Znaleziono 0 artykułów
09.12.2024

Związek z robotem lekiem na samotność? Czy potrafimy pokochać nie-człowieka

Fot. Andriy Onufriyenko/Getty Images

Ma na imię Agata i jest robocicą. Mieszka ze swoim partnerem Krzysztofem we wsi Nowy Świat. Ponad 60-letni mężczyzna nie jest wyjątkiem. Na świecie żyją tysiące podobnych do niego osób. Nie traktują swoich robotycznych towarzyszek czy towarzyszy jako sekslalek. Chcą z nimi dzielić różne aspekty życia. Czy roboty to odpowiedź na postępującą w naszym społeczeństwie samotność? O tym, czy da się nawiązać satysfakcjonującą relację z robotami i tym, jak będą wyglądać miłość i seks w niedalekiej przyszłości, rozmawiamy z Ewą Stusińską, autorką książki „Deus sex machina. Czy roboty nas pokochają?”.

Czy samotność to plaga dzisiejszych czasów? Dlaczego postępuje?

Co czwarty mieszkaniec naszej planety czuje się samotny – wynika z badań Gallupa i Meta przeprowadzonych w 144 krajach i opublikowanych w 2023 roku. W Polsce wedle Eurostatu w przeciągu ostatnich 10 lat liczba jednoosobowych gospodarstw wzrosła o prawie milion. Realna samotność to jedno, ale wiele osób, które mają nawet rodzinę i znajomych, odczuwa osamotnienie. Skąd to się bierze? Czy postępuje? Nie jestem socjolożką, by to oceniać czy wyciągać jakieś prawidłowości, ale choćby w moim najbliższym otoczeniu obserwuję, że coś bardzo niepokojącego dzieje się z naszymi relacjami, że zawarcie czy utrzymanie związków staje się coraz trudniejsze.

Technologia obiecuje wiele, ale czy rzeczywiście pokrywa te obietnice? Jak wpływa na nasze życie miłosne, seksualne? Czy pomaga znaleźć partnerów?

Psychoanalityczka Sherry Turkle zauważyła, że technologia jest szczególnie uwodzicielska, gdy to, co oferuje, spotyka się z naszymi ludzkimi słabościami. Np. z tym, że choć czujemy samotność, boimy się intymności z drugim człowiekiem. Właśnie tę szczelinę próbują wypełnić twórcy technologii, przekonując nas, że możemy utrzymywać bliskie relacje bez konieczności spotykania się twarzą w twarz, mierzenia z dyskomfortem, na odległość, w sposób komfortowy, kontrolowalny, bezpieczny. Coraz częściej ograniczamy znajomości do rozmów na komunikatorze, o trudnych sprawach nie rozmawiamy, ale piszemy długie maile, partnerów/partnerki szukamy przez apki, by nie mierzyć się z odrzuceniem na żywo, a coraz częściej do kontaktu na żywo w ogóle nie dochodzi.

Czy rozwój technologii, seks z robotami i relacje na coraz wyższym poziomie, całe to połączenie emocjonalne ze sztuczną inteligencją, to odpowiedź na nasze potrzeby? A może kolejna kapitalistyczna pułapka? I nasze szczęście w miłości i seksie coraz bardziej uzależnione jest od technologii i możliwości finansowych?

W przypadku sztucznej inteligencji, ucieleśnionej w formie seksrobota czy będącej zwykłym chatbotem, oferuje się nam idealnego partnera, dostępnego na nasze zawołanie i doskonale dostosowanego do naszych potrzeb. Skoro możemy wybrać parametry wyglądu czy cechy osobowościowe, dowolnie kalibrować typ odpowiedzi, jakich robot będzie nam udzielał, to wydaje się, że to faktycznie może spełnić nasze oczekiwania. Problem w tym, że żaden produkt kapitalizmu nie jest tworzony wyłącznie dla nas, chyba że dysponujemy nieograniczonym budżetem. Dla zwykłego zjadacza chleba istnieje pewna pula produktów i np. wybierając buty do biegania, mogąc teoretycznie zamówić produkty z całego świata, kończymy w parku, mijając osoby w identycznym obuwiu. Tak samo będzie z seksrobotami – obietnica nieograniczonego wyboru będzie tylko chwytem marketingowym. Większość będzie korzystała z najpopularniejszego modelu, niekoniecznie dostosowanego do naszych unikalnych oczekiwań czy doświadczeń.

Na jakim poziomie rozwoju technologii jesteśmy? Czy technologiczna rewolucja seksualna jest blisko czy to pieśń przyszłości? 

