26 czerwca, dwa dni po tym, jak Sąd Najwyższy w USA uchylił wyrok w sprawie Roe v. Wade, nagradzana dziennikarka i założycielka niezależnej firmy medialnej News Not Noise, Jessica Yellin, zadzwoniła do Glorii Steinem i Meghan Markle, księżnej Susseksu.
Steinem, twarz amerykańskiego feminizmu, oraz Meghan Markle, walcząca o płatny urlop macierzyński i równe prawa pracownicze dla kobiet, przyjaźnią się od 2020 r. Gdy Meghan dowiedziała się, że obie przebywają w kalifornijskim Montecito, zapytała Steinem, czy pomoże jej dzwonić z podziękowaniami do organizatorów rejestracji na wybory. Steinem zgodziła się.
Wkrótce ich znajomość przerodziła się w sojusz, a przez ostatnie kilka miesięcy Steinem i Meghan tworzyły plan, jak doprowadzić do ratyfikacji poprawki Equal Rights Amendment (ERA).
– Byłoby to jednoznaczne przyznanie kobietom praw, które konstytucja gwarantuje mężczyznom – mówi Jessica Yellin w rozmowie z „Vogiem”. – ERA zmieniłaby sytuację kobiet w kwestii praw reprodukcyjnych, pracowniczych i w wielu innych aspektach. Steinem walczy o to od dziesięcioleci, a teraz dołącza do niej Meghan.
Gdy Sąd Najwyższy ogłosił swoją decyzję, Yellin postanowiła przeprowadzić rozmowę z obiema działaczkami.
Jessica Yellin: Odzywa się do mnie wiele osób, które szukają wskazówek, co teraz robić. Wyjaśnijmy, jaki będzie bezpośredni skutek orzeczenia Sądu Najwyższego. Kobiety w 13 stanach przyglądają się, jak ich prawa reprodukcyjne znikają. W kolejnych 13 prawdopodobnie zostaną poważnie ograniczone. Opowiedzmy tym z nas, które urodziły się po 1973 r., jak wyglądała rzeczywistość ciężarnych kobiet przed wyrokiem w sprawie Roe v. Wade.
Gloria Steinem: Istniało podziemie aborcyjne, a najbardziej znaną siecią pomocową była Jane. Gdy zadzwoniłaś na konkretny numer telefonu i poprosiłaś o rozmowę z Jane, oznaczało to, że potrzebujesz aborcji. Pracowały tam odważne kobiety, pomagały. Gdy ja potrzebowałam aborcji, miałam szczęście być akurat w Londynie. Znalazłam lekarza, który powiedział mi, że jeśli obiecam mu dwie rzeczy: nigdy nie podam nikomu jego nazwiska i zrobię ze swoim życiem to, na co mam ochotę – wyśle mnie do lekarki, która przeprowadzi aborcję. Już go z nami nie ma. Zadedykowałam mu książkę, pomyślałam, że po tylu latach mogę to zrobić.
Meghan Markle: Mam dreszcze, Gloria. Dobrze, że trafiłaś do kogoś, kto rozumiał, że to, jak chcesz żyć, jest twoim wyborem. To bardzo mocne.
GS: Tak. I dotrzymałam obietnicy. Bez niego nie poszłabym dalej. Pracowałam w Londynie jako kelnerka, czekając na wizę do Indii, gdzie dostałam stypendium. Nie mogłabym z niego skorzystać. Moje życie by się tam skończyło.
Gloria Steinem: Zrobimy to, co trzeba
Meghan, kobiety mieszkające w Stanach szybko przekonają się, jak wyglądało życie przed 1973 r.
MM: Już teraz wpływ tego orzeczenia jest bardzo realny. Kobiety dzielą się historiami o tym, jak ich bezpieczeństwo zostało zagrożone. Te, które mogą sobie pozwolić, będą podróżować, by dokonać aborcji, a te, które nie mają pieniędzy, będą musiały podejmować ogromne ryzyko. Niektóre będą kupować tabletki poronne z niesprawdzonych źródeł. Inne znajdą się na łasce lekarzy i prawników. To oni będą oceniać, czy zabieg ratujący ich życie w ogóle może zostać przeprowadzony. Czego dowiadują się kobiety? Że nasze bezpieczeństwo nie jest ważne, że my nie jesteśmy ważne. A przecież jesteśmy. To jeden z powodów, dla których natychmiast po wyroku Sądu Najwyższego zadzwoniłam do Glorii. Gdy czujemy złość, musimy przekuć ją w energię, dzięki której można coś zmienić. Na tym polega aktywizm. Chodzi o to, by pokazać, o co walczymy.
