Gwiazda TikToka, rozkręcająca karierę muzyczną, dzieli się nieprawdopodobną historią swojej nowej płyty z popowymi hitami, które wyciekły do internetu przed premierą.
Jest dzień przed wydaniem pierwszej epki Addison Rae zatytułowanej „AR”. Megagwiazda TikToka, która rozpoczyna karierę muzyczną, jest w refleksyjnym nastroju. – Czuję wdzięczność i satysfakcję – mówi przez Zoom ze swojego domu w Los Angeles. Ma na sobie koszulkę Marca Jacobsa w kolorze delikatnego różu z napisem „Protect the skin you're in”, nadrukowanym na sylwetce nagiej Chloë Sevigny. – Byłam nieco zdenerwowana, ale trochę mi przeszło. Czuję, że miałam wystarczająco dużo czasu na pracę nad tymi piosenkami, a teraz, po ich publikacji, mogę wreszcie odetchnąć z ulgą.
Nawet jeśli opublikowanie tych kawałków w taki sposób, jak to się stało, nigdy nie było częścią planu (więcej o tym później), najważniejsze, że dla Rae tworzenie muzyki zawsze było ważną częścią jej życia. Podobnie jak Britney Spears, ikona pop, która również stała się sławna jako nastolatka, Rae dorastała w bardzo skromnych warunkach na przedmieściach Luizjany. Pomimo trudnego dzieciństwa (przez pewien czas jej rodzina mieszkała w przyczepie kempingowej) talent dziewczyny skłonił jej rodziców do zebrania wszystkich możliwych środków, aby pomóc jej wejść do świata tańca, by mogła brać udział w tanecznych konkursach. Później przyszedł czas ciężkiej pracy (można powiedzieć, że trwa do dziś). Rae postawiła sobie za cel Los Angeles i sławę – marzenie, które spełniło się dzięki TikTokowi, do którego dołączyła w 2019 roku.
Trudno uwierzyć, że minęły mniej niż cztery lata, odkąd grupa nastoletnich tancerzy z dnia na dzień zyskała sławę na całym świecie. Rae ma obecnie 88,5 miliona fanów na TikToku i 37 milionów na Instagramie. Jak można sobie wyobrazić, trudno było w to uwierzyć samej artystce. – W dzieciństwie byłam wielką fanką MTV – oglądałam wszystkie teledyski i odtwarzałam choreografie w mojej sypialni, marząc, że pewnego dnia sama będę to robić – mówi o swojej drodze. – To było moje marzenie od zawsze, jednak wydawało mi się ono bardzo odległe, podobnie jak wielu innym osobom, którym marzy się kariera muzyczna. Do tego dorastałam w Luizjanie... to zupełnie inny świat. Za mną szalone czasy. Jednak zawsze motywowała mnie radość, którą można czerpać z występów.
Sukces Rae jest również wynikiem jej naturalnego uroku, energii i charyzmy, której nie da się podrobić. Takiej, która promieniuje nawet przez ekran komputera na drugim końcu kraju. Ale chociaż cechy te odegrały ważną rolę w jej błyskawicznej drodze do sławy, jaj kariera to również wynik ciężkiej pracy. Kiedy dostała swoją pierwszą rolę w filmie Netflixa „Cały on”, spędziła osiem tygodni, intensywnie pracując z trenerem aktorstwa. Jeśli chodzi o biznes, sprytnie przekształciła swój sukces na TikToku w wartą wiele milionów dolarów markę kosmetyczną oraz inicjatywy w ramach „kreatywnego partnerstwa” z Netflixem.
Podobnie było z jej karierą muzyczną. Kiedy Rae zaczęła brać lekcje śpiewu i gdy nagrywała podczas swoich pierwszych sesji w studiu w 2020 roku, zdecydowała się sfinansować te przedsięwzięcia zupełnie niezależnie, zamiast podpisywać kontrakt z wytwórnią; to pozwoliło jej samodzielnie wybrać osoby, z którymi chciała pracować. Oczywiście już wcześniej miała przygotowaną długą listę twórców hitów, w tym szwedzkiego potentata popu Ramiego Yacouba, którego dorobek obejmował takie hity jak „...Baby One More Time” Britney i „Alien Superstar” Beyoncé, oraz jego rodaka i „ucznia” Maxa Martina Oscara Görresa. – Szwedzi zawsze wiedzą, co jest grane, jeśli chodzi o muzykę pop – żartuje Rae.