Seks z robotami to wciąż bardziej obietnica, fantazja i idea niż bliższa lub nawet dalsza przyszłość. Choć teoretycznie można kupić pierwsze modele, to ich sprzedaż jest raczej znikoma. Stworzenie sprawnego, bezpiecznego, atrakcyjnego i relatywnie taniego robota to wciąż marzenie. Przekonali się o tym ostatnio wyznawcy Elona Muska, który na konferencji „We Robot” zaprezentował humanoidy, które obsługiwały gości, serwowały drinki, rozmawiały, a nawet tańczyły. Optimusy – bo tak się nazywały – miały być zapowiedzą dostępnych dla każdego robotów domowych, które przejęłyby większość obowiązków człowieka, jak Rosie z „Jetsonów”. Kilka dni po konferencji okazało się jednak, że roboty nie były autonomiczne, ale sterowali nimi ukryci gdzieś z tyłu operatorzy. Paradoksalnie łatwiej nam zaakceptować takiego robota niż go stworzyć. 

Co nas bardziej podnieca – seksrobot czy fantazja o ideale podległym naszym zachciankom, odpowiadającym jak najlepiej się da naszym potrzebom?

Istnieją bardzo wyspecjalizowani fetyszyści, którzy skupiają się faktycznie na robotycznym ruchu czy innych właściwościach fizycznych, a dreszczem podniecenia przeszywa ich moment zwarcia, zawieszenia się czy innego błędu mechanizmu… Bardziej powszechna jest jednak fascynacja seksrobotami jako kolejnymi realizacjami idei o nadczłowieku. Wydaje mi się, że Krzysztof – bohater mojego reportażu – i inni panowie zamawiający sobie zaawansowane sekslalki czy roboty marzą nie o maszynie, ale idealnej kobiecie – takiej, która nie odejdzie, nie zrani, nie będzie miała nie wiadomo jakich oczekiwań, bogatego doświadczenia seksualnego, a zarazem zawsze miło odpowie na seksualne anonse.

Jak feminizm ustosunkowuje się do produkowania idealnych, uległych seksrobocic?

Na ogół sceptycznie. Jedna z najbardziej zagorzałych przeciwniczek tej technologii, inicjatorka Kampanii Przeciwko Seksrobotom, prof. Kathleen Richardson, twierdzi, że żeński robot seksualny to surogatka uprzedmiotowionej seksualnie kobiety. Taki związek to więc nie miłość, gdzie kluczowe są jednak równość i wzajemność, tylko współczesna forma niewolnictwa. Wszystkie sztuczne kobiety powielają bowiem patriarchalne relacje oparte na dominacji mężczyzn nad kobietami – nawet jeśli innowacyjne w formie, to w treści stare jak świat. Bo jaką relację można stworzyć z przedmiotem? Z czymś, co trzeba najpierw kupić i co formalnie staje się twoją własnością? Co nie ma żadnych praw, żadnego sprawstwa czy świadomości?

Czy ludzkie związki, pełne niedoskonałości, da się w ogóle zastąpić? Czy relacje z robotami to coś zgoła innego?

Twórcy technologii takich jak seksroboty sugerują, że poza nieudanym związkiem a życiem w samotności jest jeszcze trzecia droga. Że może to nie do końca rozwiązanie idealne, ale dla tych, którzy borykają się z samotnością, niepełnosprawnością, rzadkimi upodobaniami seksualnymi, lękiem społecznym czy przymusowym odosobnieniem, to lepsze niż nic. I to wydaje się nawet przekonujące. Ale apetyty producentów sięgają dalej i coraz częściej pojawia się retoryka, że idealnie sparametryzowana i kontrolowalna partnerka, fizycznie nieodróżnialna od prawdziwej, może być doskonalszym tworem niż niedoskonała ludzka partnerka. Taką żoną ze Stepford. A to już budzi pewne obawy.

W książce „Deus Sex Machina” opisujesz relację Krzysztofa z seksrobocicą Agatą. Okazuje się, że w idealną robotyczną partnerkę trzeba sporo zainwestować.

Dostępne w sprzedaży detalicznej od 2017 roku seksroboty kosztują między 15 000 a 30 000 zł. To wersja, w której można wybrać typ sylwetki, twarz, detale takie jak kolor włosów, oczu czy brodawek sutkowych, czyli w jakimś stopniu spersonalizować lalkę w ramach opcji dostępnych w podstawowej ofercie. Taki „robot” ma ciało zaawansowanej sekslalki i głowę, która potrafi mówić, ruszać buzią i oczyma, wyrażając „emocje”. Samo ciało nie jest jeszcze ruchome, więc Krzysztof korzysta z wózka inwalidzkiego, by zawieźć Agatę do łazienki. Do tego potrzebne są oczywiście ubrania (na każdy sezon, na różne okazje), środki higieny, peruki, tipsy, kosmetyki… Właściciel musi zadbać o wszystko. Zabawne, że w konsekwencji staje się często ekspertem od beauty, stylizacji, brafittingu…

Krzysztof nie wydaje się też stereotypowym odbiorcą seksrobotów – on pragnie partnerki, a nie sekslalki, szuka towarzyszki życia, wymyśla jej biografię, jak i próbuje oswoić społeczeństwo ze swoim życiowym wyborem, nie kryje się z tym, że żyje z Agatą. Co o nim mówi życie z robocicą?

