Każdy, kto widział kolekcję Lacroix – lub oglądał „Absolutnie fantastyczne”, brytyjski sitcom, w którym jedna z głównych bohaterek, Edina, ma obsesję na punkcie Lacroix – wie, że miejsce projektanta w historii mody pozostaje niezagrożone na wieki. Ostatnio jego archiwalne projekty pojawiają się na czerwonym dywanie, co wskazuje na odrodzenie romantyzmu.
W 2019 roku, 32 lata po jego debiucie i 10 lat po tym, jak odszedł z domu mody sygnowanego jego nazwiskiem, Lacroix wystąpił gościnnie, tworząc kolekcję wiosna 2020 z marką Dries Van Noten. Belgijski projektant zwabił światowej sławy twórcę, który projektował wtedy (obecnie również) kostiumy operowe, do swojego atelier w Antwerpii, gdzie współpracowali przy kolekcji łączącej w sobie nadmiar i minimalizm. – To było wspaniałe – powiedział Lacroix, wspominając projekt w rozmowie z „New York Timesem”. – Mimo to są to moje ostatnie chwile w świecie mody.
Lacroix jest zuchwały jak Picasso – zauważyła historyk Anne Hollander wkrótce po pojawieniu się projektanta na modowej scenie w 1987 roku. Rozkoszował się kolorem i objętością. Uważano, że sprawił, iż moda haute couture stała się istotna oraz znacząca w stopniu, jaki nie zdarzył się od lat. Żywiołowe, radosne ubrania Lacroix uchwyciły ducha epoki. – Moje motto, gdy byłem nastolatkiem, brzmiało „zbyt dużo to nigdy niewystarczająco dużo” – powiedział kiedyś. A optymizm, który panował na rynkach pod koniec lat 80., sprawił, że ludzie mieli pieniądze – czy to odziedziczone, czy też nie – które mogli wydawać na jego szalone kreacje. Poprzez historyczne odniesienia – Gorsety! Turniury! Krynoliny! – wszywano w nie modowe dziedzictwo, nadając im pewnego rodzaju społeczne przyzwolenie. (Na dodatek muza projektanta, Marie Seznec, wyglądała jak współczesna Maria Antonina).
Patrzeć na historyczne projekty haute couture Lacroix to jak przyglądać się pracom takich artystów, jak Giovanni Boldini, François Boucher lub Christian Bérard w trójwymiarze, czy ożywającym paletom Keesa van Dongena i Jeana-Honoré’a Fragonarda. U zarania nowej, pełnej niewiadomych ery prace Lacroix stanowią powiązanie z dalszą i bliższą przeszłością. Przypominają frazy z poematu „Endymion” Johna Keatsa: „Cechą piękna jest wieczna radość; Jej urok wzrasta; Nigdy nie obróci się w nicość; Lecz będzie trwać”.
Na prośbę „Vogue’a” projektant poetycko wspomina 31 swoich kolekcji haute couture.
Christian Lacroix Couture jesień1987
Przezwisko Katouchy brzmiało „Afrykańska Księżniczka”, choć była prawdziwą carycą. Z wielu powodów wybrałem ją, by otwierała i zamykała ten pokaz przed modelką prezentującą suknię ślubną. Byłbym przeszczęśliwy, mogąc zobaczyć wszystkie moje kolekcje właśnie na niej. Tutaj widoczna jest w looku z pierwszego sezonu, pierwszej kolekcji, ubrana we „front pouf” (głupoty z lat 80.!!!) z tkaniny faille z jedwabnej tafty, która została wyprodukowana specjalnie dla nas we włoskim Como, przez Setarium Company, na podstawie XIX-wiecznego dokumentu z Arles.