Jednak informacje o jej pracy nie były publicznie dostępne, gdy Rae wydawała swój debiutancki singiel „Obsessed” w marcu 2021 roku. Chociaż są artyści, którzy wykorzystali potencjał TikToka, aby zyskać popularność przed ugruntowaniem swojej kariery – jak na przykład Doja Cat czy Lil Nas X – nie jest to duża grupa i niewielu muzyków faktycznie zaczynało jako influencerzy na TikToku. Jak nietrudno sobie wyobrazić, z tego powodu niektórzy traktowali pierwsze muzyczne próby Rae z dużą dozą sceptycyzmu. Wyprodukowany przez twórcę popowych hitów Benny’ego Blanco „Obsessed” wydawał się ukłonem w stronę ckliwych utworów promujących self-love, które zdominowały listy przebojów w 2010 roku, a także przyznaniem się do niekiedy problematycznych relacji online z fanami – wszystko było zapakowane w efektowny teledysk z choreografią wręcz stworzoną na TikToka, z tancerkami w obcisłych body Muglera i refrenem tak chwytliwym jak grypa w sezonie zimowym.
Jednak wielu krytyków, zarówno tych internetowych, jak i tych w tradycyjnych mediach, nie dostrzegło stojącej za tym wizji. – Oczywiście napisałam wiele piosenek, aby określić, co tak naprawdę chcę wyrażać i jaką muzykę chcę tworzyć – mówi Rae. – Kiedy tak intensywnie pracowałam, wydałam „Obsessed” i... – wzdycha. – Ogólnie jestem dla samej siebie dość surowa. Mam wobec siebie bardzo wysokie wymagania, co czasami może utrudniać mi życie. Chciałam pokazać, że naprawdę zależy mi na muzyce i że traktuję ją poważnie. Wydałam „Obsessed” i, cóż, okazało się, że ludzie nie pokochali tej piosenki tak bardzo, jak ja ją pokochałam. Pierwsze negatywne reakcje na „Obsessed” prawie całkowicie zaprzepaściły jej marzenie o karierze muzycznej. – Myślę, że miałam w tym czasie naprawdę kruche poczucie własnej wartości – wspomina. – Miałam wtedy 19 lat. Te oceny były dość druzgocące. Zaczęłam wątpić w siebie i zastanawiać się, czy jestem wystarczająco dobra, by zrealizować moje wielkie marzenia.
Kolejny cios nadszedł, gdy seria piosenek nagranych przez Rae w trakcie pierwszego roku pracy nad płytą wyciekła do internetu. – Byłam w szoku – mówi, dodając, że wciąż nie ma pojęcia, jak to się stało. Została jednak zmuszona do konfrontacji z własną niepewnością. Podczas gdy początkowo obawiała się, że wycieki mogą oznaczać koniec jej kariery muzycznej, wkrótce zaczęły one żyć własnym życiem. Fani na Twitterze i Reddicie zaczęli chwalić (naprawdę fantastyczne) piosenki, które napisała, i w końcu ten entuzjazm udzielił się również artystce. – Zaczęłam zauważać, że pewna grupa ludzi była bardzo zainteresowana moją muzyką i to przywróciło mi w pewnym stopniu motywację – mówi. – Byłam naprawdę zaskoczona zainteresowaniem mną po tak długim czasie od pierwszych prób oraz tym, że ludzie chcieli ode mnie więcej. Zdałam sobie sprawę, że porażkę poniosę tylko wtedy, kiedy się poddam. Myślę, że to najważniejsza rzecz, jakiej nauczyłam się przez ostatnie dwa i pół roku.
Dla Rae decyzja o wydaniu epki była w pewnym sensie zamknięciem poprzedniego rozdziału oraz – nawet jeśli sama jest zbyt dyskretna, by to przyznać otwarcie – gestem w stronę tych, którzy w nią wątpili. Otwierający płytę kawałek „I Got It Bad” to prawdziwe popowe arcydzieło z odpowiednią dawką dziwactwa („Take off every piece of me / until there's only skin on my body”), niczym hity Britney u szczytu jej kariery, z zawadiackim refrenem i potężnym mostem, czyli kontrastującym z resztą chwytliwym fragmentem. „Nothing On (But The Radio)” brzmi znajomo dla fanów Lady Gagi, ponieważ jest to niewydane demo artystki, które kiedyś również wyciekło do internetu. Rae przerobiła utwór na swoją wersję, będącą przekazem skierowanym do kochanka, który jest daleko. Słuchanie tego utworu sprawia tyle samo radości, ile musiało sprawiać Rae podczas pracy nad nim.
