Hotel Château Voltaire: Ponadczasowy urok i wyśmienity mus czekoladowy
Czy szukając noclegu w Paryżu, można uniknąć zadęcia pałacowych wnętrz i hipsterskiej atmosfery modnych hoteli, a jednocześnie zachwycić się detalem, designem i ponadczasowym urokiem? Twórcy hotelu Château Voltaire przekonują, że jest to możliwe.
Łatwo zakochać się w Château Voltaire – świeżo odnowionym, wspaniale położonym hotelu przy paryskiej Rue Saint-Roch, rzut kamieniem od Opery Garnier, w której rozbrzmiewają sopranowe arie. Jak głosi legenda, miał skandaliczną przeszłość – w tym miejscu znajdował się kiedyś dom publiczny. Dziś zachwyca począwszy od boskiego dywanu w stylu lat 40., z motywem przeplatających się żółtych i złotych liści na czarnym tle, przypominających słowa romantycznego wiersza Jacques’a Preverta „Jesienne liście”, po rozproszone światło padające z okien hotelowej restauracji Brasserie Emil, powodując, że gość ma wrażenie, jakby otoczony był niebiańskim blaskiem. O serwowanym tam idealnym carpaccio z przegrzebków i wyśmienitym mousse au chocolat już tylko wspomnę (ostrzegam: naśladując styl dawnych brasserie, kelnerzy stawiają na stole całą jego miskę, którą osobiście zabrałem ze sobą do pokoju).
Juliette Gréco z windy i słodkie cytryny
W pokoju uwagę zwraca tradycyjna, obecnie prawie już nieużywana podłużna poduszka, na której dużo lepiej śpi się z kimś niż samotnie (milion lat temu spotykałem się z pewnym Francuzem, który twierdził, że podgłówek to najlepsze miejsce do nauki jego języka. Nie pytajcie, czy zadziałało – jedyne, co potrafię dziś zrobić po francusku, to nieśmiało zamówić kawę). Muszę się też przyznać, że jadąc windą, nagrałem na swoim iPhonie kobiecy głos z windy zapowiadający kolejne piętra. Brzmiała jak jedna z moich idolek, piosenkarka Juliette Gréco. Tak wyobrażałem sobie jej głos. Zastanawiam się, czy nie ustawić tego nagrania jako powiadomienia o wiadomości głosowej.
Wszystkie wyżej opisane detale zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale tym, czym hotel ostatecznie skradł moje serce, były świeże cytryny i limonki w minibarze. Tak naprawdę nie oczarowały mnie same cytrusy, choć usytuowanie minibaru (wśród półek pełnych kryształów, odbijanych bez końca przez lustra w stylu art déco) było zdecydowanie urzekające, a raczej intencja, jaka się za tym kryła: przekonanie, że kiedy decydujesz się na coś w hotelu, to największą różnicę robią małe gesty.
Château Voltaire to miejsce wyjątkowe także ze względu na nienaganną, dyskretną obsługę i ponadczasowość. Goście mają wrażenie, jakby hotel istniał od wieków, a oni trafili do niego dzięki jakiemuś niewiarygodnemu zbiegowi okoliczności. To miód na uszy dyrektora artystycznego Francka Duranda, który nadzorował metamorfozę hotelu wraz ze swoimi przyjaciółmi, Charlotte de Tonnac i Hugo Sauzay z paryskiej pracowni architektonicznej Festen. Trio zaangażowało się w ten projekt z przekonaniem, że hotel powinien być tak spersonalizowany, jak to tylko możliwe. Każdy z 32 pokoi różni się od pozostałych.
Między pałacem a hotelem z Instagrama
– Uwielbiam Paryż i zawsze zastanawiałem się, gdzie udać się, jeśli nie chcemy mieszkać w pałacu lub modnym hotelu – powiedział Durand, gdy siedzieliśmy w restauracji Emil w piątkowy poranek podczas paryskich pokazów mody w marcu. – Nie było żadnej pośredniej opcji, niczego niezobowiązującego i spokojnego. Durand pełni wiele funkcji: ma swoją własną agencję, Atelier Franck Durand, w której pracuje ze znanymi klientami z całego świata, wydaje też genialny, kultowy już magazyn „Holiday”. Projektowanie wnętrza hotelu było dla niego nowym wyzwaniem. Poprosił go o to jego właściciel Thierry Guiller (który posiada również markę Zadig & Voltaire), a Durand natychmiast zaproponował, by połączyć siły z Festen. De Tonnac i Sauzay mają godny pozazdroszczenia talent do łączenia komfortu i elegancji – zmuszając odbiorcę do ponownego rozważenia, czy to, co wydaje mu się klasyką, rzeczywiście nią jest (okazuje się, że nie).
– Z Charlotte i Hugo znamy się od lat i zawsze podziwiałem to, co robią – powiedział Durand. –Uwielbiają rzemieślniczą pracę, a ich projekty, choć szykowne, nie są ani staromodne, ani trendy. Nie są typowymi projektantami. Gdziekolwiek się rozejrzymy, znajdujemy na to dowody. Recepcja jest mała i dyskretna. Muszę przyznać, że mam dość hoteli, których recepcje są rozmiarów sporego banku, a do tego wydają się równie „ciepłe i czarujące”, co instytucja finansowa – z haczykami na klucze do pokojów z ciężkimi jedwabnymi frędzlami (w odcieniu idealnie pasującym do frędzli z zielonej sofy w pokoju).
Szkocka szachownica i muszle z rokoko
Ręcznie robione okucia lamp mają w sobie coś z prac ruchu artystycznego Arts & Crafts, choć być może bardziej przypominają dzieła Williama Morrisa widziane oczami Jeana Cocteau (całe oświetlenie zostało zaprojektowane na podobieństwo antycznej lampy, którą trio projektantów znalazło na pchlim targu). W łazience znajdziemy czarno-białą podłogę w kratę Argyll, nowoczesną wersję klasycznego wzoru, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że Durand spędził dużo czasu, zwiedzając posiadłość stylistki Isabelli Cawdor w górach na północy Szkocji, a potem inspirował się nią w swoich pracach. W hotelu z pewnością wyczuwa się podobną jej wielkopańską atmosferę, na szczęście bez lodowatych przeciągów. – Trudno jest dobrze ją oddać – mówi Durand. – Chcieliśmy uniknąć poczucia, że to, co robimy, jest fałszywe. W przeciwnym razie będzie to po prostu… brzydkie.
Coś, co zdecydowanie jest autentyczne, to powtarzający się motyw muszli. Od alabastrowych kinkietów i okuć lamp po nazwę małego klubowego baru – La Coquille d’Or (coquille to po francusku muszla – tego udało mi się nauczyć). Detal pochodzi z oryginalnych rzeźb w stylu rokoko znajdujących się nad wejściem. Są wybitnie kunsztowne, to niesamowite, że przetrwały. To namacalne połączenie z początkami istnienia tego budynku i przypomnienie, że wszystkie najlepsze miejsca mają swoją sekretną przeszłość.
Artykuł oryginalnie ukazał się na Vogue.com
Więcej inspiracji znajdziecie w pierwszym wydaniu magazynu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych, z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.