GS: Meghan, nasza przyjaźń to twoja zasługa. Nie zdawałam sobie sprawy, że w Kalifornii, gdzie byłam na ranczu przyjaciółki, jesteś moją sąsiadką. Przynajmniej w kalifornijskim znaczeniu tego słowa, czyli mieszkałyśmy pół godziny od siebie. Ty to odkryłaś i przyjechałaś do domu, w którym wtedy byłam. Usiadłyśmy przy stole w jadalni i zaczęłyśmy dzwonić.
MM: Byłam tym bardzo podekscytowana. I zdenerwowana. Myślałam: „O rany, jak mam się zachowywać przy Glorii Steinem?”. Zbliżały się wybory prezydenckie i obie wiedziałyśmy, że każdy głos, również kobiet, ma ogromne znaczenie.
GS: Problemem jest Sąd Najwyższy, który nie reprezentuje mieszkańców kraju. Ponieważ mam już jakieś doświadczenie, powtarzam, że zrobimy to, co trzeba zrobić, i to, czego chcemy. Mniej więcej jedna trzecia Amerykanek miała aborcję, gdy była ona nielegalna. Nadal potrzebujemy prawa, dzięki któremu mogłybyśmy decydować o własnym ciele. Musimy doprowadzić do tego, by takie prawo stało się polityczną rzeczywistością.
Meghan, w stanach zakazujących aborcji są też najwyższe wskaźniki śmiertelności wśród matek i noworodków, szczególnie wśród czarnoskórych kobiet. W całych Stanach Zjednoczonych czarnoskóre kobiety umierają w czasie ciąży lub podczas porodu trzy razy częściej niż białe, a noworodki dwa razy częściej niż białe. Czy obawiasz się, że orzeczenie sądu będzie miało jeszcze większy wpływ na tę grupę kobiet? Co przede wszystkim cię niepokoi?
MM: Kobiety o kolorze skóry innym niż biały najbardziej odczuwają wpływ tych decyzji, ponieważ większość z nas nie ma równego dostępu do opieki zdrowotnej, zasobów finansowych, opieki nad zdrowiem psychicznym. Można długo wyliczać. Trudno jest przecenić wpływ decyzji na te społeczności. To zresztą są powiązane ze sobą systemowe problemy.
GS: Po raz pierwszy zajęłam się problemem wolności reprodukcyjnej jako jednego z podstawowych praw człowieka w latach 70. Ruth Ginsburg, która pracowała wtedy dla organizacji ACLU, wysłała mnie do Alabamy, gdzie rozmawiałam z czarną kobietą, która została wysterylizowana bez swojej wiedzy i zgody, gdy przebywała w szpitalu w związku z zupełnie innym zabiegiem. Trzeba było walczyć, by w niektórych stanach wprowadzić przepisy zabraniające im sterylizacji kobiet uzależnionych od pomocy państwa.
Gloria, członkini Izby Reprezentantów Mary Miller z Illinois pojawiła się w tym tygodniu na wiecu Donalda Trumpa, gdzie dziękowała mu za „historyczne zwycięstwo na rzecz ochrony życia białych obywateli w Sądzie Najwyższym”. Jej biuro tłumaczy, że się przejęzyczyła, a na myśli miała „prawo do życia”. Jednak to, co powiedziała, odzwierciedla poglądy ruchów antyaborcyjnych, dla których kwestia rasy i pochodzenia jest kluczowa. Czy mogłabyś wprowadzić nas w kontekst historyczny tego zjawiska?
GS: Wielu ludzi w USA doskonale wie, że pierwsze pokolenie dzieci, które w większości są osobami o innym kolorze skóry niż biały, już się urodziło. Oznacza to, że w naszym kraju za jakiś czas ci ludzie będą stanowili większość. Upodobnimy się bardziej do reszty świata. Dla białych rasistów jest to oczywiście przerażająca wizja. Okazuje się, że ta sama grupa ludzi, która kiedyś była za przymusową sterylizacją niebiałych kobiet na zasiłku, teraz często sprzeciwia się aborcji.
Meghan Markle: Musimy przekuć strach w działanie
W opinii popierającej orzeczenie sędzia Clarence Thomas powiedział, że sąd powinien „naprawić błąd” polegający na dopuszczaniu do małżeństw jednopłciowych, a nawet dostępie do antykoncepcji. Prawnicy, których opiniom ufam, twierdzą, że małżeństwa jednopłciowe również mogą zostać przez dąd zakazane. Ostrzega przed tym James Obergefell, którego wniosek doprowadził do ich legalizacji. Meghan, czy obawiasz się też o prawa innych grup, które walczyły o swoje prawa w Stanach Zjednoczonych? Czy to chwila, gdy dostajemy ostrzeżenie?