Jest też ważny dla Rae fragment, kojarzący się z migoczącymi syntezatorami 2 Die 4: wers od Charli XCX, z którą współpracowała pierwszy raz podczas swoich wczesnych sesji. – Zawsze podziwiałam Charli, a jej udział w tym projekcie znaczy dla mnie wiele, ponieważ wspierała mnie przez cały czas – mówi Rae. – Zawsze była pozytywnie nastawiona do mojej muzyki. Najwyraźniej to uczucie jest odwzajemniane, ponieważ Charli, zapytana o pracę z Rae, odpowiedziała w kilku zdaniach, opisując ich przyjaźń oraz jej podziw dla Rae zarówno jako osoby, jak i artystki. Wspominała ich pierwsze spotkanie w studiu jako doskonały dowód na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Charli stała na balkonie, z włosami, które najwyraźniej nie widziały szczotki od kilku dni, paląc papierosy, gdy Rae przyjechała swoją różową teslą i wbiegła do studia z komentarzem, że „faceci są głupi!”. Charli dodaje: – Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo takiego. Nie była zmanierowana. Nie udawała. Nie czułam się przy niej niekomfortowo. Nie próbowała być nikim innym niż sobą.
Charli uważa, że sekretem sukcesu Rae jest także jej nienaganny gust. Zauważa, że za każdym razem, gdy Rae podchodzi do konsoli didżeja na imprezie, wszystkich interesuje, jakie kawałki puści. – Jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż, zdecydowanie poproszę Addison Rae, aby była moim DJ-em weselnym – dodaje Charli. I tak naprawdę sama o to właśnie najbardziej chciałam zapytać Rae. Nie tylko wycieki jej piosenek wzbudziły zainteresowanie fanów muzyki pop śledzących nowości w internecie, błagających o jej nowe nagrania, ale także eklektyczny gust muzyczny Rae, co fani zauważyli na jej koncie na Spotify. Na jej playlistach można znaleźć utwory takich twórców jak FKA Twigs, Yves Tumor i Kelela, a do tego setki utworów w przeróżnych gatunkach, od najnowszego awangardowego hip-hopu po śmietankę R&B z lat dwutysięcznych autorstwa Timbalanda. Wspominam o tym tylko dlatego, że raczej trudno sobie wyobrazić Charli d’Amelio słuchającą w wolnym czasie Aphex Twin.
Jej wyjątkowy gust ma również związek z modą, przekłada się na styl obejmujący sukienki vintage Betsey Johnson, projekty Johna Galliano dla Diora, które nosiła na czerwonym dywanie, jak również puchową kurtkę z wizerunkiem Björk, którą miała na sobie podczas wycieczki do Disneylandu. Cokolwiek się sądzi o Rae, dziewczyna ma oryginalny gust. Skąd bierze się ten zapał do korzystania z szerokiego zestawu gatunków, które mają związek ze współczesnym popem? – Myślę, że jestem po prostu ciekawska – wyjaśnia. – Kiedy się w coś angażuję, chcę wiedzieć o tym wszystko. W ciągu ostatnich kilku lat nauczyłam się wiele o nowych stylach i producentach, jednak wciąż chcę kontynuować poszukiwania. Skąd czerpie inspirację? Jej zapał widać wyraźnie w sposobie, w jaki mówi o innych muzykach, których podziwia. – Kiedy po raz pierwszy usłyszałam Sophie kilka lat temu, pomyślałam sobie: wow, co to jest? – wspomina rozpromieniona. – Później zaczęłam się w to wciągać. Zapytana, czy jest ktoś, z kim szczególnie chciałaby współpracować na tym etapie, odpowiada: – Oczywiście, że Arca! Chciałabym z nią współpracować, po prostu uwielbiam jej brzmienie i uważam, że jest świetna.
Mieszająca gatunki, często surowa muzyka taneczna artystki znanej pod pseudonimem Arca może wydawać się niezwykle odległa od zgrabnie zaprojektowanych hitów z epki Rae, jednak początkująca badaczka muzyki pop jest gotowa na eksperymenty. – Chcę po prostu posłuchać i spróbować wszystkiego – tłumaczy, po czym dodaje stanowczo: – Chcę też pracować z ludźmi, którzy wypchną mnie poza moją strefę komfortu. Podczas gdy jeszcze kilka lat temu czuła się gotowa na to, by całkowicie zrezygnować z muzyki, teraz Rae jest bardziej zdecydowana, żeby rozwijać muzyczną karierę, niż kiedykolwiek wcześniej – nawet jeśli nie wie, jak dokładnie może wyglądać następny etap. – Myślę, że już dobrze znam siebie, wiem, co chcę robić i dokąd chcę iść. Mam pełną kontrolę nad moją pracą, mogę tworzyć muzykę dokładnie tak, jak to sobie wyobrażam. Chciałabym, aby nowa płyta była zwieńczeniem ostatnich kilku lat mojej drogi i krokiem naprzód – mówi, po czym robi pauzę, a jej twarz rozpromienia się kolejnym zaraźliwym uśmiechem. – Nie mogę się doczekać, aby zaprezentować wam ten kolejny rozdział.
Zdjęcia: Davis Bates
Włosy: Bryce Scarlett
Makijaż: Nina Park
Stylizacja: Devon Lee Carlson i Addison Rae
Paznokcie: Natalie Minerva
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.