Drugi, uroczysty ślub, a po nim wesele aktorki Chloë Sevigny zachwycił nie tylko obecnych na nim gości. Informacja o sukni projektu Glenna Martensa z kolekcji Gaultier Couture zwróciła uwagę całego modowgo świata. Dlatego aktorka zadbała, by reszta odbyła się już w intymnej atmosferze. Dziś uchyla rąbka tajemnicy z przebiegu najważniejszego dnia w jej życiu.
O swoim obecnym mężu, Sinišie Mačkoviću, Chloë Sevigny usłyszała po raz pierwszy od swojej przyjaciółki Lizzi Bougatsos. – Powiedziała: Musisz poznać tego faceta – jest elegancki, inteligentny, zabawny i zuchwały – wspomina Chloë. Nie popychała jednak spraw do przodu do momentu, aż ich ścieżki skrzyżowały się podczas otwarcia muzeum Gagosian. – Gdy nasze spojrzenia się spotkały, nie mogliśmy przestać się w siebie wpatrywać. Zamieniliśmy kilka słów, ale czuliśmy się bardzo niezręcznie – opowiada. – Potem poszłam z przyjaciółkami na after party do klubu Karma. Wpadliśmy na siebie na parkiecie, tym razem oboje milczeliśmy. W końcu Siniša zapytał: Spotkasz się ze mną kiedyś? Odpowiedziałam: Być może…
Spotkali się jeszcze kilka razy w towarzystwie znajomych, po czym umówili się na randkę. Po lunchu poszli do Morgan Library & Museum na wystawę o Frankensteinie – jednej z ulubionych książek dorastającej Chloë. Później obejrzeli film dokumentalny o Depeche Mode. – To wtedy wszystko się zaczęło – mówi Chloë. – Staraliśmy się o siebie, tańczyliśmy… pewnego wieczoru poszliśmy do klubu Pyramid, po czym przeszliśmy od słów do czynów. Tamtej nocy zaszłam w ciążę z Vanją.
Zaręczyny odbyły się w Turks & Caicos, w czasie romantycznej podróży, w którą para wybrała się przed narodzinami dziecka. – Siniša wyjął zielone pudełko z logo sklepu jubilerskiego Kentshire znajdującego się w domu towarowym Bergdorf Goodman – wspomina Chloë. – Wiedziałam już, co to znaczy. Potem uklęknął. Wygłosił całe przemówienie o naszych wspólnych chwilach, które wcześniej napisał.
Powrót do Connecticut
Para wzięła ślub w nowojorskim ratuszu jeszcze przed narodzinami dziecka. – Musieliśmy brać pod uwagę kwestię zielonej karty – śmieje się Chloë. – Wesele dla rodziny i przyjaciół postanowiliśmy zorganizować w późniejszym terminie, tak bym mogła się na nim napić. Zaproszenia już miały zostać wydrukowane, ale na szczęście do tego nie doszło, bo zaczęła się pandemia. Organizacja wesela została wstrzymana na dwa lata, po których w końcu ustalili, że odbędzie się ono w wiosenny weekend, w rodzinnej miejscowości Chloë, Darien w Connecticut.
– Zawsze zachwycałam się kościołem Talmadge Hill Community Church – jego biała fasada wydawała mi się urocza – mówi Chloë. – Uwielbiam, gdy na ślubach kościół pęka w szwach, i zawsze chciałam wyjść za mąż właśnie tutaj. Poznaliśmy tu wielebnego Cartera, w którego naukach się zakochałam, spodobała mi się atmosfera jego nabożeństw, więc poprosiliśmy, by udzielił nam ślubu.
New Cannan’s Waveny Park to miejsce, w którym Chloë zawsze chciała zorganizować przyjęcie. – Jako zbuntowana nastolatka często tam przesiadywałam i zażywałam różne substancje – mówi. – To miejsce, gdzie w fantazjach organizowałam swoje wymarzone wesele. Niestety wynajęliśmy je na niedzielę, więc musieliśmy je opuścić przed 22.
