Choć początki body horroru sięgają lat 80., gatunek na dobre wkroczył do mainstreamu dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. Czego makabryczne filmy w stylu „Titane” Julii Ducournau i „Substancji” Coralie Fargeat uczą nas o ciele, bólu i przyjemności?
– „Substancja” to film dla widzów o mocnych nerwach – przekonywali krytycy zaraz po premierze nowego horroru francuskiej reżyserki Coralie Fargeat. Tytuł śledzi losy starzejącej się aktorki (granej przez Demi Moore), która skuszona obietnicą drugiej młodości, decyduje się przetestować tytułową substancję. Przez dwie godziny widzowie są zmuszeni oglądać stopniowy fizyczny, psychiczny i symboliczny rozpad bohaterki, który staje się metaforą kobiecego doświadczenia w świecie opętanym wizją wiecznej młodości.
Podczas canneńskiej premiery „Substancji” część widzów zdecydowała się wyjść z kina przed zakończeniem filmu. Pozostała większość nagrodziła twórczynię kilkuminutowymi owacjami na stojąco. Wszyscy byli jednak zgodni w swojej ocenie: film został uznany za jeden z najlepszych body horrorów w historii kina.
Czym jest body horror?
Body horror to kino grozy, które na pierwszym planie stawia ciało. Twórcy w swoich obrazach poddają je różnym eksperymentom, zniekształcają tak, że zacierają się granice między tym, co naturalne i sztuczne, organiczne i mechaniczne, ludzkie i nieludzkie. Ekranowe transgresje mogą przybierać najróżniejsze formy – od zabiegów medycznych, poprzez seksualne fiksacje, aż po zmiany z udziałem najnowszych technologii.
Początki gatunku sięgają lat 80., a swoją popularność zawdzięcza on twórczości Davida Cronenberga. To seans „Wideodromu”, wybitnego filmu reżysera z 1983 roku, skłonił Philipa Brophy’ego do ukucia terminu body horror. Zdaniem filmoznawcy korzenie „cielesnego kina grozy” sięgają literatury gotyckiej, w szczególności „Frankensteina” Mary Shelley, w którym można się już doszukać wszystkich najważniejszych cech gatunku.
Mimo to body horror długo pozostawał domeną kina niezależnego. Do mainstreamu wkroczył dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku, dzięki takim tytułom jak „Titane” z 2021 roku Julii Ducournau czy też tegoroczna „Substancja” Coralie Fargeat. Cielesne kino grozy nieprzypadkowo stało się szczególnym gatunkiem w repertuarze kobiecego i queerowego kina, a także twórczości osób koloru czy osób z niepełnosprawnościami. Filmowa makabra okazała się doskonałą metaforą ich wykluczenia, stosowanej wobec nich przemocy oraz walki o władzę nad własnymi ciałami. Szokujący wymiar tego typu produkcji narusza istniejące status quo i przerywa milczenie pełnym grozy krzykiem – tym na ekranie i tym na widowni.
Najlepsze filmy w klimacie „Substancji”
Jeśli seans „Substancji” już za wami, wybieramy pięć innych tytułów z gatunku body horror, które warto obejrzeć.
„Głowa do wycierania”
Debiutancki film Davida Lyncha opowiada o młodym mężczyźnie Henrym Spencerze (w tej roli Jack Nance), który samodzielnie wychowuje przypominające małego dinozaura dziecko. Wszechobecne deformacje – przestrzenne, cielesne, emocjonalne – to zapis niszczycielskiego wpływu rozpędzonej industrialnej rzeczywistości, która generuje ludzi-odpadki, osoby podobne do Henry’ego.
„Wideodrom” i inne filmy Davida Cronenberga
Kanadyjski reżyser nie bez powodu uchodzi za pioniera body horroru. Na przestrzeni ostatnich czterech dekad Cronenberg nakręcił wiele klasyków tego gatunku – ze „Zbrodniami przyszłości”, „Wideodromem” i „Muchą” na czele. Filmowiec raz za razem wraca do body horroru, aby opowiedzieć o tym, jak zmienia się definicja ciała w zderzeniu z nowymi technologiami.
„Akira”
Filmowa makabra jest również powracającym motywem japońskiego kina grozy. Kultowa animacja Katsuhiro Ōtomo śledzi losy młodego gangstera poddanego serii eksperymentów, dzięki którym zyskuje niszczycielskie moce. Zmieniające się ciało nastolatka staje się metaforą trudnego dorastania, a także społecznych norm, w które rzekomo powinno się wpasować.
„Widzę, widzę”
Austriacki horror (nie pomylcie go z amerykańskim remakiem z Naomi Watts) skłania do refleksji nad współczesną podmiotowością. Uosabia ją mama dwóch synów (w postać wcieliła się Susanne Wuest), która wraca do domu po operacji plastycznej. Z biegiem czasu chłopcy zaczynają podejrzewać, że zabandażowana kobieta wcale nie jest osobą, za którą się podaje.
„Titane”
Fabuła „Titane” przypomina makabryczny sen, w którym wszystko jest możliwe. To body horror nowego typu, w którym reżyserka Julia Ducournau przełamuje gatunkowe i genderowe stereotypy. Wszystko po to, aby pokazać ich płynność. W bezustannie zmieniającym się świecie nawet (a może przede wszystkim) ciało okazuje się nieskończenie plastyczne, zdolne do ciągłych przekształceń i aktualizacji.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.