Christian Lacroix Couture jesień 1988
W look ten, zaprezentowany w lipcu 1988 roku, ubrana jest Anne Rohart, w rok po debiucie i naszej trzeciej kolekcji. Była ona dedykowana miastu Arles. Na moim mood boardzie znalazły się antyczne draperie, rzymskie, galijsko-rzymskie i wczesnochrześcijańskie dokumenty oraz mnóstwo relikwiarzy, sztuka kościelna, religijne dzieła sztuki w stylu bizantyjskim… (W moim rodzinnym mieście znajdowała się rezydencja cesarza Konstantyna, twórcy Konstantynopola, który w pewnym momencie planował, że Arles zostanie stolicą Imperium Rzymskiego). Wpadłem na pomysł, by umieścić jeden z tych słynnych krzyżów (jako symbol/znak rozpoznawczy mojej marki) na prostej marynarce z satyny duchesse. François Lesage wyszył go w niesamowity sposób.
Kiedy w październiku, podczas salonu couture Faubourg Saint-Honoré, zaprezentowałem swoją kolekcję ready-to-wear „Luxe”, na backstage weszła Carlyne Cerf, która zapytała mnie, czy jestem zły z powodu słynnego obecnie listopadowego wydania „Vogue’a” z 1988 roku, pierwszego pod redakcją Anny [Wintour]. Muszę przyznać, że w związku z letnimi urlopami i przygotowaniami do prezentacji dwóch kolekcji nie widziałem go. Oczywiście byłem zachwycony i niesamowicie dumny, kiedy Carlyne, która ją wystylizowała, pokazała mi słynne zdjęcie autorstwa naszego ukochanego, nieżyjącego już Petera Lindbergha, na której wspaniała młoda modelka, Michaela Berçu, ubrana jest w tę marynarkę i jeansy. Natychmiast wyszedłem do publiczności, by podziękować Annie i przeprosić, że to przeoczyłem. Działo się to 31 lat temu. Nie mogę w to uwierzyć; mam wrażenie, jakbyśmy rozmawiali o okładce z roku 1957. Tak czy inaczej, oto opowieść o tym, jak ta marynarka napisała rozdział w historii „Vogue’a” – a ja nawet nie miałem o tym pojęcia!
Christian Lacroix Couture wiosna1994
Była to jedna z najbardziej misternie uszytych sukien ślubnych, jaką kiedykolwiek stworzyliśmy. To suknia w stylu Ludwika XIV, ozdobiona przez François Lesage’a delikatnym haftem. François był dla mnie jak cudowny ojciec chrzestny w świecie haute couture: od samego początku był pomocny, wspierający, troskliwy, szczodry i uwielbiany. Na święta Bożego Narodzenia podarował mi XVII-wieczny haftowany wizerunek Matki Boskiej. Wykorzystaliśmy niektóre detale z tego projektu, między innymi patchwork ze srebrnej i złotej nici, tworząc właśnie tę suknię i opracowując konstrukcję gorsetu.
Christian Lacroix Couture wiosna 2001
Nie była to moja ulubiona kolekcja; panował wokół niej jakiś dziwny nastrój. Jednak podobała mi się ta suknia, którą miała na sobie Karolina Kurkova. Jest ona wykonana z surowego płótna (toile de jute). Ukończyliśmy ją dopiero o poranku w dniu pokazu! Turniura powstała z kilku zszytych ze sobą i tworzących patchwork kawałków materiału, ozdobionych haftem w prymitywnym ludowym stylu. Z przodu gorsetu znajdowała się gigantyczna jaszczurka z klejnotów. Ogromną przyjemność sprawiało mi pozostawianie rzeczy w takim stanie, by wyglądały, jakby były nieskończone, jakbyśmy byli dopiero w połowie tego procesu. Hannelore Knuts miała na sobie tę XVIII-wieczną marynarkę bez rękawów – jakbyśmy o nich zapomnieli – z poduszkami na ramionach na wierzchu. Gorset z białego surowego płótna został niewykończony, a spódnica uszyta tylko z grubsza. Była to po prostu udrapowana organza z haftem, który został na niej umieszczony dopiero podczas przymiarek – pół topu ozdobiono haftem, ale z odwrotnym efektem, lejący się tiul po prostu przypięto jakąś błyskotką. Björk zobaczyła ten projekt w jakimś czasopiśmie i poprosiła o otwarcie pracowni couture w niedzielę, specjalnie po to, by mogła kupić prototyp.
