocowym mężem i ojcem, po śmierci jest robotem, który desperacko próbuje odkupić dawne winy. Carlos jest sztuczną inteligencją, która żałuje, czuje różnicę między dobrem a złem, troszczy się. 

„Mars Express” to historia futurystyczna, ale ze względu na swój społeczny wydźwięk mocno aktualna. Światem rządzą korporacje, a reguły gry na Marsie ustala libertariański miliarder, hybryda Jeffa Bezosa z Elonem Muskiem. Bogacz chce pozbyć się starych maszyn z Marsa, by zastąpić je nową, jeszcze bardziej zaawansowaną technologią – sztuczną intuicją. Wymyśla więc niecną, wielopoziomową intrygę, którą próbują zdemaskować Aline i Carlos. Jérémie Périn, snując swoją opowieść o świecie opartym na międzygatunkowym sojuszu ludzi i robotów, podkreśla, że te drugie lepiej traktować humanitarnie, niż dehumanizująco używać. Przypomina, że zepsuty robot to nic przy zepsutym człowieku. I że to tego ostatniego należy się bać.

Angelika Kucińska
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Czy 25 lat temu „Matrix” przewidział rolę sztucznej inteligencji we współczesnym świecie?
Proszę czekać..
Zamknij