Znaleziono 0 artykułów
26.09.2024

Ludovic de Saint Sernin i Jean Paul Gaultier opowiadają o kolekcji couture dla JPG

26.09.2024
(Fot. Adam Peter Johnson)

Gdy odchodziłem, powiedziałem, że chcę, by dom mody funkcjonował dalej beze mnie – wspomina Jean Paul Gaultier, który od 2000 roku zaprasza młodych zdolnych twórców, by po swojemu zinterpretowali jego archiwa. Najnowszą kolekcję stworzy Ludovic de Saint Sernin, który wkracza tym samym do świata couture. – W tym, co robi, jest coś bardzo zuchwałego – chwali go Gaultier, gdy rozmawiamy z nimi o tej współpracy.

Ludovic de Saint Sernin będzie ósmym projektantem tworzącym gościnnie dla Jeana Paula Gaultiera. Jest z nich też najmłodszy. Gdy się urodził, w roku 1990, pierwszy enfant terrible świata mody, który miał wówczas około 38 lat, zaprezentował swoją wyśmienitą kolekcję „Adam and Eve, Rastas Aujourd’hui” (dziś znaną jako „Rastas“), na pokazie której kapryśni modele i modelki chodzili po wybiegu w parach. Takie gwiazdy jak Helena Christensen i Rossy de Palma miały na sobie kolorowe garnitury, kwieciste gorsety i stroje rodem z clubów tanecznych. Jak zwykle było w tym poczucie humoru, performance i podteksty seksualne na poziomie, który rzadko obecnie obserwujemy.

A jednak de Saint Sernin, który w 2017 roku założył własną markę, a w zeszłym roku przejął na jeden sezon stery u Ann Demeulemeester, projektuje z równie prowokacyjnej pozycji, a jego wyzwolone idee dotyczące płci i seksualności znajdują odzwierciedlenie w ubraniach, które czasami są minimalistyczne, czasami wytworne, często modyfikujące sylwetkę. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni, by zobaczyć, jak de Saint Sernin zgłębia dowolną liczbę kultowych dzieł Gaultiera.

Depcząc po metaforycznych piętach Nicolasa Di Felice (wśród innych niedawnych współpracowników są też Julien Dossena i Simone Rocha), de Saint Sernin będzie pierwszym tworzącym gościnnie projektantem, który zaprezentuje looki męskie. Będzie to również jego pierwsza wyprawa w świat haute couture i choć pokaz kolekcji wiosennej odbędzie się dopiero w styczniu, tak poważne przygotowania stanowią wyjaśnienie, dlaczego w tym tygodniu nie pojawi się na wybiegu.

Podczas ekskluzywnej rozmowy z magazynem „Vogue”, którą projektanci prowadzili z głównej siedziby domu mody Jean Paul Gaultier, de Saint Sernin i Gaultier wydawali się akceptować dzielące ich pokolenia, emanując spokojem sugerującym, że myślą w podobny sposób – niezależnie od tego, czy patrzą wstecz, czy w przyszłość.

Jeanie Paulu, jak odkryłeś prace Ludovica?

Jean Paul Gaultier: Znałem tylko jego prace, nie jego osobiście. Zawsze interesuję się tym, co robią młodzi projektanci. Pamiętam, że gdy zobaczyłem jedną z jego pierwszych kolekcji, byłem mocno zaskoczony, ponieważ w tym, co robi z mężczyznami, jest coś bardzo zuchwałego. Jestem zachwycony, że robi tego typu prowokacje, a jednocześnie jego prace są ciekawe, porządne i piękne. To wtedy powiedziałem sobie: „Ten będzie dobry”.

Ludovicu, a jakie to uczucie wiedzieć, że zostałeś zauważony przez Monsieur Gaultiera?

Ludovic de Saint Sernin: To coś niesamowitego. Wydaje mi się, że po raz pierwszy spotkaliśmy się osobiście za kulisami koncertu Duy Lipy. Byliśmy po prostu jak dwie dziewczynki cieszące się wspaniałym występem. Powiedziałem mu, jak bardzo go podziwiam, i od razu nawiązała się między nami nić porozumienia. Myślę, że tym, co najbardziej lubię w modzie, jest to, że dorastasz, szukając odniesień i inspirując się ikoną, a potem pewnego dnia ją poznajesz – i zaczynacie ze sobą pracować! To absolutnie niesamowite uczucie wiedzieć, że to robimy i że mam jego błogosławieństwo.

Kiedy zaczęliście rozmawiać o tym projekcie?

