Johnny Depp pozwał byłą żonę Amber Heard o zniesławienie. Proces, w którym ujawniane są intymne szczegóły z życia pary, stał się spektaklem śledzonym przez miliony ciekawskich na całym świecie. Po co ten show oglądamy? Dlaczego fascynuje nas publiczne pranie brudów? Czy istotne jest w ogóle, kto ma rację? Analizujemy fenomen sprawy Depp v Heard.
Niespecjalnie śmieszny skecz „Saturday Night Live” obnażył prawdę o procesie Depp v Heard. To nawet nie tragikomedia, tylko tragifarsa, zdają się mówić twórcy najpopularniejszego amerykańskiego programu komediowego. W filmiku sędzia Penney Azcarate (Cecily Strong) dopuszcza dowód z prywatnego nagrania, bo „wydaje się zabawny, a cały ten proces to zabawa”. Rzeczone nagranie dostarczone prawdziwemu sądowi w hrabstwie Fairfax w Wirginii przez powoda Johna Christophera Deppa II pokazywało odchody pozostawione na łóżku gwiazdora. On twierdzi, że defekowała jego była żona Amber Heard, ona wini psa. Tak, tak nisko upadliśmy, żeby zastanawiać się, kto pozostawił ślad swojej bytności pod kołdrą pirata z Karaibów. – Cieszmy się, że nie nas to spotkało – puentują żart komicy z „SNL”. Zazwyczaj ich dowcipy pokazują rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Tym razem sama rzeczywistość rozbraja swoją absurdalnością. A zaczęło się naprawdę poważnie.
W grudniu 2018 r. Amber Heard opublikowała na łamach „The Washington Post” esej o przemocy domowej, której jak pisała, sama doświadczyła. Choć nie wskazała oprawcy z imienia i nazwiska, w czasie opisywanym w tekście trwał jej związek z Johnnym Deppem. Poznali się na planie „Dziennika zakrapianego rumem” w 2009 r., jednego z najsłabiej ocenianych filmów gwiazdora, gdy on był jeszcze partnerem Vanessy Paradis, matki jego dwójki dzieci, Lily-Rose i Jacka. Spotykali się od 2012 r., ślub wzięli trzy lata później, małżeństwo przetrwało kolejne dwa. To ona złożyła pozew rozwodowy, wyznając, że wielokrotnie padała ofiarą przemocy – fizycznej i werbalnej, zwłaszcza gdy Johnny Depp był pod wpływem alkoholu i narkotyków. We wspólnym oświadczeniu wydanym po zakończeniu procesu małżonkowie stwierdzili, że ich związek był „namiętny i niestabilny, ale zawsze pełen miłości”. On wypłacił jej 7 mln dolarów, które miały zostać przekazane na cele charytatywne, ale jak ujawniono w procesie Depp v Heard, nie trafiły tam, gdzie powinny.
Johnny Depp kontra Amber Heard: Show z sali sądowej
W lutym 2019 r. Depp pozwał Heard o zniesławienie, żądając 50 mln dolarów. Zarzucił byłej żonie, że jej wynurzenia, które on uznaje za kłamliwe, zniszczyły mu karierę. Jako rzekomy agresor, w wyniku nacisków studia, zrezygnował z roli w „Fantastycznych zwierzętach”, nie powstała też kolejna część „Piratów z Karaibów”. Nie dość, że uszczuplił się majątek jednego z gigantów kina, to jeszcze został on w Hollywood persona non grata. W pozwie wzajemnym Heard żąda od Deppa 100 mln dolarów. Pierwsza rozprawa odbyła się 11 kwietnia. Od kilku tygodni trwa spektakl, którego aktorzy odgrywają kolejno sceny złości, żalu i zazdrości. – To rola jej życia – mówią prawnicy Deppa o Heard na sali sądowej. Depp gra siebie – podstarzałego buntownika z kucykiem, wąsikiem i pierścionkami na palcach. Skrzywdzonego mężczyznę, który tak jak obiecał, ani razu nie spojrzał na swoją byłą żonę. Ona – grzecznie zaczesana, w białych koszulach i chanelowskich marynarkach – robi wszystko, by zerwać z wizerunkiem femme fatale, który towarzyszył jej w pierwszych latach kariery. Przed nią trudne zadanie. Podczas gdy Deppa publiczność uwielbia, widząc w nim wiecznego chłopca, Piotrusia Pana, outsidera, który stał się insiderem, Heard postrzegana była jako wyrachowana, domorosła aktoreczka, ta trzecia w związku Deppa z Paradis, która na romansie z amantem z pierwszej ligi chciała zbić hollywoodzki kapitał.