Christian Lacroix Couture wiosna 2002; wiosna 2008
W tej kolekcji odpuszczam sobie wiele efekciarskich hiszpańsko-prowansalskich motywów na rzecz czegoś bardziej abstrakcyjnego. To zdekonstruowany, patchworkowy letni look: kamizelka, bluzka w stylu lat 20. XX wieku, folkowa spódnica i spodnie tulipany. Wykorzystaliśmy sporo biało-czerwonych sznurków. Jest jeszcze biały satynowy kapelusz z woalką. Zależnie od tego, jak na niego spojrzysz, wydawał się w stylu przełomu wieków lub lat 40. – mieszanina proporcji, mieszanina horyzontów, mieszanina epok.
Po prawej: Od dzieciństwa inspiruję się XVII i XVIII wiekiem, a także paryską belle époque z okresu 1900–1910. Byłem również pod ogromnym wrażeniem – wręcz pasjonowałem się – pracami Christiana Bérarda i Cecila Beatona.
Christian Lacroix Couture wiosna 2002; jesień 2007
Na moich mood boardach tworzonych z myślą o sukniach ślubnych zawsze znajdowały się zdjęcia posągów świętych. Inspiracja dla tej znajdującej się po lewej stronie pochodziła z Hiszpanii, a panna młoda, Hannelore, miała kwiaty na głowie (tak jak na portrecie Fridy Kahlo). Look Lily Cole odwołuje się do Europy Wschodniej (zwróćcie uwagę na metalową ozdobę na głowę przedstawiającą kwiaty i zdobienia wyplatane złotą i srebrną nicią).
Christian Lacroix Couture jesień 2002
Byłem zachwycony tą maską, która stanowiła wykończenie haftowanego gorsetu Mr. Pearl. Myślę, że w tej kolekcji pozwoliłem sobie na posunięcie się tak daleko, jak tylko miałem ochotę, dogadzając sobie egoistycznymi impresjami i inspiracjami, co nie zdarzało mi się często. Trochę żałuję, że za bardzo słuchałem rozsądnych osób, które mi towarzyszyły. Ponieważ w tym sezonie mieliśmy problemy z budżetem, niemożliwa była współpraca z top modelkami, które normalnie rezerwowaliśmy. Wpadłem na pomysł, by wykorzystać wyszywaną maskę autorstwa Romaina Vitu, który również przystrzygł i wymodelował kapelusze ze sztucznego futra. Zawsze przyjemne było łączenie wszystkiego „ad libitum” i zatrzymywanie się w połowie tego procesu, pozostawiając niewykończone rękawy, jedną nogawkę zasupłaną. Radością było też wykorzystywanie umiejętności wszystkich rzemieślników pracujących z piórami, dzianiną, szablonami itp.
Christian Lacroix Couture jesień 2002
Madonna wykorzystała tę czerwoną suknię ślubną – jedną z moich ikon – w teledysku ze Stevenem Kleinem. Ze względu na brak funduszy, tworząc spódnicę, skorzystałem z haftowanej płachty matadora, którą podarował mi przyjaciel toreador.
Christian Lacroix Couture wiosna 2003; jesień 2005
Te suknie wywodzą się ze wspomnień z dzieciństwa, gdy studiowałem projekty couture w czasopismach z lat 50. i 60., w relacjach z królewskich ślubów i w telewizji, gdzie modelki, królowe czy księżniczki były ubrane w ogromne, sztywne spódnice z koła z ciężkiej satyny duchesse czy „skórzanej satyny” – jak infantki z obrazów Velázqueza czy Goi.
