Ma za sobą negację i bunt. Dawid Ogrodnik nie ocenia, ale wybiera, co dobre dla niego. Jego wybory niekoniecznie muszą się podobać. Ma na koncie role wybitne, trudne, nagradzane, w „Jesteś Bogiem”, „Chce się żyć”, „Ostatnia rodzina” czy „Cicha noc”. Za to przy najnowszym filmie „Magnezja” dobrze się bawił. – To była rozrywka, ale też uczenie się formy, podjęcie pewnego ryzyka, bo to inny język, inna wizja, a w moim zawodzie to bardzo ważne – mówi.
Widzimy się i słyszymy dzięki nowoczesnej technologii: młody chłopak, na dodatek z sukcesem oraz prezencją i prawie-dziaders, mam nadzieję, że tylko z pyska. Za Ogrodnikiem szafki kuchenne, butelki oliwy i octu balsamicznego na blacie. To akurat ociepla bezduszny internet, bowiem wszyscy wiemy, iż rozmowy w kuchni, a nawet jej sieciowym erzacu są bodaj tak dobre, jak te w alkowie. A ja już wiem, że Dawid znakomicie sprawdza się w jednym łóżku z mężczyzną, co również postaram się niebawem opisać.
Dawid, rocznik 1986, pochodzi z Wągrowca, trzydziestotysięcznego miasta w Wielkopolsce. Do jego czasu najsłynniejszym obywatelem Wągrowca był Stanisław Przybyszewski, guru szalonej Młodej Polski, skandalista, pisarz i dramaturg, ojciec pół tuzina dzieci ślubnych i nieślubnych, przyjaciel ekspresjonisty Edvarda Muncha, tego od słynnego obrazu „Krzyk” i dramaturga Augusta Strindberga, ojca współczesnego teatru. Lecz nie dekadentyzm i erotyczne przygody Przybyszewskiego są tu ważne, a czas, w którym żył, epoka starcia nowego ze starym, kołtuństwa, zaściankowości i umysłowej ciasnoty z otwartością oraz postępem. Dlatego nie zdziwiła mnie odpowiedź Ogrodnika, gdy spytałem, co słychać w Wągrowcu.
– Właśnie stamtąd wróciłem – odrzekł. – Nie wiem, czy mogę opowiadać o całym miasteczku, bo jeżdżę tam tylko do rodziny. Ale tak: ludzie wychodzą na ulice i protestują z symbolem błyskawicy. Zmienia się. Moi rodzice trzymają się hierarchizacji, która była obecna jeszcze w PRL-u; ojciec jest dowódcą rodziny, musi mieć kontrolę. To taka klasyczna, konserwatywna postawa, można powiedzieć, że prawicowa. Ja jestem inny, próbuję wpływać na zmianę poglądów i sposobu myślenia, lecz kiepsko to wychodzi. Zderzam się z innymi wartościami i inną strukturą. Jeśli odbierze się jej stabilność, będą musiały dojść do głosu emocje, a te nie zawsze muszą być przyjemne. (…)
Dawid mówi, że ludzie boją się zmiany, bo z reguły widzą w niej utratę, porażkę solidnej stałości. (…).
Mam wrażenie, że Dawid świetnie rozumie ludzi żyjących daleko od centrum, z peryferiów, gdzie dominującym elementem krajobrazu jest właśnie błoto, porwany asfalt, blokowisko i graffiti na murach. Widać to pięknie w postaci Rahima, rapera z grupy Paktofonika, którego zagrał w „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida. To mroczny film, z którego zionie beznadzieja, nie tylko ze względu na losy bohaterów; jeden z muzyków wyskakuje z okna kilka dni po premierze debiutanckiej płyty zespołu. „Jesteś Bogiem” jest przygnębiający i brudny. To świat ponurych tekstów wykrzykiwanych przez młodych ludzi, zbyt wrażliwych, żeby się nie przejmować, i za słabych, by zmienić, wypłukanych z koloru bloków z wielkiej płyty, kałuż i smogu, zadymionych marnymi papierosami klatek schodowych. Bluzy z kapturem, ogolone głowy oraz wieczne pytanie, skąd wziąć kasę. (…)
– Co to znaczy być chłopakiem z blokowisk?
– Dziś już nie wiem. Jestem starszy oraz zmieniła się rzeczywistość. Gdy patrzę na swoich studentów lub na synów mojej siostry, słucham ich rozmów, zdaje mi się, że reprezentują świat zupełnie mi obcy. Ja jeszcze załapałem się na wartości i znaczenia, a potem widziałem, jak wszystko to koroduje, załamuje się, pęka. Młodzi żyją w mnogości informacji, mają dostępność wszystkiego, co się przekłada na niemożność skupienia uwagi. Tracą na tym emocje, wysycha empatia, jednocześnie w telefonie pojawiają się zdjęcia śmierci i świąteczne reklamy biżuterii, obok siebie. Przestajemy reagować. Poprosiłem studentkę, by zaimprowizowała sytuację, w której komuś pomaga. Ona gra, ja pytam, czy tak by pomagała, a ona, że nigdy nikomu nie pomogła. Była bardzo wiarygodna, uwierzyłem jej.
– Co robisz z taką straszną informacją?
– Był to szok, więc nie wiedziałem, co powiedzieć. Dopiero za chwilkę odezwałem się: „To może spróbuj”. Pogubiłem się w tej narracji młodszych od siebie ludzi, co nie znaczy, że nie staram się jej zrozumieć. (…)
Skąd wiem, że Dawid Ogrodnik znakomicie radzi sobie w łóżku z mężczyzną? Z „Magnezji”, nowego filmu Macieja Bochniaka, obsadzonego gwiazdami polskiego kina; znakomite kostiumy, scenografia, konie, muzyka laureata Oscara, Jana A.P. Kaczmarka. Intrygi nie zdradzę, również dlatego, że trudno ją zwięźle opisać. Powiem tylko, że film przypomina spaghetti western stawiający na absurd, dzieje się w międzywojniu na pograniczu polsko-sowieckim, jego bohaterami są przede wszystkim bandytki i detektywka, ale też Ogrodnik – wespół z Mateuszem Kościukiewiczem grają nierozłącznych braci, Alberta i Albina Hudinich. Razem śpią, razem jedzą, razem siadają w wychodku, razem spacerują, bo nie potrafią inaczej. Trup ściele się gęsto, w najdziwniejszych sytuacjach, krew tryska, wódka się leje.
Jedno jest pewne – takiego filmu dawno w Polsce nie było, a może i wcale.
* Więcej o Dawidzie Ogrodniku i innych gwiazdach nie tylko polskiego kina w styczniowo-lutowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i na Vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.