Jeżeli chodzi o planowanie wydarzenia, Chloë pracowała z Chrisem Hessneyem z Hessney & Co., którego poleciły jej Lauren Santo Domingo, Fabiola Beracasa i Karin Nelson. Garderobą na jej wielki dzień zajęła się stylistka Haley Wollens, z którą współpracuje od lat. – Ubierała mnie na wszystkie najważniejsze dla mnie wydarzenia – Cannes, premiery i tak dalej – mówi Chloë. – Powiedziała mi: Dobrze, ale chcę zająć się wszystkim i ubrać też druhny. Wiązało się z tym bardzo dużo pracy. Wysyłałyśmy sobie wiele zdjęć stylizacji, w których dobrze wyglądam, i rzeczy, które widziałyśmy w przeszłości.
Ślubny wybieg: Kreacje od Jeana Paula Gaultiera, JW Andersona i Muglera
Zarówno Haley, jak i Chloë z ekscytacją patrzyły na prace Glenna Martensa. – Nieoczekiwanie okazało się, że w tym sezonie tworzy kolekcję Gaultier Couture, więc pomyślałyśmy: Wow, może coś tam znajdziemy – mówi Chloë. Zakochały się w looku nr 8, marszczonej sukni z przejrzystej tkaniny. – To, że zechcieli uszyć ją dla mnie, było jak dar z niebios.
Jedynym problemem było to, że suknia miała pokaźnych rozmiarów tren. – Nie byłabym w niej w stanie tańczyć na własnym weselu – przyznaje Chloë. – Był niepraktyczny. Ponieważ od lat przyjaźnię się z JW Andersonem, to z nim nawiązałam współpracę przy drugim looku. Dzięki niej powstała krótka biała sukienka Loewe z kwadratowym dekoltem i szerokimi rękawami.
Trzecim lookiem na tę noc zajął się Casey Cadwallader z Muglera. Stworzył on catsuit w kolorze kości słoniowej z przejrzystym topem i pasującymi do niego spodniami dzwonami. –Miałam na sobie projekt Caseya podczas pobytu w Cannes – mówi Chloë. – Przysłał mi kilka szkiców, choć to Haley prowadziła mnie za rękę w kontaktach z projektantami. Dodatkiem do ślubnych kreacji była biała torebka ozdobiona złotą kokardą. Z kolei buty wybrały z wielu opcji proponowanych przez Manolo Blahnika. Biżuterię pożyczyły od Kentshire.
„No photos please”
W czasie ceremonii obowiązywała zasada „żadnych telefonów”. – Bardzo mi na tym zależało – mówi Chloë. – Ludzie są tak bardzo przyzwyczajeni do ciągłego wyciągania ich z torebek i kieszeni. Będą to robić, nawet jeśli poprosisz ich, by ich nie używali. Trzeba dosłownie zakleić im obiektywy. Bałam się, jak zareagują, ale wszyscy zgodzili się, że to jedyny sposób, więc zamówiliśmy urocze naklejki ze zdjęciem, na którym całujemy się z Sinišą, a mój brat przed ceremonią poprosił wszystkich o uszanowanie naszego życzenia i powstrzymanie się od dokumentowania mszy.
Jak mówi Chloë, ceremonia była bardzo wzruszająca. Vanja i jego kuzyni podeszli do ołtarza w marynarskich ubrankach, które matka panny młodej przywiozła z Australii. – Było to dla mnie bardzo ważne, by wziąć ślub przed obliczem Boga i wśród ludzi, których kocham – mówi Chloë o uczuciach, jakie towarzyszyły jej przy ołtarzu. – Czuję ogromny szacunek dla instytucji Kościoła, która dla wielu ludzi jest teraz trudnym tematem. Naprawdę tego chcieliśmy, chcieliśmy zrobić to przed rodziną i przyjaciółmi. Czuliśmy, że tak trzeba.
