Jak pokazał jeden z odcinków kultowego serialu, nawet kosztowna it-bag nie jest wiele warta, jeśli nosi się ją w niewłaściwy sposób.
W scenie otwierającej premierowy odcinek czwartego sezonu „Sukcesji” oglądamy scenę, w której Tom Wambsgans ostro krytykuje kuzyna Grega z powodu dziewczyny, z którą przyszedł na ekskluzywne przyjęcie urodzinowe Logana. Sympatia Grega, o imieniu Bridget, pojawia się na nim w letniej sukience z falbanami i masywnych kowbojkach, przez co wygląda, jakby była w drodze na brunch na Brooklynie. Od początku jest tam niemile widziana, jednak Tom za cel obiera sobie jej torebkę: projekt Burberry na długim pasku w rzucającą się w oczy kratę. – Przyniosła absurdalnie pojemną torebkę -– mówi Tom. – Co ona w ogóle w niej ma? Buty na płaskiej podeszwie na zmianę do metra? Śniadaniówkę? Greg, jest olbrzymia. Gargantuiczna. Jak na camping. Mogłaby przydać się w czasie napadu na bank.
Choć ta torebka to wart 2890 dolarów projekt luksusowej marki, noszona w bezceremonialny, mało luksusowy sposób, w otoczeniu absurdalnie bogatych ludzi, którzy szczycą się umiarem w pokazywaniu swojej zamożności, wyróżnia się niczym nieestetyczna kraciasta narośl. Dlaczego tak droga torebka wydaje się być aż tak nie na miejscu? Po części ze względu na swój (duży) rozmiar oraz sposób, w jaki jest noszona (z paskiem w poprzek ciała). To antyteza stylu quiet luxury – jest zbyt funkcjonalna. – Myślę, że uosobieniem bogactwa jest możliwość przeznaczenia jednej ręki tylko do tego, by niosła dodatek – mówi szefowa digital contentu SSENSEm Steff Yotka. – Sugeruje to, że ma się do dyspozycji kogoś, kto wykonuje wszystkie czynności wymagające użycia dwóch rąk za nas: prowadzi samochód, otwiera drzwi, nosi zakupy. Innymi słowy, torebki pozostawiające ręce wolnymi oznaczają pracę, a w „Sukcesji” budzi to obrzydzenie.
W czasach, w których na wybiegach rządzi styl stealth wealth, nie widać zbyt wielu torebek na ramię i tych w stylu crossbody (choć może zwracam na to uwagę, ponieważ niedawno sama zrezygnowałam z pracy na pełen etat, zostałam freelancerką, więc nie muszę już nosić ze sobą niczego do biura). Zauważyłam jednak, że sposób, w jaki nosimy torebkę, jest dużo ważniejszy niż to, czy jest to it-bag.
Na ekstrawaganckim pokazie kolekcji na sezon jesień–zima 2023 Miu Miu modelki chodziły po wybiegu z torebkami z uchwytami umieszczonymi wytwornie w zgięciu łokcia. Czasami trzymały je lekko pod ręką. Na pokazie marki Bottega Veneta modelki nie nosiły dużych skórzanych toreb na ramionach, a pod ramieniem, jak gdyby były to nic nieważące gazety. Tak samo było u The Row, gdzie kobiety elegancko przechadzały się z torebkami przyciśniętymi mocno do piersi. Choć to tak samo duże torby jak „straszydło” z „Sukcesji”, nie wpisują się w to, co Tom uznałby za prostacką torbę dla osoby dojeżdżającej do pracy transportem publicznym. Wszystko dzięki niewymuszonemu sposobowi ich noszenia.
Pisarka i moja dawna koleżanka z pracy, Janelle Okwodu, przysłała mi znakomite zestawienie dzieł sztuki, przedstawiające kobiety z torebkami. Jednym z nich był obraz „Kobieta z torbą na zakupy” Clifforda Hoopera Rowe’a z lat 30. XX wieku, przedstawiający kobietę ze Związku Radzieckiego niosącą torbę na zakupy – arcydzieło tamtejszej sztuki. Jako zupełnie inny przykład nadesłała mi obraz Mary Anne (Polly) North z początku lat 30. XIX wieku, który ukazuje wytworną kobietę delikatnie trzymającą torebkę kciukiem (spróbuj włożyć do niej „buty na płaskiej podeszwie na zmianę do metra”!). Druga z kobiet traktuje swoją niewielką torebkę jako ozdobę, natomiast przedstawicielka radzieckiego proletariatu dosłownie wlecze wypchaną torbę na zakupy po ziemi. To, jak funkcjonalne są ich torebki, odnosi się bezpośrednio do ich statusu społecznego. Przeglądając archiwa „Vogue’a”, nie widziałam właściwie żadnych torebek na ramię – tak samo jak tych w stylu crossbody – w materiałach wcześniejszych niż z lat 60. Zamiast tego kobiety z połowy wieku zazwyczaj nosiły kopertówki lub torebki z uchwytami. Wygląda na to, że torba na ramię weszła do mody w latach 60., co łączy się z faktem, że w tamtym czasie więcej kobiet poszło do pracy. I były coraz bardziej zajęte.
Kiedyś też nosiłam ze sobą wszystko, dlatego współczuję dziewczynie kuzyna Grega. Gdy pracowałam w na pełen etat, z trudem wlokłam się do pracy z ogromnym, ozdobionym logotypami worem na ramieniu. Swoją torbę Louis Vuitton Multipli Cite w stylu Y2K, która pomieściłaby wszystkie sprzęty niezbędne dla niemowlaka, wypychałam po brzegi. Myślałam, że jest niesamowicie elegancka! W końcu to Vuitton, prawda? Tak naprawdę była właśnie „absurdalnie pojemna”. Ból szyi i mięśni na plecach, którego się przez nią nabawiłam, nie był szczególnie luksusowy. Przez sposób, w jaki ją nosiłam, nie wyglądałam, jakbym wchodziła do efektownego biura, a raczej do „strefy osiedlenia”, u boku swojej zgarbionej prababci, wrzucającej ziemniaki do czeluści torby.
Posiadanie torebki, której najważniejszą cechą nie jest funkcjonalność, w pewnym sensie ułatwia życie. Jak zauważyła Yotka, chodzi o to, że nie trzeba mieć dwóch wolnych rąk. Czasami to sposób, by pokazać, że nie jest się przytłoczonym sprawami niecierpiącymi zwłoki. – Ludzie z torebkami typu crossbody i torbami na ramię bez przerwy wciskającymi się w ciało chcą mieć swoje rzeczy bardzo blisko siebie – mówi Emily Farra, dyrektorka ds. komunikacji marketingowej w Tory Burch. – Noszenie torebki z uchwytem z dala od ciała jest wyzwalające. Jakby się mówiło: nie muszę ciągle mieć wszystkiego przy sobie.
Myślę, że gdyby towarzyszka kuzyna Grega trzymała swoją torebkę w ręku – tak jakby była to Birkin – Tomowi zabrakłoby argumentów. Niestety, ogromna torba przewieszona przez ciało jest jak syrena alarmowa, mówiąca, że jej właścicielka jest menadżerką. A w okolicznościach takich jak przyjęcie urodzinowe Logana Roya nikt nie chce, by cokolwiek przypominało mu o pracy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.