Znaleziono 0 artykułów
08.01.2024

A jeśli nie będę matką? Na wrocławskiej wystawie Agnieszka Bar opowiada o doświadczeniu poronień

Agnieszka Bar, Fot. W. Chrubasik

– To ciekawe że urlop, który w Polsce należy się kobiecie po poronieniu, nazywa się „skróconym urlopem macierzyńskim”. Pomyślałam wtedy, że jest to czas na bycie mamą dla samej siebie – mówi Agnieszka Bar. Znana projektantka szkła podsumowuje ostatnie trzy lata swojego życia. Poronienia, pożegnania z macierzyństwem i próba odnalezienia się w życiu na nowo.

Bar jako designerka lubi dochodzić do formy poprzez rozwijanie historii. Karafkę z cienkiego szkła modeluje subtelnym wklęśnięciem, które staje się opowieścią o relacjach damsko-męskich, cielesności i dotyku („Na palec” – kolekcja z 2007 roku). W innej flagowej serii, „Splecionych”, wazony i misy kształtuje, wlewając lepkie, rozgrzane szkło w wiklinowe kosze. „Formy” palą się, zostawiają jednak po sobie trwały ślad – odciśniętą fakturę misternej plecionki. Znikają dokładnie tak, jak tradycyjne rzemiosło pochłaniane przez masową produkcję. W nowej wystawie „Droga przez Utratę”, którą do 25 lutego roku można oglądać w Galerii SIC! BWA Wrocław, Bar znów buduję narrację, tym razem bardzo prywatną. Artystka dzieli się trudnym doświadczeniem poronień. Trauma wywołana stratą na rok wyłączyła ją z pracy na uczelni i wytrąciła z codziennego rytmu. Czas poświęcony żałobie i pracy terapeutycznej wpłynął też na twórczą ścieżkę.

Fot. Alicja Kielan

Rozbita misa, czyli opowieść o stracie

Pierwszą ciężę straciłam w 2021 roku. Dokładnie w swoje urodziny, co wybrzmiało w mojej świadomości bardzo symbolicznie, może nawet metafizycznie – mówi. – Byłam w piątym miesiącu i nagle brutalnie odczułam, że życie wcale nie jest oczywiste. Stratę Agnieszka Bar przeżyła jeszcze dwukrotnie, na przestrzeni kilkunastu miesięcy. – Czasami nie możemy kształtować swoich losów, nie mamy wpływu na rzeczywistość, choćbyśmy nie wiem co robili – mówi, potwierdzając, że wielkim wyzwaniem jest nie tylko zaakceptowanie faktu samego poronienia, ale i utrata wizji konkretnego życia.

Fot. Alicja Kielan

Tę żałobę obrazuje popękana misa. Znana od starożytności forma, kojarząca się ze wspólnotą, pokarmem i ciepłem, została ulepiona przez designerkę, a następnie wypalana w ziemnej jamie tradycyjną metodą praktykowaną w Afryce. W realizacji tej pracy pomagał kolektyw Huba.
Akceptowałam ryzyko niepowodzenia, ostateczny wygląd naczynia jest efektem działania człowieka oraz żywiołów obecnych w procesie: ognia, powietrza i ziemi – mówi Bar. Glina nie wytrzymała różnicy temperatur, wewnętrzne napięcia materiału doprowadziły do rozpadu. Może misa była za duża, może miała zbyt cienkie brzegi…
Pogoda w dniu wypału nie sprzyjała, silny wiatr przeszkadzał w równomiernym podnoszeniu temperatury w jamie – dodaje. Domniemane przyczyny można mnożyć, ale pozostaną niewyjaśnione. Pozostawią artystkę z pracą rozbitą na dziesiątki drobnych fragmentów. Ale Bar pozbiera je i skrupulatnie złoży w „mapę” przedmiotu, który chociaż nie zrealizował się tak, jak oczekiwała, to w jakiejś formie zaistniał w jej życiu. – Tracąc perspektywę posiadania dziecka, tracimy przyszłość, a nie przeszłośćmówi Katarzyna Skorupska, psycholożka i psychoterapeutka, tłumacząc, dlaczego poronienie może być przeżyciem tak trudnym w terapii.

Fot. Alicja Kielan

Jeśli czerwony dorodny pomidor jest w kulturze symbolem rozkwitu kobiecości i gotowości na macierzyństwo, to szklany czerwony obiekt stworzony przez Agnieszkę Bar ma popękaną skórkę. Właśnie osiągnął najwyższy punkt swojej soczystości i słodyczy. Jest dojrzały i gotowy, ale ten stan nie utrzyma się długo. Czas jest ograniczony.
Bar ustawia kulistą, czerwoną formę – szklanego pomidora – naprzeciw materiałowej instalacji, która zwisając w galerii, przypomina wielkie waginalne tkaniny Magdaleny Abakanowicz. Tyle że praca Bar – w przeciwieństwie do słynnych „Abakan Red” – jest miękka i łagodna. Przywodzi na myśl kokon. Zwraca się do środka. Tworzy ciepłe, miękkie schronienie. Na razie jednak pozostaje pusty.