Dekoracje kwiatowe zostały wykonane przez przyjaciela Chloë, Ezrę Wooda i jego firmę Pretend Plants & Flowers. Po zakończeniu ceremonii, gdy nowożeńcy wychodzili z kościoła, obsypano ich pąkami wiśni i kwiatami bzu. Brat Chloë, Paul, czekał na nich w starym mercedesie, którym szybko przewiózł ich na miejsce przyjęcia – za samochodem ciągnęły się puszki po dietetycznej coli i napoju La Croix. – Wszyscy wiwatowali, płakali i wyjmowali swoje telefony – mówi Chloë. – W ogromnym pośpiechu zrywali z nich naklejki!
Wesele i after party, o których długo będą mówić wszyscy
Wesele rozpoczęło się od koktajli serwowanych na tarasie Waveny House. W tle grał zespół High Time wykonujący covery Grateful Dead. – Właśnie o takiej energii marzyłam – mówi Chloë.
Obiad zjedli wewnątrz budynku, gdzie ustawiono długi stół dla najbliższych przyjaciół i rodziny, który Chloë nazwała „Stołem ojca chrzestnego”. – Nasze rodziny siedziały na jego końcach, a przyjaciele wznosili toasty – w sumie było tam 130 osób. Podano steki i złote ziemniaczki. – To było przyjęcie pod ich znakiem – mówi Chloë. Po obiedzie para pokroiła artystyczny tort zrobiony przez Aimee France, znaną też jako Yungkombucha. Następnie przyszedł czas na taniec. – Nie chciałam długo siedzieć – wspomina Chloë. – Trzeba było rozkręcić imprezę. Utworem do pierwszego tańca nowożeńców była „Cosmogony” Björk. – Zaprosiła nas do The Shed, gdy grała tam koncert – opowiada Chloë. – Tę piosenkę zaśpiewała z islandzkim chórem, czym wzruszyła nas do łez. W czasie lockdownu, w maju 2020 roku, urodziło się nasze dziecko, a my wynajęliśmy dom w Connecticut, żeby moja mama mogła nam pomagać i żebyśmy wszyscy byli razem. Słuchaliśmy tej piosenki prawie każdego wieczora. W tym przerażającym czasie przynosiła nam ulgę i pocieszenie.
Po długim czasie spędzonym na parkiecie Chloë przebrała się w trzeci look na ten wieczór, co wiązało się z niemałymi kombinacjami. – Kombinezon miał zamek zapinany na pośladkach i był zrobiony z koronki. By dobrze go założyć, potrzebowałam kilku osób. Gdy już się to udało, goście wsiedli do autobusów, a nowożeńcy do samochodu. Kierunek: Paul Casablanca, inspirowany Marokiem bar koktajlowy przy Spring Street, gdzie impreza trwała do 4 rano.
– Poranek nie należał do najprzyjemniejszych – żartuje Chloë. – Chris Hessney zarezerwował nam pokój w Bowery. Naszym dzieckiem zajmowała się moja bratowa – od tego jest rodzina. Po drodze do hotelu zatrzymaliśmy się w lokalu St. Mark’s, gdzie o 4.30 zjedliśmy pizzę.
Choć minęło już wiele dni, świeżo upieczona żona nie ukrywa ekscytacji. – Wszyscy mówią, że nasze wesele pokazało zupełnie inne oblicze tego typu wydarzenia. Ci, którzy nie przepadali wcześniej za takimi imprezami, twierdzą, że świetnie się bawili. Wydaje mi się, że było naprawdę wyjątkowe, bardzo osobiste. Jedna z moich przyjaciółek opisała je jako wesele najbardziej emo, na jakim kiedykolwiek była. Pomyślałam: no właśnie, było bardzo emo.