LdSS: Zjedliśmy wspaniały lunch przed rozpoczęciem lata i cudownie się nam rozmawiało. To spotkanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że mogę to zrobić i że jest to niesamowity dom mody, w którego pracach jestem w stanie wziąć udział.

Jak przebiega ten proces? Ludovicu, czy zacząłeś już pracę?

LdSS: Tak. Kiedy to potwierdziliśmy, byłem tak podekscytowany, że natychmiast zacząłem robić szkice. Uwielbiam rysować i nie spieszę się przy tym. Lubię się w to wczuwać. Zrobiłem spory research. A potem, pewnego dnia, szkicowałem w domu, aż pomyślałem: „Wiem, jak chcę to zrobić”. To najwspanialsze uczucie, ponieważ dostajesz wtedy gęsiej skórki i myślisz: „Tak to zostanie zrealizowane, to historia, którą chcę opowiedzieć”. W lipcu przekazałem szkice do atelier i już możemy oglądać pierwszych 12 looków.

Czy to po części powód, jeśli mogę o to zapytać, dla którego zdecydowałeś się nie organizować pokazu w tym sezonie?

LdSS: Wydaje mi się, że chciałem dać z siebie wszystko. I myślę, że dałoby się to połączyć, ale tak się złożyło w tym sezonie. Choć nadal jest przecież kolekcja marki Ludovic de Saint Sernin i jestem z tego powodu superpodekscytowany, ponieważ to dla mnie coś nowego. Próbuję czegoś nowego.

Jeanie Paulu, czy teraz, gdy pracowałeś już z ośmiorgiem projektantów, powiedziałbyś, że ta koncepcja się spisuje?

JPG: Szczerze mówiąc, tak. Spisuje się bardzo dobrze. Gdy odchodziłem, powiedziałem, że chcę, by dom mody funkcjonował dalej beze mnie. Ale gdybym miał zatrudnić jednego projektanta, kto miałby to być? Był to pomysł, na który wpadłem dawno temu. Pamiętam moment, gdy Christian Lacroix odszedł z domu Jean Patou [w 1987 roku]. Pomyślałem wtedy, że każdą kolekcję powinien robić inny projektant. Poszedłem tam, ponieważ w 1972 roku byłem tam asystentem, i zaproponowałem ten pomysł: by może zatrudnić Vivienne Westwood, Romeo Giglego – wielkich ludzi tamtych czasów. I wiesz, odpowiedzieli bardzo we francuskim stylu: „To zbyt drogie”. No cóż, więc potem zachowałem sobie ten pomysł, ponieważ widzi się różne interpretacje, ewolucję.

Jean Paul Gaultier, kolekcja couture na jesień 2021 autorstwa Chitose Abe. (Fot. Alessandro Lucioni / Gorunway.com)

Jednak wydaje mi się, że zadziałałoby to tylko w wypadku domu mody o tak rozpoznawalnych kodach. Myślę, że potrzebnych jest sporo historii, by projektanci mogli naprawdę w nią wejść i zrozumieć markę, a jednocześnie mieć wystarczająco dużo materiału, którym mogą się z czasem bawić.

JPG: Właśnie tak. Być może był to pretensjonalny pomysł, jednak spełnieniem marzeń jest mieć kogoś o własnej osobowości, kto mówi coś swoją pracą. Ludovic będzie robił to, co już robi, tyle że dla Gaultiera.

Jeśli mógłbyś mieć taki jednorazowy epizod, który dom mody byś wybrał?

JPG: Kiedyś byłbym zachwycony, robiąc coś takiego dla Saint Laurent. Teraz już na to za późno. A nawet dla Chanel. Chodzi o to, by mieć coś, co już coś mówi. Teraz ciekawie obserwuje się to uniwersum, które łączy się z innym uniwersum.

Ludovicu, jakie były twoje pierwsze wspomnienia z Jeanem Paulem Gaultierem?

LdSS: Wydaje mi się, że moje pierwsze wspomnienia to reklamy perfum. Pamiętam, że dorastając, myślałem: „Wow, to człowiek, który wie, jak opowiedzieć historię”. I choć jest to moda, staje się ona elementem kultury. Jedną z rzeczy, które najbardziej podziwiam w Jeanie Paulu, jest to, że jest on projektantem, ale stał się również częścią kultury, popkultury. I że brał udział w inicjatywach, w które wierzył. Wykorzystywał swój głos w słusznej sprawie, dla zabawy, po to, by wyzwalać ludzi. I myślę, że ja mogę robić to dziś tylko dlatego, że on robił to przede mną. Odkrywać, że w modzie można być sobą, że można mieć swoje własne zdanie, być wyjątkowym i być z tego dumnym. Zbudował wokół siebie społeczność na długo przed czasami Instagrama i mediów społecznościowych.