Christian Lacroix Couture jesień 2003; jesień 2008
Dość dobrze wychodziły nam tego typu drapowane sukienki uszyte z szyfonu i/lub krempliny w połączeniu ze sztywniejszymi, kontrastującymi tkaninami, takimi jak tafta changeant, które zawsze były farbowane lub malowane metodą degradé, odcień po odcieniu. Dzięki temu przypominały płatki kwiatów. No i zawsze z czarną kokardą. Jak to często bywało, ta została zamówiona jako suknia ślubna.
Po prawej: Jedno z moich ulubionych zestawień kolorystycznych: fioletowy i zielonkawy, na delikatnym jak pajęczyna jedwabiu, cudownej tkaninie, która jest miękka, ale i „zaokrąglona”, idealna do tworzenia subtelnej objętości.
Christian Lacroix Couture jesień 2003
Jeden z moich ulubionych projektów wszech czasów, widoczny tu look, łączy w sobie zabytkowy gorset i totalnie nieustrukturyzowane „je ne sais quoi” – nie jest to ani spódnica, ani spodnie, nie jest to też bluzka czy sukienka – a jedynie fragmenty haftowanej koronki, futra, klejnotów i kwiatów złożonych ze sobą, jakby zostały przypadkowo znalezione na drodze niekończącej się procesji, kroczącej od zarania dziejów. Wyobraziłem sobie amazonki, księżniczki i kurtyzany maszerujące przez wieki i od niechcenia noszące projekty modowe.
Po prawej: Projekt z tej samej kolekcji, ta sukienka wyróżnia się chociażby ze względu na zdobiony cekinami srebrny hełm z czarną wstęgą, która była wykorzystywana jako ekstrawagancki dodatek lub szczęśliwy talizman. Byłem zachwycony jego strukturą, która sprawiała wrażenie narysowanego atramentem szkicu. Mamy tu jedno z moich ulubionych, szalonych zestawień printów i tkanin – wszystko pasuje do wszystkiego. Zawsze starałem się tworzyć coś spójnego z absolutnie niespójnych elementów.
Christian Lacroix Couture wiosna 2004
Zaprojektowałem tę sukienkę w okresie, gdy szczególnie interesowałem się niedokończonymi pracami i perfekcyjnie niedopracowanymi strojami – czasem wykonanymi z surowej lnianej lub bawełnianej tkaniny zestawionej z najcenniejszymi XVIII-wiecznymi haftami, z łatami, lub z jedną stroną, która się rozpada, spódnicą lub bluzką wykonaną z niedbale zmiętego, delikatnego szyfonu lub organzy. Ten projekt nie był tak zdekonstruowany, a Uma Thurman wybrała go na oscarową galę. Niektórzy ją krytykowali, mówiąc, że wygląda jak mleczarka, ale ja uważałem, że była zachwycająca i wyróżniała się na tle wszystkich. Zachwycała się nią jeszcze w roku 2013, gdy jedliśmy razem kolację, dzięki Azzedine’owi Alaïi, który, wspólnie z Faridą Khelfą, był tak uprzejmy, że zorganizował elegancką kolację na cześć kolekcji kapsułowej, którą stworzyłem w tamtym roku dla marki Schiaparelli.
Christian Lacroix Couture jesień 2004
Ten projekt stał się prawdziwym bestsellerem tamtego sezonu. Inspirowałem się dziwacznymi, dopracowanymi w najmniejszych szczegółach formami i mieszanymi materiałami sprzed I wojny światowej, takimi jak tapicerka, pióra i tajemnicze, wytworne futra, by uzyskać efekt jak z niemych filmów lub fotografii przedstawiających kurtyzany. Materiały te były również malowane przy użyciu szablonów, pędzla lub stemplowane. Jak zawsze zachwycałem się tym głębokim, agresywnym fioletem oraz wściekłą zielenią z odrobiną czerwieni.
Po prawej: Często nadawałem projektom objętość, wykorzystując marszczenia, sznurki lub prowadnice, czasami inspirowałem się przy tym XVIII-wiecznymi sukniami à la polonaise, czasami formami militarnymi lub spadochronami, zawsze z długimi czarnymi wstęgami. Zainspirowały one Driesa [Van Notena] do stworzenia jego ostatniej kolekcji, przy której współpracowaliśmy. Tutaj noszona jest ze sztywną turniurą.