Siniša szykuje się do ślubu z synem Vanją. Jego szyty na zamówienie smoking to projekt Bottega Veneta.
Druhna Sophie Sevigny w projekcie Loewe.
Goście zajmują miejsca w kościele Talmadge Hill Community Church.
Panna młoda wchodzi do kościoła.
Chloë przed ołtarzem. Makijaż panny młodej wykonała Emi Kaneko, fryzurę zrobił Jordan M.
Jak mówi Chloë, ceremonia była bardzo wzruszająca. – Było dla mnie bardzo ważne, by wziąć ślub przed obliczem Boga i wśród ludzi, których kocham.
Dekoracje kwiatowe zostały zrobione przez przyjaciela Chloë, Ezrę Woodsa, i jego firmę Pretend Plants & Flowers. Obrączki nowożeńców to projekt Tiffany.
Nowożeńcy.
Pocałunek zaraz po ceremonii.
Po zakończeniu ceremonii, gdy nowożeńcy wychodzili z kościoła, obsypano ich pąkami wiśni i kwiatami bzu.
Brat Chloë, Paul, czekał na nich w starym mercedesie, którym szybko przewiózł ich na miejsce przyjęcia – za samochodem ciągnęli puszki po dietetycznej coli i napoju La Croix.
– Wszyscy wiwatowali, płakali i wyjmowali swoje telefony – mówi Chloë.
Wesele rozpoczęło się od koktajli serwowanych na tarasie Waveny House. W tle grał zespół High Time wykonujący covery Grateful Dead.
Wieża z kieliszków z szampanem.
Rozmowy w czasie przyjęcia koktajlowego.
– Jedna z moich druhen, Lizzie Bougatsos, zaprojektowała figurę lodową przedstawiającą łabędzie połączone łańcuszkiem, który miał być symbolem naszej miłości – wyjaśnia panna młoda.
William Strobeck, Chloë Sevigny i Kunle F. Martins Jr.
Lizzi Bougatsos i Carol Lim.
Sophie Corra, Andy Faulkner i Hailey Benton Gates.
Daniel Turner, Joseph Allen, Olivier Zahm i Arden Wohl.
Chris Hessney z Hessney & Co. nadzorował organizację przyjęcia i jego wystrój.
Katie Serva.
Panna młoda w drodze na obiad.
Plan obsadzenia stołów.
Obiad odbył się wewnątrz budynku, gdzie ustawiono długi stół dla najbliższych przyjaciół i rodziny, który Chloë nazwała „Stołem ojca chrzestnego”.
Podano steki i złote ziemniaczki.
Zastawa stołowa.
Początek obiadu.
William Strobeck.
Chloë z druhną Natashą Lyonne.
Artystyczny tort zrobiony przez Aimee France, znaną też jako Yungkombucha, przypominał Krzywą Wieżę w Pizie.
Krojenie tortu.
Pierwszy taniec Chloë i Sinišy.
Po pierwszym tańcu Chloë nie chciała już siadać. Myślała: trzeba rozkręcić tę imprezę!
Rita Ackermann, Chloë Sevigny i Lizzi Bougatsos.
Tłum na parkiecie.
Jim Jarmusch i Chloë Sevigny.
Jim Colvill i Marc Hundley.
Panna młoda w drugim looku wieczoru, sukience Loewe.
Wypełniony po brzegi parkiet.
Po długim czasie spędzonym na parkiecie wszyscy wsiedli do autobusów. Kierunek? Klub Paul’s Casablanca należący do brata panny młodej, inspirowany Marokiem koktajlbar przy Spring Street, gdzie impreza trwała do 4 rano.
Jeanne Tripplehorn i Chloë Sevigny.
Hailey Benton Gates, Chloë Sevigny, Carrie Imberman i Sophie Corra.
Jean Tripplehorn, Coco Gordon Moore, Chloë Sevigny i Siniša Mačković dbają, by impreza się kręciła.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.