Od początku procesu średnio 500 tys. osób śledzi na żywo kolejne rozprawy. BuzzFeed News podał, że w dniach 25-29 kwietnia hashtag #JusticeForJohnnyDepp na Facebooku wywołał 7 mln reakcji. Niektórzy nastawiają budzik, by nie przepuścić ani jednego pytania pełnomocników. Inni czekają na przekazy medialne, by skomentować to, co działo się w sądzie – pogrążyć Deppa albo obrazić Heard, a najczęściej wyrazić schadenfreude: tacy piękni, bogaci i sławni, a tacy głupi. Całkiem poważne media wyliczają „najbardziej szokujące momenty z zeznań”. Wysoko w rankingu znalazło się zdjęcie rany, którą Depp rzekomo zadał Amber w czasie kłótni. Byli małżonkowie na sali sądowej wciąż się ranią – tym razem „tylko” słowami. Ona przedstawia go jako przegrańca, który lata świetności dawno ma za sobą, narkomana i alkoholika, damskiego boksera. On ją jako oszustkę, manipulantkę, zdrajczynię (ekipa Deppa próbuje jej udowodnić, że romansowała z Jamesem Franco w trakcie trwania małżeństwa). Ona twierdzi, że groził jej śmiercią, on zarzuca jej wciąganie w awantury jego dzieci. Ona wspomina, że żyła w lęku, bo niezrównoważony Depp mógł w każdej chwili przejść od miłości do nienawiści, on sugeruje, że ich związek był nieprzewidywalny. – Nigdy nie uderzyłem kobiety. Ona rzuciła we mnie butelką – mówił. Wiadomości wysyłane do przyjaciela, w których opisywał, co zrobi Amber, określał mianem „czarnego humoru”. – Nigdy nie zapomnę, jak uderzył mnie po raz pierwszy. To zmieniło moje życie – mówi ona. – To ona mnie biła – żali się Depp, a jego adwokaci przywołują bolesne wspomnienia z dzieciństwa, gdy był bity przez matkę.
Proces Deppa i Heard: Kto zyska, a kto straci?
Amerykańskie procesy ogląda się tak dobrze, bo nie chodzi w nich o rację, tylko o percepcję. Każdy, kto zamarzył o studiach prawniczych po seansie „Ally McBeal”, zdaje sobie sprawę z potęgi common law. Ławę przysięgłych można przekonać sprytnie dobranymi dowodami, złośliwymi przesłuchaniami, płomienną mową końcową. A przede wszystkim – zmianą optyki. Zadaniem pełnomocnika jest zawsze wybielenie jego klienta i oczernienie adwersarza. Z tym adwokaci Deppa i Heard radzą sobie doskonale.
Najgorsze jest pewnie to, że głos Heard nie może w pełni wybrzmieć. To, że padła ofiarą przemocy domowej, rozmyło się, bo adwokaci Deppa zrobili wszystko, by udowodnić, że on też był ofiarą tej relacji, chociaż w trwającym dwa lata procesie, który w 2018 r. gwiazdor wytoczył tabloidowi „The Sun”, udowodniono mu 12 z 14 zarzutów dotyczących przemocy domowej. Ale z racji tego, że w Depp v Heard aktorka kiepsko wpisuje się w stereotypową rolę ofiary, może nie wyjść z procesu obronną ręką. Dużo się mówi także o tym, że proces zmieni oblicze ruchu #MeToo. Nieoczywista sytuacja może zaszkodzić jasnemu przekazowi o tym, że zawsze trzeba stawać po stronie ofiar, bo potężni mężczyźni poradzą sobie sami.
W latach 90. XX w., jeszcze zanim telewizją zawładnęły reality show, Amerykanie nie mogli oderwać wzroku od procesu sportowca O.J. Simpsona, oskarżonego o morderstwo byłej żony i jej kochanka, i od sprawy o impeachment Billa Clintona, który mógł stracić urząd prezydencki przez romans ze stażystką Monicą Lewinsky. Choć wydawałoby się, że podglądanie Kardashianek wystarczy, procesy sądowe enigmatycznych morderców i morderczyń wciąż budziły emocje. Wydaje się, że w tym roku popyt na true crime osiągnął swój szczyt – równolegle na platformach streamingowych emitowane są seriale „Schody”, „The Girl from Plainville” i „Candy”.
Gdy widzowie Depp v Heard znudzą się fekaliami pod kołdrą, butelkami wódki latającymi nad głową (i tymi, którymi Depp miał gwałcić Heard) i SMS-ami o „martwym ciele” Amber, znajdą sobie inną rozrywkę, inne pulp fiction, inny szok.
Pełnomocnicy obu stron wygłoszą mowy końcowe 27 maja. To prawnicy, jak zwykle w takich procesach, zyskają najwięcej (plotkuje się też o zażyłości Deppa z jego adwokatką Camille Vasquez). Podczas gdy ich klienci stają się przedmiotem spektaklu, oni wyrastają na prawdziwe gwiazdy. Kolejka przed ich kancelariami już się pewnie ustawiła. A niezależnie od wyroku, na procesie stracą i Depp, i Heard. Choć zapewne ich nazwiska nigdy nie były w Google’u wyszukiwane tak często, jak teraz, ciągnąć się za nimi będzie zła sława.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.