MM: Oczywiście. Słychać to było wyraźnie w opinii sędziego Thomasa. Jego strategia zakłada odbieranie praw kolejnym grupom. To orzeczenie pokazuje, że przyszłość małżeństw jednopłciowych, dostępu do antykoncepcji i wielu podstawowych praw do prywatności jest zagrożona. Wygląda to na wierzchołek góry lodowej i między innymi dlatego ludzie tak się boją. Musimy przekuć ten strach w działanie. Możemy zacząć w listopadzie, w czasie wyborów uzupełniających. Wiem, że nie brzmi to odkrywczo, ale musimy głosować przy każdej okazji, od wyborów lokalnych po ogólnokrajowe.
Porozmawiajmy więc o tym, co można zrobić. Ludzie pytają, jaki mogą mieć na to wpływ. Gdzie według was ludzie powinni skupiać swoją uwagę?
GS: To zależy od tego, gdzie znajduje się dana osoba. Jeśli żyje w stanie, gdzie przeważają poglądy antyaborcyjne, bardzo ważna jest praca polityczna. Jeśli jest w stanie popierającym prawo do wyboru, gdzie kliniki nie otrzymują wystarczającego wsparcia, ważne jest by je chronić i to wsparcie zapewniać. Jednak bez względu na miejsce, musimy uświadamiać ludziom, że wolność reprodukcyjna to podstawowe prawo, takie jak wolność słowa.
MM: Ta dyskusja dotyczy też tego, dlaczego od dekad walczymy o wprowadzenie poprawki do konstytucji [Equal Rights Amendment], która jednoznacznie zapewnia kobietom prawo do równego traktowania. To, że ta walka ciągle trwa, jest totalnym nonsensem. Z Glorią rozmawiałyśmy już o tym, jak działać na rzecz jej przegłosowania. Myślę, że teraz jest to ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
GS: Jesteśmy jedyną demokracją na świecie, która w swojej konstytucji nie zawarła praw kobiet. Myślę, że na każdym lotnisku powinny znajdować się wielkie billboardy ogłaszające: „Witamy w jedynym demokratycznym kraju na świecie, który nie zapewnia równych praw kobietom”. Może wtedy ludzie zaczęliby się tego wstydzić i postanowili działać. To poprawka, która otrzymała wystarczające poparcie na poziomie stanowym, teraz potrzebna jest tylko akceptacja Kongresu. Mogłaby więc wejść w życie, gdyby prezydent uznał ją za priorytet. Wtedy bylibyśmy na tym samym poziomie inkluzywności, co każda inna demokracja na świecie.
Meghan, czy to problem, którym chcesz się zająć?
MM: Bez żadnych wątpliwości. Będąc tu, widząc, co dzieje się w naszym kraju, i mając energię i motywację, czuję, że to moment, w którym powinnam okazać wsparcie dla wprowadzenia tak koniecznego prawa. Nie tylko dlatego, że potrzebują tego kobiety, ale dlatego, że potrzebujemy tego jako całe społeczeństwo.
GS: ERA została ratyfikowana przez wymaganą liczbę stanów, więc teraz, by wprowadzić ją w życie, powinniśmy naciskać na Biały Dom i Kongres.
MM: Wygląda na to, że niedługo możemy wybrać się razem do Waszyngtonu.
Gloria Steinem: To ważne, że Meghan i Harry mówią głośno o prawach człowieka
Te sprawy pozostają tabu. Myślę, że ważna jest normalizacja dyskusji na temat aborcji i zdrowia kobiet. Czym te tematy są dla was?
MM: Myślę o tym, jak wielkie miałam szczęście, że urodziłam dwójkę dzieci. Wiem, jak to jest czuć związek z tym, co rozwija się w naszym ciele. Wiem, czym jest poronienie, o czym mówiłam publicznie. Im bardziej będziemy normalizować dyskusję o tym, co wpływa na nasze życie i nasze ciało, tym lepiej zrozumiemy, jak konieczna jest jego ochrona.
Chodzi o bezpieczeństwo kobiet, a także o sprawiedliwość ekonomiczną, autonomię poszczególnych osób i to, kim jesteśmy jako społeczeństwo. Nikt nie powinien być zmuszany do podejmowania decyzji sprzecznej z jego poglądami lub takiej, która będzie prowadziła do zagrożenia życia. Nieważne, czy chodzi o kobietę znajdującą się w niewyobrażalnie trudnej sytuacji życiowej, dziewczynę niegotową na założenie rodziny, czy nawet parę, która zasługuje na to, by móc zaplanować życie rodzinne w sposób dla niej najlepszy. Chodzi o prawo wyboru. To ciekawe, że rozmawiasz teraz z dwoma kobietami: jedną, która miała szczęście urodzić dzieci, i drugą, która miała szczęście ich nie urodzić. Obie mamy się świetnie, ponieważ mogłyśmy dokonać wyboru. To niesamowite.