Słuszna uwaga.

LdSS: I bardzo interesująca jest możliwość budowania tego związku, ponieważ on potrafił stać się twarzą swojej marki i skłonić ludzi do bezpośredniego komunikowania się z nim. Wychodzimy razem, a ludzie po prostu podchodzą do niego, jakby go znali. Mam wrażenie, że to bardzo wspaniałomyślny sposób na pełnienie funkcji projektanta mody. I staram się robić to samo, staram się naśladować to wrażenie. Więc wydaje mi się, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego.

Jeanie Paulu, czy każdy z projektantów odkrywa przed tobą coś nowego?

JPG: Tak, zdecydowanie. Sacai jest Japonką, więc oczywiście robi coś innego. Wzięła więc niektóre z moich projektów i stworzyła ich zdekonstruowane wersje. Glenn Martens zrobił piękną kolekcję, była ona jednak bardziej surowa. Sam czasami idę bardziej w tym kierunku i czasami jest to nieczytelne, na przykład dlatego, że zbyt wiele w tym innej orientacji. Podziwiałem to, co zrobił. Każdy projektant wniósł coś swojego, tak jak zrobi to teraz Ludovic.

Czy podzieliłeś się już tymi szkicami?

LdSS: Nie…

JPG: I tak jest lepiej. Oczekuję zaskoczenia. Gdybym ja robił to dla pana Saint Laurenta, a on by tam był, byłbym załamany. Myślałbym: „O mój Boże, nie dam rady, może mu się to nie spodoba” zamiast skupiać się na swoim postrzeganiu jego stylu. Chcę dać mu wolność i pozwolić uwierzyć w siebie.

Jean Paul Gaultier, kolekcja couture na wiosnę 2022 autorstwa Glenna Martensa. (Fot. Arnaud Lajeunie / Courtesy of Jean Paul Gaultier)

Ludovicu, próbujesz też swoich sił w haute couture.

LdSS: Uwielbiam pracować w atelier. Uwielbiam szyć ubrania ręcznie. Uwielbiam całe to rzemiosło. To moja pasja od czasu, gdy pracowałem w Balmain z Olivierem [Rousteingiem]. Pokaz będzie niesamowicie ekscytujący. Już mogę go sobie zwizualizować i fantazjuję na jego temat. Poza tym to również doświadczenie, w którym wiesz, że proponujesz te projekty niesamowitym klientom. Będą żyć swoim życiem i inspirować ludzi, staną się częścią historii tego domu mody. Poza tym ekscytujące jest tworzenie projektów na zamówienie dla gwiazd. Jeden już chodzi mi po głowie. To mój cel na okres po pokazie, który sobie afirmuję.

Gdy zastanawiam się nad tym, jak nakładają się na siebie wasze prace, i nad tym, dlaczego, Jeanie Paulu, praca Ludovica mogła cię tak przyciągnąć, myślę o nacisku kładzionym na ciało i o sznurowaniach. Co przyciąga was obu do rzeczy, które wydają się wywrotowe, są delikatnym fetyszem…?

JPG: Jestem od niego starszy, więc wynika to z różnych przyczyn. Po pierwsze, gdy po raz pierwszy zobaczyłem gorset mojej babci, nie wiedziałem, co to jest. Kolor ciała, satyna, sznurowanie. Babcia opowiedziała mi historię o tym, jak piła odrobinę octu, by mieć skurcz żołądka, pozwalający na zasznurowanie gorsetu i uzyskanie węższej talii, więc zawsze o tym pamiętałem. Pamiętam też nowojorski musical, którego akcja miała toczyć się w latach 20. czy 30. XX wieku, w którym wszystkie aktorki były ubrane w kolor łososiowy, bo taka była bielizna. Zaobserwowałem, że młode dziewczyny się temu przyglądają i że są zachwycone, więc pomyślałem: „Może dobrym pomysłem byłoby zrobienie sukienki ze stanika lub gorsetu”. Trzeba stanowić odbicie tego, co się dzieje i czego chcą ludzie. Nie chciałem, by cierpiały. Ale był to też moment po szczycie popularności ubrań unisex, a ja chciałem nadać kobiecie kształt i znowu go pokazać. Był to moment, w którym nosić je chciały Beatrice Dalle i Madonna.

