Działanie na odejmowanie. Czy powściągliwa pielęgnacja skóry upraszcza życie?
W świecie przytłaczającej obfitości pragniemy prostoty, a minimalizm wprowadza umiar już nie tylko do naszych szaf, ale i łazienek. Czy pielęgnacja skóry może być powściągliwa jak garderoba kapsułowa i czy tak jak ona rzeczywiście upraszcza życie, a mniej zawsze znaczy więcej?
Dwuetapowe oczyszczanie, potem tonik lub woda termalna w sprayu, esencja, serum, ampułki nakładane miejscowo, krem nawilżający, filtr przeciwsłoneczny, wreszcie podkład. Dwa razy w tygodniu maska, najlepiej w płachcie, raz w tygodniu łagodne kwasy. Dużo? Tak, ale przecież kilka, a nawet kilkanaście kroków codziennej rutyny pielęgnacyjnej – innej rano, innej wieczorem – było do niedawna dowodem troski o dobrostan cery. Jako dziennikarka pisząca o urodzie dysponuję sporą wiedzą kosmetyczną i z zaciekawieniem testuję nowości kosmetyczne, ale od kilku lat stosuję najwyżej kilka kosmetyków dziennie. Okazuje się, że wyprzedziłam trendy.
Wahadło wychyliło się w drugą stronę i po latach mody na złożoną pielęgnację koreańską, czyli kosmetyki o najróżniejszych zaskakujących formułach przeznaczone każdy do innego obszaru twarzy, zwyciężyła wygoda. W social mediach miliony lajków (i naśladowców) zbiera skin cycling, metoda wieczornej pielęgnacji polegająca na naprzemiennym nakładaniu na skórę złuszczających kwasów, retinolu oraz kremów nawilżających i regenerujących. Marki specjalizujące się w kosmetykach jednoskładnikowych proponują z kolei pielęgnację preparatami zawierającymi nie całą kompozycję, a tylko pojedynczy składnik aktywny, co ma uchronić skórę przed reakcjami alergicznymi i podrażnieniami. Inne z kolei podkreślają, że równie skutecznie i dużo bezpieczniej (bo znika ryzyko błędów wynikających z niewiedzy o działaniu poszczególnych składników) będzie stosować jeden złożony kosmetyk działający wielokierunkowo, opracowany przez specjalistów w celu rozwiązania kilku konkretnych problemów skóry naraz. Marki makijażowe idą jeszcze dalej i dodają do podkładów i kosmetyków kolorowych takie ilości składników aktywnych, że – jak obiecują – da się nimi zastąpić część kosmetyków białej pielęgnacji. Wszystkie te scenariusze pielęgnacyjne mają ułatwić nam życie, a skórze pomóc złapać oddech. Czy rzeczywiście mają szansę tak zadziałać i co na to dermatolodzy?
– Tendencję do zmniejszania liczby nakładanych na skórę kosmetyków przyjmuję z zadowoleniem – mówi dermatolog dr Ivana Stanković z kliniki Dermea. – Nigdy nie byłam zwolenniczką tak zwanej koreańskiej pielęgnacji, która powodowała bardzo dużo podrażnień. W 2020 roku do dermatologii wprowadzona została nawet nowa jednostka chorobowa nazwana „skin burnout”, trudna do zdiagnozowania, bo objawiająca się całym spektrum różnorodnych zmian, m.in. wypryskowymi i łojotokowymi, a także trądzikiem zwykłym i różowatym. Wszystkie pojawiały się na skutek całkowitego zniszczenia bariery ochronnej skóry pod wpływem nadmiaru kosmetyków i składników aktywnych.
Cały tekst znajdziecie w najnowszym wydaniu „Vogue Polska Beauty”, którego hasłem przewodnim jest „Nowa definicja piękna”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.