„Dziadkowe” płaskie buty Wallabee marki Clarks modni londyńczycy noszą do wszystkiego i na każdą okazję. Czy ten model przebije popularnością baleriny i sneakersy?
Wydawało się, że pozycja adidasów Samba pozostaje niezagrożona. Tymczasem mieszkanki i mieszkańcy Londynu coraz częściej sięgają po inne płaskie buty. Model Wallabee marki Clarks podbija właśnie modne ulice.
Możemy zaryzykować stwierdzenie, że stały się butami numer dwa po uggach. Nieźle jak na praktyczną, sznurowaną wersję „dziadkowych” mokasynów, które jednocześnie kojarzą się z uczniowskim mundurkiem.
Buty Wallabee z lat 50. pasują na każdą okazję
Rzecz w tym, że model Wallabee, którego oryginalna wersja została wymyślona przez samego Nathana Clarka w latach 50. XX wieku (fason pojawił się też w kolekcjach marki Birkenstock), to zasadniczo buty „do wszystkiego”. Można zakładać je do biura, na różne uroczystości, na kolację.
Jak to bywa z klasycznym obuwiem, model Wallabee nie wziął się znikąd. Przez jakiś czas te buty były hitem na Jamajce, a następnie, w latach 80., trafiły na nowojorską scenę rapową (trzeba przyznać, że to niezwykłe jak na markę z Somerset). W kolejnych latach skromne Wallabee raczej się nie wychylały. Aż do niedawna, kiedy to stały się uniseksowym przebojem modnych londyńczyków. Teraz znów są cool.
Modele inspirowane Wallabee marki Clarks pojawiły się na wybiegach
Buty te nie umknęły również uwadze świata mody. Niedawno marka Calvin Klein zaprezentowała swój własny masywny sznurowany model w stylu Wallabee na sezon jesień-zima 2025, sylwetka taka pojawiła się również na pokazach mody męskiej na jesień-zimę 2025 u marek Hermès i Emporio Armani. Trend na Wallabee tylko nabiera rozpędu. Nieźle jak na „dziadkowe” buty z angielskiej wsi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.