Ludovicu, uświadomiłam sobie, że może afirmujesz sobie Madonnę…

LdSS: Może tak być. Zauważyłaś, że jestem teraz blondynem? Wydaje mi się, że ciekawe jest też to, że Jean Paul zdobył prawdziwą sławę dzięki gorsetom, a ja zdobyłem ją dzięki moim sznurowanym slipom. Bardzo szybko znaleźliśmy projekt, który jest natychmiastowo rozpoznawalny. Bazując na nim, możemy zbudować cały świat. A wzięło się to z prawdziwej pasji do prób wyrażania mody w nowy, inny sposób. Na początku studiowałem modę damską i myślałem, że będę zajmować się wyłącznie nią. A potem wielkim przełomem był dla mnie moment, gdy zrozumiałem, że moda może być również osobistą opowieścią. To wtedy postanowiłem, że w mojej pierwszej kolekcji chłopcy będą nosić damskie ubrania – ale w sposób, który nie będzie sprawiał wrażenia, że uprawiają cross-dressing. Byli w nich naprawdę wiarygodni, co zainspirowało zarówno mężczyzn, jak i kobiety, by nosić te same projekty. Więc z pewnością podążam za punktem widzenia Jeana Paula.

JPG: Spódnica dla mężczyzn. Starałem się, by wyglądała na męską, ale jest to w pewnym sensie coś kobiecego.

LdSS: Wydaje mi się, że wtedy też chodziło o płeć. Wiem z własnego doświadczenia – dorastałem w dość konserwatywnym środowisku 16. okręgu, trzymany mocno pod kloszem. I myślałem sobie: „Przecież te typowo męskie ubrania tak naprawdę nie pasują do mnie ani do mojej sylwetki, a chcę pokazywać swoje ciało”. Wszystkie ubrania, które dostrzegłem jako nastolatek, były noszone przez niesamowite, podziwiane przeze mnie kobiety. Potem, gdy zakładasz te ubrania jako facet, nagle jednak myślisz: „O, wow, nie wiedziałem, że to się może udać”.

Ludovicu, czy myślisz, że będzie to również definiowało twoje kolekcje w przyszłości?

LdSS: To ciekawe, ponieważ oczywiście zacząłem pracować nad obecną kolekcją, zanim dowiedziałem się, że będę tworzyć kolekcję couture w styczniu. Ale teraz pracuję nad obiema jednocześnie. Dlatego tak bardzo przyglądam się historii Gaultiera. I zastanawiam się, czy ludzie spróbują dostrzec podobieństwa. Kiedy przechodzisz do innego domu mody, uczysz się nowego sposobu postrzegania ubrań, konstruowania ich, myślenia o wzorach wyjątkowych dla Jeana Paula. I zdecydowanie będzie to miało wpływ na moją pracę w przyszłości, niezależnie od tego, czy będę tego świadomy, czy też nie.

Ann Demeulemeester, kolekcja ready-to-wear na jesień 2023 (Fot. Filippo Fior / Gorunway.com)

Pomiędzy czasem, jaki spędziłeś u Ann Demeulemeester, a tym obecnym, u Jeana Paula Gaultiera, jakoś udaje ci się łączyć dwie zupełnie inne estetyki.

LdSS: Tak. Wydaje mi się, że mam swój własny punkt widzenia. I myślę, że dorastałem w uwielbieniu dla mody i znam te domy na pamięć. Jeśli mogę dostać się do archiwów, przymierzyć ubrania, zobaczyć, jak się w nich czuję, bardzo szybko to załapuję i zabieram się do tego z prawdziwą pasją. I chcę oddać temu hołd. Niezależnie od tego, czy chodzi o Ann, czy Jeana Paula, widzę to tak: „Co zrobiliby dziś, gdyby byli w moim wieku, z obecnym doświadczeniem, w tej rzeczywistości?”.

Czy możesz dać nam jakąś wskazówkę?

Nie, nie i jeszcze raz nie! Istnieje coś, do czego, choć nie mogę w to uwierzyć, jeszcze nie nawiązywano. Dla mnie, jako dla Francuzika, jest to bardzo ważne odniesienie, na które ludzie jeszcze nie zwrócili uwagi. I już nie mogę się tego doczekać.

Czy naprawdę przefarbowałeś włosy na blond z myślą o tej chwili?

LdSS: Chciałem być blondynem, zanim zrobimy wspólną sesję. Zacząłem ten proces dwa miesiące temu i jestem blondynem od tygodnia czy dwóch.

JPG: Jak czujesz się jako blondyn?

LdSS: Uwielbiam to. Dużo pracuję, więc jeszcze się tym nie nacieszyłem. Ale mam nadzieję, że jeszcze to zrobię.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com

Amy Verner
  1. Ludzie
  2. Talenty
  3. Ludovic de Saint Sernin i Jean Paul Gaultier opowiadają o kolekcji couture dla JPG
Proszę czekać..
Zamknij