Christian Lacroix Couture wiosna 2005; wiosna 2006
Te sukienki empire – inspirowane rozmaitymi odniesieniami, takimi jak modele z okresu dyrektoriatu, George Lepape oraz lata 60. XX wieku – również są jednymi z moich ulubionych i również doczekały się wersji ślubnych. (Wersja z 2006 roku dla Anh Duong). Zawsze były uszyte z organzy, szyfonu, muślinu i krempliny, miały zdobienia z naszytych szkiełek lub ręcznie malowane wzory z kolorowymi wstążkami.
Christian Lacroix Couture jesień 2005
Uwielbiałem tworzyć płaszcze z XVIII-wiecznych, sztywnych jedwabnych tkanin, zdobione archiwalnymi haftami w XVIII- lub XIX-wiecznym stylu. Ten, jako jeden z wielu projektów, został zamówiony i był noszony przez Christine Suppes, która przekazała swoją garderobę Muzeum De Young.
Christian Lacroix Couture jesień 2007
Inspiracja dla tych projektów pochodziła zarówno z historyzmu, jak i kwestii etnicznych. Dość często pracowałem z pewnego rodzaju egzotyką nieokreślonej proweniencji. Ta sukienka to mieszanina futra, filcu i zdobień z koronki. Wydawała się przeznaczona do bajkowej krainy czarów; była czymś nowym, stworzonym z wszystkich kultur z przeszłości.
Christian Lacroix Couture wiosna 2008
Te dwa projekty znalazły się na łamach „Vogue’a”, sfotografowane przez Irvinga Penna. Jeden z nich jest bardzo operowy, teatralny. To mieszanina tkanin typu volant i bouillonné (marszczeń) w trzech odcieniach: jaskrawożółtym, łososiowym i czarnym, które nadawały jej struktury. Druga miała być po prostu krótką sukienką, której w ostatniej chwili dodałem pod spód długą spódnicę. W ten sposób – wraz z diamentowym krzyżem i srebrnymi haftami – zyskała charakter XVII-wiecznej infantki.
Christian Lacroix Couture jesień 2008
Uwielbiam tę suknię ślubną, to jedna z moich ulubionych. Jest inspirowana XVI wiekiem, ale została wymyślnie ozdobiona. W ostatniej chwili dodałem do niej kapelusz z czerwonych strusich piór w stylu Cranacha.
Christian Lacroix Couture Fall 2009
Zupełnie ostatnia kolekcja, którą stworzyliśmy we współpracy z archiwum, wykorzystując zalegające tam tkaniny, przy wspaniałej pomocy naszych dostawców, modelek i hafciarek, którzy pracowali za darmo. Byłem zachwycony tym ostatnim sezonem, był tak prawdziwy, abstrakcyjny, prosty – tak ważny – i całkowicie czarno-biały, jak szkice rysowane atramentem. I jak podsumowanie poprzednich 20 lat.
Christian Lacroix Couture jesień 1987; jesień 2009
Moja pierwsza suknia ślubna (po lewej) i moja ostatnia. Bolero w hiszpańskim stylu zostało ozdobione przez Lessage’a haftem z datą pierwszego pokazu w historii, wyszytym białą nicią na czarnym aksamicie w towarzystwie czerwonego serca. Na kapeluszu umieszczono skrzydła z piór z Camargue.
Po prawej: Suknia ta, która weszła w skład wystawy „Heavenly Bodies” organizowanej przez Instytut Kostiumów, inspirowana była Macareną [posągiem Maryi Dziewicy] w Sewilli. Jest ona równie symboliczna, jak pierwsza.
W związku z informacją o tym, że marka Christian Lacroix została kupiona przez STL, powracamy do historii, która po raz pierwszy została opublikowana w październiku 2019 roku, kiedy projektant współpracował przy tworzeniu kolekcji wiosna 2020 marki Dries Van Noten.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.