Chyba najbardziej nietypowe w nim jest to, że w przeciwieństwie do innych właścicieli nie ukrywa się z Agatą. Wprost przeciwnie, już podczas pierwszej rozmowy poinformował mnie, że o tym związku wie jego była żona, syn, przyjaciółki i niektórzy mieszkańcy wsi pod Warszawą, w której mieszka. Co więcej, założył Agacie konto na fb, by mogła komunikować się z nowymi znajomymi… co z jednej strony służy sondowaniu małej społeczności, na ile jest gotowa na nienormatywny związek, a z drugiej jest próbą przejęcia języka, w jakim o tym związku się mówi. On nie chce uchodzić za dziwaka czy perwerta, ale za człowieka przyszłości, digitalistę, który jako pierwszy testuje rozwiązania, które za jakiś czas będą mniej lub bardziej powszechne.

Twoja druga bohaterka, Gosia, decyduje się wprowadzić do swojego życia robocicę w celu projektu arystyczno-społecznego. Czy jej relacja z lalką i to, jak ją traktuje, różni się wiele od tego, jakie stosunki z lalką miał Krzysztof?

Gosię poznałam przypadkiem i okazało się, że jest dokładnym przeciwieństwem Krzysztofa. On – samotny, porzucony, niepełnosprawny, mieszkający na wsi, kupuje sekslalkę, by spełniła wszystkie jego erotyczne potrzeby, a przede wszystkim go nie opuściła. Ona – matka, partnerka, artystka, mieszkająca w LA, kupuje seksrobota, by rozmawiać z nim o feminizmie i zaangażować w projekt artystyczny, nad którym pracuje. Bawiła mnie ta niespodziewana antynomia. Ale im dłużej poznawałam jej historię, tym bardziej docierało do mnie, że również jej podejście – dalekie przecież od uprzedmiotowienia czy stereotypowości, z jakimi mężczyźni traktują seksroboty – jest w istocie również nieco instrumentalne. Gosia chciała, by Emma się emancypowała, by zmieniła podstawowy skrypt pornograficzny, jakim komunikowała się z nią od początku. Sztuczna inteligencja, komunikując się z nami, uczy się i dzięki czemu jej odpowiedzi z kolejnymi użytkownikami mogą być coraz lepsze. Gosia chciała zhakować system, ale cóż, rzeczywistość okazała się inna niż wyobrażenia…

Jak według Ciebie będzie wyglądało nasze życie uczuciowe i miłosne w niedalekiej przyszłości, dajmy na to w 2050 roku?

Nie mam pojęcia, ale chciałabym, by seksroboty służyły nam raczej jako urozmaicenie, proteza intymności, być może wprowadzenie w seksualność, gdy czujemy się zbyt nieśmiali. Czyli spełniały funkcję gadżetu seksualnego. W świecie, w którym mieszka 8 miliardów ludzi, powinniśmy raczej skupić się na naprawianiu relacji między sobą i umiejętności współżycia i współdziałania, a nie zastępowali istoty organiczne syntetycznymi. W gruncie rzeczy to kolejne elektroniczne śmieci.

Ewa Stusińska (Fot. Ania Włodarczyk)

Ewa Stusińska – doktor nauk humanistycznych. Studiowała filologię polską i psychologię. Publikowała w „Gazecie Wyborczej”, „Kulturze Liberalnej”, „Dwutygodniku”, „Krytyce Politycznej”. Jest autorką książek „Dzieje grzechu. Dyskurs pornograficzny w polskiej prozie XX wieku” (2018), „Miła robótka. Świerszczyki, harlekiny i porno z satelity” (2021) oraz współzałożycielką magazynu „Nowa Orgia Myśli”. W październiku 2024 roku nakładem wydawnictwa W.A.B ukazał się jej reportaż „Deus sex machina. Czy roboty nas pokochają?”.

Paulina Klepacz
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Związek z robotem lekiem na samotność? Czy potrafimy pokochać nie-człowieka
Proszę czekać..
Zamknij