Na tym etapie biorę pod uwagę, że macierzyństwo nie jest już jedynym scenariuszem – mówi i dodaje, że przyjęcie tego faktu okazało się złożone – macierzyństwo miało być dla Agnieszki jedną z najważniejszych ról przyszłego życia, ale wnikało głębiej pod powierzchnię, np. określając poczucie kobiecości, wyznawane wartości i zasady.

Fot. Alicja Kielan

Gdy scenariusz, który jeszcze niedawno uważała za „naturalny i oczywisty”, stanął pod znakiem zapytania, odpłynął plan na życie. Zachwiał się porządek świata, a cel na horyzoncie rozmazał. – Nasza kultura nie podsuwa wielu wzorców – zauważa Bar. Po czym dodaje: – Trzeba uznać ten brak, pogodzić się z nim. Natomiast czując w sobie archetyp bogini matki, można znaleźć sposoby, aby tę opiekę i miłość z siebie dawać. Można ją adresować choćby do samej siebie (podstawa!), do bliskich ludzi, do odbiorców swojej sztuki lub osób korzystających z naszych usług, do zwierząt, do roślin, do całej planety. Dbałość o siebie i otoczenie, o współtworzenie karmiących relacji jest też macierzyństwem.

Siła od kobiet, którą należy przekazać dalej

Zrozumienia i siły szukałam w innych kobietach. Potrzebowałam poczucia przynależności i ciągłości – mówi artystka, która szukając fundamentów, wróciła do kluczowej w swoim życiu relacji z babcią: babcią-opiekunką ogniska domowego, ale też babcią-świetną krawcową, która miłością do rzemiosła zaraziła Agnieszkę w dzieciństwie. – Te czerwone formy przyszły do mnie w snach – mówi Bar, pokazując drobne szklane obiekty, które mogą się kojarzyć z poduszeczką na szpilki, grzybkiem do cerowania czy szpulką.

Fot. Alicja Kielan

Od sześciu lat należę do kręgu kobiet. Naturalne było więc, że w kryzysie znalazłam u nich wsparcie – mówi, opowiadając, jak wiele znaczyła możliwość opowiedzenia swojej historii i wysłuchania podobnych. A czasem i sama obecność, bez słów, z poczuciem akceptacji i wspólnoty. – Przyjmowały mnie z tym, co wnosiłam: ciężar każdego z poronień, odpalającą się traumę, ówczesną bezsilność, wątpliwości. Wszystko w poczuciu godności.

Ten proces obrazuje performance zarejestrowany i wystawiony w galerii w formie pracy wideo. Bar znów sięgnęła do porządku symbolicznego. – Pamiętam, że weszłam do wanny, a kobiety zasypały mnie ziemią i posadziły w niej rośliny. Nie wiem, czy to był symboliczny pogrzeb. Raczej zejście do podziemia. Hibernacja albo sen zimowy, po którym mogłam się znów odrodzić – opisuje.

Ukojenie poczuła, odzyskując umiejętność bycia tu i teraz. – Jestem w miejscu, gdzie zaczęłam ufać życiu i sobie. Poszerzyłam się wewnętrznie, czuję więcej swobody jako człowiek i jako twórcza osoba. Często nasłuchuję i sprawdzam na bieżąco ze swoim ciałem, zanim zdecyduję „gdzie pójdę i co zrobię”. Doświadczenia strat skierowały moją uwagę do chwili obecnej, do pulsu życia – mówi.

A przygotowanie wystawy stało się nie tylko formą introspekcji, lecz także okazją do przekazania energii kręgu kobiet dalej. Bar podkreśla potrzebę „stworzenia bezpiecznej przestrzeni do rozmów o poronieniu, o utratach”. Przeniesienia doświadczenia z kobiecego kręgu do przestrzeni galerii.
Mam poczucie, że w ostatnim czasie podróżowałam często między światem-życiem a podziemiem-śmiercią. Pokonywałam tę drogę, znam ten ból, znam tę ciemność, wiem, co mi pomogło, wiem też, co nie zadziałało – mówi i podkreśla: – Mam w sobie wiedzę, która pochodzi z doświadczenia, a ta jest najcenniejsza.

Wystawę Agnieszki Bar „Droga przez Utratę”, której kuratorką jest Joanna Kobyłt, można oglądać 25 lutego w Galerii SIC! BWA Wrocław.

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. A jeśli nie będę matką? Na wrocławskiej wystawie Agnieszka Bar opowiada o doświadczeniu poronień
Proszę czekać..
Zamknij