GS: To kwestia stara jak świat. Pamiętam, jak kilkadziesiąt lat temu siedziałam na pustyni Kalahari z kobietami, które pokazywały mi jedną roślinę, której używały jako środka wspomagającego płodność, i drugą, którą stosowały jako środek poronny. To nic nowego, rozumieli to również rdzenni mieszkańcy Ameryki.
Warto wspomnieć o tym, że to nie tylko decyzja kobiet. Nie ma aborcji bez spermy. Co powiedziałybyście mężczyznom wspierającym prawa reprodukcyjne?
MM: Mężczyźni muszą się wypowiadać, ponieważ to są decyzje dotyczące związków, rodzin i całych społeczności. Owszem, są wycelowane w kobiety, ale ich konsekwencje mają wpływ na nas wszystkich. Przez ostatnie kilka dni dużo rozmawiałam o tym ze swoim mężem. On też jest feministą.
GS: Potwierdzam, w końcu jego poznałam, zanim poznałam ciebie. Był na pewnym dużym spotkaniu, w którym brałam udział, i przemawiał o prawach człowieka.
MM: Jego reakcja na zeszłotygodniowe orzeczenie była bardzo emocjonalna, tak jak moja. Wiem, że wiele kobiet czuje teraz beznadzieję i rozpacz. Jednak, jak już mówiłam, nie możemy pogrążać się w tej beznadziei, ale zjednoczyć się w działaniu. Mamy pracę do wykonania.
GS: Poza tym, zarówno ja, jak i ty mieszkamy w stanach, w których obowiązuje wolność reprodukcyjna – mówię o Nowym Jorku i Kalifornii. Jest to więc kwestia dotycząca poszczególnych stanów, a Sąd Najwyższy niestety pozwolił, by taką pozostała.
Gloria, jaki wpływ na ludzi ma to, że ludzie tacy, jak Meghan i Harry, zajmują się tą sprawą, otwarcie mówią o aborcji i równych prawach – szczęśliwy mężczyzna i szczęśliwa kobieta, z dostępem do wielu słuchaczy?
GS: To bardzo, bardzo ważne, ponieważ ludzie im ufają. A nic nie zastąpi zaufania. Możemy zobaczyć coś w telewizji i nie uwierzyć albo nie ufać usłyszanym informacjom. Ale gdy widzimy, że ludzie tacy, jak oni, do czegoś nas przekonują, ufamy im.
MM: Dziękuję. To bardzo miłe.
Gloria, przysłuchuję się tej rozmowie i zastanawiam się, czy w swojej pracy przekazujesz pałeczkę młodszemu pokoleniu, nowym głosom?
GS: Cóż, to prawda, choć planuję dożyć setki.
Mamy nadzieję, że tak będzie!
MM: O rany, Gloria, mam nadzieję, że będziesz żyła jeszcze dłużej. I nadal będziesz nosić te niesamowite skórzane spodnie.
GS: Zdaję sobie sprawę z mojego wieku, ale jeszcze nie przekazuję pałeczki. Trzymam ją, bo wiem, że każda z nas ma swoją. Jest ich więcej niż jedna.
Meghan Markle: Zawsze patrzę w przyszłość z nadzieją
Meghan, czego według ciebie potrzebujemy w momencie, w którym się znajdujemy?
MM: To chwila, w której najważniejsza jest jedność – musimy naprawdę słuchać innych ludzi, rozumieć, że konstytucja została napisana w czasie, gdy kobiety były obywatelkami drugiej kategorii. A przecież nie są. Pewne rzeczy muszą się zmienić. Myślę, że równie ważne jest uhonorowanie ludzi, którzy działają w tej sprawie od dawna, takich jak Gloria. Jestem wdzięczna, że mogę stać u jej boku i że nadal będziemy razem pracować.
GS. Tak, jesteśmy rodziną z wyboru. Ja jestem tak samo wdzięczna Meghan za to, że jest teraźniejszością i przyszłością. Za to, że podejmuje ryzyko i nie boi się krytyki, za to, że wstawia się za tym, w co wierzy i czego potrzebuje większość naszego społeczeństwa.
MM: Zawsze patrzę w przyszłość z nadzieją. Jeśli naprawdę uwierzymy, że może być lepiej, jeśli dostrzeżemy niesprawiedliwość, mamy wybór: Możemy siedzieć tu zadowolone z siebie albo powiedzieć: „Jak mogę to zmienić?”. To drugi powód, dla którego zadzwoniłam do Glorii. Wiedziałam, czego poszukuję. „Co robimy?” „Jak to robimy?” „Jak wspieramy się nawzajem?” „Jak wprowadzamy niezbędne zmiany?”. To, czego teraz potrzebujemy, to nowy, pełen nadziei początek.
GS: Pamiętajmy, że nadzieja to też forma planowania. Jeśli nie masz nadziei, to znaczy, że się poddałaś.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.